Przejdź do głównej zawartości

White Hot Rozdział 15 cz.2

Zapraszamy na drugi fragment finałowego rozdziału White Hot. Z wrodzonej i niczym nieposkromionej złośliwości 😜 urywamy go nieprzypadkowo w bardzo ciekawym miejscu, obiecując jednocześnie, że jutro będziemy mieć dla Was jeden z najzabawniejszych (naszym skromnym zdaniem) momentów w całej trylogii HL. Prosimy o cierpliwość i zapraszamy już do lektury!


Wyszły z mojego gabinetu, a ja zadzwoniłam do Rogana. Odebrał natychmiast. -Tak?
-Najprawdopodobniej nie będziemy musieli oblegać fortu. Moje siostry idą z nami. 
Nie odpowiedział przez dłuższą chwilę. -Co zatem powinienem przygotować?
-Zespół uderzeniowy na tyle duży, by bez problemu poradził sobie z zatrzymaniem Olivii Charles. Ale nie będziemy musieli szturmować zamku. 
-Jesteś tego pewna?
-Tak. 
-Nie sprawiasz wrażenia zachwyconej tym pomysłem. 
-Bo nie jestem -to nie był najlepszy moment na wyjaśnianie wszystkich problemów związanych z używaniem magii przez Catalinę. -Wszystko co musimy zrobić, to dostarczyć Catalinę w pobliże jak największej grupy ludzi, broniących fortu. Zaufasz mi? -nie chciałam, żeby zabrzmiało to jak pytanie. 
-Okay -odpowiedział. 
Milczenie przedłużało się. Tak bardzo chciałam go zobaczyć. 
-Gdzie jesteś? -zapytał. 
-W moim gabinecie. A ty gdzie jesteś?
-Przed twoimi drzwiami frontowymi. 
Serce zabiło mi szybciej. Wstałam, opuściłam żaluzję w gabinecie, zamknęłam na zamek drzwi pomiędzy korytarzem prowadzącym do części biurowej i resztą domu. I otworzyłam drzwi wejściowe. Schował telefon i wszedł do środka. Przeszliśmy do mojego biura. Zatrzasnęłam drzwi za nami, jego ramiona otoczyły mnie, a jutro zniknęło. Całował mnie długo i namiętnie. Wspomnienia leżącego obok mnie nagiego Rogana przemknęły mi przed oczami. Całowałam go i całowałam, skubiąc jego wargi, pieszcząc jego język, kradnąc mu oddech….
Mój telefon zadzwonił. Zignorowałam go. 
Jego telefon zapiszczał. 
Ożył interkom i dobył się z niego głos Berna. -Nevada, gdzie jesteś? Muszę z tobą porozmawiać. To pilne. 
Telefon Rogana zapiszczał ponownie. A potem wyemitował pojedynczy pisk wysokiej częstotliwości. Rogan warknął i podniósł komórkę do ucha. -Tak?
Cienki głos po drugiej stronie raportował coś z ekscytacją. Rogan przewrócił oczami. -Tak. Tak. Nie. Załatwcie to. Tak. 
Rozłączył się i rzucił telefon na blat biurka. Komórka prawie natychmiast zaczęła dzwonić. Rogan wbił w nią spojrzenie, jakby była jadowitym wężem. 
-Odbierz -powiedziałam. 
Odwrócił się do mnie. Na jego twarzy nie pozostał nawet ślad Szalonego Rogana. Widziałam tylko sfrustrowanego jak diabli mężczyznę. -Kiedy to się wreszcie skończy, gdziekolwiek tylko zechcesz, tylko ty i ja. 
-Czy ta chata w górach istnieje?
-Tak. 
-To zabierz mnie tam. 
Dziesięć minut później weszłam do Szałasu Zła, by zastać obie moje siostry nachylające się nad komputerem Bernarda. 
Twarz mojego kuzyna była blada. -Augustine przesłał nam to. 
Wcisnął klawisz i na ekranie pojawił się film, ukazujący ultranowoczesne wnętrze gabinetu Augustina w MADM. Kamera była ustawiona nieco na prawo i za Augustinem. Drzwi do biura stały otworem. Zazwyczaj matowe szklane ściany oddzielające jego gabinet od reszty pomieszczeń agencji, teraz były przezroczyste, dzięki czemu mieliśmy dobry widok aż po recepcję. Liny nie było na jej stanowisku. Zamiast niej krzesło zajmował młody mężczyzna, całkowicie pochłonięty pracą na swoim komputerze. Nigdy wcześniej go nie widziałam, a i on prawdopodobnie nie miał pojęcia o moim istnieniu. 
Wysoka kobieta szła korytarzem w kierunku gabinetu Augustina. Jej twarz pokryta była siecią zmarszczek. Trzymała się prosto, jej siwe włosy były gustownie ułożone, a ciemnobrązowe oczy rzucały wyzwanie każdemu, stającemu na jej drodze. Za nią podążało dwóch ochroniarzy ubranych w garnitury, szerokich w barach, krótko ostrzyżonych i wyglądających niczym klony z matrixa. 
Augustine podniósł się z fotela. -Dzień dobry, pani Tremaine. Czemu zawdzięczam tę wizytę?
Obrzuciła go uważnym spojrzeniem. Sprawiała wrażenie drapieżnego ptaka oceniającego swoją ofiarę. Poczułam lodowaty dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Robi to. 
Victoria Tremaine obróciła się na pięcie bez jednego choćby słowa wyjaśnienia i ruszyła tam, skąd przyszła. 


Założyłam kamizelkę kuloodporną Scorpion, hełm, kombinezon bojowy i mocne buty. Ludzie Rogana zaproponowali mi lekki pistolet maszynowy, ale postanowiłam pozostać przy swoim Desert Eagle. Z nim czułam się lepiej.
źródło:pixabay.com
Przywarliśmy do ziemi w teksańskich chaszczach, ciągnących się wzdłuż ogrodzenia, okalającego fortecę Olivii Charles. Przed nami samotny strażnik siedział w wartowniczej budce.
Czułam się jak żółw. Jak na miłość boską moja matka i babka mogły nosić na sobie coś takiego całymi latami?
Obok mnie Arabella, mająca na sobie taki sam strój, stroiła głupie miny, robiąc sobie selfie. Echh….
-Pamiętasz o drodze ewakuacyjnej? -zapytałam.
Skinęła głową. -Udajemy się na północ, szybki sprint, pięć mil przez zarośla do helikoptera Rogana. Załapałam. Przestań się przejmować.
Na drodze dojazdowej pokazała się limuzyna, która zbliżyła się do bramy i stanęła obok wartownika.
-Jesteś pewna, że to zadziała? -zapytał Cornelius.
-Tak -odpowiedziałam.
Martwiłam się o niego. Nie wziął ze sobą żadnego ze swoich zwierząt ani broni. Przynajmniej nic, co mogłabym zauważyć. Jego twarz była spokojna, wzrok nieobecny.
Coś dziwnego działo się w jego głowie.
-Chodzi mi tylko o to, że twoja siostra jest taka nieśmiała -wymamrotał. -Spędziłem w twoim domu blisko tydzień i prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy.
Okno w limuzynie opuściło się. Z miejsca, w którym się znajdowałam, nie mogłam zajrzeć do wnętrza wozu, ale wiedziałam, kto tam był. Melosa za kierownicą, gotowa w mgnieniu oka postawić swoją tarczę; na miejscu pasażera moja siostra, a z tyłu Rivera, uzbrojony po zęby.
Strażnik coś powiedział.
Dawaj Catalina. Potrafisz to zrobić.
Brama otworzyła się szeroko. Wartownik wyszedł ze swojej budki i stanął obok samochodu.
-Okay - podniosłam się na nogi.
Kilka metrów dalej Rogan wyszedł zza drzewa. Gdyby sprawy przybrały nieciekawy obrót, zamierzał zrównać z ziemią wartownię wraz ze strażnikiem. Strąciłam z siebie resztki gałęzi i liści, i pobiegłam do limuzyny. Wokół mnie zaroiło się od ludzi z zespołu uderzeniowego Rogana. Wszyscy z nich zostali wybrani przez niego osobiście. Pojawił się też Cornelius, zrzucający resztki kamuflażu z ramion. A na koniec dołączył do nas Rogan.
Obiegliśmy samochód i otoczyliśmy strażnika, który na nasz widok puścił do nas oko. Jego twarz zmieniła się i oto mieliśmy przed sobą znajomą doskonałość w postaci Augustina. -Tym razem wziąłeś ze sobą na akcję dzieci? Niżej już się chyba nie dało upaść, co Rogan?
-Co ty tu robisz? -zapytał Rogan.
-Nie mógłbym tego przegapić. I jeszcze pozwolić wam napawać się chwałą zwyciezców. No i zdobyć informacje, które bardzo mnie interesują -Augustine poprawił okulary na nosie. -A zatem zaczynamy?
Limuzyna ruszyła przed siebie. Podążyliśmy za nią.
Drugi punkt kontrolny zamajaczył przed nami.
-Czy tam jest już prawdziwy strażnik? -zapytałam.
-Tak.
Limuzyna zatrzymała się, okno od strony kierowcy zjechało w dół i nawet z odległości poczułam nikłe dotknięcie magii, jakby spadła na mnie kropla deszczu. Żołnierz opuścił swój posterunek i podszedł do samochodu. Chwilę póżniej samochód potoczył się dalej, w kierunku wartowni, znajdującej się przy drzwiach wiodących do fortecy. Widzieli nas. Broń skierowała się w naszym kierunku.
Żołnierz idący za samochodem pomachał ręką do strażników. Limuzyna zatrzymała się. Strażnicy z bronią gotową do strzału dołączyli do kumpla z drugiego posterunku.
-Czym tak dokładnie jest twoja siostra? -zapytał Augustine.
-Zobaczysz -tak po prawdzie nie było dla tego nazwy. Nigdy wcześniej nie objawił się taki talent, a przynajmniej nie został zarejestrowany. Tyle że to było coś, czego nie dawało się zapomnieć. -Tylko nie patrz wprost na nią, kiedy już się zacznie.
Żołnierze odblokowali masywne drzwi wejściowe. Jeden z nich podszedł do drzwi od strony pasażera i otworzył je. Catalina wysiadła z samochodu. Żołnierz zamarł za nią w oczekiwaniu. Sprawiał wrażenie w pełni zrelaksowanego. Na jego twarzy można było dostrzec rodzaj usłużnego zainteresowania, charakterystyczny dla boyów hotelowych. Melosa też wysiadła z wozu. Oczy miała okrągłe i rozszerzone ze zdziwienia.
Catalina obróciła się do nas i nam pomachała. Przyspieszyłam, starając się zmniejszyć, dzielący nas dystans. Starszy mężczyzna w szarym mundurze powitał nas uśmiechem.
-Jesteście jej przyjaciółmi?
-Tak -odpowiedziałam.
-Jak miło. Proszę, wejdźcie. Pokażę wam wnętrze. Trafiliście na porę obiadową.
Catalina lekko się spięła i przestąpiła próg fortu. Dwóch wartowników podniosło się z krzeseł. Starszy żołnierz skinął im ręką. -Chodźcie z nami.
Przeszliśmy przez wąski korytarz, skręciliśmy w prawo, potem w lewo. W ustach czułam smak miedzianej monety. Nigdy nie powinnam się na to zgadzać. Przed nami za otwartymi drzwiami dostrzegliśmy dużą stołówkę.
Ludzie Rogana zatrzymali się i wszyscy z nich założyli stopery do uszu. Przedyskutowaliśmy ten manewr podczas planowania operacji. Gdyby weszli do tej mesy, mogliśmy nie mieć już zespołu uderzeniowego. Rogan, Cornelius, Arabella, Augustine i ja podążyliśmy za Cataliną do środka. Powiedziałam im, że to zły pomysł. Mimo to zdecydowali się to zrobić.

Komentarze

  1. Serio ?! Po takim wstępie ? To się nazywa sadyzm.... Powinno się iść za to do więzienia.... No nic, poczekam do jutra. Bardzo niechętnie dodam. Fragment jak zawykle prześwietny ;) I ja już chce wiedzieć jakie moce mają siostry Nevady :D Ponieważ mówicie ze fragment prześmieszny przeczytam go dopiero w domu, a nie jak będę wracać a pracy - ludzie w autobusie dziwnie by się ma mnie patrzyli gdybym śmiała się jak wariat a do wariatkowa trafić nie chcę :) Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Po takim... ech... czekam. mamuniaewy

      Usuń
  2. Po pierwsze to uważam, że jej babka jest "niesamowita", wystarczyło jej spojrzeć na A. i już wiedziała co jest grane. Po drugie skąd wziął się A. na miejscu akcji. Po trzecie to uważam, że Catalina po prostu wszystkich zaczarowala, czyli kontrola umysłu, tak jak przypuszczałam. Ciekawi mnie tylko czemu wszyscy mieli zatkać sobie uszy, przecież nie jest syreną do licha. Bardzo dziękuję za przetłumaczony fragment. Z niecierpliwością będę wyczekiwać następnego. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. To co koleżanka powyżej i dodam jeszcze że chyba wpadłam nowy nałóg. Pewnie kiedy skończycie trzecią część przeczytam wszystkie części jeszcze kilka razy 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje . Meg podsumowala ten fragment zgodnie z moimi odczuciami blanka

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę się zdecydować czy bardziej czekam na kolejny fragment, czy bardziej mnie martwi fakt, że jesteście już tak blisko końca ;) tak czy siak jesteście wspaniałe, że tak chętnie dzielicie się swoim tłumaczeniem! Emadezet

    OdpowiedzUsuń
  6. Jutro, ale niezbyt późno? Bo chyba są jakieś granice, tak się nie robi!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to nazywa się akcja, dzięki dziewczyny! Pozdrawiam, kaska12354

    OdpowiedzUsuń
  8. Coraz bliżej do konfrontacji. Gdyby nie Wasze wspaniałe tłumaczenie to już bym końcówkę wrzucała do translatora aby tylko się dowiedzieć co będzie dalej. Ale tak pięknie tłumaczycie, że czekam cierpliwie na Wasz przekład. Pozdrawiam serdecznie Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...