Zapraszamy na drugi fragment Wildfire. Niestety Misia już nie ma, co nie znaczy, że jest nudno;-)
Otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam.
Otworzyłam usta, ale nic nie powiedziałam.
Mama zrobiła duże oczy i skinęła na mnie, bym podeszła do stołu. Upuściłam swoją torbę na podłogę i usiadłam.
-Napij się herbaty - babcia Frida popchnęła parujący kubek w kierunku Ryndy.
Rynda objęła go dłońmi, podniosła do ust i napiła się z wzrokiem wciąż utkwionym we mnie. Desperacja w jej oczach z wolna przeradzała się w panikę. Dobra.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech, przytrzymałam powietrze w płucach i wolno wypuściłam. Raz…dwa…Spokój…spokój…
-Nevada? -zwróciła się do mnie babcia Frida.
-Ona jest empatyczką, a do tego Pierwszą -wyjaśniłam. -Jestem zdenerwowana, co na nią wpływa.
Rynda zaśmiała się krótko i usłyszałam Olivię Charles w jej głosie. -Och, dobre sobie.
Pięć…sześć…Wdech…wydech…Dziesięć. Wystarczy.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na Ryndę. Musiałam kontrolować swój głos i trzymać emocje na wodzy. -Twoja matka zabiła całą ekipę Rogana i czterech prawników, wliczając w to dwie kobiety mniej więcej w twoim wieku. To była niczym niesprowokowana rzeźnia. Ich mężowie są teraz wdowcami, a ich dzieci sierotami dzięki twojej matce.
-Żadna osoba nie jest całkowicie jednoznaczna -odezwała się Rynda, stawiając na blacie kubek. -Dla ciebie może być potworem, ale dla mnie ona była matką. I cudowną babcią dla moich dzieci. Kochała je tak bardzo. Moja teściowa w ogóle o nich nie dba. Moje dzieci nie mają już babci.
-Przykro mi z tego powodu. Żałuję, że sprawy przybrały taki, a nie inny obrót. Ale jej śmierć była usprawiedliwiona -mój Boże brzmiałam jak moja matka.
-Nawet nie wiem, jak zginęła -Rynda zacisnęła dłonie w pięści. -Oddano mi tylko stertę jej kości. Jak umarła moja matka, Nevada?
Znów odetchnęłam głęboko. -To nie była lekka i szybka śmierć.
-Zasługuję, by wiedzieć -stal zabrzmiała w jej głosie. -Powiedz mi.
-Nie. Powiedziałaś, że potrzebujesz mojej pomocy. Coś strasznego musiało się wydarzyć. Porozmawiajmy lepiej o tym.
Jej dłoń się trzęsła, a kubek drżał, kiedy podnosiła go do ust. Wzięła kolejny łyk herbaty. -Mój mąż zaginął.
Okay. Zaginiony mąż. Znajome terytorium. -Kiedy widziałaś po raz ostatni…-Rogan kiedyś wspomniał jego imię, co to było? - …Briana?
-Trzy dni temu. Poszedł do pracy w czwartek i nie wrócił już do domu. Nie odbiera swojej komórki. Brian jest przywiązany do rutyny. Zawsze wraca do domu na kolację. No i jest Boże Narodzenie. Nigdy by nie opuścił wigilii -ton histerii pojawił się w jej głosie. -Wiem, o co się będziesz pytać. Czy ma kochankę, czy dobrze nam się układało w małżeństwie, czy znikał, by brać udział w jakiś pijackich hulankach? Nie, nie i nie. On dbał o mnie i o nasze dzieci. Zawsze wracał do domu!
Musiała już rozmawiać z policją. -Zgłosiłaś już zaginięcie i wypełniłaś stosowny formularz?
-Tak, ale oni nie zamierzają go szukać -tym razem dało się wyczuć nutę goryczy. Stawała się z minuty na minutę coraz bardziej zirytowana. -On jest Pierwszym. To sprawa Domów. A Dom Sherwoodów jest przekonany, że z Brianem jest wszystko w porządku i że wziął sobie po prostu wolne od rodziny. Nikt go nie szuka poza mną. Nikt nie odpowiada na moje telefony. Nawet Rogan odmówił spotkania ze mną.
To nie brzmiało wiarygodnie. Rogan nigdy nie zlekceważyłby jej, nawet gdybym robiła mu z tego powodu wymówki. Widziałam ich już wcześniej, jak ze sobą rozmawiali. Lubił ją i w pewien sposób nadal obchodziła go. Nie odwróciłby się do niej plecami, szczególnie gdy potrzebowała pomocy. -Co dokładnie powiedział Rogan?
-Przyszłam do niego w piątek. Jego ludzie powiedzieli mi, że go nie ma. W sobotę też go nie było. Chciałam na niego zaczekać, ale usłyszałam, że to strata czasu. Nie wiedzieli, kiedy może wrócić. Może i jestem naiwna, ale nie jestem idiotką. Wiem, co to znaczy. Dwa tygodnie temu miałam przyjaciół. Miałam znajomych mojej matki, wpływowych, szanowanych i zawsze chętnych, by wyświadczyć przysługę Olivii Charles. Dwa tygodnie temu wystarczyłby jeden telefon i pół miasta szukałoby Briana. Naciskaliby na policję, na burmistrza, na Strażników Teksasu. Ale teraz nikogo nie ma. Każdy jest zbyt zajęty, by się ze mną spotkać. Wokół mnie wyrósł niewidzialny mur. I nieważne, jak głośno będę krzyczeć, nikt mnie nie usłyszy. Ludzie tylko potakują i karmią mnie frazesami.
-On cię nie ignoruje -powiedziałam. -Był poza stanem. Ze mną.
Zamarła. -Jesteście razem?
Nie było sensu kłamać. -Tak.
-Ta sprawa z moją matką, to dla ciebie była nie tylko sprawa zawodowa?
-Nie. Ona zabiła żonę człowieka, którego uważam za przyjaciela. Który zresztą teraz tutaj pracuje.
Rynda zakryła usta dłonią.
Zaległa ciężka, pełna napięcia cisza.
-Nie powinnam tutaj przychodzić - odezwała się wreszcie. -Zbiorę dzieci i już mnie nie ma.
-W porządku -przytaknęła babcia Frida.
-Nie - powiedziała mama. Znałam ten ton. To był ton Sierżanta Mamy. Rynda też znała taki głos, bo wyprostowała się na swoim krześle. Olivia Charles nigdy nie była w wojsku, ale trzy minuty rozmowy z nią powiedziały mi, że rządziła swoim domem żelazną pięścią i okazywała bardzo niską tolerancję dla nonsensów.
-Jesteś tutaj -kontynuowała mama - bo potrzebujesz pomocy i nie masz się już do kogo zwrócić. I dlatego, że obawiasz się o swojego męża i o swoje dzieci. Znalazłaś się we właściwym miejscu. Nevada jest bardzo dobra w odnajdywaniu zaginionych osób. Albo pomoże ci, albo poleci kogoś, kto się tego podejmie.
Babcia Frida obróciła się i popatrzyła na mamę, jakby na jej głowie nagle wyrosły ananasy.
-Zgadza się -odezwałam się. Może i osobiście nie zamordowałam matki Ryndy, ale zdecydowanie się do tego przyczyniłam. A teraz jej córka była wyrzutkiem, samotna i przerażona. Straciła swoją matkę, swojego męża i wszystkich ludzi, których uważała za przyjaciół. Musiałam jej pomóc. A przynajmniej musiałam skierować ją we właściwym kierunku.
-Mogę do jasnej anielki zamienić z wami dwiema kilka słów? - warknęła babcia Frida.
-Daj nam chwilę -zwróciłam się do Ryndy i wstałam.
Babcia złapała mnie za ramię jedną ręką, drugą chwyciła nadgarstek mamy i wyciągnęła nas z kuchni, a potem powiodła nas korytarzem, tak daleko od kuchni, jak tylko się dało.
-Dzieci? -zerknęłam na mamę.
-Twoje siostry się nimi zajmują. Chłopiec i dziewczynka.
-Czy wy obie do jasnej cholery postradałyście zupełnie rozum? -wysyczała babcia Frida.
-Ona nie kłamie -odpowiedziałam. -Jej mąż naprawdę zniknął.
-Spodziewałam się czegoś takiego po niej! -babcia Frida wpatrywała się w moją matkę, wskazując mnie kciukiem. -Ale ty powinnaś być mądrzejsza, Penelopo.
-Ta kobieta jest zdesperowana -tłumaczyła mama. -Jak myślisz, ile ją kosztowało przyjście tutaj? A my tym się zajmujemy. Pomagamy ludziom takim jak ona.
-Dokładnie! -wyrzuciła z siebie teatralnym szeptem babcia Frida. -Ta kobieta jest zdesperowana. A na dodatek jest bogata, piękna, bezradna i desperacko szuka kogoś, kto ją uratuje. No i jest byłą narzeczoną Rogana. Jeżeli Nevada podejmie się tej sprawy, nie ma szans, żeby Rogan i Rynda nie spędzili ze sobą więcej czasu.
Spojrzałam na nią.
-Ona jest jak magnes -babcia Frida zacisnęła dłonie w pięści. -I każdy facet złapie się na te gadki w stylu: ‚jestem bezbronna, ratuj mnie’. Jej mąż przepadł trzy dni temu. Jeżeli nie uciekł od niej, to pewnie jest już martwy. Będzie potrzebowała pocieszania. Będzie się rozglądała za ramieniem, na którym będzie się mogła wypłakać. Dużym, silnym ramieniem. Czy serio muszę to powiedzieć na głos? Zamierzasz podać jej swojego chłopaka na srebrnej tacy!
Rynda faktycznie była bardzo piękna i bezsilna. Chciałam jej pomóc. I wiedziałam, że Rogan też będzie chciał.
-To nie tak. To on zerwał zaręczyny.
Babcia Frida potrząsnęła głową. -Powiedziałaś mi, że znają się od lat, w sumie odkąd byli małymi dziećmi. Takie przywiązanie nie znika ot tak sobie. Ludzie Rogana też zdawali sobie z tego sprawę i dlatego nie udzielali jej żadnych informacji. Igrasz z ogniem, Nevada. Spław ją. Pozwól komuś innemu zająć się tą sprawą. Ona jest Pierwszą. Jest bogata. I nie jest twoim problemem, przynajmniej dopóki nie sprawisz, że się nim stanie.
Spojrzałam na mamę.
-Trzecia zasada -powiedziała.
Kiedy tata i mama zakładali naszą agencję, kierowali się tylko trzema zasadami. Pierwsza z nich brzmiała -kiedy zostajemy przez kogoś wynajęci, jesteśmy lojalni i nie zmieniamy stron. Druga - nie łamiemy prawa i trzecią- na koniec dnia musimy być w stanie żyć z decyzjami, które podjęliśmy. Potrafiłam żyć ze śmiercią Olivii. Miałam koszmary, ale wiedziałam, że to co zrobiliśmy było usprawiedliwione. Wyrzucenie teraz Ryndy, kiedy tak siedziała przy naszym stole, było czymś, z czym mogłabym sobie nie poradzić. Dokąd jeszcze mogłaby się udać?
-Jeżeli płacz Ryndy sprawi, że Rogan ze mną zerwie, będzie to oznaczało, że nasz związek i tak by nie przetrwał za długo.
Większość mnie wierzyła w te słowa, ale jakaś mała część miała obiekcje. No i dobrze. W końcu byłam człowiekiem i miałam prawo czuć się odrobinę niepewnie. Ale za cholerę nie pozwolę, by to dyktowało mi, co mam robić.
-Dziękuję babciu, ale zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę.
Babcia Frida wyrzuciła ręce w górę zdegustowana moim zachowaniem. -Kiedy będziesz miała złamane serce, nie przychodź do mnie wypłakiwać się.
-I tak będę - objęłam ją.
-Echhh… -przez chwilę na pokaz próbowała się mnie pozbyć, a potem przytuliła mnie mocno.
Otworzyłam drzwi do swojego gabinetu i ruszyłam do biurka, gdzie czekał na mnie laptop.
-To przez Jamesa -żałośnie rzuciła za mną babcia. -Zepsuł wszystkie moje twardo stąpające po ziemi wnuki tym swoim altruizmem.
Mama nic nie powiedziała. Tata nie żył od siedmiu lat, ale wspomnienie jego imienia wciąż sprawiało jej ból. Mnie też.
Bez Misia nie ma optymistycznych akcentów. Podziwiam Nevadę, co prawda Rynda niby nie była zamieszana w spisek matki, ale czy jest do końca czysta o to jest pytanie. Ale chęć pomocy byłej od Rogana to naprawdę altruizm, do którego ja raczej nie byłabym zdolna. Przynajmniej Nevada będzie wiedziała czy ona kłamie. Ciężkie dni przed nimi. Wielkie dzięki za przekład. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńBez Misia... No rzeczywiście go tu nie ma. Szkoda. kiedy będzie? A jak Rogan zareaguje? Oto jest pytanie. mamuniaewy. Jesteście wspaniałe!
OdpowiedzUsuńBabcia Frida rządzi! Kurde, uwielbiam Nevadę! Dzięki za tłumaczenie! kaska12354
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za kolejny fragment tłumaczenia ! :)
OdpowiedzUsuńNie ma sierżanta Misia, ale jest sierżant Mama:) Też można na nią liczyć. Ehhh, ten głos rozsądku babci Fridy, całe szczęście, że nie używa zwrotu "a nie mówiłam". (po fakcie zaistniałym ofc.)
OdpowiedzUsuńA Nevada? Praca to praca. I tyle :)
Dziękuję.
Cała rodzinka jest super, wzajemnie się uzupełniają:)Dziękuję:) Mona2279.
OdpowiedzUsuńBabcia Frida ma rację, tak może być. Ale matka Nevady też ma rację, od tego one są i pewnie postawiła się na miejscu Ryndy, trudny wybór. Ciężko będzie ale Nevada nie da ciała, zobaczymy jak Rogan sobie poradzi. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńNevada ma naprawdę miękkie serce, ja bym ją od ręki wykopała. No ale nic przecież nie może być proste, IA muszą jakoś utrudniać życie bohaterów ;) Emadezet
OdpowiedzUsuńAle Miś jeszcze wróci? Przecież skoro już się pojawił, to jego obecność ma jakiś sens i powód? Taką mam przynajmniej nadzieję.
OdpowiedzUsuńCo do byłej Rogana.... Nie taka ona była, bo nadal zajmuje w sercu Rogana i w jego życiu dość istotne miejsce. Na miejscu Nevady oczywiście poszczułabym ją czym by się dało, tym bardziej, że nie wierzę iż w żaden sposób nie była związana z poczynaniami swojej matki.
No ale wtedy nie mielibyśmy dalszego ciągu tej pasjonującej historii.
Ale jeśli Miś jest tu po to, żeby pocieszać Nevadę, gdy Rogan nadmiernie zacznie pocieszać swoją niedoszłą, to naprawdę będę zła!
Zapewniamy i uspokajamy;-) - Miś wróci. Nieprędko, ale się pojawi. Początkowo faktycznie przyda się głównie do przytulania, ale później objawi swoją już niekoniecznie li tylko pacyfistyczną naturę....
Usuń