Poniżej końcówka rozdziału dwunastego. Słodko-gorzka cisza przed burzą...
Przyjemnej lektury w to deszczowe popołudnie.
Usiadłam z powrotem na krześle. -Układanie się z Pierwszymi jest dla mnie nowością. Udało mi się nauczyć już pewnych rzeczy, w tym tego, że Pierwsi nigdy nie ujawniają pełni swojego talentu. Poszukiwacze prawdy są najrzadsi wśród Pierwszych. To co większość ludzi uważa za naszą główną umiejętność, czyli ustalanie, czy ktoś kłamie, tak naprawdę jest jedynie pasywnym talentem. To jakby efekt uboczny bycia poszukiwaczem prawdy, coś co robimy bez jakiegokolwiek wysiłku.
Przyjemnej lektury w to deszczowe popołudnie.
Usiadłam z powrotem na krześle. -Układanie się z Pierwszymi jest dla mnie nowością. Udało mi się nauczyć już pewnych rzeczy, w tym tego, że Pierwsi nigdy nie ujawniają pełni swojego talentu. Poszukiwacze prawdy są najrzadsi wśród Pierwszych. To co większość ludzi uważa za naszą główną umiejętność, czyli ustalanie, czy ktoś kłamie, tak naprawdę jest jedynie pasywnym talentem. To jakby efekt uboczny bycia poszukiwaczem prawdy, coś co robimy bez jakiegokolwiek wysiłku.
Augustine wpatrywał się we mnie. Gniew i obawa walczyły o dominację w jego oczach.
-Wiesz, jak Rogan zdał sobie sprawę z tego, że jestem Pierwszą? Ktoś próbował zabić moją babcię. Myślałam, że to on, więc uwięziłam go siłą swojej woli i zmusiłam do odpowiedzi na moje pytania.
Po prawdzie mogłam utrzymać go tylko przez moment, bo naginanie woli Rogana było jak próba ujarzmienia tsunami, ale na te kilka sekund udało mi się go złamać.
Nigdy wcześniej nie widziałam, by komuś literalnie opadła szczęka. Musiałam przyznać, że to był satysfakcjonujący widok.
-Masz rację. Jestem nową Pierwszą. Ale Victoria Tremaine nie jest nowicjuszką. Jestem tutaj, by przekonać cię, że wszystko, co o niej słyszałeś, to prawda. Każda przerażająca historia i paskudne plotki na jej temat - dla własnego dobra załóż, że to wszystko możliwe. Ona nienawidzi mojej rodziny i posunie się do wszystkiego, a jest zdolna do strasznych rzeczy, by nas zranić.
Takie postawienie sprawy zgrabnie mijało się w pewnych punktach z prawdą, ale nie było też czystym kłamstwem.
-Jeżeli odmówisz spotkania się z nią, zaczeka na pierwszą sposobność, byś znalazł się w zasięgu jej głosu i zniszczy twoją psychikę. Jeżeli powiesz jej wszystko, co wiesz i tak przetrząśnie ci głowę na własną rękę, sprawdzając, czy nie ma tam czegoś jeszcze. Nie będzie przejmować się twoim statusem Pierwszego, twoimi znajomościami albo zasięgiem twojego biznesu. Podąża za tym, czego pragnie i dostaje to.
Augustine w końcu zamknął usta. Jego oczy pociemniały. -Dlaczego tu jesteś?
-Bo chcę ochronić twój umysł.
-Chcesz mnie zaczarować? -zacisnął zęby. -Takie zaklęcia zajmują całe tygodnie.
-Nie. Chcę jedynie stworzyć wrażenie takiego uroku. Kiedy otworzyłam umysł pana Emmensa, żeby dowiedzieć się, czego szukał Adam Pierce, miałam szansę zobaczyć, jak to wygląda. Zaklęcie tworzy barierę w twoim umyśle, podłączając się do samej esencji twojej magii, a następnie otacza ją twardą skorupą, zakorzenioną głęboko w twojej psychice. Jeżeli użyjesz brutalnej siły do zmiażdżenia tej skorupy, zniszczysz jednocześnie umysł, który ją zasila. Jedyne co można zrobić, to rzucić okiem pod nią, ostrożnie i powoli, nie do końca mając pewność, co się widzi. Im mocniejszy mag, tym trudniej jest złamać taki czar. Jeżeli pozwolisz mi, stworzę imitację takiej skorupy w twoim umyśle. Jesteś Pierwszym z potężnymi zasobami magii i dlatego też osłona będzie wyglądać na nie do przejścia. Jeżeli Victoria Tremaine zacznie sondować twój umysł, napotka na swojej drodze ten pancerz. Zniszczenie go nie będzie dla niej żadnym wyjściem -mógłbyś przy okazji umrzeć i zabrać ze sobą wszystkie tajemnice. Zaś dalsze sondowanie pochłonęłoby zbyt wiele czasu i wymagałoby specjalnych przygotowań, takich jak magiczne kręgi i posiadanie pewnej wiedzy na temat odpowiedzi, które spodziewała się uzyskać. Ona zaś jest zainteresowana moją tożsamością, a to oznacza, że szuka bardzo konkretnych informacji. A nie może sobie pozwolić na siedzenie przy tobie i wybieranie kolejnych nazwisk z twojego mózgu w nieskończoność. Zda sobie sprawę, że to jest poza jej zasięgiem.
-Jak długo taka fałszywa osłona się utrzyma?
-Kilka dni - przynajmniej tak sądziłam. Księga, którą studiowałam, stwierdzała, że fałszywa zapora mogła przetrwać nawet kilka miesięcy, jeżeli została prawidłowo stworzona. Biorąc pod uwagę, że nigdy wcześniej nic takiego nie robiłam, uznałam, że kilka dni jest całkiem dobrym przybliżeniem. -Będę potrzebowała twojej pomocy. Będziesz musiał otworzyć przede mną swój umysł i samemu okazać chęć do stworzenia takiej osłony.
-Robiłaś to już wcześniej? -domagał się wyjaśnień.
-Nie.
Oparł się ciężko i westchnął z frustracją. -Jakie jest ryzyko?
-Mogę zniszczyć twój umysł.
-Co przez to rozumiesz, panno Baylor?
-Nie wiem. Ale to według mnie jedyna opcja, która nie kończy się twoją śmiercią.
-Zostanę zamordowany, jeżeli odmówię?
Nie było sensu kłamać. -Tak.
-To po co się męczysz? Nie prościej byłoby zabić mnie?
Bo nie mogłabym po czymś takim spać nocami. Bo nie jestem taka. I tak by nie zrozumiał. Musiałam podać mu powód, który trafi do niego i jednocześnie pozwoli mu zachować resztki dumy. -Ponieważ, jeżeli kiedykolwiek powstanie Dom Baylorów, będę potrzebować mocnych sojuszników.
Czas wolno płynął.
Augustine położył swoje okulary na stole. -Rogan zadzwonił do mnie pół godziny temu.
Prosiłam go, żeby nie zabijał Augustina. Nie prosiłam, żeby nie dzwonił. -Co powiedział?
-Powiedział, że kiedy podejmujesz ciąg złych wyborów ostatecznie pozostajesz bez wyboru. Myślałem, że chodziło mu o Howlinga. Teraz zdałem sobie sprawę, że udało mu się zawrzeć ostrzeżenie i groźbę śmierci w jednym zdaniu.
Augustine spojrzał mi prosto w oczy.
-Znajdujemy się tutaj tylko ze względu na moją pychę i arogancję. Podjąłem wiele złych decyzji. Pozwoliłem ci przesłuchiwać seryjnego mordercę wbrew własnemu osądowi, wiedząc, że dotychczas z wielką ostrożnością podchodziłaś do publicznego demonstrowania swoich umiejętności i zdając sobie sprawę z konsekwencji ujawnienia twojej magii. Zrobiłem to, ponieważ Cornelius jest moim przyjacielem, a ze względu na naszą pozycję społeczną zakładałem, że zaoferowanie mu bezpośredniej pomocy jest wykluczone. Zresztą spodziewałem się, że z tego samego powodu on też nie zaakceptuje jej. Pomyślałem więc o tobie. Dodatkowo pozwoliłem, żeby moje nazwisko było łączone z tym przesłuchaniem, bo myśl o łączeniu mojej osoby z poszukiwaczem prawdy przemawiała do mnie. Następnie z rozmysłem postanowiłem zaoferować ci tę nieuczciwą umowę. Mogłem traktować cię, tak jak powinienem - jak młodą, utalentowaną Pierwszą, dysponującą rzadkim talentem, ale zamiast tego zdecydowałem się wykorzystać twój brak doświadczenia. Później uciekłem się do manipulacji, by wygrać z Roganem, mimo że w pełni zdawałem sobie sprawę, że podczas gdy moje zainteresowanie tobą wynikało tylko i wyłącznie z pobudek czysto zawodowych, on był uczuciowo zaangażowany. I dzięki temu wszystkiemu, siedzimy teraz tu. Ty, moja była pracownica, chcąca pogwałcić prywatność mojego umysłu i ja, który -jeżeli się na to nie zgodzę, zostanę zabity przez swojego najlepszego przyjaciela.
-Augustine…
Podniósł dłoń. -Proszę. Znam Rogana o wiele dłużej od ciebie. Rozumiem ten telefon, który wykonał. Źle oceniłem tę rozgrywkę i pomyliłem się okrutnie w swoich kalkulacjach. Mam teraz szansę uratować skórę tylko dzięki twojemu brakowi doświadczenia i temu, że jeszcze nie nauczyłaś się eliminowania problemów za pomocą prostych metod i brutalnej siły. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się za pięć lat, byłbym już martwy.
-Augustine…
-Może nauczy mnie to nieco pokory. Ciężko pracowałem na to, by samemu wmanewrować się w miejsce, gdzie nie mam już żadnego wyboru -otworzył górną szufladę biurka i położył kawałek kredy na blacie. -Zrób to. Miejmy to już za sobą.
Godzinę później wyszłam w ciemność nocy. Przeszył mnie zimny wiatr. Ogarnęło mnie przemożne zmęczenie. Musiałam użyć wszystkich swoich mocy na stworzenie zapory w umyśle Augustina. A teraz musiałam jeszcze dostać się do domu. Nie chciałam prowadzić samochodu. Chciałam położyć się wprost na chodniku i zamknąć oczy. Płyty trotuaru wyglądały tak zachęcająco i jakoś tak miękko. To zdecydowanie lepsza opcja, niż tak dalej stać na zimnie…
Dobra. Musiałam ruszyć do domu.
Rozejrzałam się po parkingu. Samotna honda stała na środku placu. O jej bok opierał się Rogan.
Podeszłam. -Gdzie jest Melosa?
-O tej porze pewnie w domu -otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Myśl o wzięciu kluczyków tylko przemknęła mi przez głowę. Nie. Będąc tak zmęczoną, mogłabym roztrzaskać hondę o najbliższe drzewo. Wsunęłam się na siedzenie. Rogan siadł za kierownicą i po chwili wyjechaliśmy z parkingu.
Jego magia wypełniała całe wnętrze wozu, ocierając się o mnie, niczym bestia o ostrych kłach, gotowa, by na mnie skoczyć. Dla odmiany tym razem nie odepchnęłam jej. Nie miałam na to sił. Magia wirowała wokół mnie jak jedna z panter Diany - niebezpieczna, ruchliwa, ale i nie napastliwa.
Miasto przemykało za szybami samochodu. Zmieniałam się w kogoś innego. Augustine powiedział, ze za pięć lat zabiłabym go. Kilka miesięcy temu wydałoby mi się to niemożliwe, byłoby to dla mnie czymś, czego nigdy nie byłabym w stanie zrobić. Teraz dostrzegałam sekwencję decyzji, które mogły mnie tam doprowadzić. Żadna z tych decyzji nie byłaby łatwa, wszystkie byłyby podjęte dla dobra przyjaciół albo w ochronie mojej rodziny. Ale każda z nich przychodziłaby mi łatwiej, aż rzeczy, których obiecałam sobie nigdy nie robić, stałyby się standardem. Czy byłabym w stanie rozpoznać się za pięć lat? Spoglądałam w moją przyszłość i wszystko, co dostrzegałam to czarna dziura i kobieta w stroju jak pancerz.
Napięcie emanowało z Rogana. Jego twarz ścięta ponurym chłodem wyglądała jak maska czy osłona jakiegoś starożytnego hełmu. Magia wzmogła się, opasując mnie ciaśniej. Wizje krwi i popiołu zawirowały mi przed oczami. Za nimi rozciągała się bezbrzeżna, surowa, zimna ciemność….
Sięgnęłam ręką i położyłam dłoń na jego ramieniu. Zaskoczony spojrzał na mnie.
![]() |
| źródło:unsplash.com/autor Paul Itkin |
Wnętrze wozu zakołysało się przede mną i kolejne miejsce zwizualizowało się w moim umyśle. Chata w górach, wypełniona łagodnym, elektrycznym światłem, bursztynowe drewno i szkło, w tle ostre, poszarpane szczyty oprószone śniegiem, a poniżej wyścielone zieloną połacią lasu. Na zewnątrz panowała zima, mroźna i ostra, ale w środku rozchodziło się przyjemne ciepło. Siedziałam na ogromnym łożu nakrytym jedwabną pościelą. Otulał mnie biały, miękki i ciepły koc. W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady. Czułam się w pełni zadowolona. Moje życie i wszystkie problemy zostały gdzieś daleko z tyłu, a tutaj, na krawędzi świata, w tej śnieżnej dziczy nie musiałam się niczym martwić.
Poruszyłam się i iluzja rozpadła się. Wciąż byłam w samochodzie, Rogan prowadził, a moja dłoń spoczywała na jego umięśnionym przedramieniu. Dzielił się ze mną tą wizją. To musiało być wspomnienie, prawdopodobnie z dzieciństwa. Nie wiedziałam, czy zrobił to celowo, czy był to nieświadomy efekt uboczny jego obecnego zanurzenia się we wspomnieniach, ale jednego byłam pewna. Miałam wybór. Mogłam odrzucić tę wizję i dalej czuć się tak nędznie i użalać się nad sobą. Albo mogłam pozwolić sobie zanurzyć się w tym miejscu, gdzie byłam bezpieczna i było mi ciepło, mimo zimy szalejącej na zewnątrz. Zamarłam w bezruchu i pozwoliłam, by iluzja znów ogarnęła mnie.
Nic nie powiedzieliśmy przez całą drogę do naszego magazynu. Górska chata rozmyła się w powietrzu. Odpięłam pas. Musiałam teraz wejść do środka i wyjaśnić mojej matce, że nie musi już zabijać Augustina. A potem opowiedzieć, co sama zrobiłam. W tej chwili wydawało mi się to takie zniechęcające.
Rogan zgasił silnik i sięgnął w moją stronę. Jego palce zacisnęły się wokół mojej dłoni, dodając mi otuchy i próbując związać nas razem.
-Wysłałeś mi te książki? -zapytałam się cicho.
-Tak.
Nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam go. Czas się zatrzymał i przez kilka rozkosznych chwil nie było niczego poza Connorem, upojnym i nieodpartym, jego smakiem, zapachem, surową, męską siłą jego ramion i delikatnym, uwodzącym dotykiem jego ust…
A potem byłam już na zewnątrz wozu i oddalałam się od niego, nim moc tego pocałunku przestała działać.

Dziekuje takie jest zycie trzebasie rozwijac bo stanie w miejscu to powolne umieranie Bohaterka musi podejmowac decyzje ktore nie zawsze sprawiaja radosc czasami jak teraz jest smutno b.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za kolejny ciekawy fragment tłumaczenia. Mnie dzisiaj wyjątkowo deszczowe popołudnie ominęło i słońce mocno dogrzewa od rana :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć;-)
UsuńMożna się było spodziewać, że Nevada znajdzie rozwiązanie. Jasne było, że książki dostała od Rogana, a teraz czekamy na Babusię! :-)
OdpowiedzUsuńWybory - każdy je podejmuje i ponosi konsekwencję. Bardzo dziękuję za kolejny fragment, pozdrawiam cieplutko:)Mona2279
OdpowiedzUsuńSą Wybory i wybory. Mam nadzieję ze Nevada zawsze gdzie będzie mogła postawi życie przed smiercią :) beatrix2202
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy nikt tego nie zauważył, czy zignorował wcześniejszy rozdział, ale o "Zielonej Pani" wiedziały 2 osoby, a tylko 1 dostała "fałszywą zaporę". Jak bym nie patrzyła: do sekretarki łatwiej jest się dobrać niż do jej szefa!
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za profesjonalne tłumaczenie tej wciągającej serii!
Pzdr.
S.
Wydaje nam się, że nigdzie nie było wzmianki o tym, iż sekretarka Augustina zna tożsamość Zielonej Pani. O tym, że osoba przebrana w taki strój wydobyła zeznania z Caldwella wiedzieli policjanci i to zapewne oni poinformowali o tym rodzinę Amy Madrid. A sama Lina dyskretnie znikała, kiedy tylko pojawiała się Nevada.
UsuńLudzie drodzy... Naprawdę słodko-gorzkie. Ale jak Augustine szczena opadła to ja padłam ze śmiechu. :D no po prostu czysta przyjemność. Już się nie mogę doczekać co będzie dalej :D Dziekuję za fragment. Całuję, Pati
OdpowiedzUsuńWszyscy chyba musimy podejmować decyzje nie znając wszystkich ich aspektów , nie mówiąc już o skutkach...Nie przepadam za Augustinem , ale jego samokrytyka wygląda na szczerą. Zarobił Plus ...spory :) Świetny fragment, zreszta jak wszystkie poprzednie :) Pozdrawiam A.
OdpowiedzUsuń