Przejdź do głównej zawartości

White Hot Rozdział 13 cz.4

I to już finał rozdziału 13-go. Co jednak nie oznacza, iż dalej będzie już tylko nudno i przewidywalnie... Zresztą przekonajcie się sami. Tylko prosimy o nieoskarżanie nas o sadyzm. My tu tylko sprzątamy i tłumaczymy...;-)


Nie mogłam pomóc Roganowi w tym, czymkolwiek się teraz zajmował, ale mogłam zająć czymś Davida. Jak długo David mówił, tak długo jego uwaga będzie podzielona pomiędzy zabijanie nas i konwersację. -I co wynikało z tych lekcji historii?
-Jak wielu przed nami, my też jesteśmy Rzymem -odpowiedział od razu David. -Domy postrzegają siebie tylko przez pryzmat potencjalnych zysków. Idea prawdziwej służby cywilnej została dawno zapomniana. Od tych, którzy otrzymali dużo od losu, powinno się wymagać wiele. A my nie spełniamy tych oczekiwań. Dryfujemy bez celu i kierunku. W nic nie wierzymy i nie należymy do niczego. Prawdziwa służba to honor. Wartość zawiera się w działaniu na rzecz czegoś większego niż jednostka, na spoglądaniu dalej niż czubek własnego nosa.
Zaczynała ogarniać mnie senność. Musiałam się powstrzymywać od ziewania.
-Każdy Rzym ma swojego Cezara - skomentował Rogan.
-W rzeczy samej - zgodził się David. -My też mamy swojego.
-Taki jest zatem plan? -powiedziałam to zacinając się. Ledwo czułam swoje usta. Miałam wrażenie, że moje stopy są już bryłami lodu. Skóra mnie piekła, każdy mięsień pod nią zwijał się z bólu. -Wywołanie chaosu w Teksasie i wykorzystanie tej sytuacji do stworzenia dyktatury? Myślisz, że Teksas na to pozwoli?
-Kiedy skończymy, ludzie z radością przyjmą z otwartymi ramionami każdego, kto obieca stabilizację. A naszemu Cezarowi nie można nic zarzucić. To osoba prawdziwie honorowa.
Skłoń go do mówienia. -Jeżeli nawet uda się wam przeprowadzić coś takiego na lokalną skalę, całe Stany Zjednoczone nie ulegną.
-Ciężko powiedzieć -zauważył David. -Nasza republika oferuje iluzję wolności. Zdziwiłabyś się, ile osób przehandlowałoby ją za bezpieczeństwo i obietnicę, że jutro nie będzie gorzej.
-I myślisz, że to usprawiedliwia zabijanie niewinnych ludzi?
-Tak -odpowiedział David.
-Nawet dzieci?
-Jeżeli to konieczne. Narodziny nowej nacji nigdy nie przebiegają gładko i bezboleśnie. Jeżeli chodzi ci o Matildę, nie odczuwam żadnej przyjemności w mordowaniu dzieci. Obiecuję, że kiedy zajmę się kończeniem wszystkich spraw, zrobię to szybko.
A to sukinsyn. -Dla Olivii Charles mordowanie małych dzieci też jest w porządku? Czy ona odczuwa jakiś żal, czy ma wyrzuty sumienia z powodu zabicia matki Matildy?
-Olivia pochodzi ze starego Domu. Wie, czego się od niej wymaga i robi to. A czy czuje się winna i nie może spać z powodu zabicia Nari Harrison, nie mam pojęcia.
Miałam swoje potwierdzenie. Olivia Charles zabiła matkę Matildy. Jeżeli przeżyję, podam Corneliusowi nazwisko mordercy jego żony.
Rogan otworzył oczy i ułożył dłonie w dwa małe okręgi. Moc uderzyła przez krąg. Białe światło wystrzeliło z Rogana i jak płomień na loncie pognało po kredowych liniach, aż uderzyło w turkusową poświatę głównego kręgu.
żródło:unsplash.com/autor:Steve Halama
David zacisnął zęby. Jego ramiona zadrżały.
Biel i turkus ścierały się ze sobą, dwie fale próbujące pochłonąć się nawzajem.
Każdy mięsień w ciele Rogana był napięty. Twarz Davida drżała, jakby dźwigał zbyt duży ciężar. Jęknął.
Rogan zawarczał, obnażając zęby. Grymas wykrzywił jego twarz. Jego moc płynęła przez linie jak rwący potok.
Davidem szarpnęło, jego ramiona zostały odrzucone do tyłu.
Białe światło zaczęło zalewać krąg, przyćmiewając turkusową magię.
-To ci nie pomoże -David zerwał się na równe nogi, wyszczekując poszczególne słowa, niczym wściekły rottweiler. -Zrób to! Jestem od niej cięższy o 50 funtów i jestem wyszkolonym zabójcą.
Twarde postronki mięśni na ramionach Rogana zadrżały i potok magii zatrzymał się. Bardzo powoli moc zaczęła zawracać, jakby Rogan zarzucił pętlę i teraz ściągał ją ostrożnie. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest możliwe. Jeżeli będzie tak ściągał tę magiczną…
-Zrób to! -zachęcał David. -Zabiję ją.
Kręgosłup Rogana wygiął się. Jego potężne barki i ramiona nachyliły się w klasycznej pozie wioślarza. Jego plecy drżały z napięcia. Zagryzł zęby i pociągnął, prostując się. Linie tworzące kręgi zawirowały we wszystkich kierunkach. Mniejszy krąg, w którym znajdował się David, prześlizgnął się po podłodze w moim kierunku. Zapomniałam o oddychaniu. To wyglądało, jakby główny krąg stał się szpulką, a David dyndającą nitką. Szpula się obracała, nawijając nić i przyciągając Davida coraz bliżej.
-Wyduszę z niej życie gołymi rękoma - darł się David.
Krew kapała z nosa Rogana. Pociągnął raz jeszcze. David podjechał bliżej.
Miałam shockery, ale on był Pierwszym. Był silniejszy, szybszy i wyszkolony, a ja byłam na pół żywa. Ale i wściekła. Naprawdę wściekła.
-Będziesz widział, jak umiera. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz, nim skończy ci się cała moc, będą moje ręce na jej gardle.
Robił dokładnie to samo, co wcześniej próbował zrobić Corneliusowi. Nie. Nic mi nie zrobisz.
-Złamię ją. Usłyszysz jak jej kości pękają.
Moje zęby nadal szczękały z zimna. -Pospiesz się. Nie mamy całego dnia.
Oczy Davida lśniły. -Gotowa na śmierć?
-Matilda dostała twój e-mail -powiedziałam mu. -Zagroziłeś śmiercią małej dziewczynce. Jesteś skończonym gnojem. Kupą gówna. Patrz mi się w oczy. Wyglądam na przestraszoną?
David zamrugał.
-Jesteś naroślą -rzuciłam mu prosto w twarz. -Musisz zostać usunięty. Ja się tym zajmę, a za trzy miesiące nikt nie będzie pamiętał, jak się nazywałeś.
Było tak zimno, że oddychanie sprawiało ból. Świat falował mi przed oczami. Nie trać przytomności. Nie teraz. Rogan prawie pozbył się całej swojej magii. Jeżeli on się jakoś trzymał, ja też mogłam.
Jeżeli mi się nie uda, umrę. Rogan umrze. Howling zabije Corneliusa i małą Matildę, żeby zatrzeć wszystkie ślady. Zabiłby dziecko i nie zrobiłoby to na nim żadnego wrażenia.
Rogan krzyczał. W jego głosie słychać było czystą agonię. Pociągnął magię po raz ostatni. Davidem miotnęło w moją stronę. Jego krąg rozpadł się na kawałki i nagle byliśmy w tej samej przestrzeni, niczym od siebie nie oddzieleni. Rzucił się na mnie, jego pięść śmignęła jak młot. Próbowałam się uchylić, ale jego knykcie trafiły w moją pierś. Coś pękło. Ostry ból przeszył moje wnętrze. Zmusiłam się do ruchu i ruszyłam do przodu. Celowałam w szyję. Chyba spodziewał się, że zaatakuje go niżej, bo ledwo zareagował. Udało mi się chwycić go za przedramię. Męka wypełniła moje barki i ręce, mknąc w dół ku palcom.
David Howling krzyczał.
Rzucał się w moich rękach, ślina kapała z jego ust, kiedy magiczne impulsy z moich palców rozchodziły się po jego ciele. Ból paraliżował go, jakby dotykał przewodu pod napięciem. Wrzasnął głośno i uderzył mnie. Walił pięścią w moje ramię, głowę, bok, gdziekolwiek tylko mógł sięgnąć, desperacko próbując znokautować mnie. Schowałam głowę między ramiona i nie puszczałam. Krew napłynęła mi do ust. Jego ręka trzasnęła mnie w twarz. Kciukiem próbował wybić mi prawe oko. Szarpnęłam się w bok, wciąż zaciskając palce na jego nadgarstku. Tylko jedno z nas miało stąd wyjść żywe. Nie mogłam pozwolić, by mnie zabił. Nie mogłam pozwolić, by zabił kogoś jeszcze.
Przed oczami zaczęły mi latać ciemne plamy. Musiałam go puścić albo shockery zabiją mnie samą.
Rozluźniłam palce. Zrobił krok do tyłu, potknął się. Piana leciała z jego ust, w jego oczach czaiło się szaleństwo. Podniosłam stopę, odchyliłam się do tyłu i kopnęłam go w rzepkę. Zawył, obrócił się na jednej nodze i przyklęknął. Miałam sekundy, nim otrząśnie się i udusi mnie. Skoczyłam na niego, złapałam za jego głowę i nacisnęłam z całej siły w dół. Kiedy jego kręgi szyjne zablokowały się, przekręciłam.
Przerażona twarz Nari Harrison na moment stanęła mi przed oczami. Dorwałam go. Nie dam mu skrzywdzić twojej córki. 
Kości pękły z suchym trzaskiem. Puściłam go i David padł na podłogę, twarzą w dół. Jego głowa ułożyła się pod dziwnym kątem.
Zaskakujący dźwięk rozszedł się echem po cysternie. Zdałam sobie sprawę, że był to śmiech Rogana.
Wokół mnie moc kręgu powoli gasła, linie na powrót stały się kreskami kredy. Zobaczyłam go, leżącego na plecach.
Moje nogi nie chciały mnie posłuchać. Ledwo mogłam się poruszać. Wreszcie dotarłam do niego i padłam obok. Oczy miał otwarte, ale wyglądał jak trup.
-Connor? -złapałam go za głowę i odwróciłam jego twarz w swoją stronę. -Connor, odezwij się do mnie!
-Narośl, co? -ledwo słyszałam, co mówi. -Dobra gadka.
-Czytałam coś takiego w jakimś fanfiction na Heraldzie -byłam przeraźliwie zmęczona. Miałam ochotę posiedzieć tak przez jakiś czas. Ale pozostawanie w bezruchu oznaczało śmierć. -Dawaj, musimy postawić cię na nogi. Musimy się stąd wydostać.
-Idź -odpowiedział. -Znajdź jakąś pomoc. Ja tu zostanę. Dobrze mi zrobi, jak sobie poleżę.
Kłamstwo.
Spojrzałam w górę. David był martwy, ale jego magia poczyniła już dość zniszczeń. Podłoże było pokryte grubą warstwą szronu. Powietrze było lodowate. Jeżeli nie chcieliśmy tu zamarznąć, musieliśmy się stąd wynosić.
-Nie, nie zrobi ci. Miną godziny, nim ociepli się tu choć trochę.
-Wszystko ze mną będzie dobrze.
Kłamstwo.
-Idź po jakąś pomoc. Im szybciej sprowadzisz tu kogoś, tym większe będę miał szanse. Dam radę.
Kłamstwo.
-Jesteś już na granicy swoich możliwości -powiedziałam. -Zamarzniesz na śmierć, nim zdołam wrócić.
-Nie.
Kłamstwo.
-Przestań wciąż kłamać!
Podniósł dłoń i pogładził mnie po policzku.
-Posłuchaj mnie.
-Musimy razem się stąd wydostać!
Skupił się na mojej twarzy i przez moment widziałam starego Rogana o stalowym spojrzeniu, który po chwili przekształcił się znów w Connora. -Ten koszmar o jaskini ze szczurami nie był twój. To mój koszmar. Nie wiem dlaczego ani jak, ale w jakiś sposób dostroiłaś się do mnie. Jesteś wyczulona na moje projekcje. Odbierasz je, nawet kiedy nie staram się wysyłać ich do ciebie.
Próbowałam podciągnąć go do pozycji siedzącej, ale byłam za słaba.
-Rozsiewam takie wizje, kiedy jestem zestresowany. W momencie kiedy tracę przytomność, mój umysł reaguje w taki sposób, że próbuje usunąć całe to gówno z mojej głowy, by dać mi szansę na odpoczynek. Za chwilę tak się stanie, a ty jesteś zbyt wycieńczona, by się przed tym obronić. Jeżeli tu zostaniesz, nie będziesz sobą. Twój umysł zaleją moje wizje i staniesz się po części mną. Nie będziesz wiedziała, gdzie jesteś i co się dzieje. Musisz odejść Nevada, teraz.
-Nie.
Wpatrywał się we mnie tak intensywnie, jakbym była jedyną rzeczą we wszechświecie, jaka kiedykolwiek miała znaczenie. -Jeżeli nie przeżyjesz, nic z tego nie będzie się dla mnie liczyło. Kocham cię.
-Nie.
-Tak. To nigdy nie miało się skończyć dobrze dla nas obojga. Odejdź. Już!
-Nie wciskaj mi tego bohaterskiego kitu. Wstawaj. Jesteś Szalonym Roganem. Ruszaj się!
-Niech cie jasna cholera -burknął. -Wynoś się do diabła.
-Wstawaj albo umrę tu razem z tobą.
-Wynoś się stąd! -próbował usiąść. Źrenice uciekły mu w głąb czaszki. Złapałam go, nim uderzył w podłoże. Był ciężki. Cholernie ciężki. I zupełnie bezwładny.
Łzy pociekły mi po policzkach. -Connor, proszę. Proszę. Nie mogę cię nieść. Nie dam rady. Obudź się. Kocham cię. Nie zostawiaj mnie.
Jego skóra była zimna. Przestał oddychać. O Boże! Dopadła mnie panika. Ułożyłam go na podłodze i przytknęłam głowę do jego piersi. Usłyszałam bicie serca, odległe i słabe, ale równe. Przytknęłam policzek do jego nosa. Delikatny powiew powietrza ogrzał moją skórę. Wciąż żył. Podniosłam się. Nie budził się. Myśl Nevada, myśl…
David nie teleportował się tutaj, co oznaczało, że musiał gdzieś mieć ubranie. Potykając się zaczęłam przeszukiwać cysternę. Rozglądałam się za ubraniem, torbą, czymkolwiek.
Nagle przede mną coś rozdarło pomieszczenie. Jakby pękł ekran, na którym wyświetlany był obraz cysterny. Betonowe kolumny znikły i twarz owiał mi oddech dżungli, oczy zmrużyły się od intensywnej, jaskrawej zieleni. Walczyłam z tym z całych sił. To nie jest realne. Lekko zamglone kolumny ponownie wyrosły wokół mnie. Zmusiłam się do ruchu. Tam! Worek marynarski przy jednym z pilersów.
Coś się zbliżało. Słyszałam jak przeciska się przez tę bujną roślinność. Coś o długich, ostrych zębach, których ugryzienie pali jak lód i zmienia twoją skórę w czarno-siną martwą tkankę. Było coraz bliżej. Musiałam się ukryć.
Worek. Pamiętaj o worku. Worek, worek, worek. 
Sięgnęłam po niego i padłam na kolana. Ciuchy: t-shirt, bielizna, dżinsy, wiatrówka. Oprócz tego klucze do samochodu, pistolet, telefon. Tak! Przesunęłam palcem po wyświetlaczu. Zablokowany.
Znalazłam się na otwartej przestrzeni i to coś z długimi zębami wpatrywało się w moje plecy. Jego wzrok przewiercał mnie. Musiałam uciekać. Musiałam się ukryć.
Pacnęłam w symbol połączenia alarmowego. Brak sygnału.
Ten stwór polował na mnie. Rogan leżał na widoku. Musiałam zaciągnąć go gdzieś, gdzie nie będzie rzucał się tak w oczy. Ukryć go, nim to coś znajdzie go.
Złapałam worek, zarzuciłam go na ramię i pokuśtykałam do Rogana. Wyciągnęłam i zawiązałam wokół jego bioder wiatrówkę. Dzięki temu łatwiej będzie go ciagnąć.
Dżungla nie była rzeczywista. To coś nie istniało. Złapałam Rogana pod pachami i podciągnęłam. Poślizgnęłam się na szronie i upadłam na tyłek. Dlaczego to wszystko mi się przytrafiało? Po prostu chcę się stąd wydostać. Niech ktoś mi pomoże. Chcę, żeby to się wreszcie skończyło. Mogłam się zastrzelić. Skończyć tę udrękę. Miałam pistolet.
Jeżeli zabiję się, kto wyprowadzi ich z dżungli?
Potrząsnęłam głową. Wizja Rogana zalewała mi mózg. Musiałam przebić się przez nią. Po prawej stronie, jakieś 30 metrów od nas zauważyłam w betonowej ścianie zarys drzwi. Musiałam dowlec nas do nich. Podczołgałam się do Rogana i znów podciągnęłam jego ciężkie ciało. Przesunął się o cal. Byliśmy o cal bliżej do tych drzwi.

Było mi ciepło. Dobry Boże, było mi ciepło. To znaczyło, że umieram.
Tam były schody.
Nie dam rady wspiąć się z nim na schody Był za ciężki.
Daniela mogła go uleczyć. Daniela leczyła wszystkich i wszystko, poza kulą w głowie.
Nadchodzili magowie łowcy. Mogłam usłyszeć ich oddechy. Wyciągnęłam pistolet i czekałam.
Dostań się na wzgórze. Wezwij transport.
Jimenez czekał na szczycie schodów z nożem. Jego twarz falowała mi przed oczami, jego czy wyglądały jak dwie bezdenne studnie wypełnione mrokiem. -To nie on. Już byłoby po nim. To jakiś zawodowy oficer. Weź go na tyły i zastrzel.
Wciąż miałam sześć pocisków.
Dostań się na wzgórze. 

Polowali na mnie. Ich głosy unosiły się wokół.
Nie. Nie, nie przebyłam całej tej drogi, żeby teraz nas zabili.
Coś mnie ugryzło. Moje ciało poddało się. Padłam. Paszcza ogara należącego do myśliwych unosiła się nade mną. Widziałam śliski, wężowy język i cienkie, ostre zęby. A potem połknął mnie całą.

Komentarze

  1. A jak tu nie oskarżać o sadyzm... Wiedziałam że Rogan z Nevadą gnojka wykończą ale nie spodziewałam się ze tak szybko i w taki sposób. Nareszcie prosto w twarz z obojga stron padło słowo na "K" (co z tego ze Rogan w sumie był nieprzytomny XD ważne ze powiedziała). I te całe projekcje ^^ No pisani sobie jak nie wiem co :) Czekam z niecierpliwością na kolejne fragmenty i badrzo dziękuje za ten. Na całe szczęście przed nam weekend to z ściągę wchodzenie na bloga nikt przynajmniej przez te dwa dni mnie z pracy nie wywali :D Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrobili to, uwolnili się od Davida. Ale jeszcze długa droga przed nimi. Te projekcje Rogana są straszne. Mam nadzieję, że skoro Leon przewiduje wypadki, to może uda mu się i teraz. W każdym bądź razie ktoś lub coś by się przydało, MOŻE JAKIŚ MAŁY CUD? Bardzo dziękuję za wspaniałe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje taka koncówka jest koszmarem dla bohaterki ale sa plusy kochaja sie przynajmniej to sobie powiedzieli ciekawe kiedy zaczna sie z tego wycofywac blanka

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam ze sobie poradzą, tylko nie sądziłam że Nevada będzie ta która załatwi Davida. Końcówka przerażąjąca.Na kogo się natknęli? Swoi czy tamci? renika128

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem niezła "kolejka górska". Wielkie dzięki za fantastyczne tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no to było pewne, że wyznają sobie miłość w warunkach najbardziej niemożliwych, strasznych i pod groźbą śmierci. Nie dziwi mnie to :D A te projekcje, no jest nieźle. Biedna Nevada nie wiedziała co jest prawda a rzeczywistością. Wiecie, to chyba najbardziej wzruszający fragment w tej książce. Czytałam to chyba z 50 razy i za każdym się wzruszam :D Bardzo Wam dziękuję za przetłumaczenie najbardziej oczekiwanego fragmentu. Już się nie mogę doczekać co będzie dalej, a na pewno będzie się działo :D Całuję, Pati

    OdpowiedzUsuń
  7. No tjaaaa... Nie jesteście sadystki, oczywiście że nie jesteście. Ale tłumaczenie suuuuuuuuper! Suuuupcio na maxa! mamuniaewy.

    OdpowiedzUsuń
  8. HA ! Załatwili go i bardzo dobrze ! Teraz tylko żeby się im udało wydostać i zebrać do kupy. Tłumaczenie jak zawsze super :- ))

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu Dawid nie żyje. Należało się mu jak rzadko komu. Nawet super kręgi i pierwszy nie są w stanie pokonać Nevady i Rogana, choć nie myślałam, że będą bliscy śmierci. A Rogan proszący Nevadę aby odeszła bo ją kocha-chlip chlip. Mam nadzieję, że ktoś udzieli im pomocy, a nie ockną się w jakiejś klatce. Dzięki za Wasz rewelacyjny przekład. Pozdrawiam Barbara. barastar

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rodzime plany wydawnicze, czyli co, jak i na czym.

Na początku tego roku Fabryka słów zapowiedziała wznowienie pierwszych tomów cyklu o Kate Daniels.  Niestety przez ostatnie pół roku w tym temacie panowała cisza, ale liczymy, iż wydawnictwo nie tylko wróci do dawniej wydanych pozycji, ale i zajmie się kolejnymi tomami serii, a także pozostałą twórczością Ilony Andrews. Przy okazji -zdając sobie sprawę, iż obecnie osiągalność wydań papierowych w języku polskim jest mocno problematyczna, chcielibyśmy zapytać się was o wasze preferencje czytelnicze. To znaczy chodzi nam o to, czy wolicie papier czy też może waszym pierwszym wyborem są e-booki, tudzież audiobooki? A jeżeli stawiacie na wydania elektroniczne, to na czym czytacie: na czytniku, tablecie, komórce czy może ekranie komputera? My już od dobrych kilku lat żywimy stałe i niezmiennie gorące uczucie do kindle'a. Zaczęło się prozaicznie od problemu ze znalezieniem miejsca na książki w walizce. A później poszło już z górki;-) W tej chwili nie wyobrażamy sobie życia bez ...

WUB Rozdział 1 cz. 2

Mimo mało entuzjastycznego przyjęcia pierwszego fragmentu zapraszamy na ciąg dalszy WUB. Zdajemy sobie sprawę, że po rewelacyjnym Hidden Legacy ciężko będzie znaleźć równie dobrą pozycję, niemniej namawiamy na danie szansy Cassandrze Gannon choćby do końca pierwszego rozdziału. Zatrzymała się przy ostatnich drzwiach i wzięła głęboki oddech. Terapia grupowa była jedną z najgorszych rzeczy związanych z byciem uznanym za zbrodniczego szaleńca.  Starając się rozluźnić mięśnie szczęk, wmaszerowała do pozbawionego okien pokoju i zajęła miejsce w kręgu. Boże, nienawidziła wtorków. Jedyną pozytywną częścią tego upokarzającego spektaklu była możliwość spędzenia tego czasu z siostrą.  Drusilla została wrzucona do WUB wraz z nią i uwięzienie znosiła znacznie gorzej niż Scarlett. Siedziała teraz apatycznie na swoim krześle, wpatrując się w ścianę. Jej rude włosy były brudne i cienkie, a jej niezbyt urodziwa twarz blada. Żadna z sióstr nigdy nie była piękna, ale teraz Dru wygl...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...