Przejdź do głównej zawartości

White Hot Rozdział 8

Był ranek i moja matka przyrządzała śniadanie. Zwierzęta Corneliusa jadły z misek na podłodze, wszystkie z wyjątkiem Króliczka, który sumiennie siedział obok Matildy i starał się nie ślinić za bardzo na zapach bekonu. Zauważyłam, jak Matilda dyskretnie upuszcza kawałek boczku na podłogę. Króliczek zanurkował pod krzesłem, by za moment podjąć na powrót wartę. 
Moja matka postanowiła być oazą spokoju i z niespotykaną cierpliwością podchodziła do wszystkich i wszystkiego. Catalina cięła truskawki na talerzu Matildy. Arabella rysowała dziwne wzorki widelcem na jej naleśniku. Leon tryskając wprost energią, tak żwawy i ochoczy, że miałam ochotę go udusić, wcinał bekon, aż mu się uszy trzęsły. Bern zaś pochłaniał jedzenie w sposób nadzwyczaj metodyczny. Pewnego dnia mógł dać sobie spokój z pozorami i po prostu podzielić talerz siatką na poszczególne sektory żywnościowe. Każdy -poza Leonem- wyglądał na zmęczonego. Nikt się nie odzywał.
źródło:pixabay.com
Bern sprawdził nasze finanse. Szalony Rogan faktycznie przejął naszą hipotekę. Do niego należała również nasza pożyczka na samochód i linie kredytowa naszej firmy. Dostaliśmy dokumenty związane ze zmianą własności tych wszystkich rzeczy, ale jako że nasza hipoteka była już raz sprzedana, moja matka zignorowała to i schowała wszystkie papiery. Niewielka pożyczka udzielona w zeszłym roku Bernardowi na naukę w college’u, była jedyną, której nie posiadał Rogan. Prawdopodobnie tylko dlatego, że była finansowana bezpośrednio ze środków federalnych i nie mogła być przejęta. 
-Możemy sprzedać pojazdy - powiedziała babcia Frida. -Oddałam tej dziewczynie ostatni ATV, ale wciąż mamy dwa w całkiem dobrym stanie plus jeden spalony wrak. A muszę powiedzieć, że ci najemnicy posługiwali się naprawdę niezłym sprzętem. Mam już chętnych do zakupu. Możemy je opylić za trzysta tysięcy każdy. 
-Powinniśmy zatrzymać jeden - odezwała się mama. -Możemy go potrzebować, jeżeli sytuacja dalej będzie się tak rozwijać. 
Babcia Frida zrobiła duże oczy i próbowała dyskretnie wskazać na mnie. 
-Zatrzymaj jeden - powiedziałam, starając się przełknąć kęs naleśnika. Przez noc czerwone ślady na moim ciele przekształciły się w efektowne siniaki. Gardło mnie piekło. -To i tak nie ma znaczenia. Wciąż potrzebujemy milion czterysta tysięcy, by spłacić hipotekę. 
Przed kilkoma godzinami Rogan doprowadził mnie do wściekłości. Ostatecznie gniew się wypalił, pozostała po nim jedynie determinacja. Musiałam zakasać rękawy, pracować ciężko i odzyskać nasz dom. Nie było innego sposobu. Byliśmy Baylorami. Spłacaliśmy nasze długi, a kiedy życie nokautowało nas, podnosiliśmy się i waliliśmy je w zęby. Czasami to bolało jeszcze bardziej, ale tacy już byliśmy. 
-Milion czterysta? To prawie tyle, ile zapłaciliśmy za ten magazyn -powiedziała Arabella. -A przecież spłacamy ten kredyt już siedem lat. Jak to możliwe?
-Pożyczyliśmy na procent -wyjaśniła Catalina z nieobecnym wyrazem twarzy, charakterystycznym dla chwil, kiedy dokonywała jakiś skomplikowanych obliczeń w głowie. -4,5% plus dodatkowe opłaty, wszystko mniej więcej się zgadza. Mogę podać wam dokładne liczby, jeżeli chcecie.
-To nie fair. Kupowanie na kredyt jest do bani -stwierdziła Arabella. 
-Musielibyśmy zostać zaatakowani jeszcze z trzy razy, żeby spłacić hipotekę -odezwałam się. -Potrzebowalibyśmy sześciu ATV, żeby pozbyć się Rogana. 
Leon nadział truskawkę na widelec. -Składam hołd naszemu nowemu władcy Szalonemu Roganowi. Jestem gotów służyć, uczyć się i dowieść, iż godzien jestem być członkiem jego zespołu!
-Zamknij się - Catalina, Bernard i Arabella powiedzieli jednocześnie. 
Leon spojrzał na nich spod zmrużonych powiek. -Może on, w przeciwieństwie do  poniektórych, pozwoli mi mieć pistolet.
-Nie potrzebujesz broni -podniesionym głosem powiedziała mama.
-Czy ty w ogóle wiesz, skąd pochodzi ten tekst o władcy?
-Z serialu. 
-Nie, kretynie. Z filmu pod tytułem ‚Imperium mrówek’. Powinieneś kiedyś obejrzeć.- Telefon Berna zaćwierkał. Spojrzał na wyświetlacz. -To Bug. Dwie sprawy. Po pierwsze mam wideo z najemnikiem pakowanym do samolotu do Johannesburga, żywym, jak Rogan obiecał. Chcecie zobaczyć?
-Nie. -Rogan był apodyktycznym dupkiem, ale dotrzymywał danego słowa. 
-Po drugie, z rana włamałem się do serwerów Scorpiona, a Bug spędził ostatnią godzinę przeglądając ich poufne i tajne pliki. Scorpion został wynajęty przez pośrednika i opłacony za pomocą elektronicznego przelewu. Ludzie Rogana znaleźli pośrednika. On z kolei dostał pieniądze w gotówce od niezidentyfikowanego mężczyzny. 
-Ile?
-Pół miliona. 
-Jesteśmy drodzy, juhu! -zakrzyknęła Arabella. 
-Zostawiłem Scorpionowi mały prezent -dodał Bern. -Bug aktywował go kilka minut temu, zanim zwinął się z ich serwerów. 
-Jaki prezent?-zapytałam. 
-Kiedy będą próbowali dostać się do swoich tajnych plików, natrafią jedynie na maraton Hello Kitty. 12 sezonów po japońsku. 
-Lubię Hello Kitty -powiedziała Matilda. 
Cornelius odchrząknął -Czuję się częściowo odpowiedzialny za zaistniała sytuację. 
Matilda wyciągnęła do niego rękę i poklepała go po ramieniu. -Nie martw się tatusiu. Wszystko jest w porządku. 
Zamarliśmy wszyscy, zmagając się ze wzruszeniem. 
-Dziękuję -zwrócił się do małej Cornelius. Potem obrócił się do mnie -Ale to ja jestem odpowiedzialny. Wiedziałem, a przynajmniej podejrzewałem, co się może stać, kiedy zaczniemy badać tę sprawę. I jeszcze marginalizowałem wszelkie ryzyko przy naszym pierwszym spotkaniu. 
Westchnęłam. -Niczego nie marginalizowałeś. Byłam świadoma ryzyka, kiedy zgodziłam się na tę pracę. Odpowiedzialność za wszystko, co nas spotkało, spada na mnie. 
-Twoja wściekłość na Rogana jest dobrze uzasadniona -ciągnął dalej Cornelius, starannie dobierając słowa. -Ale zagrożenie bezpośrednim atakiem na twoją rodzinę, czy też wywieranie na was innego rodzaju nacisku jest realne. W tym względzie nie myli się. 
Rzuciłam serwetkę na stół. -Wiem, że nie myli się w swojej ocenie zagrożeń, Corneliusie. Jestem zła tylko dlatego, że odmówił uznania, że ja też mam coś do poiwedzenia. 
-Gdyby przyszedł do ciebie z propozycją wykupienia wszystkich naszych długów, nigdy byś się na to nie zgodziła - zauważył Bernard. 
-Pewnie nie, ale przynajmniej miałabym jakiś wybór. 
-Jaki?
-Nie wiem -wstałam od stołu i poszłam umyć talerz. 
-Idziemy dzisiaj do szkoły? -zapytał Leon. 
-Nie - odpowiedziała matka. 
-Świetnie- Leon uśmiechał się. -Zatem wybieram się na miasto, zobaczyć czy uda mi się zdobyć jakąś broń. Skoro moja własna rodzina nie pozwala mi na to, zmuszony jestem prosić obcych. 
-Co jest z tobą nie tak? -obruszyła się Catalina.
-Wydaje ci się, że spluwy leżą sobie ot tak na ulicach? -poparła siostrę Arabella. -Czy może ktoś zasadził rewolwerowe drzewo na naszym parkingu?
-Czy ktoś z was w ogóle wyjrzał dzisiaj na zewnątrz? -zapytał Leon. -Mam na myśli w świetle dziennym. 
Bern przesunął swój telefon. -Ma rację. Wydaje mi się, że powinniśmy wyjrzeć na zewnątrz. 
Wyszłam z kuchni i ruszyłam przez korytarz do drzwi wejściowych. Cała rodzina następowała mi na pięty. Otworzyłam drzwi. 
Opancerzony transporter przetoczył się przed nami, stając po drugiej stronie białej linii, którą ktoś w nocy wymalował na asfalcie wokół naszej posiadłości. Po drugiej stronie ulicy, ludzie, wyglądający na ex-żołnierzy, instalowali M198 Howitzer. Mobilną haubicę nieco podobną do czołgu. Z prawej strony wyrastała wieża obserwacyjna, budowana przez kolejną ekipę, wyglądającą na silnie powiązaną z wojskiem. Dwóch mężczyzn w kombinezonach bojowych przemaszerowało przed nami. Ten po lewej prowadził coś, co wyglądało jak wyjątkowo duży grizzly na śmiesznie cienkiej smyczy. Grizzly miał na sobie skórzany pas z napisem ‚Sierżant Miś’. 
Moja matka otworzyła szeroko usta. 
Babcia Frida objęła ramieniem mamę. -Uszczypnij mnie, Penelopo. To fort Sill. 
Też otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam.
Schludna kobieta mniej więcej w moim wieku podeszła do białej linii i zatrzymała się. Jej ciemne włosy ściągnięte były w koński ogon. Miała ciemne oczy i oliwkową skórę, wskazującą na albo afrykańskie, albo latynoskie pochodzenie. Ubrana była w beżową garsonkę. 
-Melosa Cordero z wiadomością od Szalonego Rogana -powiedziała. -Pozwolenie na wejście?
To było absurdalne. -Jasne. 
Przestąpiła nad biała linią. 
-Major żałuje, iż jego obecność sprawia ci przykrość, aczkolwiek chce, bym poinformowała cię, iż gala Baranovskiego ma mieć miejsce jutro, więc z pełnym szacunkiem sugeruje, byś udała się na zakupy. Zostałam wyznaczona do towarzyszenia ci. Jestem upoważniona do dokonania zakupów w jego imieniu. 
-To nie będzie konieczne- Jeżeli o mnie chodzi, Rogan nie będzie płacił mi już za nic więcej. -Możesz odejść. Sama kupię sobie sukienkę, panno Cordero. 
-Proszę mówić mi Mel. Zostałam poinformowana, że otrzymam taką właśnie odpowiedź. Na co mam przekazać, co następuje: -odchrząknęła i wyrzekła głębokim głosem, najwyraźniej cytując -Tu chodzi tylko o sprawy zawodowe. Nie wpadaj w histerię, Nevada. To do ciebie niepodobne. 
Histeria, co? Zdobyłam się na heroiczny wysiłek, by nie rzec ani słowa. Byłam całkiem pewna, że gdybym tylko otworzyła usta, zaczęłabym ziać ogniem. 
-W przypadku zauważenia takiego wyrazu twojej twarzy, mam powiedzieć, że jestem egidą -poinformowała mnie Melosa. -Jestem uznawana za Wybitną, a dodatkowo jestem wyszkolonym ochroniarzem. Moim zadaniem jest ochraniać ciebie i Corneliusa. Mam też przypomnieć ci, że bezpieczeństwo twojego klienta powinno być twoim priorytetem. 
Wyciągnęłam telefon i wysłałam Roganowi wiadomość. Dziękuję bardzo za podesłanie nam egidy. To bardzo miłe z twojej strony. Cała przyjemność po mojej stronie. Czy jeszcze coś mogę dla ciebie zrobić? W sumie jest coś takiego. Mogę zacisnąć pięść i walnąć cię z całych sił. Czy spodziewałeś się, że to jest ten moment, kiedy mówię ci absurdalnie protekcjonalnym tonem, jaki to jesteś atrakcyjny, kiedy się wściekasz? Czy ty nie masz czasami skłonności samobójczych?
Corneliusie? -zwróciłam się do mojego klienta. -Twoja umowa z Roganem będzie zakończona, kiedy tylko odkryjemy, kto zabił twoją żonę?
-Tak -odpowiedział. 
-Dobrze - bo kiedy współpraca się zakończy, będę mogła przejść od słów do czynów. Nie miałam pojęcia jak, ale byłam pewna, że spróbuję. 
-Jeżeli mogę - odezwała się Melosa. -Zwykliśmy mówić w tej robocie: nie zaglądaj darowanej egidzie w zęby. 
-Jaki był twój ostatni przydział? - zapytała moja matka. 
-Ochraniałam argentyńskiego ministra finansów -odpowiedziała Melosa. -Zostałam odwołana z tego zadania ostatniej nocy, ale wciąż jestem w trybie operacyjnym. Equzol jest naprawdę mocnym środkiem. 
-Wydaje mi się, że czegoś tu nie łapię. Udajemy się na charytatywną galę Baranovskiego? - zapytał zmieszany Cornelius. 
Racja. Przespał moment, kiedy to ustalaliśmy. Wcześniej zaś powiedziałam mu, że moje osobiste relacje z Roganem nie będą miały wpływu na śledztwo. I zamierzałam wywiązać się z danego słowa bez względu na to, ile może mnie to kosztować. 
-Wejdź do środka - zwróciłam się do Melosy. -Na stole są naleśniki i parówki. Częstuj się, a ja wyjaśnię wszystko Corneliusowi. 


Wprowadzanie Corneliusa w szczegóły naszego planu zajęło więcej, niż się spodziewałam i kiedy skończyłam, ledwo mogłam mówić. Cornelius przyjął wszystko spokojnie. Razem z Melosą obejrzeli nagranie z incydentu na wiadukcie, a po wszystkim Cornelius zadeklarował, że jest z nami i zgadza się na wszystkie ustalenia. 
Wspólnie postanowiliśmy, że wybierzemy się do Feriki Lugi. Siostra Corneliusa często kupowała u niej formalne stroje, a że sama nie miałam pojęcia, gdzie kupić odpowiednią sukienkę, postanowiłam zaufać osądowi Harrisonów. Sięgnęłam też do moich żelaznych rezerw finansowych. Nie będę nosiła sukni kupionej mi przez Rogana. 
Skoro moja mazda przepadła, nie miałam większych skrupułów, by skorzystać z jednego ze zdobytych ATV. Niestety te wozy nie zostały zaprojektowane do jazdy miejskiej, nie wspominając już o komforcie, tak że pod koniec podróży miałam wrażenie, że mój tyłek nadaje się do wymiany. Dzień zaczął się mocnym akcentem. Nie mogłam się wprost doczekać, by zobaczyć, jakie wspaniałe rzeczy jeszcze nas czekają…
Kiedy przejeżdżaliśmy przez sąsiedztwo naszego magazynu, zauważyłam ekipę, montującą elektryczne ogrodzenie wzdłuż Clay Road. 
-Czy Rogan przeniósł swoją kwaterę główną, gdzieś w tę okolicę? - zapytałam. 
-Tak -odpowiedziała Melosa. -Chronienie dwóch różnych centrów dowodzenia jest mało opłacalne. 
-Gdzie jest ta kwatera?
-Niestety nie mogę powiedzieć. 
Wreszcie zrozumiałam, dlaczego nazywano go Szalonym Roganem. Nie dlatego, że był niespełna rozumu. A ze względu na to, że doprowadzał innych do szaleństwa, wynikającego wprost z frustracji. 
Musieliśmy nadrobić jeszcze nieco drogi, by podwieźć Corneliusa na jego osiedle, gdzie zniknął w wąskiej uliczce z tajemniczą torbą.
-Co jest w torbie?- zapytała Melosa. 
-Nie powiedział mi. Z jakiegoś powodu sądziłam, że trzyma tam czyjeś pocięte zwłoki. I dotąd nie mogę się pozbyć tego wyobrażenia. 
-Raczej nie. Torba byłaby bardziej wybrzuszona. 
-Też mi się tak wydawało. 
Kiedy czekaliśmy na Corneliusa, Bug przesłał mi na maila raport z autopsji Forsberga. Nie znaleziono żadnych śladów obcych cząstek, chociaż rany zawierały fragmenty zmrożonej tkanki. Ktoś zamroził oczy i mózg Forsberga, zmieniając go w papkę. Jakoś nie byłam zaskoczona. Niestety do niczego nas to nie prowadziło. Rejestr odwiedzających Zgromadzenie był zapisywany ręcznie i trzymany w tajemnicy. Nawet Rogan  nie mógł uzyskać do niego wglądu.  
Ten tajemniczy lodowy mag zaczynał naprawdę działać mi na nerwy. 
Ferika Luga była niską, tęgą kobietą i bez cienia wątpliwości miała rdzennie amerykańskie pochodzenie. Jej sklep zajmował jeden z typowych biznesowych apartamentów w wieżowcu w centrum, wciśnięty pomiędzy biuro rozrachunkowe piętro niżej i internetowy start-up powyżej. Cornelius wspominał, że Ferika spotyka się tylko z wcześniej umówionymi klientami, tak więc nim pojawiliśmy się na progu jej sklepu, Cornelius musiał do niej zadzwonić. Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się zwykłych półek, wieszaków i manekinów, jak w centrum handlowym. Tymczasem front jej zakładu stanowiła otwarta przestrzeń z rzędem krzeseł po jednej stronie, rozciągającymi się od podłogi do sufitu oknami z drugiej i ścianą luster po naszej lewej. 
Ferika zmierzyła Melosę i Corneliusa od stóp do głów i wskazała im krzesła. -Zaczekajcie tutaj. Ty - chodź ze mną. 
źródło:pixabay.com
Poszłam za nią przez drzwi do przebieralni z okrągłą platformą pośrodku. Ogromne lustro zajmowało jedną ze ścian. Przez otwarte drzwi po lewej stronie widziałam już typowe wnętrze zakładu krawieckiego z rzędami ubrań w plastikowych workach, zwisających na wieszakach podczepionych do metalowej rury, ciągnącej się pod sufitem. 
-Wybierasz się na kolację do Baranovskiego -Ferika stanęła przede mną. -Chcesz, żeby ludzie zobaczyli w tobie, kogo? Nie zastanawiaj się, powiedz pierwszą rzecz, jaka przychodzi ci na myśl.
-Profesjonalistkę.
-Skup się na tym. Wyobraź sobie samą siebie.
Zobrazowałam siebie na lśniącej posadzce. Rogan mógłby być gdzieś w pobliżu w całej tej swojej smoczej chwale. Potrzebowałabym hełmu i włóczni. 
-Czym się zajmujesz?
-Jestem prywatnym detektywem. 
-Zamierzasz ukryć te ślady na twojej szyi?
-Jeszcze nie zdecydowałam. 
Starsza kobieta skrzyżowała ramiona na piersi i zamyśliła się. -Jak to się stało?
-Ktoś próbował mnie zabić. 
-Biorąc pod uwagę, że stoisz teraz przede mną, nie udało mu się. 
-Nie. 
-Zaczekaj tutaj. 
Zniknęła pomiędzy stojakami z ubraniami. Rozejrzałam się wokół. Nic szczególnego nie wpadło mi w oko. Podłoga była pokryta prostym orzechowym drewnem. Sufit zabudowany był białymi panelami. A w lustrze  odbijała się moja postać -siniaki naprawdę robiły wrażenie. 
-Jak długo pracujesz dla Rogana? -zapytał Cornelius. 
Ściana najwyraźniej była cienka jak papier, bo mimo, że nie podnosił głosu, słyszałam go wyraźnie. 
-Długo -odpowiedziała Melosa. -Można by rzec, że jestem jednym z pierwszych pracowników, których najął po odejściu z wojska. 
-Z twojego doświadczenia wynika, że często bywa zadurzony?
Dokąd on zmierzał z tymi pytaniami?
Melosa odchrząknęła. -Nie czuję się upoważniona do dyskutowania na temat osobistego życia mojego pracodawcy. A nawet gdybym była, nie dyskutowałabym. Major zasłużył sobie na moją lojalność. Jestem gotowa, by oberwać kulą przeznaczoną dla niego. Ma pełne prawo do ochrony swojej prywatności, a ja będę go w tym wspierać, więc sugeruję zmianę tematu. 
Cóż, szybko i skutecznie go uciszyła. 
Ferika wróciła w towarzystwie młodszej kobiety, niosącej czarną suknię. -Załóż to. 
Rozebrałam się i wcisnęłam w sukienkę pod czujnym okiem obu kobiet. Pomocnica Feriki zapięła zamek z tyłu, podała mi rękę i pomogła stanąć na platformie. Spojrzałam na lustro i zamarłam. 
Krój był ponadczasowy: dwa cienkie paski podtrzymywały dekolt, odsłaniający szyję i znaczną część piersi; dopasowana, wąska talia i dół wdzięcznie przechodzący w tren, nie na tyle długi, by stać się nieporęcznym, a wręcz idealny do szybkiego przemieszczania się, na wypadek, gdybym była do tego zmuszona. Suknia była wykonana z czarnego jedwabnego tiulu, który mógłby być całkowicie przejrzysty, gdyby nie wszyte tysiące czarnych cekinów. Materiał układała się w skomplikowany wzór wokół biustu, by następnie przylec do moich żeber, delikatnie zaznaczyć biodra i ostatecznie rozdzielić się na indywidualne zwoje poniżej linii moich ud. Te skręty spływały w dół niczym języki czarnego ognia. Suknia nie wyglądała na utkaną, bardziej na wykutą z obsydianu, jak strój fantasy jakiejś walkirii. Sprawiała wrażenie zbroi. 
-Ile kosztuje?
-Piętnaście tysięcy. 
-Nie mogę sobie na nią pozwolić. 
-Wiem -powiedziała Ferika. -Ale możesz wypożyczyć ją na jedną noc za dziesięć procent wartości. Torebkę i buty dorzucam za darmo. 
Tysiąc pięćset dolarów za jeden wieczór. Od strony formalnej to był niezbędny wydatek i mogłabym obciążyć nim Corneliusa, ale sama możliwość przerzucenia kosztów na klienta nie dawała mi prawa do rozrzutności. 
Z drugiej strony sam wygląd twarzy Rogana, kiedy zobaczy mnie w tym stroju, był tego warty. 
-Buty - rzuciła Ferika. 
Asystentka postawiła przede mną parę czarnych lakierowanych szpilek. Założyłam je. Pasowały idealnie. 
-Włosy.
Tym razem asystentka stanęła za mną, rozpuściła moje włosy, po czym podwinęła je, formując wokół mojej głowy królewską koronę, którą następnie fachowo podpięła spinkami. 
Ferika wyciągnęła dłoń w moją stronę. Ujęłam ją, zeszłam z podwyższenia i dałam się poprowadzić do pierwszego pomieszczenia. 
Cornelius zamrugał. Brwi Melosy poszybowały w górę. 
-Tysiąc pięćset za noc - poinformowałam ich. -Tak czy nie?
-Tak -Cornelius i Melosa powiedzieli jednocześnie. 


Był piątkowy wieczór. Siedziałam w swoim biurze, ciesząc się ciszą i spokojem. Przeglądałam zdjęcia magicznych zawodników wagi ciężkiej, których miałam spotkać na imprezie Baranovskiego. Augustine przesłał mi je podzielone na dwie kategorie: ‚zabiją cię’ i ‚mogą cię zabić’. Zapowiadał się niezły wieczór. 
Dzwonek przy drzwiach wejściowych zadźwięczał. Kliknęłam w klawiaturę laptopa, by zobaczyć obraz z kamery od frontu. Ekran wypełniła twarz Buga, który stał z wysuniętym językiem, robił zeza do obiektywu i machał do mnie swoim notebookiem. 
Wstałam i otworzyłam drzwi. -Co, nie zamierzasz zapytać się, czy możesz wkroczyć na moje terytorium?
-Wybacz mi Wasza Boska Wysokość - Bug wykonał zaskakująco elegancki ukłon, ręką zamiótł podłogę i zaczął się cofać, wciąż zgięty. -Wybacz Pani temu nieszczęśnikowi…
-Do mojego biura -warknęłam. 
-O co chodzi do jasnej cholery, Nevada? Nie będę cię już więcej prosił o pozwolenie. -Bug wszedł i zwalił się na krzesło przeznaczone dla klientów. -Niezły lokal. 
-Dzięki- siadałam na swoim fotelu. -Co jest?
Otworzył swój laptop, wybudził go i pchnął w moim kierunku po blacie biurka. -Któryś z tych dupków wygląda ci znajomo?
Przyjrzałam się rzędowi twarzy mężczyzn między pięćdziesiątką a sześćdziesiątką. -Lodowi magowie?
-Mhm. 
Przypatrywałam się im uważnie. -Nie. 
Bug westchnął i zabrał swój laptop. -Jesteś pewna?
-Tak. Rozpoznałabym ten uśmieszek na sto procent. Gość wyszczerzył się do mnie, zanim nie oblodził całej drogi. -Pokazałam mu listę Augustina. -Wśród tych też go nie ma. 
-Cholera - rzucił Bug z kwaśną twarzą. -Znów to samo. Mamy tak od sprawy Pierce’a. Wydaje się, że łapiemy jakiś trop i nagle puff, wszystko znika, a my zostajemy z niczym, jeśli nie liczyć frustracji.
-Znajdziemy go. Prędzej czy później ujawni się. 
Bug spojrzał przez ramię, przechylając się, by lepiej zobaczyć korytarz. -Mam jeszcze coś do pokazania. 
Obszedł biurko, oparł się o nie obok mnie i kliknął w gładzik na laptopie. Na ekranie pokazało się nagranie z wczorajszej strzelaniny wraz z komentarzem Leona. 
Skrzywiłam się. -Taaa. Znam to. Mój kuzyn podjarał się. Zrozum, on ma 15 lat. Wydaje mu się, że jest nieśmiertelny. 
-Nie- Bug był całkowicie poważny. -Patrz. 
Obraz ukazywał starszego najemnika. „Jestem doświadczonym skurczysynem. Widziałem w życiu całą masę gówna. Robiłem takie rzeczy, że szczęki by wam opadły. Przetrwałem pięć miesięcy w dżungli, jedząc szyszki i zabijając terrorystów pałeczkami do ryżu…”
-Gdzie on był, kiedy to się działo? -zapytał Bug.
-W Szałasie Zła. To znaczy w pokoju komputerowym. 
„…O kurwa, moja głowa właśnie eksplodowała.”
Kamera przesunęła się w prawo na kobietę, skradającą się za dębem.
„Jestem śmiercią. Jestem duchem. Znajdę cię. Możesz uciekać, ukrywać się, błagać, ale nic ci nie pomoże. Przybędę po ciebie w ciemności jak pantera ze stalowymi pazurami. I … chwila, mózgu, gdzie się wybierasz?
Westchnęłam. 
„O nie, spójrz - moje stopy drgają. To takie pozbawione godności.”
Może coś było nie tak z Leonem. Powinnam zlecać mu więcej prac. To może trzymałoby go z dala od nudy i prób zdobycia broni. -Na cokolwiek starasz się zwrócić moją uwagę, nie zauważam tego -powiedziałam Bugowi. 
-Skąd wiedział, kto zginie następny? -zapytał. -Ustawiał kamerę na tych, którzy mieli zaraz zginąć.
To nie mogła być prawda. Przewinęłam nagranie. Starszy najemnik, mocno zbudowana kobieta, najemnik kulturysta, chudy najemnik, duża najemniczka… Pięć celów w idealnym porządku, tak jak ginęli. W każdym wypadku kamera najeżdżała na ofiarę, a Leon zaczynał swój komentarz, zanim jeszcze zabrzmiał huk wystrzału. 
O jasna dupa. Zakryłam usta dłonią. 
-Gdyby twoja matka meldowała każdy strzał, miałoby to jakiś sens - odezwał się Bug. -Ale dwóch z tych gości zostało zdjętych przez naszych ludzi. W pierwszym momencie pomyślałem sobie, że to jakaś forma prekognicji. -Przewinął raz jeszcze nagranie do fragmentu tuż po zabiciu pierwszej najemniczki. -Spójrz, widzisz jak porusza kamerą na lewo?
Obserwowałam, jak kamera przekrzywia się w lewo, skupiając się na sekundę na latarni, jakby Leon na coś czekał. Obiektyw obrócił się teraz do góry, łapiąc przelotnie okno w budynku po drugiej stronie ulicy, po czym skierował się na kulturystę. 
-W innych przypadkach nic takiego nie robił. Tak więc poszedłem pogadać z naszymi chłopakami. -Bug wpisał coś na klawiaturze. Obraz ulicy wypełnił ekran. 
-Mieliśmy tutaj gościa - wskazał palcem na okno. 
-To okno z nagrania?
Przytaknął. -Chudy facet, który został zastrzelony po tym dużym, jest tutaj. -Bug pokazał na miejsce przy magazynie, osłonięte niskim kamiennym murkiem. -Gość w oknie nie miał czystego strzału do chudego. Tak więc dla jaj, położyliśmy tam manekina.- wcisnął przycisk i zobaczyliśmy ulicę z innego ujęcia z manekinem leżącym przy murku, z brezentową torbą na głowie. 
-Po co założyliście mu tę torbę na głowę?
-Przekonasz się za minutę. To jest widok z okna snajpera. -Ekran podzielił się na pół. -Żadnych szans na strzał. 
-Aha. 
Snajper zobaczył punkt na latarni, ten sam, na którym zatrzymał się wcześniej Leon, i strzelił. Torba na głowie manekina rozdarła się i ze środka zaczął sypać się piasek. 
-Rykoszet - wyszeptałam. Leon nie przewidywał przyszłości. Oceniał potencjalne cele i pozycje strzelców, kalkulował trajektorię lotu pocisków i czekał, aż się to wydarzy. Kiedy nic się nie działo, koncentrował się na następnym możliwym celu. I to wszystko robił w ułamku sekundy. 
-Nie wiem, co to jest -powiedział Bug. -To jakiś rodzaj cudownego cokolwiek-do-kurwy-nędzy-to-jest talentu, jakiego nie widziałem nigdy wcześniej. I pomyślałem sobie, że powinienem ci o tym powiedzieć. 
Leon nigdy nie będzie miał normalnego życia. Z takim rodzajem magii miał tylko jeden wybór. 
Spojrzałam na Buga. -Proszę, nie mów Roganowi.
-Będę musiał mu powiedzieć, jeśli zapyta się o to -odrzekł Bug. -Ale sam się z tym nie będę wyrywał. Czy Leon wie?
Potrząsnęłam głową. 
-To twoja rola. -rzucił Bug, biorąc laptop. -Mała rada. Wynikająca z osobistego doświadczenia. Kiedy powstrzymujesz ludzi od robienia tego, do czego są przeznaczeni, odbija im. Nie pozwól, żeby oszalał. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...