Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 2 cz.1

 Rzutem na taśmę (do 15-ej jeszcze minuta;-) przedstawiamy Wam początek drugiego rozdziału Wildfire. Zgodnie z zapowiedziami na kolejne fragmenty zapraszamy przez cały weekend.


Cała moja rodzina zgromadziła się w kuchni. Tym razem zajęłam miejsce na szczycie stołu. Po mojej prawej piętrzyła się sterta papierów, na którą składała się wydrukowana zawartość pendrive’a. 
Moje dwie siostry siedziały obok mnie, ciemnowłosa Catalina po prawej, a blondynka Arabella po lewej. Catalina, która za tydzień miała skończyć osiemnaście lat, była cicha i poważna. Lubiła matematykę, bo ta była logiczna. I nie cierpiała być w centrum zainteresowania.  Arabella z kolei była mocno zbudowana i w wieku piętnastu lat miała już większy biust i bardziej zaokrąglone biodra, niż jej starsza siostra. A słowa ‚cicha i spokojna’ nawet nie występowały w jej słowniku. Lubiła kryminalistykę i przedmioty humanistyczne. Jej ulubioną metodą radzenia sobie z trudnościami było zwołanie wszystkich i przegadanie problemu. Klub dyskusyjny w jej szkole średniej popełnił fatalny błąd, nie przyjmując jej w swoje szeregi ze względu na brak miejsc. Od tego momentu wszyscy jego członkowie żyli w śmiertelnym strachu przed spotkaniem z Arabellą.
Bernard, starszy z moich kuzynów, siedział obok Cataliny. Miał ponad metr osiemdziesiąt pięć i takie barki, że z trudnością mieścił się w co węższych drzwiach. Bern był zbudowany tak, jakby zarabiał na życie okaleczaniem ludzi. W szkole średniej uprawiał zapasy, a i teraz kilka razy w tygodniu chodził na trening judo, co według niego miało stanowić odskocznię od godzin spędzanych przed ekranem komputera. Kiedy był mały jego włosy miały kolor słomy i kręciły się. Z czasem włosy ściemniały i wyprostowały się. Bern strzygł je krótko i za wszelką cenę unikał kontaktu z grzebieniem. 
Brat Leon był jego dokładnym przeciwieństwem. Szczupły, ciemnowłosy i szybki  -niezmiennie miotał się pomiędzy sarkazmem, ekscytacją i totalnym przygnębieniem, w zależności od tego, jaką to nową dawką hormonów uraczyło go jego szesnastoletnie ciało. Uwielbiał wprost swojego starszego brata. I sądził, że sam jest do niczego, bo wciąż jeszcze nie odkrył swojego magicznego talentu. Wiedziałam, że się myli, ale starałam się z tym nie zdradzać, bo z jego zdolnościami mógł w zasadzie podjąć się tylko jednego zajęcia, a nie była to praca, jakiej ktokolwiek z nas by mu życzył. W tej chwili tylko Bug, moja mama i ja wiedzieliśmy, do czego Leon był zdolny. A i tak jedynym powodem, dla którego powiedziałam o tym mamie, było to, że jego talent mógł się  prędzej czy później zamanifestować sam z siebie i gdyby akurat nie było mnie w pobliżu, lepiej żeby ktoś jeszcze z rodziny był na to przygotowany. Wciąż się zastanawiałam, kiedy porozmawiać z Leonem o jego magii. 
źródło:pixabay.com
Moja matka siedziała po drugiej stronie stołu. Kiedyś była żołnierzem, ale jej pobyt w wojsku zakończył się kalectwem. Teraz była bardziej miękka i wycofana. Miała brązowe oczy, które odziedziczyłam po niej. Włosy związane w warkocz opadały na jej kark. Kiedy tata zachorował i ostatecznie przegrał walkę z rakiem, to ona trzymała nas razem. Dopiero teraz zaczynałam rozumieć, ile ją to kosztowało. 
Obok mamy miejsce zajęła babcia Frida. Jednym z moich pierwszych wspomnień była zabawa małymi samochodzikami na podłodze w jej warsztacie pod czujnym okiem -wtedy jeszcze blondwłosej -babci, nucącej coś pod nosem i naprawiającej jakiś gigantyczny pojazd. Większość ludzi czując olej silnikowy i zapach gumy, myślała -mechanik. Ja miałam przed oczami babcię. 
Rodzina. 
Kochałam ich wszystkich całym swoim sercem. Zrobiłabym wszystko, by zapewnić im bezpieczeństwo. A to mogło być Boże Narodzenie, którego nigdy nie zapomnimy. 
-Victoria Tremaine wie, kim jesteśmy -przerwałam milczenie. 
Słowa spadły pomiędzy nas z siłą głazów narzutowych. Arabella zbladła. Catalina zagryzła wargi. Bern zamarł w bezruchu. Leon, nieświadomy całej sytuacji, zmarszczył jedynie czoło, widząc reakcję pozostałych. Nikt się nie odezwał. 
Magiczny talent, którym dysponowałam, był nadzwyczaj rzadki. W całych Stanach były tylko trzy Domy, szczycące się ‚poszukiwaczami prawdy’. Dom Tremaine był z nich najmniejszy i najbardziej przerażający. I składał się z jednego tylko członka -Victorii Tremaine. Która wzięła nas na cel. 
-Jesteś pewna? -przerwała ciszę mama. 
-Próbowała wykupić naszą hipotekę. 
Mama zaklęła. 
-Myślałam, że to Dom Montgomerych ma ją w swoich rękach? -zapytał Leon. 
-Nasza firma jest zadłużona w Domu Montgomerych -cierpliwie wyjaśnił Bernard. -A kredyt na magazyn został zaciągnięty w prywatnym banku, dopóki nie wykupił go Rogan. 
-Żebyśmy wszyscy wiedzieli na czym stoimy - wtrąciłam się, nim rozmowa zaczęła zbaczać na nieistotne tematy -Tata był jedynym dzieckiem Victorii. Urodził się bez żadnej magii, a ona przez to znienawidziła go. Uciekł od niej po skończeniu szkoły średniej, spotkał mamę i żył spokojnie, nie wychylając się, tak by nigdy nie wpadła na jego ślad. Ale teraz ona o nas wie. Jest jedynym członkiem jej Domu. Kiedy umrze, Dom Tremaine przestanie istnieć. 
-Jak to się stało, że nie miałem o tym pojęcia? -dalej dopytywał się Leon. -Czy ja jestem jedynym, który nic nie wiedział? Wiedzieliście o tym i nic mi nie powiedzieliście?
Podniosłam rękę. -Cała rzecz w tym, że Victoria Tremaine desperacko potrzebuje nas. 
-Dom jest wszystkim -dopowiedział cicho Bern. -Ona potrzebuje ciebie i dziewczyn, by zgłosić was jako Pierwsze, co pozwoli jej przedłużyć egzystencję jej Domu. 
-Mam pytanie! -wtrącił się Leon. -Jeżeli jest jedyną Pierwszą, jak w ogóle został założony Dom Tremainów?
-Za każdym razem, kiedy nowy Pierwszy jest rejestrowany, odpowiednie biuro Zgromadzenia sprawdza, czy rodzina posiada dwóch Pierwszych -wyjaśniała Catalina. -Jeżeli znajdzie się dwóch żyjących Pierwszych, rodzina jest uznawana za Dom. I może utrzymać tę rangę, dopóki ostatni z Pierwszych nie umrze. 
Moja siostra najwyraźniej czytała sporo o regułach, rządzących Domami.
-Wiecie, do czego jestem zdolna -zwróciłam się do wszystkich. 
A potrafiłam całkiem sporo. Umiejętność stwierdzania, kiedy ktoś kłamał, była najmniejszym z moich talentów. Potrafiłam zgnieść ludzki umysł, niczym skorupę orzecha i wydobyć z każdego wszystko, co ukrywał. I niekoniecznie odbywało się to bez szkody dla umysłu przesłuchiwanego. 
-Victoria dysponuje tymi samymi umiejętnościami, tyle że potrafi je wykorzystać lepiej ode mnie. Ja dopiero zaczynam sobie zdawać sprawę ze swoich zdolności. A ona praktykowała używanie swojej magii, odkąd tylko była w stanie utrzymać w dłoni kredę. Ma władzę, pieniądze i najemników. A my nie. Zrobi wszystko, byle tylko zdobyć kontrolę nade mną i Cataliną. 
Babcia Frida zakryła usta dłonią. 
Bernard zazwyczaj był spokojny i opanowany, niczym skała podczas burzy. Ale teraz widziałam strach w jego oczach. -Ona może dokonać niestworzonych rzeczy z talentem Cataliny. 
Okropnych, paskudnych rzeczy. Rzeczy, które sprawiłyby, że moja troskliwa i miła siostra mogłaby znienawidzić samą siebie.  
-A jeżeli odkryje jeszcze magię Arabelli… -nie dokończyłam. 
Nawet nie chciałam o tym myśleć. Mogliby ją gdzieś uwięzić, odurzyć i trzymać w ukryciu do końca jej życia. Już nigdy nie zobaczyłaby słońca. Nigdy by się już nie śmiała, nie kochałaby. Jej życie by się skończyło. 
Moja babka nie mogła dostać w swoje pazury moich sióstr. Nie pozwolę na to. 
Catalina nachyliła się do przodu, a w jej oczach gorzał bunt. -Jakie mamy opcje?
Rzuciłam okiem na mamę. Siedziała jak skamieniała z ponurym wyrazem twarzy. 
-Możemy spróbować grać na czas - powiedziałam. -Co oznacza, że ty i ja będziemy musiały robić cokolwiek Victoria nam każe. Będziemy musiały porzucić nasz interes. 
Catalina wzdrygnęła się. Nasi rodzice stworzyli Agencję Detektywistyczną Baylorów, a ja poświęciłam ostatnie siedem lat na jej rozwój. To nie był po prostu biznes. To była nasza przyszłość i opoka, na której wspierała się nasza rodzina. 
Kontynuowałam z trudem. -Prawdopodobnie nie będziemy widzieć mamy, babci oraz Berna i Leona przez jakiś czas. 
Sama perspektywa takiego rozstania napełniała mnie bezbrzeżnym smutkiem i przerażeniem. 
-Będziemy musiały podporządkować się jej i robić wszystko, czego będzie od nas wymagać. Ja pewnie będę zajmować się przesłuchiwaniem i okaleczaniem ludzi -starałam się wyrzucać kolejne słowa bez okazywania emocji. Ostatnie, czego moja rodzina teraz potrzebowała, to bym panikowała i histeryzowała. -Ostatecznie Victoria umrze. Jest już stara. 
Wzmianka o śmierci nie zabrzmiała złowieszczo. Nie w kontekście Victorii. 
Kułam żelazo póki gorące. -Finalnie odziedziczymy Dom Tremaine. 
-Jak długo może to potrwać?
-Nie wiem. Ma już ponad siedemdziesiątkę na karku. Dziesięć lat, może dwadzieścia. 
-To ja jednak poproszę o opcję numer dwa - odezwała się Arabella. 
-Zgadzam się - poparł ją Bern. -Nie wchodzimy w to. 
-Możemy walczyć -odrzekłam. -Victoria ma więcej pieniędzy, więcej ludzi i w ogóle więcej wszystkiego. 
-Ale przecież Rogan nam pomoże, nie? -zapytała Arabella. 
Zmagałam się z właściwym doborem słów. -Tak. Ale nie możemy zawsze polegać tylko na Roganie. 
Dokładnie rzecz ujmując, takie stwierdzenie było kłamstwem. Rogan zrobiłby wszystko, by mi pomóc. 
-Nie powinniśmy zawsze liczyć na Rogana - sprostowała mama. 
Wszyscy spojrzeli na nią. 
-To nie jest jego problem -powiedziała. -To nasz problem. 
-Jeżeli pozwolimy Roganowi uratować nas, zwiążemy się z nim nieodwołalnie -dodałam. -Będziemy postrzegani jako jego wasale. Będziemy wprawdzie pod jego ochroną, ale jednocześnie staniemy się narażeni na ataki jego wrogów. A ma całkiem potężnych nieprzyjaciół. 
-A jeżeli twój związek z Roganem nie wypali, sprawy skomplikują się jeszcze bardziej -dorzucił Bern. 
-Tak. 
-Tak więc nie chcemy się poddać, a jednocześnie nie możemy walczyć z Babcią Samo Zło. Mamy jakąś trzecią opcję? -zapytała Arabella.
-Tak. Możemy założyć własny Dom. 

Komentarze

  1. Jak to się mówi, grunt to rodzina. Burza mózgów co zrobić w związku z babcią Tremaine. Naprawdę jestem ciekawa czy jest takim potworem jak myśli mama Nevady. Wielkie dzięki za przekład. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, mam nadzieję, że Babcia nas może bardzo zaskoczyć...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za kolejny fragment. Kurcze jutro zamiast na wykładzie się skupiać to będę cały czas zerkać czy jest już nowy fragment.
    Dzięki wam mój weekend jest dużo lepszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że Babcia samo zło nie będzie taka zła. Lepiej jednak aby Nevada była na nią przygotowana. W końcu ma kochającą rodzinkę o którą warto walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem powinna założyć Dom na czele z Cataliną, nie wiem tylko czy potrzebna jest do tego pełnoletniość. Jeżeli by tak zrobiła to mogłaby się związać z Roganem, o ile dobrze ich zrozumiałam. A Wiktoria na pewno nie da sobie w kaszę dmuchać, w końcu ma dużo do stracenia. Poza tym jest wredna, wystarczy zobaczyć jak postąpiła z rodzonym synem. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje czas pokaże czy to było najlepsze wyjście Ja jestem zwolennikiem rozmów zanim podejmie sie decyzje które moga byc nieodwracalne ale nie jestem pewna czy z babcia z taka opinia da sie normalnie rozmawiać b.

    OdpowiedzUsuń
  7. TAAAK!!! I o to chodzi :D Jak dla mnie bomba. Nevada już się zachowuje jak głowa domu, to naprawdę będzie genialne. I aż mnie skręca, jakie talenty magiczne mają jej siostry. A Leon to już w ogóle zagadka ;D
    Mają rację, żeby we wszystkim nie polegać na Roganie. Nie dlatego, że NIC nie wyjdzie ze związku Nevady i Rogana, ale dlatego, że muszą pokazać swoją siłę, a nie ukrywać się całe życie.

    Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. I to naprawdę, bo nie czytałam po angielsku, jeszcze. Wytrzymałam. Ale nie wiem jak długo... :D
    Dzięki za fragment.
    Całuję, Pati

    OdpowiedzUsuń
  8. dziękuję zaczyna się gra z babunią

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...