Przed Wami ciąg dalszy negocjacji w rodzinie Baylorów. Nevada w sumie podjęła już decyzję, ale przekonać do niej innych, szczególnie gdy ma się do czynienia z takimi osobowościami...
Moje siostry i kuzyni wbili we mnie spojrzenia. Już raz wspomniałam o tym wcześniej, ale wówczas byliśmy nieco zajęci próbami rozwiązania sprawy morderstwa oraz innymi rzeczami, takimi jak uniknięcie zabicia nas wszystkich.
Moje siostry i kuzyni wbili we mnie spojrzenia. Już raz wspomniałam o tym wcześniej, ale wówczas byliśmy nieco zajęci próbami rozwiązania sprawy morderstwa oraz innymi rzeczami, takimi jak uniknięcie zabicia nas wszystkich.
-Kurcze - Leon zamrugał.
-Nie -stanowczo odezwała się mama. -Musi być jakiś inny sposób.
-Stanie się Domem dałoby nam tymczasową ochronę przed wszelkimi atakami ze strony innych Domów. Trzy lata wystarczyłby, byśmy okrzepili i przygotowali się do odparcie Tremaine.
-Czy Victoria zastosowałaby się do tej zasady? -zapytała Catalina.
-Rogan powiedział, że tak. Ochrona nowo powstałych Domów jest w interesie wszystkich, ponieważ w innym wypadku krzyżowanie się wewnątrz już istniejących rodzin mogłoby przynieść na dłuższą metę opłakane skutki. Wydaje się, że to jedna z podstawowych zasad, której Pierwsi nie złamią bez względu na okoliczności. A to może kupić nam czas, by wzmocnić się i nawiązać sojusze.
-Nie mówisz chyba serio? -zaoponowała mama.
-Jestem nadzwyczaj poważna.
-Ona nie zastosuje się do żadnych zasad. Ta kobieta jest potworem. Nie możesz być aż tak naiwna, Nevada.
Skrzyżowałam spojrzenie z mamą. -Tak, mimo wszystko będzie mogła nas zaatakować. Ale będzie musiała to zrobić w taki sposób, by nie dało się jej z tym powiązać. Kiedy założymy własny Dom, znacząco utrudnimy jej uderzenie w nas. -I kiedy będziemy występować jako Dom, możemy negocjować z innymi Domami, jak równy z równym.
-Mamisz ich wizjami bycia Domem. Dlaczego nie powiesz im, jak to wygląda naprawdę? Opowiedz im o Baranovskim.
-Mama ma rację -westchnęłam. -Domy uprawiają bezwzględną politykę. Pamiętacie tę charytatywną galę, na którą poszłam w czarnej sukni? To było bardzo ekskluzywne przyjęcie. Człowiek, który je organizował, Gabriel Baranovsky, popijał szampana, stojąc na szczycie schodów, wiodących do sali balowej. David Howling zamroził wino w jego przełyku. Szampan zamienił się w ostrze, które przecięło gardło Baranovskiego.
-Ale kozak - wyrzucił z siebie Leon.
Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
-Załatwił go elegancko - perorował niezrażony. -Lód roztapia się i nie ma żadnych dowodów. Żadnych odcisków, nie ma narzędzia zbrodni, nic nie zostaje.
Będę musiała mu powiedzieć o jego magii. Nie było wyjścia. Jego mózg działał w ten sposób i nie dało się na to nic poradzić. A ja przynajmniej miałabym to już z głowy.
Moja matka odchrząknęła i posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. Wyglądało, jakby była telepatką albo kimś w tym stylu.
-Kiedy Baranovsky zachłysnął się własną krwią i upadł, nikt mu nie pomógł -kontynuowałam. -Nikt nie krzyczał. Wszyscy Pierwsi odwrócili się i w ciszy ruszyli do wyjścia, ponieważ obawiali się, że posiadłość zostanie zamknięta, a oni nie chcieli psuć sobie wieczoru.
Zaczekałam chwilę, pozwalając, by wszystko co powiedziałam, dotarło do nich.
-Pierwszych nie obchodzi, że jesteście młodzi. Nie dadzą wam z tego względu żadnych forów. Nie będą mili i uprzejmi. Będą za to próbować wykorzystywać was, manipulować wami i ostatecznie zniszczyć was. Moglibyście stać pośrodku Zgromadzenia, a gdyby jakiś Pierwszy przyzwał watahę dzikich wilków, by rozszarpała was na strzępy, nie jestem pewna, czy ktokolwiek by wam pomógł. Tak właśnie wyglądałoby wasze życie.
Twarze mieli zacięte i posępne. Traciłam ich. Nie spodziewałam się, że mama będzie po mojej stronie, ale musiałam przekonać przynajmniej moje siostry.
-Ale jeżeli zdecydujemy się na to, będziemy mieć trzy lata, by urosnąć w siłę -kontynuowałam. -Victoria zamierza zaatakować nas lada moment. Jest już w mieście. Jedynym powodem, dla którego jeszcze tego nie zrobiła, są fortyfikacje wokół nas, wzniesione przez ludzi Rogana. Będzie musiała się przez nie przedrzeć, a nie chce zaczynać walki z Domem Roganów, przynajmniej dopóki nie będzie do tego zmuszona.
-Spakujcie się -powiedziała mama. -Piątka z was wyjeżdża.
-Mamo? -Arabella wpatrywała się w nią intensywnie. -Nie możemy wyjechać.
-To nie podlega dyskusji -wiedziałam, że tak zareaguje.
-Nie rzucę college’u -zaoponował Bern.
-Nie opuścimy was! -Catalina podniosła głos. -Nie zostawimy ciebie i babci na pastwę losu.
Głos mojej matki zabrzmiał ostro i stanowczo. -Słyszeliście mnie.
-Gdzie? -zapytała babcia Frida, głosem tak wysokim, że aż łamiącym się.
Mama obróciła się do niej.
-Gdzie możesz ich wysłać, by ta suka ich nie znalazła, Penelopo? Ona wie, jak oni wyglądają. Zna ich nazwiska i numery ubezpieczenia. Może wyciągnąć prawdę z każdego, kogo spotka na swojej drodze. Gdzie na tej planecie znajdziesz miejsce, w którym jej moc i pieniądze nie dosięgną ich?
-Mamo - zaskoczona matka odezwała się słabym głosem.
-Powiedziałam ci 26 lat temu, że jeżeli wyjdziesz za niego, zapłacisz za to wysoką cenę. Radziłam ci, żebyś go zostawiła. Ale ty nie słuchałaś. Wychowałaś ich do walki. Oni nie uciekną teraz i nie schowają się do mysiej nory.
-Zrobią, co im każę - mama zagrzmiała. -Jestem ich matką.
Babcia Frida rzuciła jej kose spojrzenie. -Aha. A jak to zadziałało w moim wydaniu?
Mama otworzyła usta, by po chwili zamknąć je z trzaskiem.
-Z czym się wiąże założenie własnego Domu? -zapytała Catalina.
-Przynajmniej dwoje z nas będzie musiało przejść próby i zostać zarejestrowanymi jako Pierwsi -wyjaśniłam. -Najpewniej to będziemy ty i ja.
Moja siostra zmarszczyła brwi. -Co jeżeli nie przejdę tych testów?
-To ja to zrobię! -zawołała Arabella.
-Nie -wszyscy odezwali się jednocześnie.
-Dlaczego nie?
-Dobrze wiesz, dlaczego nie - powiedziała moja matka. -Nie zmuszaj mnie, żebym znowu wyciągnęła ten dokument.
Moja siostra wzięła głęboki oddech. Oj, dzieje się.
-Nie zamierzam spędzić całego życia na ukrywaniu się. Nikt nigdy nie zobaczy, co potrafię! - uderzyła pięścią w stół. -Chcę stanąć do tej próby!
Twarz mojej matki powiedziała mi, że albo szybko coś z tym zrobię, albo lada moment przegna wszystkich.
-Potrafisz kontrolować swoją magię - odezwałam się.
-Tak! - przytaknęła Arabella.
-Wiemy to, ale nikt poza nami nie jest tego świadom. Ludzie boją się, bo ostatnia osoba, która dysponowała takim talentem, oszalała. Jedynym sposobem, by zaakceptowali cię, jest publiczne zademonstrowanie tego, iż w pełni panujesz nad sobą i swoją magią. A to zajmie czas. Jeżeli dasz nam te trzy lata, podczas których będziemy budować nasz Dom, to kiedy skończysz 18 lat, będziesz mogła przystąpić do próby.
-Nevada! -mama warknęła na mnie.
-Ale to oznacza także, że przez najbliższe trzy lata znajdziemy się w centrum uwagi -nie dałam sobie przerwać. -I będziesz musiała przestać zachowywać się jak impulsywny bachor.
-Tak -poparła mnie Catalina. -Żadnych więcej wybuchów gniewu, krzyków, bicia ludzi albo tych głupich zaczepek na twitterze.
Arabella skrzyżowała ręce na piersi. -Dobra. Ale obiecajcie mi! Obiecajcie mi tu i teraz, że jeżeli będę się zachowywać przez te trzy lata, przystąpię do próby.
-Obiecuję.
Moja matka walnęła pięścią w stół.
-A więc to stąd bierze przykład - zauważył Bern.
-Jaką masz alternatywę? -zapytała mamę babcia Frida.
-Zadbać, żeby nie została uwięziona i nafaszerowana psychotropami na resztę życia -rzuciła niczym wyzwanie mama.
-Przed założeniem Domu czekać nas będzie jeszcze trochę dodatkowych formalności - wtrąciłam się. -Po zakwalifikowaniu jako Pierwsze, będziemy musiały zgodzić się na pobranie próbek DNA, by udowodnić, że jesteśmy spokrewnione. Będziemy musieli także wypełnić sporo papierów, złożyć odpowiednie wnioski, po których dopiero zostanie wyznaczona data rozprawy. W międzyczasie będzie test i jeżeli wszystko pójdzie gładko, staniemy się Domem.
-I tyle? -zapytał Leon.
-Tak -sięgnęłam ręką do sterty papierów obok mnie. -Jeżeli zdecydujemy się to zrobić, tyle wystarczy, by założyć Dom. Ale nie będzie już możliwości wycofania się.
-A co jeżeli nie przejdziemy testów? -obawiała się Catalina. -Wyjdziemy na idiotki, które uzurpują sobie bycie Pierwszymi. Nikt nigdy więcej nie będzie chciał mieć z nami do czynienia. Nasza firma upadnie.
-Zostaniemy uznane. Jestem Pierwszą i ty też.
-Oni mogą nawet nie wiedzieć, jaką magią dysponuję - nalegała. -A co jeżeli permanentnie wpłynę na ludzi? Co jeśli…
-Och, zamknij się już -przerwała jej Arabella. -Sprawiłaś, że armia zabójców siedziała na podłodze i słuchała twojej bajeczki, jakby byli w przedszkolu. I po wszystkim nic im nie było.
-Ja też chcę zostać zarejestrowany -włączył się do rozmowy Bern. -Może nie jako Pierwszy, ale kiedy ostatnio mnie testowali, miałem dziesięć lat. A teraz jestem silniejszy.
Leon dramatycznym gestem oparł się na krześle tak, że zatrzeszczało. -Dalej mnie dołujcie. Wy i ta wasza magia. A ja tu sobie posiedzę, jak głuchy w filharmonii.
Otworzyłam usta i nic nie powiedziałam. To nie był najlepszy czas na uświadamianie Leona.
-Nevada, musi być jakiś inny sposób - powtórzyła mama.
-Ale ja go nie znam -odpowiedziałam. -Ani Rogan. Gdybym miała jakieś inne wyjście z tej sytuacji, na pewno bym z niego skorzystała. Zaręczam mamo, że tak właśnie by było. A na razie to jest jedyna metoda, by zapewnić nam wszystkim bezpieczeństwo.
-Jeżeli to zrobimy, już nigdy nie będziemy bezpieczni -ciężko powiedziała mama.
-Zgadzam się, że nic nie będzie już takie same. -To nie była dokładna odpowiedź na to, co powiedziała, ale nie mogłam się teraz zatrzymać. -Dlatego też musimy się na to zdecydować wszyscy, jako rodzina. Wszyscy poniesiemy konsekwencje tej decyzji. Kiedy ją podejmiemy, nikt nie będzie narzekał ani do tego wracał. Wszyscy będziemy musieli współpracować. Czy ktoś chcę dodać coś jeszcze?
Cisza.
-Każdy, kto jest za założeniem Domu, niech podniesie rękę.
Wyciągnęłam rękę w górę. Bern, Arabella, Leon i babcia.
-Kto jest za ucieczką i ukrywaniem się?
Mama podniosła dłoń.
Spojrzałam na Catalinę.
-Wstrzymuję się od głosu -oświadczyła.
-Nie uchylaj się od odpowiedzialności -naskoczyła na nią Arabella. -Choć raz w życiu podejmij decyzję!
Catalina westchnęła ciężko. -Głosuję za Domem.
-Głupcy -skomentowała mama. -Wychowałam bandę idiotów.
Wyciągnęłam ze sterty papierów kartkę, oznaczoną kolorową zakładką i wskazałam na miejsce u dołu. -Muszę was prosić o podpisanie się tutaj.
-Zaczekaj! -babcia Frida złapała swój telefon. -Musimy zrobić sobie zdjęcie dla potomności.
Wszyscy otoczyli mnie. Babcia ustawiła opóźnienie w aparacie i zrobiła zdjęcie nas wszystkich, z papierami rozłożonymi na blacie i długopisem w moich dłoniach. Poczułam lód w żołądku.
Kochałam ich tak bardzo. I miałam nadzieję, że podjęłam właściwą decyzję.
No, no to nieźle :) dziękuję za tłumaczenie, kaska12354
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za kolejny fragment, mam nadzieję, że niedługo pojawi się " zła"babcia:)Mona2279
OdpowiedzUsuńAjjj, babciu, dlaczego masz takie wielkie oczy...? mamuniaewy
OdpowiedzUsuńUważam, że to jest jedyne wyjście. Szkoda mi jej matki, tyle czasu ukrywała się przed teściową a jeden czyn wystarczył aby wszystko poszło w diabły. Poniekąd ją rozumiem, ale czas dla młodych aby się wykazali. Zresztą jak Frida jej przypomniała sama nie była lepsza gdy była młodsza. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńCzyli jednak powstanie nowy dom.
OdpowiedzUsuńJak juz poprzednio pisalam: Leon jest fajny! Nie rozumiem tych tajemnic z jego magia. Uwazam, ze im wczesniej sie takie rzeczy wie, tym szybciej mozna nad nimi zapanowac i przede wszystkim Nevada powinna to wiedziec. A druga babcia ... tyle lat czekala na kogos z talentem w rodzinie - ona nie odpusci.
OdpowiedzUsuńDziekuje za tlumaczenie jak zawsze super. Pozdrawiam Was serdecznie i zycze milej niedzieli:- ))
sylwia valencia ( xuxu)
Decyzja podjęta, utworzą nowy dom. Mama się tego obawia. Zobaczymy co z tego wyniknie. A młodzi jak to zwykle skok na głęboką wodę. Leon to pięknie podsumował. Dzięki za tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń