Przejdź do głównej zawartości

White Hot Rozdział 9 (aktualizacja -dodano drugi fragment)

Była szósta wieczorem. Piątek. Siedziałam w naszym pokoju telewizyjnym w sukni za tysiąc pięćset dolarów za jedną noc, trzymając na kolanach mikroskopijną torebkę z telefonem w środku i starając się nie poruszyć. Arabella pracowała nad moim makijażem. Catalina zakręciła moje włosy w gustowną koronę i przypięła je czarną, metalową broszą. Na nogach miałam szpilki. Odwiedziłam toaletę, nim jeszcze się ubrałam, nie jadłam niczego, co w jakikolwiek sposób mogło zagrozić wzdęciem i prawdopodobnie byłam odwodniona, ponieważ zgodnie z prawem Murphy’ego zakładałam, że kiedy tylko coś do picia znajdzie się w moich rękach, obleję tym suknię. 
Byłam gotowa do wyjścia. Babcia Frida i mama dotrzymywały mi towarzystwa, dopóki nie pojawił się Cornelius. 
Ostatnie kilka godzin spędziłam zapamiętując nazwiska i twarze z listy Augustina, i teraz w głowie huczało mi, jakbym znalazła się w gigantycznym ulu. Kilku z listy było blondynami. Wpatrywałam się w nich godzinami, starając się dopasować ich wygląd do niewyraźniej postaci, którą widziałam przez zalaną deszczem szybę suburbana. I na nic się to zdało. 
W telewizji gadające głowy dyskutowały o morderstwie senatora Garzy. Policja nadal nie ujawniała żadnych szczegółów śledztwa i początkowa lawina komentarzy z wolna wygasała. Oficjele ograniczali się do irytujących deklaracji, które coraz bardziej przypominały zwykłe biadolenie. Media desperacko potrzebowały ciekawej historii, ale do dyspozycji miały jedynie spekulacje, co sprawiało, że w obliczu braku nowych informacji, gotowe były porzucić już ten temat i zająć się czymś innym. 
Zdjęcie senatora Garzy ponownie ukazało się na ekranie. Młody, przystojny, z typową dla polityka tej rangi fryzurą i takim samym uśmiechem. Został zamordowany i ktoś będzie musiał za to odpowiedzieć. 
-Biedna rodzina -odrzekła babcia Frida. 
Leon wbiegł do pokoju. -Neva…
Zatrzymał się i wgapił się we mnie. 
-Tak?
-Nevada, pięknie wyglądasz -powiedział to, jakby miał do czynienia z cudem albo odkrył jakąś obcą formę życia. 
-A zazwyczaj jestem….?
-Moją kuzynką -odpowiedział, wkładając w to taką dawkę oczywistości, na jaką tylko było go stać. -Na zewnątrz stoi limuzyna. W sumie to dwie limuzyny. 
Wyciągnęłam dłoń i Leon pomógł mi wstać. 
-Jak wyglądam?
-Wyglądasz dobrze -zapewniła mnie mama. 
-Połamania nóg! -pożegnała mnie babcia Frida. -Zrób mnóstwo zdjęć!
Wyszłam z pokoju. Cornelius czekał już na mnie. Miał na sobie dobrze dopasowany czarny smoking, w którym prezentował się całkiem przystojnie. Wyglądał elegancko i gustownie, jak ktoś kto przynależy do świata sukni za piętnaście tysięcy dolarów. Ja zaś czułam się jak mała dziewczynka, która przebrała się na bal maskowy. 
Cornelius podał mi swoje ramię. Złożyłam palce na jego przedramieniu i poszliśmy przez korytarz do drzwi. 
-To jak wyjście na studniówkę -powiedziałam. 
-Ja nie byłem na swojej -odrzekł. -A ty?
-Byłam na balu gimnazjalnym. Chłopak, z którym się umówiłam miał na imię Ronnie. Dostał się już do Marines i za dwa tygodnie miał wyjechać. Na imprezie pojawił się ujarany po sufit i palił zioło przez cały wieczór, bo uznał, że to ostatnia szansa, by sobie pofolgować. Po trzydziestu minutach miałam dość i zostawiłam go. -A kilka lat później już bez cienia sentymentalnych wątpliwości odpuściłam sobie bal na zakończenie szkoły. 
-Obiecuję, że nie porzucę cię tam -powiedział. 
-Z tobą, Augustinem i Roganem nie ma obaw, że poczuję się samotna. 
Cornelius otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy w noc. Czekały na nas dwie limuzyny. Przy jednej z nich stał Augustine. Też założył smoking, idealnie dopasowany do jego figury. 
-Nevada, wyglądasz doskonale. Harrison, dobry wieczór. 
-Dobry wieczór -odpowiedział Cornelius.
Kierowca pierwszej limuzyny- wysoka blondynka- wysiadła i przytrzymała otwarte drzwi. -Panie Harrison. 
-Pojedziemy tam oddzielnie? -zapytałam.
-Tak -powiedział Cornelius. -Ja dotrę tam limuzyną mojego Domu. 
A ja pojadę z Augustinem jako jego podwładna. To miało sens. 
-Do zobaczenia na miejscu. 
Jego samochód zniknął w ciemnościach. Augustine otworzył przede mną drzwi. Wsiadłam do limuzyny bardzo ostrożnie. 
Zamknął drzwi, obszedł wóz, wsiadł z drugiej strony i zaraz ruszyliśmy. 
-Te siniaki to mistrzowskie pociągniecie -odezwał się Augustine. 
-Obaj stwierdziliście, że Baranovsky docenia unikalność. 
-Zdecydowanie tak. To przyciąga wzrok. Wraz ze strojem to potężna kombinacja. Zauważyłaś, że Rogan próbował odwieść cię od wzięcia udziału w tej gali?
-Tak. - O co mu teraz chodziło?
-Rogan, tak po prawdzie, jest wciąż nieco niedojrzały - orzekł Augustine. -Zmotywowany, niebezpieczny, dobrze kalkulujący, niemniej jednak niedojrzały. 
Nie. Wiele można było o nim powiedzieć, ale nie to. Dążył do utrzymania kontroli nad swoim otoczeniem, swoimi ludźmi i może przede wszystkim -nad sobą samym. W rzadkich przypadkach jego emocje wyzwalały jego najlepsze cechy. Ale przebłyski jego prawdziwej natury były tak krótkie, że wciąż jeszcze nie potrafiłam w pełni go zrozumieć. Nie było za to w nim nic impulsywnego. 
-Niedojrzałość kieruje się uczuciami -kontynuował Augustine. 
Serio? Gdybym tylko mogła sobie pozwolić na niedojrzałość w życiu codziennym. 
-Porzucenie zobowiązań wobec rodziny i ucieczka do armii, to typowe dla nastolatka zachowanie -ciągnął dalej Augustine. -Niewiele dzieli takie posunięcie od otwartej deklaracji, że nie prosił się o pojawienie się na tym świecie. 
Biorąc pod uwagę, że Rogan wstępując do wojska miał 19 lat, krytyka  zachowywań  typowych dla nastolatków -nie była do końca fair. W końcu zrozumiałam, dlaczego Rogan zaciągnął się do armii. Próbował uciec ze z góry ustalonej ścieżki, jaką podążali wszyscy Pierwsi: iść do college’u, uzyskać wyższe wykształcenie, pracować dla rodziców, poślubić kogoś z dobrymi genami i wyprodukować nie mniej niż dwójkę i nie więcej niż trójkę dzieci, by zapewnić sukcesję. To była droga, którą przebył Augustine, tyle że jemu nie udało się znaleźć małżonki. 
-Chodzi mi o to, że od czasu do czasu Rogan wykazuje emocjonalne reakcje i postępuje zgodnie z nimi. Zareagował emocjonalnie na myśl o podzieleniu się tobą ze światem. Nie rozumiem natury tej jego fascynacji. Być może wynika ona z pobudek osobistych. A być może z zawodowej kalkulacji. Nie wierzę, że zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo wartościowa jesteś, ale Rogan i ja nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. A ja nie lubię przegrywać. 
Dotknął palcami swojego telefonu. Z mojej torebki doszedł nas odgłos dzwonka ustawionego specjalnie na dzisiejszą imprezę. Otworzyłam torebkę, sprawdziłam telefon. Nowy e-mail od Augustine czekał na mnie w skrzynce odbiorczej. Dotknęłam ikonki z kopertą. 
Kontrakt. Umowa pomiędzy Domem Montgomerych… Proponował mi zatrudnienie, ale nie w MADM, lecz bezpośrednio w Domu. To było coś nowego. Pensja podstawowa. Pracownik będzie otrzymywał wynagrodzenie podstawowe w wysokości 1200000$ rocznie…
To nie mogło być prawdą. 
Wypłata. Pensja podstawowa będzie płatna zgodnie ze zwyczajowymi zasadami wypłat Pracodawcy…
Wyrównanie. 1-go listopada każdego roku przez okres obowiązywania umowy podstawowe wynagrodzenie pracownika będzie zwiększane o nie mniej niż 7%. Firma dokona oceny wydajności pracownika i może  zdecydować się na dodatkowe podwyższenie uposażenia pracownika. 
Okres umowy. Przewinęłam umowę i trafiłam na odpowiedni fragment. 10 lat. 
Augustine Montgomery właśnie zaproponował mi umowę na 10 lat za milion dwieście rocznie z coroczną podwyżką o 7% i premiami zależnymi od wyników. 
Mogłabym spłacić Rogana. Mogłabym spłacić wszystkie nasze długi. Mogłabym zagwarantować odpowiednią edukację swoim siostrom. Mogłabym…
Gdzie był haczyk? Gdzieś musi być. 
Umowa dotycząca konkurencji. Jeżeli z jakiegoś powodu dalsze zatrudnianie pracownika podczas obowiązywania umowy będzie niemożliwe i kontrakt zostanie rozwiązany, pracownik zobowiązuje się do nieangażowania się bezpośredniego lub pośredniego, osobiście lub jako pracownik, partner biznesowy, właściciel, menadżer, agent lub na jakimkolwiek podobnym stanowisku w żadną działalność na terenie Stanów Zjednoczonych i jego terytoriów zależnych związaną z usługami detektywistycznymi, ochroną mienia i ludzi oraz przesłuchaniami przez okres kolejnych 10 lat. Jakakolwiek podobna działalność prowadzona obecnie przez pracownika musi zostać zawieszona przed podpisaniem umowy. 
Gdybym podpisała ten kontrakt, Agencja Detektywistyczna Baylorów przestałaby istnieć. A gdybym odeszła lub została zwolniona z jakiegokolwiek powodu, nie mogłabym dalej sama pracować i wspierać rodziny. 
Augustine uśmiechał się do mnie. Zabawne, ale pod tym katem nie mogłam dostrzec jego rekinich zębów. 
Jeżeli się zgodzę, wszystkie lata mojej ciężkiej pracy przepadną. Agencja była dziedzictwem mojego ojca, ale nie tylko. Była też ogniwem spajającym cała naszą rodzinę. 
Kiedy ze zdrowiem mojego ojca nie było już najlepiej, nasz interes bardzo się skurczył. Tato nie mógł już pracować. Mama była skupiona na opiece nad nim. Kiedy myślałam o tych czasach, jawiły mi się w pamięci jako ciemne, ponure dni, jakby filmowane przez niebieski filtr. Życie dzieliło się na czas przed chorobą ojca i na czas po jego śmierci. Pomiędzy leżały paskudne wspomnienia, o których starałam się zapomnieć w odruchu samoobrony. 
Nie mogłam pomóc tacie. Sprawiłam jedynie, że sprawy miały się tylko gorzej. Przeczytałam list od jego lekarza i zostałam na tym złapana. Ojciec poprosił mnie, żebym nikomu o tym nie wspomniała. Utrzymywałam jego tajemnicę o wiele za długo. Gdybym powiedziała o wszystkim wcześniej, może żyłby dłużej. Kiedy zachorował, nie byłam w stanie pocieszać sióstr i kuzynów. Cokolwiek bym powiedziała, mogło być kłamstwem. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tej strasznej prawdy od początku. Tata miał umrzeć. Walczyliśmy razem tygodniami, nie latami. 
W tym czasie jedyną rzeczą, jaką mogłam zrobić, było przejęcie prowadzenia interesu i próba zarobienia jakiś ekstra pieniędzy dla rodziny. Zostałam kapitanem tonącego statku. Zatykałam dziury jedna po drugiej. Walczyłam o każdego nowego klienta. Rzucałam się na każde zlecenie, które mogliśmy wykonać. I powoli biznes zaczął się rozkręcać. Niekiedy szło lepiej, niekiedy gorzej, ale przynajmniej agencja nie pogrążała się już w marazmie, ale rozwijała się. Potem, kiedy tata zmarł, wszyscy potrzebowaliśmy czegoś, na czym mogliśmy się wesprzeć. Byliśmy jak maratończycy po wyczerpującym wyścigu, którzy przekroczyli linię mety i nie wiedzą, jak się zatrzymać. Musieliśmy zająć się czymś, skupić na czymś i tym czymś stała się agencja. Dzięki niej mieliśmy dach nad głową i strawę na stole. Moje siostry i kuzynowie nie prosili o kieszonkowe przez ostatnie trzy lata, bo sami zarabiali dzięki firmie. Jeżeli sprawy w ich dorosłym życiu miały poukładać się źle, zawsze mogli wrócić do rodzinnego interesu. Nigdy nie zostaliby dzięki temu bogaci, ale starczyłoby im na rachunki. Firma była dla nas ostoją. Prosperowała teraz całkiem nieźle, udowadniając jednocześnie, że sprawdziliśmy się jako rodzina. I wszyscy byliśmy z tego dumni. Mój ojciec miał nadzieję, że dzięki agencji będziemy się mieć dobrze. I wcale nie chodziło tylko o pieniądze. 
Jeżeli przyjmę ofertę Augustina, wszystko to zniknie. Tak, mogłam zarobić górę pieniędzy. Kasę, której w innym wypadku nie miałabym szansy nawet powąchać. Ale wtedy reszta rodziny zamiast sama zarabiać na siebie, będzie zależna od moich datków. 
Chciałam uwolnić się od Rogana. Chciałam tego naprawdę mocno. Dzięki tej ofercie, mogłabym to zrobić. 
Co bym zrobiła dla takiej kasy? Pewnie dokładnie to, przed czym tak bardzo chcieli mnie powstrzymać rodzice. Pracowałabym dla Augustina jako żywy wykrywacz kłamstw. Sprawiałabym, że ludzie kuliliby się na podłodze w pozycji płodu i łkaliby po tym, jak naruszyłam ich prywatność i wdarłam się do ich umysłów. 
-To bardzo hojna propozycja - powiedziałam. 
-Nie, to rozsądna oferta. Jestem biznesmenem, Nevada. Zawsze mam na uwadze interes mojej firmy. Moja propozycja nie jest skromna, ale nie jest też wygórowana. W moim odczuciu jest adekwatna do jakości usług, jakie możesz świadczyć na rzecz Domu Montgomerych. To kompensacja, która będzie się zwiększać. Jest tyle spraw, w których mógłbym wykorzystać twoje umiejętności, Nevada. Masz moje słowo, że nigdy nie będę próbował manipulować twoimi uczuciami. Masz moje słowo, że nigdy nie zagrożę twojej rodzinie, ani nie będę próbował wykupywać waszych długów, by wpływać na was. 
Zapoznał się ze stanem naszych finansów. Oczywiście. Był przecież właścicielem prywatnej agencji detektywistycznej. A skoro wiedział, na czym stoimy, mógł pokusić się dokładnie o to samo, co zrobił Rogan. Tyle że Rogan był pierwszy. 
-Proponuję ci zawodowe przymierze, Nevada. Partnerstwo, które przyniesie nam obopólne korzyści. Jeżeli przewiniesz umowę w dół, zobaczysz premię za podpisanie umowy. Dzięki niej z miejsca pokryjesz swoje bieżące zobowiązania finansowe i będziesz mogła wpłacić zaliczkę na jakiś apartament, co z kolei pozwoli ci na wyprowadzkę z magazynu i bardziej niezależne życie. Raz jeszcze powtórzę. Nie oferuję tego z dobroci serca. Robię to, bo zależy mi na twoim zadowoleniu. Szczęśliwy pracownik oznacza solidny, zdrowy biznes. 
Uśmiechnął się do mnie ponownie. -Rozumiem, że w tej chwili wszystko dzieje się nieco zbyt szybko i że to spora decyzja. Zastanów się nad tym dobrze i nie spiesz się. Na tej umowie nie ma daty ważności. 
Też się do niego uśmiechnęłam, próbując -poza lekkim rozbawieniem -nie okazywać emocji. -Zdajesz sobie sprawę, że Rogan nie zaproponuje mi więcej?
-Może zaoferować ci więcej. Pytaniem pozostaje tylko, czego będzie oczekiwał w zamian?
Moje brwi powędrowały do góry. 
-Nie miałem na myśli seksualnego zaangażowania -tłumaczył się Augustine. -Rogan może oczywiście próbować cię uwodzić, ale dopóki jego osobowość nie doświadczy jakiejś drastycznej odmiany, nigdy nie będzie dążył do intymnej relacji wbrew twojej woli. Czy wiesz, jak Rogan zarabia na życie?
-Z tego co zrozumiałam, robiąc sporo różnych rzeczy. 
-Nie. On posiada sporo różnych rzeczy. A to robi różnicę. Ja także posiadam całkiem sporo, a mimo to prowadzę MADM. Rogan zaś jest typowym watażką z prywatną armią. Jego ludzie są najemnikami. Muszę mu oddać, że jednymi z najlepszych na świecie. Oficjalnie zajmuje się ratowaniem zakładników, zapewnianiem ochrony pracownikom humanitarnym i operacjami stabilizacyjnymi. Tyle ze oboje jesteśmy dorośli. I sama dobrze zdajesz sobie sprawę z tego, że najbardziej dochodowa działalność ma niewiele wspólnego z rycerzami przybywającymi w lśniących zbrojach. Jeszcze ciekawsze jest, czym tak naprawdę zajmuje się tutaj na miejscu, w Houston. 
-A nie jest właścicielem prywatnej firmy ochroniarskiej?
-Ma firmę zwaną Castra. Po łacinie słowo to oznacza wojskowy fort. Każdego dnia rzymskie legiony mogły maszerować dwadzieścia mil z pełnym wyposażeniem, a i tak przed spoczynkiem budowli ufortyfikowany obóz z gliny i drewna. Castra to schronienie na nieprzyjaznym terytorium, mur ochronny nie do zdobycia dla obcych. Firma Rogana oferuje różne usługi z zakresu bezpieczeństwa w Houston. Musisz spotkać się ze swoim rywalem? Nie ufasz mu albo swoim własnym ludziom? Obawiasz się zasadzki? Castra zabezpieczy teren dla ciebie. Jej ludzie są elitą, wyśmienicie wyszkoloną i nieprzekupną. Dzięki niej Rogan zna wszystkich głównych graczy w podziemnym świecie Houston i jest tak dobrze zorientowany we wszystkich ważniejszych sporach pomiędzy Domami. A do tego poświęca jeszcze sporo czasu i wysiłku na zacieranie swoich śladów. Wiem o tym, bo byłem zamieszany w pewną złożoną transakcję zabezpieczaną przez Castrę i rozpoznałem jednego z jego ludzi. 
To mnie nie zaskoczyło. Rogan powiedział mi raz, że kiedy chce kogoś znaleźć, jego ludzie dostarczają delikwenta w ciągu kilku godzin. A to nie byłoby możliwe bez rozległej sieci kontaktów wśród ciemniejszej strony miasta. No i ciężko zdobyć takie kontakty będąc ministrantem. 
-Czy on wie, że ty wiesz?
Augustine potrząsnął głową. -Brałem w tym udział incognito. Ze mną, twoja praca będzie zasadna i zgodna z prawem. Nie mogę obiecać, że od czasu do czasu nie staniesz wobec problemu, który będzie wymagał pójścia na pewne kompromisy, ale takie sytuacje bedą anomalią, a nie normą. A jakiej pracy możesz się spodziewać u Rogana? Kogo byś przesłuchiwała dla niego?
Wszystko prawda. Poza tym, że Rogan nie chciał mnie zatrudniać. Chciał mnie, w każdym znaczeniu tego wyrażenia. Chciał, żebym była z nim. I chodziło o coś więcej niż tylko zaspokojenie żądzy. O co dokładnie, sama jeszcze nie byłam pewna. 
Augustine nadal się uśmiechał. -Staranne rozważenie wszystkich opcji może ci się  opłacić.


Limuzyny wspinały się krętą drogą, mijając bujne ogrody i piękne granitowe tarasy.
-Gdzie jesteśmy? -zapytałam.
-Piney Point Village - odpowiedział Augustine.
Piney Point Village było oficjalnie miejscem skupiającym największe bogactwo w całym Teksasie. Jak wiele sąsiednich osiedli, zaczynało jako małe miasteczko, które następnie zostało wchłonięte do houstońskiej aglomeracji. W zeszłym roku podczas badania sprawy pewnego uciekiniera miałam sposobność, by na krótko tu zajrzeć. Jako część Memorial Village, będącego sypialnią bogaczy, Piney Point ograniczało rozwój jakichkolwiek biznesowych przedsięwzięć w swoich granicach, zatrudniało miejskiego specjalistę od kształtowania krajobrazu oraz zieleni i regulowało wszystko, co się tylko dało, wliczając w to format znaków, informujących o sprzedaży danej posiadłości. Zgodnie z ostatnim spisem ludności ta mała społeczność składała się jedynie z trzech tysięcy mieszkańców. Wartość nieruchomości w ich posiadaniu wynosiła dwa miliardy dolarów.
Limuzyna wjechała na rondo, w centrum którego wznosiła się zapierająca dech w piersiach fontanna. Po drugiej stronie podjazdu spomiędzy drzew wyrastała potężna, biała rezydencja. Z tej perspektywy przypominała wielkie oko. Ogromna baszta w centrum niczym źrenica, otoczona przez białe kolumny, wspierające okrągły taras powyżej. Dwa zakrzywione skrzydła udekorowane zmyślnie roślinnością rozpościerały na boki. Łukowate szklane drzwi i okna jarzyły się zachęcająco bursztynowym światłem. Prawie słyszałam w głowie głos pośrednika handlu luksusowymi nieruchomościami: Zbudowana w eleganckiej fuzji stylów włoskich, francuskich i wczesnego Disneya, ta wspaniała posiadłość oferuje tysiąc łazienek, które zaspokoją wszystkie wasze potrzeby…”
-Jak duży jest ten dom?
-Prawie trzy tysiące metrów kwadratowych - odpowiedział Augustine. -Baranovsky zbudował go specjalnie na te gale kilka lat temu. W centralnej baszcie mieści się sala balowa, prawe skrzydło to sala jadalna i audytorium do prezentacji, natomiast po lewej znajduje się część mieszkalna. Kiedy z niej nie korzysta, wynajmuje tę posiadłość głównie na wyjazdy integracyjne.
Samochód zatrzymał się. No i jesteśmy.
-Bez obaw -pocieszył mnie Augustine. -Będzie dobrze. Bądź sobą, Nevada.
Kierowca otworzył drzwi. Augustine obszedł samochód i podał mi rękę. Wsparłam się na nim i wysiadłam z limuzyny. Augustine zaoferował mi ramię. Potrząsnęłam głową. Chodziło o to, by rzucać się w oczy i wyróżniać. Trzymając się zbyt blisko Augustina, mogłam zostać potraktowana jak jego dziewczyna na ten wieczór i co za tym idzie, dla wielu pozostałabym nic nieznaczącym dodatkiem. Wspięliśmy się po szerokich schodach do łukowatego wejścia otoczonego korynckimi kolumnami. Kobieta i mężczyzna, oboje w czarnych strojach, czekali przy drzwiach. Augustine nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą i podał jej niewielką kartę.
Skłoniła lekko głową. -Panie Montgomery, witamy.
-Dobry wieczór Elso.
Mężczyzna podniósł skaner. Czerwony laser prześlizgnął się po karcie.
Ochroniarz dotknął mikrofonu połączonego ze słuchawką tkwiącą w uchu. Jego głos dochodził jednocześnie z dwóch źródeł: z jego ust i głośników zamontowanych gdzieś w domu. -Augustine Montgomery z Domu Montgomerych z osobą towarzyszącą.
Pewnie znali moje nazwisko, wagę i rozmiar buta. Ale obok Augustina, to jak się nazywałam, nie miało żadnego znaczenia. Stałam się „osobą towarzyszącą” i bardzo mi to odpowiadało.
Przeszliśmy przez łukowate wejście po granitowej podłodze, wypolerowanej niczym lustro. Wokół nas wznosiły się białe ściany, ozdobione długimi banerami reklamującymi różne wystawy organizowane przez Muzeum Sztuk Pięknych w Houston. Na jednym z  nich przedstawiona była kobieta w niemożliwie szerokiej perłowej sukni, z równie nienaturalną fryzurą i podpisem: „Splendor Habsburgów. Eksponaty z Wiedeńskiej Kolekcji  Cesarskiej”. Obok widniała ceramiczna statua siedzącego po turecku mężczyzny w okrągłym hełmie z rękami na kolanach, opisana jako: „Gracz w piłkę. Sztuka pre-kolumbijskiego Meksyku”. I na koniec niedorzecznie wyglądająca pomarańczowo-czerwona plastikowa bransoletka udekorowana czarnymi kropkami, otaczającymi różnokolorowe ostrza i kolce -„Enigmatyczna biżuteria Ronalda Wardena”.
Szerokie drzwi na wprost nas prowadziły do sali balowej. Parkiet zapełniony był kobietami w jasnych sukniach i mężczyznami w czerni. Po obu stronach sali podwieszane schody z balustradami z ręcznie kutego żelaza prowadziły na wyższe piętro.
Augustine kierował się prosto do sali balowej. Wyprostowałam się, podniosłam głowę i wkroczyłam do środka, jakbym całe życie przynależała do tego towarzystwa.
-Dlaczego nie organizuje tej gali w muzeum?
-Baranovsky jest Pierwszym. A my lubimy mieć kontrolę nad naszym otoczeniem. Za mną. Wejdziemy tam i podryfujemy swobodnie.
Przekroczyliśmy drzwi i musiałam się skoncentrować na chodzeniu, zamiast zatrzymać się na środku i gapić się na salę. Obszerne pomieszczenie lśniło. Podłoga była z białego granitu ozdobionego malachitowymi intarsjami. Ściany pokryte polerowanym białym marmurem nakrapianym zielenią i złotem. Szerokie marmurowe schody po drugiej stronie sali prowadziły na taras, otaczający całą zewnętrzną część pomieszczenia. Pozbawione szprosów okna rozciągały się na całej długości tarasu od podłogi po sufit. Tu i ówdzie stały niewielkie skupiska obitych pluszem krzeseł i stolików ustawionych blisko ścian. Magiczna elita Houston stała, siedziała lub spacerowała, rozmawiając przy tym nieustannie. Stonowane śmiechy unosiły się w powietrzu. Diamenty lśniły. Kelnerzy przemykali pomiędzy gośćmi niczym duchy, niosąc tace pełne przekąsek i wina.
Zgodnie ze słowami Augustina, dryfowaliśmy. Ludzie spoglądali na nas. Rzuciłam okiem na Augustina. Gdzieś pomiędzy wejściem a salą balową przemienił się w królewicza z bajki. Na co dzień był przystojny - jego talent do iluzji zapewniał mu tę zimną doskonałość. Ale teraz przeistoczył się w greckiego półboga. Żyjące i oddychające dzieło sztuki. Super-człowieka w całym jego pięknie. Kobiety wpatrywały się w niego, potem przeskakiwały wzrokiem na mnie i zatrzymywały spojrzenia na sińcach na szyi.
Augustine poprowadził mnie na lewo. Obok pojawił się kelner, proponując szampana. Augustine wziął kieliszek, a ja podziękowałam. Ostatnie czego potrzebowałam, to upić się w sztok. Przechadzaliśmy się niespiesznie, chłonąc fragmenty rozmów, toczących się wokół.
-Wyglądasz bosko…
-Kłamstwo- wymruczałam pod nosem.
-…tak cudownie cię widzieć…
-Kłamstwo.
-…nigdy nie przypuszczałem, że będzie zdolna do tak bezpośredniego działania…
-Kłamstwo
-Nie cierpię takich zgromadzeń.
-Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo.
Augustine zaśmiał się cicho.
Kobieta koło czterdziestki ruszyła w naszą stronę. Miała na sobie turkusową suknię,  a jej blond włosy były misternie ułożone. Towarzyszył jej mężczyzna po dwudziestce, który musiał być albo jej synem, albo kochankiem. Ciemnowłosy i przystojny był jednocześnie nieco zniewieściały. Jakby spędzał zbyt wiele czasu u kosmetyczki. Nie rozpoznawałam ich twarzy, więc była szansa, że nie zamordują mnie.
-Augustine, mój drogi, co za radość cię widzieć.
Kłamstwo.
-Ciebie też, Cheyenne. -odpowiedział Augustine.
Kłamstwo. Najwyraźniej nie byli bliskimi przyjaciółmi.
-Podziwialiśmy twoją cudowną towarzyszkę - kontynuowała Cheyenne. Oboje -ona i jej chłopak- spojrzeli na mnie, a ja z jakiegoś powodu przypomniałam sobie, jak wyglądają hieny z obnażonymi kłami.
-Tak, interesująca -odezwał się chłopiec na posyłki. -Może ona da radę rozstrzygnąć nasz spór. Widzisz, Cheyenne uważa, że kobieta powinna zachować pewne ślady jej naturalnego wyglądu, podczas gdy ja sądzę, że kobiece ciało powinno być bezwłose od brwi w dół. A jaka jest twoja opinia?
Aha. Najwyraźniej był skończonym kretynem. Nie miałam czasu na takie bzdury. Wbiłam w niego wzrok na dobre pięć sekund, by następnie odwrócić się na pięcie. Wraz z Augustinem oddaliliśmy się.
-Dobrze zrobione - wyszeptał Augustine.
-Kim oni byli?
-Nikim ważnym.
Elegancka murzynka w różowej sukni (nie tak jaskrawej jak pepto-bismol, lecz łagodnie pastelowej) torowała sobie drogę ku nam. Jej ramię przykrywała gustowna narzutka, nadając jej posągowej figurze królewskiego sznytu. Z pewnej odległości nie sposób było określić jej wieku, ale kiedy się zbliżyła, zauważyłam, że prawdodpobnie była dwa razy ode mnie starsza.
Augustine skłonił się. -Lady Azora.
-Mogę skraść cię na moment, Augustine?- spojrzała na mnie.
Augustine również zwrócił się w moją stronę.
-Oczywiście - odrzekłam.
-Dziękuję ci, moja droga.
Oboje odeszli na bok.
Odwróciłam się tak, by mieć ich na oku, a jednocześnie nie wpatrywać się w plecy Augustina. Z grupy ludzi nieopodal wyłonił się ciemnoskóry mężczyzna po trzydziestce i poruszając się z gracją zawodowego sportowca, podszedł do mnie. Mierzył ponad metr dziewięćdziesiąt. Każdy smoking i garnitur w tym miejscu był szyty na miarę, ale przygotowanie jego stroju musiało pochłonąć kilka metrów materiału więcej. Jego włosy były przycięte bardzo krótko. Równie krótka hiszpańska bródka i wąsy wymodelowane z chirurgiczną precyzją ozdabiały jego twarz. Nasze spojrzenia spotkały się. Błyskotliwy intelekt przebijał z jego ciemnych oczu. Jedno spojrzenie wystarczyło, by się przekonać, że nie tylko był inteligentny, ale i piekielnie bystry i przenikliwy. To był człowiek, który nie wykaszał konkurentów czy oponentów, on ich wykańczał.
Mężczyzna lekko nachylił głowę w moim kierunku. -Potrzebujesz pomocy? -odezwał się cichym, głębokim głosem.
Nie miałam bladego pojęcia, o co mu chodzi.
-Potrzebujesz pomocy? -powtórzył. -Jedno słowo i zabiorę cię stąd i nikt mnie nie powstrzyma. Gwarantuję, że będziesz miała dostęp do lekarza, bezpieczne miejsce do zamieszkania i psychoterapeutę do rozmów. Kogoś, kto rozumie, jak to jest i może pomóc.
Fragmenty zagadki ułożyły się w sensowną całość. Siniaki. Oczywiście. -Dziękuję, ale wszystko ze mną ok.
-Nie znasz mnie. Ciężko jest mi zaufać, ponieważ jestem mężczyzną i nieznajomym. Kobieta, z która rozmawia teraz Augustine, to moja ciocia. Kobieta po drugiej stronie parkietu w tej biało-fioletowej sukni to moja siostra. Obie mogą za mnie ręczyć. Pozwól mi pomóc ci.
-Dziękuję -powiedziałam raz jeszcze. -W imieniu każdej kobiety tutaj. Ale jestem prywatnym detektywem, a nie ofiarą przemocy domowej. To są obrażenia, których się nabawiłam w związku z wykonywaną przeze mnie pracą. I mogę zapewnić, że mężczyzna, który je spowodował, jest trupem.
Mężczyzna wpatrywał się we mnie badawczo przez dłuższą chwilę, po czym wsunął mi w dłoń wizytówkę. -Jeżeli uznasz, że obrażenia nie są jednak związane z pracą, zadzwoń.
Augustine obrócił się w naszym kierunku.
Mężczyzna posłał mu twarde spojrzenie i odszedł. Spojrzałam na wizytówkę. Czarna z wypukłymi, srebrnymi inicjałami ML na jednej stronie i numerem telefonu na drugiej.
-Wiesz, kto to był? -zapytał Augustine.
-Nie.
-Michael Latimer. Bardzo wpływowy, bardzo niebezpieczny.
-Nie było go na mojej liście.
-Powinien być teraz we Francji. Czego od ciebie chciał?
Nie szkodziło o wszystkim powiedzieć. -Myślał, że jestem ofiarą przemocy domowej. Zaoferował pomoc.
-Nie miałem pojęcia, że dba o takie sprawy -Augustine zmrużył oczy. -Interesujące.
Minęła nas kolejna para, podczas gdy odźwierny zapowiadał kolejnych gości. Taki a taki z Domu takiego i owego. Zauważyłam Corneliusa obok kobiety, która mogła być jego siostrą. Spojrzał na mnie przelotnie, jakby nie miał pojęcia, kim jestem, a ja odwdzięczyłam się podobnie obojętnym spojrzeniem.
Minuty mijały.
Obróciłam się i zobaczyłam Gabriela Baranovskiego na piętrze powyżej nas. Rozmawiał ze starszym Azjatą. Dwóch potężnych facetów z barami jak szafa gdańska czekało spokojnie w pobliżu. Prywatni ochroniarze.
Zgodnie z przeprowadzonym przez nas wywiadem Baranovsky miał 58 lat. I wyglądał dobrze jak na ten wiek. Jego szczupłe ciało wskazywało na zapalonego biegacza lub kogoś, kto odznaczał się żelazną wolą, jeżeli chodzi o jedzenie. Jego ciemne włosy opadały swobodnymi falami, obramowując kanciastą, inteligentną twarz z długim nosem, wąskim podbródkiem i dużymi oczami. Znałam go ze zdjęć, ale dopiero przy bezpośrednim kontakcie można było dostrzec, iż jego czy były wyjątkowe. Jasnobrązowe niczym whiskey i pełne smutku zmieszanego z mądrością. Reszta jego fizis była idealnie zwyczajna, ale oczy uszlachetniały jego oblicze, przemieniając go w kogoś nietuzinkowego, kogoś z kim chciało się porozmawiać, ponieważ było się pewnym, że ma coś wyjątkowego do powiedzenia. To były oczy człowieka, który spogląda w przyszłość. Nie dziwiło mnie już, że kolekcjonował kobiety.
I zupełnie nie zwracał na mnie uwagi.
Głos odźwiernego na moment załamał się, co sprawiło, że wsłuchałam się w zapowiedź nowego gościa.
-Connor Rogan z Domu Roganów.
Na parkiecie zapanowała cisza. Nikt się nie ruszał. Piętro wyżej Baranovsky ze zmarszczoną miną obrócił się i ruszył do drzwi. Po kilku sekundach gwar rozmów i powolne przechadzki gości powróciły do normy. Tyle że tym razem głosy były przyciszone, a wydawałoby się przypadkowe ruchy gości, miały na celu przemieszczenie się w kierunku ścian i ucieczkę ze środka parkietu, bez jednoczesnego sprawiania wrażenia panicznej ewakuacji.
Rogan wkroczył do holu. Miał na sobie czarny garnitur, ale ze sposobu, w jaki spoglądali na niego pozostali goście, można było wywnioskować, że równie dobrze mógł pojawić się na gali w ciężkiej zbroi. Ogolił się i przyczesał włosy, ale cienie pod jego oczami zdradzały, że raczej nie spał ostatniej nocy. Grymas niezadowolenia rysował się na jego twarzy. Wyglądał, jakby mógł zamordować każdego, kto wejdzie mu w drogę.
Część mnie miała ochotę przywalić mu w nos za wykupienie naszych długów. Zaś druga połowa chciała stanąć mu na drodze i opieprzyć go za niespanie. Jeżeli to była miłość, to jest to najbardziej skomplikowane uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.
Dostrzegł mnie. Zdumienie rozbłysło w jego oczach i na moment, był zbyt oszołomiony, by to ukryć. Suknia była warta każdego centa.
Rogan zmienił kierunek marszu. Z drugiej strony pomieszczenia uważnie obserwował go Michael Latimer. Reakcja tłumu była dwojaka. Większość wyglądała na zaniepokojonych. Kilku, w tym pewna kobieta i mężczyzna wpatrywali się w Rogana podobnie jak Latimer - bez obawy, lecz uważnie. To były drapieżniki, które zgodziły się zachowywać miło przez tę jedną noc i teraz nie były pewne, czy bestia z największymi kłami będzie się trzymała zasad.
Rogan zatrzymał się gwałtownie przede mną i wyciągnął dłoń bez jednego choćby słowa. Nie odważyłam się sprawdzić, czy Baranovsky obserwował nas, ale i tak prawie wszyscy w sali balowej nie spuszczali z nas wzroku. Spojrzenia przeszywały mnie jak sztylety.
Kto powiedział A, musi powiedzieć B. Podałam mu swoją dłoń.
Odwrócił się gładko, układając moją rękę na swoim przedramieniu. Ruszyliśmy razem w kierunku schodów. Czułam zawrót głowy.
Jeżeli teraz się potknę, nie daruję sobie tego do końca życia.
Weszliśmy na drugie piętro i Rogan skierował nas w lewo, z dala od Baranovskiego. Przed nami były otwarte drzwi, prowadzące na taras obramowany donicami pełnymi ciężkich, ciemnoczerwonych, prawie fioletowych róż. Na skórze poczułam powiem zimnego, wieczornego powietrza.
Przypomniałam sobie o oddychaniu.

Komentarze

  1. Dzięki serdeczne za kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zaledwie fragment. Zapraszamy jutro na kolejną część;)

      Usuń
  2. No proszę co za dylemat: co wybrać. Milion z haczykiem i wyłączność bez perspektyw, czy Rogana, który chce tylko Nevadę?
    Dziękuję za kolejny fragment fragmentu;)
    Serdeczności.
    szekla_

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za ten zaostrzający apetyt na więcej fragment. Cwaniak z Augustin'ea, mam nadzieję, że Nevada nie da się złapać na ten haczyk. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pomysł z blogiem
    Nie mogę sie już doczekać następnego fragmentu, co do Nevady jestem pewna że nie pójdzie na łatwe pieniądze
    Jednak ciekawe jak zareaguje Rogan i jaka będzie kontrpropozycja 😁
    Pozdrawiam Kaska

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł z tym blogiem, a samo tłumaczenie lepsze moim zdaniem, niż niejedno oficjalne. No, mam tylko nadzieję że nie poprzestanie cię na tej jednej książce, bo byłoby szkoda! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z naszym pseudonimem -gardła sobie będziemy podrzynać, by nie poprzestać na jednej pozycji;-)

      Usuń
  6. No cóż, każdy w życiu musi podjąć jaką decyzję, a co do Nevady, to przecież wiadomo, ona nie idzie na łatwiznę a poza tym jestem zdziwiona, że Augustine tego nie wie. A tak szczerze to za nim nie przepadam. taki Naleśnik, jak to go Rogan nazywa :D Dzieki za ten fragment, juz się nie mogę doczekać kolejnych :D Całuję pati_papuga123

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam twórczość tej pary autorów !!! Ich książki, każdą serię, mogę czytać po kilka razy i zawsze znajduję i odkrywam w nich coraz to nowe smaczki :) I nigdy, nieważne czy chodzi o Kate i Currana, czy o Dinę Oberżystkę, czy o Nevadę, nigdy nie mogę przewidzieć jak akcja się potoczy ( oczywiście oprócz zejścia się głównych bohaterów ), bo wyobraźnia tych pisarzy chyba granic nie ma... Najbardziej lubię w ich książkach sceny walk i pojedynków (ta dynamika mnie powala), a moja naj, naj to opis potyczki Kate i Hugh bodajże w 7 albo 8 części serii. Jednego tylko żałuję, że nie znam angielskiego, bo przeczytałabym wszystko, co wyszło kiedykolwiek spod pióra IA :);)
    Tym bardziej dziękuję Wam za pracę nad tłumaczeniem, i czekam na resztę...
    Pozdrawiam, Dorota :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powyżej mowa o tomie nr 6, gdzie bohaterowie jadą do Europy. Muszę przyznać, ze jest to mója ulubiona część- jest tam najwięcej emocji z pośród wszystkich tomów ! Nie mogę się już doczekać ostatniego - zamykającego serię o Kate, ale przyjdzie nam się naczekać- autorzy ponoć zaczęli pisać go od nowa, gdyż nie byli zadowolenie z tego co już stworzyli:-(

      Usuń
  8. Uwielbiam ten autorski duet i oczywiście Wasze tłumaczenie :) . Z niecierpliwością będę czekała na dalszą część zarówno rozdziału jak i powieści. Pozdrawiam marta
    p.s. pomysł z blogiem świetny - zobaczymy jak się rozwinie i mam nadzieje, że nie będzie dotyczył wyłącznie tłumaczeń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za miłe słowa. Co do prowadzenia bloga, mamy nadzieję, iż starczy nam nie tylko zapału, ale i czasu. Plany rzecz jasna mamy ambitne, ale nie ukrywamy, iż wszystko zależy od czytelników. Liczymy zatem nie tylko na przychylność wszystkich odwiedzających tę stronę, ale i na dzielenie się z nami swoimi pomysłami, sugestiami i radami, pozwalającymi nam rozwijać dalej ten projekt.

      Usuń
  9. Dzięki wielkie za tłumaczenie! :) Uwielbiam autorów za tych bohaterów! Zarówno tutaj jak i cyklu o Kate Daniels bohaterowie są genialnie wykreowani, wydają się tacy prawdziwi :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam. Bardzo dziękuje za tłumaczenie :) Nie macie zielonego pojęcia jak bardzo się ucieszyłam przypadkowo trafiając na waszego chomika w odmentach internetu :D Co do samej książki, po prostu świetna, ale czegóż innego można by się było spodziewać po tej dwójce autorów. Od samego początku trzyma w napiciu i już nie mogę się doczekać dalszych części tłumaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu rozdziału dziewiątego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dziękuję za drugi fragment. Trochę mnie zaskoczył M.L. tym, że się nie przedstawił. Ale widocznie uważał że każdy powinien go znać. Za to Rogan miał wspaniałe wejście i teraz już Nevada chyba nie będzie anonimowa. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  13. Och.... Dziękuję 😁
    Ale czuję niedosyt!!!
    Niech wszyscy Bogowie jacy kiedykolwiek istnieli we wszechświecie błogosławi Was za to niesamowite tempo tłumaczenia!
    Bez tego Chybabym oszalała (bo siwiec już zaczęłam 😉😂) czekając na następne części
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochani wasze tempo tłumaczenia mnie z jednej strony zachwyca a z drugiej zasmuca bo i chciałabym więcej i boję się co będzie jak się skończy? / mówię o książce oczywiście/ i nie bardzo mnie pociesza myśl, że jest jeszcze trzeci tom bo przy Was do końca roku też go przeczytam :).
    A na razie dziękuję za kolejną część rozdziału
    pozdrawiam marta

    OdpowiedzUsuń
  15. Na miejscu Nevady wybrałabym Rogana zamiast kontraktu z Augustinem. Wydaje mi się, że R się o nią troszczy i nie zależy mu tylko na pieniądzach ale i na samej Nevadzie. A Augustin wydaje się troszczyć tylko o swoje interesy i jest trochę jak taki śliski wąż. Dziękuję za rozdział i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Z tego co pamiętam, to wspomniany Dibbler sprzedawał kiełbaski o podejrzanym składzie. Wy natomiast dostarczacie świetny produkt najwyższej jakości za co bardzo dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to wersja ulepszona 2.0. Zrezygnowaliśmy z kiełbasek podejrzanej konduity, pozostawiliśmy tylko etos pracy;-)

      Usuń
  17. Jeśli N zgodzi się na ofertę A, to nic tylko na tym straci i będzie największą idiotką ever, ale sama to już zdążyła zauważyć. To całe spotkanie zaczyna się robić interesujące, oczywiście odkąd R pojawił się na naszych oczach :D Ogólnie to byłam zaskoczona, że ktoś z tych wielkich ludzi zainteresował się siniakami N. No, no, no, robi się ciekawie! Dziękuje i czekam na kolejny fragment.
    Pozdrawiam, Lili__

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...