Nie trzymając Was już dłużej w niepewności, zapraszamy do lektury kolejnego fragmentu
White Hot.
Niestety z wrodzonej przekory znów nie możemy gwarantować spokojnego zakończenia,
a w zasadzie to obiecujemy coś wręcz przeciwnego...;-)
White Hot.
Niestety z wrodzonej przekory znów nie możemy gwarantować spokojnego zakończenia,
a w zasadzie to obiecujemy coś wręcz przeciwnego...;-)
Było zimno. Nieznośnie, przeraźliwie zimno. Podniosłam się z posadzki i otuliłam się rękami, próbując zachować resztki ciepła, którym jeszcze dysponowało moje ciało. Obok mnie stał Rogan gotowy do walki, z szeroko rozstawionymi stopami i napiętymi wszystkimi mięśniami. Patrząc na jego twarz, mogłam usłyszeć chrzęst pękających kości Davida. Niestety oddzielały nas magiczne linie.
Starałam się zorientować w czym właściwie jesteśmy uwięzieni. Podstawą tej magicznej konstrukcji musiało być Pubu, krąg wyższego poziomu nazwany tak od mandaryńskiego słowa, oznaczającego wodospad. Pubu zaczynało się od dwóch kręgów, jednego większego, drugiego mniejszego, połączonych kanałem mocy szerokim na jakieś osiem cali. Mniejszy krąg zasilał większy, kanał skupiał i wzmacniał moc maga niczym soczewka. David zmodyfikował nieco ten koncept, dodając kolejny rząd znaków, drugą linię oddzielającą i dziwną konstelację mniejszych kręgów usytuowanych przy zewnętrznej krawędzi struktury.
-No i jesteśmy wreszcie razem -powiedział David.
Magia Rogana zafalowała, wznosząc się powoli niczym huragan tuż przed uderzeniem. Zmusiłam się do stania w bezruchu. Rogan miał zamiar lada moment zaatakować i zrobić wszystkie te rzeczy, dzięki którym zdobył takie a nie inne przydomki. -Nie radziłbym -odezwał się ponownie David. -Rozejrzyj się, Roganie. To miejsce powinno wydać ci się znajome. Pozwól mi wspomóc twoją pamięć. Jesteś jednym z Kruków Crownoverów, tak jak ja. Historia houstońskich Domów wymagana do ukończenia nauki w Akademii Crownoverów? Obowiązkowe zwiedzanie cystern z dodatkiem w postaci nauki o pojedynku Johna Pike’a i Melissy Crownover? Coś z tego brzmi znajomo?
Rogan rozejrzał się. Jego magia zniknęła, jak zdmuchnięty płomień świecy.
Spojrzałam na niego.
Potrząsnął głową z ponurym wyrazem twarzy.
-Dla wiadomości kochanej pani - kontynuował David. -Ta cysterna jest jedną z wielu podziemnych rezerwuarów, które Domy z Houston wybudowały po 1878. Ta akurat jest własnością Domu Pike’ów. Jest umiejscowiona o przysłowiowy rzut kamieniem od Buffalo Bayou i mieści się pod budynkiem obecnie zwanym Uniwersytetem Pike, gdzie o tej porze przebywa około trzech tysięcy studentów.
Wspomnienia walącego się w gruzy centrum przemknęły mi przed oczami. Budynki rozpadające się wokół w pył i my unoszący się wewnątrz kręgu. Twarz Rogana jakby nie z tego świata, zupełnie spokojna. Kiedy używał magii, która sprawiła, że stał się Rzeźnikiem z Meridy, nie tylko tworzył pole zerowe. On wybijał dziurę w rzeczywistości. Nic nie mogło go tknąć wewnątrz tego kręgu, ale jego moc przeszyłaby bez trudu skałę nad nami i uniwersytecki campus. Pierwszy impuls jego magii skruszyłby ziemię nad nami, a następny wywołałby zawał. Nawet gdyby ponownie udało mi się powstrzymać Rogana, do tego czasu uniwersytet mógł być już i tak w kompletnej ruinie, a wody z Buffalo Bayou zalewałyby osuwisko, topiąc ocalałych. My byśmy przeżyli. I zapewne nikt więcej.
![]() |
źródło:unsplash.com/autor:Jared Erondu |
Temperatura spadła. Zadrżałam. Jak zimno.
Rogan podszedł bliżej mnie i objął mnie swoimi potężnymi ramionami. Jego ciepło było takie przyjemne. Przylgnęłam do niego całym ciałem. Nie chciałam, żeby umarł.
-To nie był mój pomysł -powiedział David. -Osobiście preferuję szybkie, precyzyjne zabójstwa, ale najwyraźniej ktoś ma jakieś konkretne plany względem waszych ciał. Zostałem poinstruowany, by zabić was bez jakichkolwiek widocznych ran czy uszkodzeń waszych kończyn czy twarzy. Co niestety eliminuje użycie większości moich ulubionych broni i pozostawia nam do wyboru jedynie hipotermię. Pechowo teleportacja dotyczy jedynie żywych istot. Stąd też znaleźliśmy się tutaj nadzy i całkowicie pozbawieni godności. Nie lubię bezpośrednich konfrontacji i tak gwoli prawdy znajduję całą tę sytuację dosyć obrzydliwą. To pomieszczenie jest całkiem spore, tak więc będę potrzebował jeszcze jakiś dodatkowych dwudziestu, trzydziestu minut. Na pocieszenie zdradzę wam, że im bliżej śmierci, tym ból będzie mniejszy. W pewnym momencie możecie nawet poczuć ciepło. Widziałem już wcześniej ludzi tańczących w delirium. Odeszli z tego świata zupełnie nieświadomi śmierci. A teraz spróbujcie się zrelaksować.
Gdybym tylko mogła dorwać go w swoje ręce, starłabym mu z twarzy ten próżny uśmieszek.
Rogan pogładził mnie po plecach. Posępny wyraz jego twarzy powiedział mi wszystko, co musiałam wiedzieć. Byliśmy w potrzasku. Wewnętrzne granice naszego kręgu odcinały nas od reszty świata i od Davida. Nikt nie wiedział, gdzie się znajdujemy. Żadna pomoc nie nadchodziła. Mieliśmy tu umrzeć, nadzy, podczas gdy David Howling obserwował nas i się uśmiechał.
Zimno było już nie do zniesienia. Moje zęby szczękały o siebie. Moje kolana drżały.
Przenosiłam ciężar z jednej stopy na drugą. Nagle stanęłam na czyś twardym. Oddzielenie się od ciepła Rogana sprawiło mi fizyczny ból. Kucnęłam, obejmując ramionami kolana, jakbym w ten sposób próbowała zachować resztki ciepła. Ustawiłam się tak, by swoim ciałem zasłonić przed Davidem to, na co nadepnęłam. Pomacałam ręką wokół i rozpoznałam znajomy kształt. Kawałek kredy, który trzymałam w zaciśniętej dłoni, kiedy wyskakiwałam z samochodu. Prawie krzyknęłam z radości. Zamiast tego podniosłam się i przytuliłam na powrót do Rogana.
-To dosyć nierozważne z twojej strony -odezwał się spokojnym głosem Rogan, patrząc na Davida.
-Zrobiłem, co w mojej mocy. Teleportacja zawsze jest ryzykowna -odpowiedział David. -Nikt nie chciał, byście skończyli jako ludzka wersja kanapki kanibali z Wisconsin. Gdyby tak się stało, mogliby zaakceptować taki rodzaj śmierci, ale oczywiście nie byliby zadowoleni. Teleportacja wymaga miejsca położonego względnie blisko i na tyle dużego, by zaabsorbować teleportacyjne echo. A ja z kolei potrzebowałem odizolowanej, zamkniętej przestrzeni o dużej wilgotności, umiejscowionej gdzieś, gdzie twoja skłonność do destrukcji całych kwartałów ulic okazałaby się przydatna.
-Mimo to ryzyko wciąż było zbyt duże. Ponad 50% teleportacji nie udaje się.
David potrząsnął głową. -Żadne z was nie przechodziło poważnych operacji, po których pozostałyby wam jakieś nieorganiczne wszczepy. Założyłem też, że panna Baylor nie ma silikonowych implantów. Szczęśliwie dla nas wszystkich, miałem rację. W innym wypadku mielibyśmy tu całkiem niezły bałagan. Jedynym nieprzewidywalnym czynnikiem było to, czy staranujecie dzieci, ale po incydencie w domu Antonia de Trevino, byłem praktycznie przekonany, że zrobisz wszystko, by tego uniknąć. Zasady, jakimi się kierujemy, czynią nas przewidywalnymi. Wszyscy mamy pewne granice, których nie chcemy przekraczać. Twoje zachowanie okazało się jednym z bardziej oczywistych.
-Składniki organicznego pochodzenia -powiedziałam ochrypłym głosem.
-Przepraszam, co? -zapytał David.
-Teleportacja nie odnosi się do żywych organizmów, lecz do składników organicznego pochodzenia.
-Tak, ale nadal nie łapię, o co ci chodzi. Nawet gdyby ktoś z was miał na sobie coś wykonanego z czystej bawełny czy jedwabiu, odroczylibyście swoją śmierć o góra kilka minut.
Wbiłam w niego spojrzenie, jednocześnie podając kawałek kredy Roganowi. Jego oczy zalśniły. Pocałował mnie mocno, przyciągając mnie do siebie. To nie był zwykły pocałunek, to było wypowiedzenie wojny i muszę powiedzieć, że sprawił mi niezwykłą przyjemność.
-Jak się wydostaniemy z tego kręgu? -zapytałam cicho.
-Zabijemy go.
-Dobrze. Zabijmy go i pora wracać do domu.
-Już myślałem, że nigdy o to nie poprosisz - Rogan obrócił się i ściskając kredę w doni, badawczo przyglądał się magicznym liniom.
-Cóż, naprawdę zaczyna się robić ciekawie - uśmiech nie schodził z twarzy Davida, ale oczy zdradzały zalążek niepewności.
Rogan wpatrywał się w linie, rozważając różne opcje. Jego usta zdążyły już zsinieć.
Wiedziałam, że mógł to rozgryźć. Jeżeli ktokolwiek w ogóle mógł, to właśnie on.
Chłód przesączał się do moich kości. Mój oddech momentalnie zamieniał się w obłok pary, unoszący drogocenne ciepło. Byłam straszliwie zmęczona, ale moje serce waliło jak oszalałe i nie mogłam go uspokoić. Mój żołądek domagał się pokarmu, jakbym nie miała w ustach nic od tygodnia. Moje ciało zaczynało zdawać sobie sprawę z tego, że zamarza na śmierć i desperacko poszukiwało źródła paliwa do wykrzesania choć odrobiny ciepła.
Rogan odwrócił się do mnie. -Pamiętasz, co powiedziałaś mi w windzie?
Powiedziałam mu całkiem sporo rzeczy w windzie.
-Czy ta obietnica jest aktualna?
Jaka obietnica? Co ja powiedziałam? Kiedy złapał Corneliusa, kazałam mu zostawić mojego klienta, co też ostatecznie uczynił. A wtedy powiedziałam: Spróbuj zrobić to jeszcze raz, a porażę cię tak, że nie będziesz wiedział, jak się nazywasz.
-Tak -odpowiedziałam.
Wskazał na punkt leżący naprzeciwko i nieco po lewej od miejsca, gdzie kanał zasilający łączył się z naszym kręgiem. -Stań tutaj.
Przesunęłam się do wskazanego miejsca. Rogan przytulił mnie mocno i szybko, puścił, kucnął i narysował na podłożu idealny półokrąg wokół moich stóp, odcinając mnie od reszty kręgu, który nas więził. Miałam niecałe pół metra wolnej przestrzeni. Rogan podniósł się, jego spojrzenie spotkało się z moim. Chciałam sięgnąć i dotknąć go, ale oddzielała nas kredowa linia, w której mogłam wyczuć pierwsze ślady przepływającej magii.
-Zaufaj mi -patrząc mi prosto w oczy poprosił Rogan.
Skinęłam głową.
-To bezcelowe, wiecie o tym, nie? -odezwał się David. -Nie możecie złamać kręgu. A nawet, gdyby jakimś cudem udało się wam, nic wam to nie da. Pewne zmiany są nieuniknione, tak jak przypływ.
Rogan przyklęknął na jedno kolano i zaczął znów rysować. -Wykonaliście kawał znakomitej roboty, by zdestabilizować Houston. Czego w sumie chcecie? - nie przerywając pracy, prowadził konwersację, jakbyśmy siedzieli na lunchu w restauracji.
-Chodzi ci o mój osobisty cel, czy kolektywny?
-Oba.
-Osobiście zależy mi na byciu świadkiem publicznego upadku Domu Howlingów.
-Nienawidzisz swojego brata i siostry tak bardzo, co? -zęby mi tak szczękały, że mówienie sprawiało trudność. Temperatura nadal spadała.
David wzruszył ramionami. -To klasyczna historia. Mężczyzna zostaje wdowcem, mężczyzna żeni się ze znacznie młodszą kobietą. Dzieci z pierwszego małżeństwa postrzegają ją jako zło wcielone i uzurpatorkę, i starają się przemienić jej życie w piekło. Dom Howlingów nie był miłym i sympatycznym domostwem. A co do tego, czego chce i potrzebuje nasza grupa, powinieneś zdążyć się już domyślić.
-Oświeć mnie - Rogan dzielił teraz krąg na mniejsze fragmenty, rysując nowe linie jak od szablonu. Nie mogłam przestać się trząść. Siła jego woli, pozwalająca mu powstrzymywać dłoń od drżenia, była niesamowita.
-Historia wciąż się powtarza - David zdecydował się kontynuować. -W swoim czasie byłeś całkiem dobry z historii, Rogan. Siedziałem za tobą na zajęciach w pierwszych latach na Harvardzie. Uczył nas wtedy profesor Cormack. Ten który zaczynał każdą lekcję od: To co musicie zrozumieć, to fakt, że większość starożytnych Greków była homoseksualistami.
Rogan nie przestawał rysować, tworząc zawiłą sieć linii i glifów na podłodze.
-Nie pamiętasz mnie. Trzymałem się z tyłu, podczas gdy ty byłeś bardzo zajęty byciem młodym i błyskotliwym.
-Racja. Nie pamietam -odrzekł Rogan.
-Tak właśnie sądziłem -David uśmiechnął się. -Ale pewnie pamiętasz same zajęcia. Rzym -bogaty, skorumpowany i chaotyczny. Republika, która rządziła światem, a nie mogła zapanować sama nad sobą. Jej senatorowie walczyli o władzę, koncentrując się na zwykłych pyskówkach i kłótniach. Polityka kompromisu została poświęcona na ołtarzu osiągania własnych korzyści. Jej armie były bardziej oddane własnym generałom, niż sprawie republiki. Ludność podzieliła się na patrycjuszy, wspierających tradycyjne zasady i populistów, działających teoretycznie na rzecz uciśnionych mas i plebsu. Wszystko to prowadziło do przemocy, zdrady i morderstw.
-Mhm - Rogan zapisał łańcuch glifów wzdłuż jednej z linii i obrócił się na palcach stóp, rysując idealny krąg wokół siebie.
David wyciągnął szyję i przechylił głowę, by lepiej widzieć, co się dzieje w naszym kręgu.
Rogan usiadł po turecku w dopiero co narysowanym przez siebie okręgu i dorysował jeszcze dwa mniejsze kółka, łącząc je z krawędzią idealnie prostymi liniami.
-Intrygujące. Teoretycznie możliwe, ale w praktyce zabraknie ci mocy -powiedział David. -Musiałbyś najpierw rozerwać mój uchwyt.
-Zobaczymy.
-Próbujesz ratować dziewczynę. Na co się nie zdecydujesz i tak kończysz martwy, Rogan. Coś za coś. Tyle magii użyte w tak krótkim czasie, będzie cię sporo kosztować.
Rogan zamknął oczy. Jego twarz wygładziła się.
-A zatem mamy wyścig -David szeroko się uśmiechnął. -Zobaczmy, czy mnie pierwszemu uda się was zamrozić.
Dziękuje tak wiem ,wiem ze muszą wygrać bo nie było by dalej książki ale napięcie jest ogromne dobrze ze David jest gadatliwym zarozumialcem i podaje im dane bez nacisku blanka
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że ta kreda na coś się przyda. Mam tylko nadzieję, że nasza para jest o niebo lepsza od Davida. Bardzo dziękuję za nowy fragment. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńdziękuje za kolejny kawalek jak zwykle cudowny, ale mający zły wpływ na mnie znowu będę zaglądać na serum jak alkocholik za flaszka
OdpowiedzUsuńJuż nawet nie wiem co napisać.... Stan przed zawałowy i tyle... Z pracy jeszcze mnie nie wyrzucili ale pewnie niedłudo zaczną się zastanawiać po kiego ja tak często do toalety chodzę :D Rogan jak zawsze jest the best. Już on tego gnoja ukatrupi :D I coś czułam że kreda się przyda ;) Nevada ma przecież głowę nie od parady i wie co i kiedy ze sobą zabrać :D Mam w umyśle pewną idee odnośnie porażenia prądem ale w sumie mam nadzieje, że się ona nie spełni... No nic, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i jak zwykle co chwile będę zaglądać na bloga :D Pozdrawiam, Ola.
OdpowiedzUsuńNo .............. (niecenzuralne słowa mocy;). Mam nieodpartą ochotę zerwać się od komputera i poszukać i dać w zęby ... ale komu? Autorom czy tłumaczom . Żeby nie było nieporozumień, to jest komplement. Ta historia wywołuje we mnie po prostu mnóstwo emocji!!!
OdpowiedzUsuńPodejrzewałm ze urządzili na nich zasadzkę i Kelly brała w tym udział. David jest zbyt pewny siebie a ja wierzę w naszą parę. Nevada już na niego wpływa ,wyciągając informacje i czeka na sygnał Rogana by uwolnić moc. Pozdrawiam :) renika128
OdpowiedzUsuńNo to nieźle :)) Jak tak dalej pójdzie zostaniecie specjalistkami od cliffhanger-ów :P, A tak w ogóle to dzięki za szybkie tłumaczenie ;) kaska12354
OdpowiedzUsuńŻeby nie było - paznokcie u rąk całkiem obgryzione [ale o tym już Wiecie...] a teraz zaczynam u nóg. To napięcie jest suuupcio! - mamuniaewy
OdpowiedzUsuńAż jestem ciekawa jak się będą rozgrzewać gdy już sprzątną Dawida, a całość spisku przypomina hydrę, jednego unieszkodliwią, a drugi wyłazi jak spod ziemi. Ciekawe czy to niedoszła teściowa tak bardzo chce się zemścić na Roganie. Ogromne dzięki za Wasze świetne tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara. barastar
OdpowiedzUsuńJak on może wątpić w Rogana?? To jest dla mnie niepojęte. W sumie ten fragment jest słodko-gorzki, ale na koniec się ociepla zdecydowanie bardziej :D dzięki za fragment ;) Pati
OdpowiedzUsuń