Przed nami już ostatni fragment rozdziału czwartego, w którym wyjaśni się nie tylko sprawa tajemniczych "próbek", ale i w szczegółach poznamy zasady funkcjonowania spółki Zwój.
Przed 16-tą będziemy mieli dla Was jeszcze jeden post z cyklu Różności wraz z dodatkiem w postaci zaległego snippetu z Hugh.
Zapraszamy do lektury!
Przed 16-tą będziemy mieli dla Was jeszcze jeden post z cyklu Różności wraz z dodatkiem w postaci zaległego snippetu z Hugh.
Zapraszamy do lektury!
Mężczyzna czekał na mnie w naszym pokoju konferencyjnym. Siedział z nim Bern. Spojrzał na mnie znad swojego laptopa i pomachał do mnie, kiedy weszłam do środka.
Mężczyzna był koło czterdziestki i miał budowę maratończyka -szczupły, wysoki i długonogi. Ubrany był w tradycyjny czarny garnitur, pod którym nosił czarną koszulę, ozdobioną również czarnym, wąskim krawatem. Włosy miał ciemne i starannie zaczesane do tyłu. Oprawki okularów też były czarne, zaś oczy -jakby w opozycji do tego mrocznego emploi - jasnoniebieskie.
-Nevada, to jest pan Fullerton ze spółki Zwój -poinformował mnie Bern. -Powiedział mi, że przybył tu, by pobrać nasze DNA na zlecenie Biura Rejestracyjnego Zgromadzenia.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Poczułam niepokój. Prędzej czy później Arabella będzie musiała poddać się testom genetycznym, a ja nie miałam pojęcia, co się potem stanie. Potwory ukrywały się w naszej krwi i kiedy tylko zostaną odkryte, może być już za późno, by cokolwiek z tym zrobić.
Fullerton wstał i wyciągnął do mnie rękę. Uścisnęłam jego dłoń.
Z tyłu Cornelius przeciął korytarz i zatrzymał się przy drzwiach do pokoju konferencyjnego.
-Dobry wieczór, panie Harrison -powitał go Fullerton. -Jak się miewa pańska córka?
-Dobry wieczór -odpowiedział Cornelius. -Z Matildą wszystko w porządku.
-Cieszy mnie to niezmiernie.
Cornelius rzucił mi krótkie spojrzenie. -Musiałem przejść dwukrotnie testy genetyczne, po raz pierwszy jako dziecko, a następnie już jako ojciec. Czy chciałabyś, żebym został z tobą podczas tej procedury?
-Tak. Proszę.
Cornelius skinął głową i zajął miejsce przy stole.
Ja oraz Fullerton również siedliśmy.
-Powinna być z nami także Catalina - wyciągnęłam telefon i przesłałam sms-a mojej siostrze.
Czekaliśmy. Po kilku minutach pojawiła się Catalina i bez słowa wybrała krzesło obok Berna.
-Czy jest pani świadoma, panno Baylor, że jest pani zobowiązana do przekazania genetycznych próbek wszystkich, którzy wraz z panią zostaną zaklasyfikowani do nowopowstałego Domu? -odezwał się Fullerton. -Ma to na celu upewnienie się przez Biuro Rejestracyjne, iż wszyscy, którzy wejdą w skład Domu Baylorów są ze sobą spokrewnieni, a ich status w rodzinie odpowiada zadeklarowanemu przez panią. Innymi słowy, zostanie sprawdzone, czy Catalina jest pani siostrą, a Bern kuzynem.
-Czy zdarzyły się kiedykolwiek jakieś pomyłki? - zapytała Catalina.
-Biuro jest nadzwyczaj skrupulatne -wyjaśniał Fullerton -ale ludzkie błędy zawsze są możliwe. Dlatego też wszystkie wyniki są dodatkowo weryfikowane przez niezależną instytucję, zazwyczaj jedno z genetycznych archiwów. I w tym właśnie miejscu wkraczam na scenę. Reprezentuję spółkę Zwój, która jest największym genetycznym archiwum w Ameryce Północnej. Jestem tutaj dzisiaj, by pobrać odpowiednie próbki dla Biura, aczkolwiek chciałbym jednocześnie skorzystać z okazji, by zaprezentować państwu zakres usług świadczonych przez moją firmę. Testy, które oferujemy są znacznie bardziej rozbudowane. Tworzymy kompleksowy profil genetyczny, coś w rodzaju dokładnego opisu państwa rodziny. Sprawdzamy DNA pod kątem predyspozycji do wystąpienia wszelkich znanych chorób genetycznych. Na żądanie możemy również opracować drzewo genealogiczne waszej rodziny oraz zasugerować potencjalnych partnerów, którzy gwarantowaliby potomków o określonych przez was talentach.
Widmo Rogana stanęło mi przed oczami. Nie jesteśmy zgodni, Nevada… Zastanawiałam się, jak bardzo i czy w ogóle o to dbał. Może jednak bardziej, niż sam chciał przyznać. Brian Sherwood z trudem znosił, że jego syn może nie zostać Pierwszym.
-Ale nie ma gwarancji - zauważyłam. -To genetyczne dopasowanie nie zawsze się sprawdza i dzieci niekoniecznie są takie, jakich oczekiwano?
-Magia jest nadal słabo poznanym fenomenem - zaczął Fullerton. -Dzięki naszym przewidywaniom możemy znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo, iż dziecko będzie się odznaczało określonymi umiejętnościami. Matematycznie rzecz ujmując, mamy 87% szans na powodzenie, jeżeli chodzi o prawidłowe wytypowanie rodzaju magii, jaką będzie dysponować potomek. Tyle mówi ogólna statystyka. Faktyczne szanse zależą zaś od konkretnego dopasowania.
-Jak to działa? -zapytała się ponownie Catalina.
-Jeżeli zdecydujecie się skorzystać z naszych usług, pobiorę od was próbki krwi. Dostarczę je następnie do naszego laboratorium, gdzie wasze DNA zostanie poddane analizie. Rezultaty tego badania pozostaną tajne. Nie możemy zostać zmuszeni do ich ujawnienia nawet na podstawie nakazu sądowego. Będziecie mieli pełną kontrolę nad informacjami, które uzyskamy dzięki analizie. Gdyby inny Dom brał którekolwiek z was pod uwagę jako potencjalną lub potencjalnego małżonka, może wówczas wystąpić z prośbą o uzyskanie wglądu w wasz profil, który będzie zawierał jedynie podstawowe dane. Zostaniecie o tym poinformowani, byście mogli zaakceptować lub odrzucić tę prośbę. Nie podzielimy się żadnymi danymi bez waszej zgody. W przypadku, gdy przychylicie się do prośby, a inny Dom uzna wyniki za interesujące, może on ponownie zwrócić się do was o zgodę na ujawnienie rozszerzonego profilu. Raz jeszcze decyzja będzie należeć wyłącznie do was.
Fullerton zamilkł na moment i pochylił się do przodu. Jego niebieskie oczy wyrażały skupienie. -Będziemy chronić wasze genetyczne informacje. Jeżeli dowiemy się o jakiejkolwiek próbie nieautoryzowanego dostępu, czy też analizowania lub sprzedaży danych związanych z waszym DNA, będziemy ścigać odpowiedzialnych za to z nadzwyczajną starannością.
-Pozwiecie ich? -zadała następne pytanie Catalina.
-Nie. Zabijemy ich -odpowiedział Fullerton.
Moja siostra spojrzała na mnie.
-To standardowa procedura - odezwał się cicho Cornelius. -I każda z innych zarejestrowanych spółek postępuje dokładnie tak samo.
-Wasza prywatność jest dla nas sprawą najwyższej wagi -dodał Fullerton. -Traktujemy wszelkie próby kradzieży bardzo poważnie. Zgodnie z prawem jestem zobowiązany przedstawić wam również listę wszystkich naszych konkurentów.
Otworzył leżącą przed nim teczkę i podał mi kartkę papieru z wydrukowaną listą firm.
-Mam szczerą nadzieję, że rozważycie naszą propozycję. Jak wspomniałem, jesteśmy największym archiwum w Ameryce Północnej. Mamy w swoich zasobach ponad 60% amerykańskich Domów, wliczając w to Dom Roganów.
Zabawne, że o tym wspomniał.
-Jeżeli jesteście zainteresowani konkretnym genotypem, możemy zająć się waszym żądaniem w trybie pilnym. Gdyby się okazało, że w naszej bazie danych nie dysponujemy takim profilem, zwrócimy się do jakiejkolwiek innej spółki, która sekwencjonowała owo DNA, co jednak może przedłużyć całą procedurę o kilka dni. Podsumowując - zajmiemy się odpowiednio pani Domem, panno Baylor. Szczycimy się naszą dyskrecją i cieszymy się sporym uznaniem.
-A co się stanie, jeżeli inny Dom zechce dostępu do naszych danych w innym niż genetyczne dopasowanie celu? -zapytałam.
-Wówczas także zwrócimy się do was o formalną zgodę.
-Nawet jeżeli prośbę złoży jeden z potężnych Domów?
-To nie ma znaczenia -odrzekł Fullerton. -Wszystkie Domy mają takie same prawa, z wszystkimi zawieramy takie same umowy i wszystkie ponoszą takie same opłaty. Jeżeli jesteście podupadającym Domem z jednym zaledwie Pierwszym, czy też jesteście rozkwitającą rodziną z dziesięcioma Pierwszymi, w naszych oczach jesteście sobie równi.
-Jaka jest opłata? -zapytałam.
-Pięćdziesiąt tysięcy dolarów za pierwszy rok, a następnie dwadzieścia tysięcy rocznie. Po pierwszym roku każdy dodatkowy profil DNA będzie was kosztował również dwadzieścia tysięcy dolarów.
-Pięćdziesiąt tysięcy? - Catalina wydała z siebie dźwięk, jakby się dławiła.
Fullerton nie zareagował.
Pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Nie mogłam sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek wypisywała czek na taką kwotę. To była jedna szósta naszego rocznego budżetu, wliczając w to naszą rezerwę na czarną godzinę. Spojrzałam na Corneliusa.
-Płacisz nieco więcej za bezpieczeństwo i wygodę związaną z byciem częścią największego archiwum -powiedział Cornelius. -Ale koszty, jakie musielibyście ponieść w innych spółkach, byłyby podobne.
-Bern?
-Głosuję, byśmy mieli to już z głowy.
-Catalina?
-Jeżeli musimy to zrobić, to mi to pasuje.
Wstałam, poszłam do swojego gabinetu i sięgnęłam po firmową książeczkę czekową.
Dziekuje zakladanie Domu nie jest tanie ale podoba mi sie ochrona danych genetycznych choc jest bardzo drastyczna b.
OdpowiedzUsuńWięc babcia Nevady nie będzie miała dostępu do tych danych. :- )) A koszty są zastraszające biorąc pod uwagę stan finansowy rodziny. Zastanawiam się, czym ta babcia straszyła Rogana. Dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, sylwia :- ))
OdpowiedzUsuńZa taką cenę nie dziwi mnie, że dane faktycznie będą bezpieczne. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten fragment.
OdpowiedzUsuńCiekawe z tą tajnością. To skąd wszyscy wszystko wiedzą...?mamuniaewy
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Zwój są bezwzględni w obronie swoich klientów::))
OdpowiedzUsuń