Poprzedni post, odwołujący się bezpośrednio do bloga Ilony Andrews, zdradzał nieco tajników warsztatu pisarskiego, dając jednocześnie małą próbkę wyobraźni i umiejętności snucia nietuzinkowych opowieści przez naszą ulubioną parę autorów.
Niestety sam proces pisania nie odbywa się w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości, co znalazło swoje odbicie w jednym z kolejnych wpisów Ilony. Najwyraźniej ostatnie wydarzenia, czy też bardziej ogólna atmosfera, panująca obecnie w Stanach sprawiły, że IA doszła do momentu, w którym -jak sama stwierdza- nie jest w stanie dłużej śledzić mediów, czy to tradycyjnych, czy to społecznościowych.
Oddajmy zresztą jej głos, gdyż sprawy, którymi dzieli się na swoim blogu, wydają nam się warte przemyślenia i mogą zainspirować do ogólnych przemyśleń na temat kondycji współczesnych społeczeństw. Niestety jednocześnie słowa te mogą również zwiastować, iż praca nad Magic Triumphs wcale nie będzie przez to łatwiejsza i szybsza...
Z zawodowego punktu widzenia rozumiem logikę, leżącą u podstaw udramatyzowywania każdej historii. Każdy z nas reaguje na emocjonalne czy też po prostu sensacyjne nagłówki. A im ta reakcja jest mocniejsza, tym wyższe są współczynniki oglądalności czy też klikalności. Ale obecnie jesteśmy już non stop poddawani takiemu tabloidowemu bombardowaniu.
![]() |
| źródło:unsplash.com/autor Thomas Charters |
Wszystkie te rzeczy, które zajmują czołowe miejsca w mediach, działy się już wcześniej. Ale przed zalewem nowych technologii, mieliśmy możliwość lepszego filtrowania docierających do nas wieści, czy też wręcz ukrycia się przed nimi. Można było wyłączyć telewizor i pójść na spacer. Teraz newsy atakują nas zewsząd. Z telefonu, z Twittera, z Facebooka, z maili. Po raz pierwszy od bardzo dawana zaczynam się obawiać o przyszłość. Nie zdarzyło mi się to od czasu, kiedy skończyłam dwadzieścia lat i tonęłam wprost w długach. Przez ostatnie lata sama darowałam wiele pieniędzy, dzwoniłam do swojego kongresmena (który zignorował mnie), poświęcałam swój czas dla pomocy innym. I wszystko to wydaje mi się teraz pozbawione sensu. Nie mam pojęcia, co mogłabym zrobić, by miało to jakieś znaczenie.
Próbowałam ograniczyć wpływ tych wszystkich informacji na mnie, bo moją pracą jest między innymi zapewnienie możliwości oderwania się od codzienności. Istotą bycia pisarzem jest stworzenie opowieści, które pozwolą innym na ucieczkę. Nasza praca jest niczym schronienie w czasie sztormu, miejsce, gdzie czytelnik może się udać, gdy jego ukochany leży na OIOM-ie, gdy miał paskudny dzień w pracy albo gdy po prostu potrzebuje przerwy i odpoczynku od prozy życia.
Ale teraz sama nie potrafię od tego wszystkiego uciec. Przechodzę obecnie wyjątkowo ciężki okres w pisaniu. Bycie pisarzem oznacza też kultywowanie wrażliwości i empatii. Pisarz staje się czymś w rodzaju anteny satelitarnej nastawionej na bezustanny odbiór sygnałów. Teraz jest ich dla mnie zbyt wiele.
Rozumiem ludzi, którzy rzucają pracę i ukrywają się miesiącami w chatach na odludziu. Ja nie mogłabym sobie na to pozwolić, bo jestem żoną, matką i przyjaciółką. A poza tym podejrzewam, że po tygodniu w takiej samotni chodziłabym już po ścianach...
Te słowa zostały napisane kilka godzin przed tragedią, która wydarzyła się w ostatnią niedzielę w Las Vegas...
By nie zostawiać czytelników w ponurym nastroju dodamy, że z Iloną nie jest chyba tak źle, gdyż dzień później pojawił się kolejny snippet z najnowszej Kate Daniels (na którego tłumaczenie zapraszamy w osobnym wpisie już jutro) oraz galeria całkiem udanych zdjęć czworonogów, wchodzących w skład rodziny Gordonów. Wszystkich chętnych do sprawdzenia, jakim talentem fotograficznym dysponuje córka IA, zachęcamy do odwiedzenia tej strony na blogu Ilony Andrews.
A fanom gier wideo Ilona zadała jeszcze pytanie o polecaną grę (najchętniej na PC). Dla wyjaśnienia, o jaki typ rozrywki jej chodzi, zamieściła również krótki spis pozycji "ogrywanych" przez nią w ostatnim czasie:
Tak więc grałam w Empyrion, co sprawiało mi mnóstwo radości, ale po pewnym czasie znudziło mnie. Chciałabym znaleźć jakąś dobrą grę, z ładną, a może i nawet uroczą grafiką - coś jak Stardew Valley (które sami też polecamy, choć to straszny złodziej czasu...) albo Recettear. Pragnęłabym czegoś co mnie wciągnie i zaabsorbuje.
Śródziemie: Cień wojny zostanie wkrótce wydane i czekam na nie, choć z drugiej strony spodziewam się, że będzie bardzo ponure, a ja teraz bardziej potrzebuje czegoś w stylu uprawiania ogrodu i sadzenia kwiatków. Kupiłam też Divinity the Original Sin 2 (mamy jedynkę i uważamy, że niewiele jest gier z równie dobrym kanapowym co-opem) i mimo że to świetna gra, mam problem, by się w nią wciągnąć. Na rynku pojawił się też Battle Chaser: Nightwar, ale nie jestem przekonana, czy jest wystarczająco dobry.
Podsumowując -desperacko szukam jakiejś odskoczni.
Sugestie?
I już na koniec tego wpisu chcemy wspomnieć o bardzo ciekawej dyskusji, jaką odbyliśmy wczoraj z jedną z naszych uważnych czytelniczek (pozdrawiamy pati_papuga 123:-) Chodziło o zdanie z ostatniego fragmentu tłumaczenia rozdziału 14-go, padające z ust bardzo z siebie zadowolonego Rogana, który dopiero co oznajmił Nevadzie, iż rozszyfrował ją i przechytrzył, przesyłając wcześniej Lenorze nagranie morderstwa Garzy.
W oryginale brzmi ono "I might be a dragon, but you're a paladin." Pati zwróciła nam uwagę, że użyty przez nas giermek, nijak się ma do oryginalnego paladyna.
Przyznać się musimy, iż w ferworze tłumaczenia (szczególnie po wyjątkowo wyczerpującym poprzednim "gorącym" momencie) nie poświęciliśmy zbyt wiele czasu na analizę tego akurat zdania. Przy pierwszym czytaniu odnieśliśmy wrażenie, iż dosyć prostacko Rogan stara się pokazać Nevadzie, kto tu rządzi i kto planuje wszystko z wyprzedzeniem, dlatego też zdegradowaliśmy ją z rycerza do giermka.
Pati zaś zinterpretowała to odmiennie, zakładając, iż Roganowi chodzi o to, że Nevada jest jak rycerz, ma swój kodeks i się go trzyma.
Kiedy po raz wtóry pochyliliśmy się nad końcówką ostatniego rozdziału faktycznie dotarło do nas, iż być może w mniemaniu Rogana, on i Nevada są ze sobą złączeniu w odwiecznej rywalizacji pomiędzy przebiegłym i podstępnym smokiem, a stanowiącą wzór wszelkich cnót rycerskich "paladynką".
Ciekawi jesteśmy Waszej opinii na ten temat i sugestii, czy zmienić tłumaczenie na oryginalnego paladyna, czy może zupełnie inaczej rozpisać tę rozmowę?
Zapraszamy do dyskusji i niezmiennie gorąco zachęcamy do zwracania nam uwagi na wszelkie nieścisłości, błędy i niezręczności.
Pozdrawiamy!
By nie zostawiać czytelników w ponurym nastroju dodamy, że z Iloną nie jest chyba tak źle, gdyż dzień później pojawił się kolejny snippet z najnowszej Kate Daniels (na którego tłumaczenie zapraszamy w osobnym wpisie już jutro) oraz galeria całkiem udanych zdjęć czworonogów, wchodzących w skład rodziny Gordonów. Wszystkich chętnych do sprawdzenia, jakim talentem fotograficznym dysponuje córka IA, zachęcamy do odwiedzenia tej strony na blogu Ilony Andrews.
A fanom gier wideo Ilona zadała jeszcze pytanie o polecaną grę (najchętniej na PC). Dla wyjaśnienia, o jaki typ rozrywki jej chodzi, zamieściła również krótki spis pozycji "ogrywanych" przez nią w ostatnim czasie:
Tak więc grałam w Empyrion, co sprawiało mi mnóstwo radości, ale po pewnym czasie znudziło mnie. Chciałabym znaleźć jakąś dobrą grę, z ładną, a może i nawet uroczą grafiką - coś jak Stardew Valley (które sami też polecamy, choć to straszny złodziej czasu...) albo Recettear. Pragnęłabym czegoś co mnie wciągnie i zaabsorbuje.
Śródziemie: Cień wojny zostanie wkrótce wydane i czekam na nie, choć z drugiej strony spodziewam się, że będzie bardzo ponure, a ja teraz bardziej potrzebuje czegoś w stylu uprawiania ogrodu i sadzenia kwiatków. Kupiłam też Divinity the Original Sin 2 (mamy jedynkę i uważamy, że niewiele jest gier z równie dobrym kanapowym co-opem) i mimo że to świetna gra, mam problem, by się w nią wciągnąć. Na rynku pojawił się też Battle Chaser: Nightwar, ale nie jestem przekonana, czy jest wystarczająco dobry.
Podsumowując -desperacko szukam jakiejś odskoczni.
Sugestie?
I już na koniec tego wpisu chcemy wspomnieć o bardzo ciekawej dyskusji, jaką odbyliśmy wczoraj z jedną z naszych uważnych czytelniczek (pozdrawiamy pati_papuga 123:-) Chodziło o zdanie z ostatniego fragmentu tłumaczenia rozdziału 14-go, padające z ust bardzo z siebie zadowolonego Rogana, który dopiero co oznajmił Nevadzie, iż rozszyfrował ją i przechytrzył, przesyłając wcześniej Lenorze nagranie morderstwa Garzy.
W oryginale brzmi ono "I might be a dragon, but you're a paladin." Pati zwróciła nam uwagę, że użyty przez nas giermek, nijak się ma do oryginalnego paladyna.
Przyznać się musimy, iż w ferworze tłumaczenia (szczególnie po wyjątkowo wyczerpującym poprzednim "gorącym" momencie) nie poświęciliśmy zbyt wiele czasu na analizę tego akurat zdania. Przy pierwszym czytaniu odnieśliśmy wrażenie, iż dosyć prostacko Rogan stara się pokazać Nevadzie, kto tu rządzi i kto planuje wszystko z wyprzedzeniem, dlatego też zdegradowaliśmy ją z rycerza do giermka.
Pati zaś zinterpretowała to odmiennie, zakładając, iż Roganowi chodzi o to, że Nevada jest jak rycerz, ma swój kodeks i się go trzyma.
Kiedy po raz wtóry pochyliliśmy się nad końcówką ostatniego rozdziału faktycznie dotarło do nas, iż być może w mniemaniu Rogana, on i Nevada są ze sobą złączeniu w odwiecznej rywalizacji pomiędzy przebiegłym i podstępnym smokiem, a stanowiącą wzór wszelkich cnót rycerskich "paladynką".
Ciekawi jesteśmy Waszej opinii na ten temat i sugestii, czy zmienić tłumaczenie na oryginalnego paladyna, czy może zupełnie inaczej rozpisać tę rozmowę?
Zapraszamy do dyskusji i niezmiennie gorąco zachęcamy do zwracania nam uwagi na wszelkie nieścisłości, błędy i niezręczności.
Pozdrawiamy!

Bardzo ciekawa refleksja IA dotycząca naszych czasów. A w kwestii tłumaczenia, to proszę o zamianę na paladyna. Nie tylko nobilituje (zasłużenie) Nevadę, ale też zmienia postrzeganie Rogana z zadzierającego nosa na kogoś świadomego siebie w taki trochę ironiczny sposób. Pozdrawiam serdecznie, dziki_chomik
OdpowiedzUsuńA może Smok i Jerzy jak u Dicksona
OdpowiedzUsuńTeż byłabym za paladynem podobnie jak dziki_chomik, a jak zrobicie to już od Was zależy. Bardzo dziękuję za nowe wiadomości, pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńSkłonna jestem zgodzić się z Pati. W tym kontekście zdecydowanie "paladynka".
OdpowiedzUsuńI.A. ma dużo racji w tym co pisze. Informacja jest towarem, dobra wiadomość nie sprzeda się tak jak pot, krew i łzy.