Zapraszamy do lektury kolejnego fragmentu Wildfire, w którym Nevada (wbrew woli babci Fridy;-) na poważnie zabiera się za śledztwo w sprawie porwania męża Ryndy...
Wzięłam komputer, notatnik i na wszelki wypadek teczkę dla nowego klienta. Wróciłam do kuchni, siadłam przy stole i otworzyłam laptop. Kilka kliknięć powiedziało mi, że Bern był w domu i był zalogowany.
Wzięłam komputer, notatnik i na wszelki wypadek teczkę dla nowego klienta. Wróciłam do kuchni, siadłam przy stole i otworzyłam laptop. Kilka kliknięć powiedziało mi, że Bern był w domu i był zalogowany.
Posłałam mu krótką wiadomość. Proszę, prześlij mi co masz na Briana Sherwooda.
Odłożyłam komputer na bok i przyciągnęłam do siebie notatnik i długopis. Ludzie zwracali mniejszą uwagę na robienie odręcznych notatek, niż na korzystanie z laptopa czy też dyktafonu, nie wspominając już o kamerze. A ja chciałam, by Rynda zrelaksowała się. Była już wystarczająco spięta.
![]() |
źródło:unsplash.com/autor Green Chameleon |
-Zacznijmy od początku.
-Nie lubisz mnie -stwierdziła Rynda. -Poczułam to, kiedy spotkałyśmy się po raz pierwszy na gali u Baranovskiego. Byłaś o mnie zazdrosna.
-Tak - miałam co chciałam, decydując się przyjąć zlecenie od empatyczki.
-Kiedy zobaczyłaś mnie wtedy, poczułaś się zagrożona.
-Tak.
-A mimo to zamierzasz mi pomóc. Dlaczego? To nie poczucie winy. Wyczułabym to.
-Ty mi powiedz.
Oczy jej się zwęziły. Poczułam delikatne muśnięcie jej magii. -Współczucie -powiedziała cicho. -I poczucie obowiązku. Dlaczego czujesz się zobowiązana w stosunku do mnie?
-Czy miałaś kiedyś stałą pracę?
Zmarszczyła brwi. -Nie. Nie potrzebujemy dodatkowych dochodów.
To musi być fajne. -Masz jakieś hobby? Jakąś pasję, której się poświęcasz?
-Ja… rzeźbię.
-Sprzedajesz swoje prace?
-Nie. To nic godnego uwagi. Nigdy nie wystawiałam swoich rzeźb.
-Zatem dlaczego wciąż je robisz?
Zamrugała. -Bo to sprawia mi przyjemność.
-Bycie prywatnym detektywem mi też dostarcza radości i satysfakcji. Nie zajmuję się tym tylko dla pieniędzy. Robię to, bo czasami udaje mi się pomóc ludziom. A teraz to ty potrzebujesz pomocy.
Z laptopa doszedł mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości. Nowy e-mail od Berna wpadł do skrzynki odbiorczej. Brian Sherwood, 32, drugi syn z Domu Sherwoodów, Pierwszy, mag zielny. Zatrudnienie: Sherwood BioCore. Szacowana wartość: 30 milionów $. Żona Rynda (Charles) 29. Dzieci: Jessica 6, Kyle 4. Rodzeństwo: Edward Sherwood 38, Angela Sherwood 23.
Brian Sherwood był roślinnym magiem. Rynda była empatyczką z dodatkowym telekinetycznym talentem. To się wzajemnie nie kumulowało. Pierwsi zazwyczaj dobierali sobie małżonków wśród osób specjalizujących się w podobnej dziedzinie magii. Jak raz elokwentnie wyjaśnił mi to z bólem serca Rogan -zachowanie w rodzinie określonych magicznych zdolności oraz ich zwiększanie determinowało większość decyzji o związkach i posiadaniu potomstwa.
Spojrzałam na Ryndę. -Wciąż nie wiem, czy jestem dla ciebie najlepszą opcją. Być może inna agencja potrafiłaby lepiej służyć ci pomocą. Ale zanim do tego przejdziemy, opowiedz mi o czwartku. Obudziłaś się. I co się stało później?
Skupiła się. -Wstałam. Brian był już na nogach. Brał właśnie prysznic. Zrobiłam śniadanie i przygotowałam kanapki dla niego i dla dzieci.
-Przygotowywałaś jedzenie na drugie śniadanie czy lunch każdego dnia?
-Tak. Lubię to robić.
Brian Sherwood wart jakieś trzydzieści milionów dolarów zabierał ze sobą do pracy papierową torbę z jedzeniem przygotowanym przez jego żonę. Jadł je, czy wyrzucał wszystko do kosza? Oto było pytanie.
-Brian pocałował mnie i powiedział, że wróci do domu o zwykłej porze.
-Czyli o której?
-O szóstej. Poinformowałam go, że na kolację będzie stek. Zapytał się, czy z frytkami.
Głos uwiązł jej w gardle.
-Kto zabrał Jessicę do szkoły?
Zaskoczona rzuciła mi krótkie spojrzenie. -Skąd znasz jej imię?
-Mój kuzyn zdążył już wyciągnąć ogólnie dostępne dane na wasz temat -odwróciłam w jej kierunku ekran laptopa.
Zamrugała. -Moje całe życie w jednym akapicie.
-Kontynuuj -poprosiłam ją. -Jak Jessica dostała się do szkoły?
-Brian podwiózł ją. A ja zabrałam Kyle’a na spacer.
Kłamstwo.
-Zadzwoniłam do Briana w porze lunchu. Odebrał telefon.
Prawda.
-O czym rozmawialiście?
-Nic szczególnego.
Kłamstwo.
-Nie jestem twoim wrogiem. Pomoże, jeżeli będziesz ze mną szczera. Spróbujmy jeszcze raz. Gdzie poszłaś z Kylem i o czym rozmawialiście przez telefon?
Zacisnęła mocno usta.
-Wszystko, co mi powiesz, jest poufne. To nie jest przywilej prawny, jak na przykład rozmowa z adwokatem, co by znaczyło, że w sądzie byłabym zmuszona do ujawnienia tych informacji. Mówiąc w skrócie, to co usłyszę od ciebie, nigdy i nigdzie nie zostanie upublicznione.
Zakryła twarz dłońmi i namyślała się dłuższą chwilą nad tym, co usłyszała. Wreszcie westchnęła. -Magiczny talent Kyle’a jeszcze się nie zamanifestował. Moja magia ujawniła się, kiedy miałam dwa miesiące, Briana, kiedy miał cztery, a u Jessiki w wieku trzynastu miesięcy. Kyle ma już prawie pięć lat. Spóźnia się. Zabieraliśmy go do specjalisty. Zawsze po sesji dzwoniłam do Briana, bo chciał wiedzieć, jak poszło Kyle’owi.
Dla Pierwszych posiadanie dziecka bez zdolności magicznych było bardzo rozczarowujące. Wspomnienie głosu Rogana rozbrzmiało w mojej głowie. Wydaje ci się teraz, że nie dbasz o to. Ale kiedyś będziesz. Pomyśl o swoich dzieciach i konieczności wyjaśnienia im, że nie są tak utalentowane, bo nie zadbałaś o właściwe dopasowanie genetyczne.
-Twój niepokój nagle wzrósł. Dlaczego? Chodzi o coś, co powiedziałam? Czy ten specjalista jest tak istotny?
-Jeszcze nie wiem - będzie naprawdę ciężkim klientem. Zauważała każdą moją emocjonalną reakcję. -Czy Kyle ujawnił wtedy swój talent?
-Nie.
-I co się dalej stało?
Westchnęła i pokrótce opowiedziała przebieg całego dnia. Odebrała Jessicę ze szkoły, nakarmiła dzieci, potem czytali książki i oglądali razem kreskówki. Zrobiła kolację, ale Brian się nie pojawił. Kilkukrotnie dzwoniła na jego komórkę przez następne dwie godziny, aż wreszcie zdecydowała się zwrócić do jego brata. Edward Sherwood był wciąż w pracy. Okazało się, że widział przez okno wychodzącego z biura Briana i pamiętał, że zauważył, jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Żeby się upewnić, Ed poszedł do biura Briana i potwierdził, że nikogo tam nie ma. Zadzwonił także na recepcję, gdzie uzyskał od strażników informację, że Brian opuścił budynek kwadrans przed szóstą i nie wrócił już do pracy.
-Jak daleko jest od Sherwood BioCore do waszego domu?
-Dziesięć minut jazdy samochodem. Mieszkamy w Hunters Creek Village. BioCore ma siedzibę przy Post Oak Circle, blisko hotelu Houstonian. Trzy i pół mili w dół Memorial Drive. Nawet przy sporym ruchu, zazwyczaj udawało mu się dotrzeć do domu w piętnaście minut.
-Czy Edward wspominał, że Brian planował zatrzymać się gdzieś po drodze?
-O niczym takim nie wiedział. Powiedział, że nie słyszał o żadnym zaplanowanym przez Briana spotkaniu tego popołudnia.
-Czy sprawiał wrażenie zatroskanego?
Potrząsnęła głową. -Usłyszałam od niego, że jest pewien, iż Brian lada moment pokaże się. Ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Po prostu byłam tego pewna.
Potem miały miejsce wszystkie standardowe poczynania, kiedy ktoś bliski nagle znika: obdzwanianie szpitali i posterunków policji, samodzielne przemierzenie trasy powrotu do domu i rozglądanie się za porzuconym samochodem, rozmowy z ludźmi, z którymi pracował, telefony do kolejnych członków rodziny z pytaniem, czy słyszeli może coś itd itp.
-Nie wrócił do domu -powiedziała posępnym głosem. -Rankiem następnego dnia zadzwoniłam znowu do Edwarda. Powiedział mi, żebym się nie martwiła. Stwierdził, że Brian wydawał się ostatnio jakiś spięty, ale że na pewno zaraz się pojawi. Poinformowałam go, że zamierzam zgłosić zaginięcie. Odrzekł, że nie sądzi, by to było konieczne, ale jeżeli ma to sprawić, że poczuję się lepiej, to powinnam tak zrobić.
-Jakie odniosłaś wrażenie z tej rozmowy?
-Wydawał się zaniepokojony, ale nie zniknięciem Briana, a mną.
Interesujące. -Tobą?
-Martwił się o mnie i o dzieci.
-A Brianowi nigdy wcześniej nic takiego się nie przydarzyło?
Nie odpowiedziała.
-Rynda?
-Znikał czasami, kiedy był zestresowany -odpowiedziała cicho. -Tak właśnie postępował. Ale nie przez ostatnie trzy lata. I nigdy na tak długo. Musisz zrozumieć, że Brian nie jest tchórzem, on po prostu potrzebuje stabilności. Lubi kiedy panuje porządek, cisza i spokój.
To wyjaśniało dlaczego jego brat nie wszczął z miejsca alarmu. -Możesz mi coś więcej opowiedzieć o tych zniknięciach? Kiedy ostatni raz to się zdarzyło?
-To było po urodzinach Kyle’a. Kiedy skończył roczek. Edward zapytał się, czy Kyle ujawnił swój talent, a Brian odpowiedział, że nie. Wtedy Joshua, ojciec Briana, który zmarł rok temu, powiedział, że lepiej byśmy postarali się o kolejne dziecko, bo Jessica jest empatyczką jak ja, a ktoś tak wybrakowany jak Kyle nie może stać na czele rodziny.
Nazwał swojego wnuka wybrakowanym. Ugh.
-Dziękuję ci.
-Za co?
-Za twoją reakcję. Za twój niesmak i oburzenie. A Brian poczuł się wtedy osaczony. Wyczuwałam jego potrzebę ucieczki, więc powiedziałam, że jest już późno i dzieci są zmęczone. Reszta rodziny wyszła. Brian nie przyszedł do łóżka. Wsiadł do samochodu i odjechał. Wrócił do domu następnego wieczoru. To był najdłuższy okres, na jaki zniknął podczas całego naszego małżeństwa.
-Powiedział ci, gdzie pojechał?
-Mówił, że po prostu jeździł. Aż natrafił na jakiś mały motel i spędził tam noc. Wrócił do domu, bo zdał sobie sprawę z tego, że nie ma dokąd się udać, a poza tym tęsknił za mną i za dziećmi. Nigdy by mnie nie zostawił, a kiedy widziałam go po raz ostatni, był spokojny.
Prawda.
Potarłam czoło. -Mówiłaś o tym policji?
-Tak.
A oni zapewne potraktowali ją, jak kolejną histeryczkę, której mąż zwiał, kiedy zrobiło się zbyt gorąco.
-Masz dostęp do rachunku bankowego Briana?
-Tak -mrugnęła.
-Możesz sprawdzić, czy ktoś z niego korzystał ostatnio? Czy Brian użył może swojej karty w ciągu ostatnich kilku dni?
Złapała swoją torebkę i przeszukała ją nerwowo. -Dlaczego sama nie pomyślałam o tym…- Wyciągnęła ze środka telefon i odblokowała go.
Minęła dłuższa chwila. Kolejna.
Jej twarz się wydłużyła. -Nie. Nic.
-Rynda, czy zabiłaś swojego męża?
Spojrzała na mnie.
-Odpowiedz.
-Nie.
-Czy wiesz, co mu się przydarzyło?
-Nie!
-Wiesz, gdzie teraz przebywa?
-Nie!
Prawda za każdym razem.
-Jest kilka możliwości -niezrażona jej rozdrażnieniem kontynuowałam. -Pierwsza, coś złego przytrafiło się Brianowi i było to związane z jego pracą lub działalnością Domu. Druga, mogło spotkać go coś traumatycznego w ciągu dnia, co sprawiło, że znów zapragnął się ukryć. Mogę zająć się szukaniem twojego męża. Albo mogę polecić cię Międzynarodowej Agencji Detektywistycznej Montgomery’ego.
Kiedy tata zachorował, zastawiliśmy nasz interes w MADM, co sprawiło, że związki pomiędzy jej właścicielem Augustinem Montgomerym i moją rodziną były dosyć skomplikowane. Ale nie zmieniało to faktu, że MADM była znakomitą agencją.
-To firma z pierwszej ligi. Są bardzo dobrze przygotowani do prowadzenia takich spraw. I będzie cię na nich stać. Powinnaś być świadoma, że nasza agencja dysponuje zaledwie ułamkiem środków, pozostających w dyspozycji MADM.
Rynda siedziała w bezruchu.
Runda kłamie w początkowej rozmowie z Nevadą. A teraz czekam na reakcję Rogana....
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Co powie Rogan? Mmmmm smacznie się robi! mamuniaewy.
UsuńDziękuję bardzo za fragment tłumaczenia :) Książka zaczęła się bardzo dobrze i aż jestem przerażona tym, co może być dalej :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNevada ze swoją magią od razu wie gdy ktoś kłamie. Ciekawi mnie czy to zniknięcie Briana nie jest powiązane ze śmiercią jego teściowej. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńRynda będzie problemem - myślę, że babcia Frida miała rację :) Zobaczymy jak Rogan sobie poradzi z Ryndą :D kaska12354
OdpowiedzUsuńNo to porozmawiały od serca empatka i wariograf. Co z tej rozmowy wynika? Nevada profesjonalna do bólu, Rynda szczerze zmartwiona nieobecnością męża. Akcja się zagęszcza:) nie jest to oczywiście zniknięcie przypadkowe, myślę, że jest konsekwencją wypadków opisanych w W.H. Nie sądzę, by Rynda była zagrożeniem dla Nevady. Należałoby zadać pytanie - jak Rogan poradzi sobie z Nevadą?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
To dziwne, dlaczego Rynda przychodzi do Nevady, żeby ta znalazła jej męża? Czemu akurat ona? Coś jest na pewno nie tak, może to wszystko ma związek z Cezarem?? Też ciekawi mnie reakcja Rogana... No cóż na pewno zaczyna się gorąco i od bardzo trudnych pytań ;D Już się nie mogę doczekać co dalej :D Całuję, Pati
OdpowiedzUsuńjak wariatka w pracy od 12 sprawdzalam co chwile czy jest kolejny rozdzial :P
OdpowiedzUsuńPoczatek ksiązki a jak juz ciekawie sie robi :)
Dziekuje ten tekst tylko powoduje ze mam wiecej pytan a zadnych odpowiedzi ale nie jest to zaskakujace bo to dopiero poczatej b.
OdpowiedzUsuńMnie wkurza co innego. Przy smierci Olivi bylo 3 osoby a Rynda na "dzien dobry" atakuje Nevade textem "Zabilas moja matke" i w tym samym prawie zdaniu prosi o pomoc. Nie polubilam jej.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie tez, ze Rogan bedzie sie nad nia rozczulal.. Tlumaczenie jak zawsze super :- ))
Buziaki sylwia valencia ( xuxu)
Ps. Ja nadal bez polskiej czcionki ale za to juz na wrychtowanym lapku ;- ))
Nevada jak zawsze profesjonalistka, faktycznie chce pomóc Ryndzie. A ta lawiruje w zeznaniach. Powinna mieć świadomość, że każda informacja może być ważna. W końcu chce odzyskać męża, a nie tylko mścić się na Nevadzie. Dziękuję za kolejny fragment. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń