Zapraszamy na ostatni fragment rozdziału drugiego, w którym między innymi wyjaśni się sprawa tajemniczego Zwoju. Przy okazji musimy się przyznać, iż w pośpiechu dopuściliśmy się wczoraj sporego translatorskiego niedbalstwa, które dodatkowo przyczyniło się do wywołania ożywionej dyskusji na temat słów "Babci Samo Zło". Ta wypowiedź została już przez nas poprawiona, a poniższy tekst powinien rzucić zupełnie nowe światło na rolę Zwoju.
Przepraszamy za wywołanie niepotrzebnego zamętu i dziękujemy bardzo uważnej czytelniczce, która zwróciła nam na to uwagę.
Rogan i ja nie powiedzieliśmy nawet słowa podczas spaceru do samochodu. Na zewnątrz słońce zdążyło już zajść i bezkresne teksańskie niebo roztoczyło się nad nami, niczym czarny ocean pełen gwiazd. Wsiedliśmy do samochodu i po chwili wyjechaliśmy z parkingu.
Przepraszamy za wywołanie niepotrzebnego zamętu i dziękujemy bardzo uważnej czytelniczce, która zwróciła nam na to uwagę.
Rogan i ja nie powiedzieliśmy nawet słowa podczas spaceru do samochodu. Na zewnątrz słońce zdążyło już zajść i bezkresne teksańskie niebo roztoczyło się nad nami, niczym czarny ocean pełen gwiazd. Wsiedliśmy do samochodu i po chwili wyjechaliśmy z parkingu.
Podczas gdy za oknami przesuwało się nocne miasto, w mojej głowie na okrągło odtwarzała się cała ta scena: składanie wniosku, moje starannie wykaligrafowane nazwisko w starożytnej księdze, drapieżny wzrok mojej babki, żyjąca ciemność, pełznąca po ścianie… Nic z tego nie wydawało się rzeczywiste, jakby wszystko to przytrafiło się komuś innemu.
Rzuciłam okiem na Rogana. Pomiędzy nami wyrosła jakaś dziwna przepaść. Był tutaj, w samochodzie obok mnie, ale sprawiał wrażenie zamkniętego w sobie, jakbyśmy byli sobie zupełnie obcy.
-Dzwoniła do ciebie? -zapytałam.
-Zostawiła wiadomość -odpowiedział.
Czekałam, ale nie rozwinął tematu. -Co powiedziała?
-Że, jeżeli pomogę jej w nakłonieniu cię do dołączenia do Domu Tremaine, odda mi cię.
-Miło. A ja tak po prostu powinnam się zgodzić na ten plan?
-Zgodziłabyś się na wszystko, gdyby miała twoją siostrę. Albo twoją matkę -jego głos nic nie zdradzał. -Przyłożenie noża do gardła twojej matki sprawiłoby, że stałabyś się bardzo skłonna do współpracy.
Connor gdzieś zniknął, a ja miałam przed sobą Szalonego Rogana, zimnego, kalkulującego i okrutnego, kiedy wymagały tego okoliczności.
-A co to za Zwój?
-Zwój to jeden z trzech głównych banków DNA -wyjaśnił. -Będziecie musiały zgodzić się na pobranie próbek DNA, by udowodnić Archiwiście, że ty i Catalina jesteście siostrami. Kiedy próbka jest przekazana, musisz wybrać, do jakiej bazy danych trafi. A oni zajmą się później sekwencjonowaniem genomu całej twojej rodziny.
-Chodzi o genetyczne dopasowanie w kontekście przyszłego potomstwa?
-Przede wszystkim w tym celu. Ale również w przypadkach, gdy ojcostwo jest wątpliwe.
Przepaść pomiędzy nami powiększała się. Oddalał się ode mnie. Nie przestawał myśleć o dzieciach i dopasowaniu. Czy próbował się mnie pozbyć?
-Proszę, zatrzymaj się -powiedziałam.
Zjechał na pas awaryjny. Odpięłam pas, nachyliłam się do niego i pocałowałam go. Jego usta były jak ogień. Nie odpowiedział własnym pocałunkiem, więc pocałowałam go raz jeszcze, przesuwając czubkiem swojego języka po jego wargach i napawając się jego smakiem.
Jego pas odskoczył na bok. Położył dłoń na tyle mojej głowy i wpił się w moje usta. Jego magia otuliła mnie, mieszając się z moją. Smak Connora oszałamiał mnie. Wyczuwałam w nim pożądanie, moc i potrzebę bliskości. Zachłysnęłam się nim i roztopiłam się w nim. Jego język stał się bardziej zaborczy, jego ręka tonęła w moich włosach, przyciągając mnie ku niemu. W sposobie w jaki mnie całował, było coś z zagrożenia, jakby ostrzeżenie, czym może się skończyć igranie ze smoczym ogniem. Ale perspektywa spłonięcia nie powstrzymywała mnie. Wręcz przeciwnie, sprawiała, że miałam ochotę zrzucić ubranie i znaleźć się naga na nim.
Magia prześlizgnęła się po moim karku, znajome odczucie płynnego miodu napełniło mnie rozkoszą. Jęknęłam cicho.
-Jesteś moja -powiedział ochrypłym głosem. -Nie pozwolę ci nigdzie odejść.
-Ciesze się, że to sobie wyjaśniliśmy.
-Czy ty mnie rozumiesz, Nevada? Nie odchodzę. Myślałem, że mógłbym, ale nie potrafię i nie chcę.
Pogładziłam go opuszkami palców po policzku. -Jakim cudem w ogóle przyszło ci do głowy, że pozwolę ci odejść?
Przyciągnął mnie do siebie. Wspięłam się na jego kolana. Pocałował mnie w szyję. Magia zawirowała wzdłuż mojego kręgosłupa, rozlewając się falą błogości po całym ciele. Chciałam go poczuć całą sobą. Chciałam go poczuć w sobie…
Za nami zamigotały niebieskie i czerwone światła.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Rogan sapnął ze złości.
Policjant z latarką w dłoni zmierzał ku nam.
Przesunęłam się z powrotem na swoje miejsce i ukryłam twarz w dłoniach.
Rogan opuścił szybę w drzwiach. -Tak?
-Czy pana samochód jest uszkodzony?
-Nie -warknął Rogan.
-Zatem nie powinien pan blokować pasa awaryjnego. Jest ciemno, a zaparkowany tu samochód stanowi zagrożenie dla ruchu drogowego.
A niech mnie! Najwyraźniej trafiliśmy na jedynego gliniarza w Houston, który nie obawiał się Rzeźnika z Meridy.
-Panno Baylor - kontynuował policjant -Prokurator Jordan przesyła pozdrowienia.
Och.
-Proszę odjechać. -Policjant cofnął się o krok i uważnie nas obserwował.
Rogan podniósł szybę, zapięliśmy pasy i po chwili włączyliśmy się do ruchu.
Lenora Jordan, prokurator okręgowa hrabstwa Harris. Kiedy chodziłam do szkoły średniej, była moją bohaterką. Nieprzekupna, bezkompromisowa, stanowiła ostatnią linię publicznej obrony przed zbrodnią, szczególnie tą popełnianą przez Domy. Gdy po raz pierwszy, całe lata temu zobaczyłam ją w TV, schodziła po schodach, wiodących do budynku sądu, gdzie wściekły Pierwszy piorunokinetyk otoczony błyskawicami odmówił uznania wyroku, skazującego go za molestowania dziecka. Lenora ruszyła ku niemu, stworzyła z niczego łańcuchy i spętała go nimi na wprost kamer. A potem zaciągnęła go przed oblicze sprawiedliwości.
Nigdy nie sądziłam, że dane mi będzie spotkać ją osobiście, ale tak właśnie się stało. Była dokładnie taka, jak na ekranie telewizora, a na żywo przerażała jeszcze bardziej. Nawet Rogan traktował ją z pewnego rodzaju respektem zarezerwowanym dla głodnych tygrysów.
-Czy to był taki przyjacielski prztyczek w nos? -zapytałam. -Żeby dać mi znać, że jest świadoma, iż staramy się o rejestrację Domu?
-Tak -odpowiedział odruchowo i spojrzał uważnie na mnie. -Spędź dzisiejszą noc u mnie.
-Nie mogę. Sporo się wydarzyło i muszę być teraz z moją rodziną. Wszyscy będą mieli sporo pytań.
-Zaczekam.
-Nie wiem, ile to zajmie.
-Zaczekam -powtórzył.
Oddałabym prawie wszystko, by z nim pójść. Zabrałby mnie do swojej sypialni, rozebrał i kochał się ze mną, aż zapomniałabym jak się nazywam. Zasnęłabym wtulona w niego, z jego silnymi ramionami wokół mnie i jego twardą klatką piersiową przyciśniętą do moich pleców. A kiedy obudzilibyśmy się nad ranem, znów byśmy się kochali. Powiedzenie nie sprawiało mi wręcz fizyczny ból. -Rogan….
-Nevada? -moje imię w jego ustach zdawało się być pieszczotą.
-Właśnie wywróciłam życie mojej rodziny do góry nogami. Straciliśmy stabilność. Nie wiemy, czego się spodziewać. Muszę być tego wieczoru z nimi. Jeżeli jedna z moich sióstr zapuka do mojego pokoju o drugiej nad ranem, chcę tam być, by móc ją zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Jeżeli moja mama nie będzie mogła zasnąć i przyjdzie sprawdzić, jak się mam w środku nocy, chcę tam być. A nic z tego nie będzie możliwe, jeżeli zostanę u ciebie. A i ty nie możesz być u mnie, bo sprawiasz, że jęczę i krzyczę, a nie do końca to właśnie chce usłyszeć teraz ode mnie moja rodzina.
Wyraz jego twarzy powiedział mi, że nie podoba mu się to, co mówię.
-Pomyśl o tym i powiedz, że się ze mną zgadzasz.
-Pomyślałem i planuje porwać cię i uwięzić aż do prób.
-Już tego probowałeś, pamiętasz?
-Mam teraz klimatyzowaną piwnicę -dodał.
-Z jakimiś miłymi łańcuchami, czekającymi na mnie?
-Nie -odpowiedział. -Ale mam kajdanki.
-Nie -odrzekłam. -No, chociaż może. Kto będzie zakuty?
Posłał mi szeroki uśmiech.
Dojechaliśmy do magazynu.
-Muszę iść -powiedziałam z ciężkim sercem.
Otworzył usta, ale nim zdołał cokolwiek powiedzieć, położyłam mu palec na wargach. -Proszę, nie mów już mojego imienia, bo nie będę w stanie wysiąść z tego samochodu.
Uśmiechnął się z moim palcem wciąż na jego ustach. To był zdrożny, męski uśmiech, który sprawiał, że wyglądał zarówno złowieszczo, jak i nieodparcie przystojnie, zupełnie jak jakiś demon.
-Mówię serio, Rogan. Nie wypowiadaj mojego imienia, nie całuj mnie na dobranoc i nie patrz tak na mnie… tak, właśnie tak. Nie patrz, mówię. Muszę iść i wyspać się, by jutro zająć się wyjaśnianiem zniknięcia męża twojej byłej narzeczonej.
Wciąż nie mogłam się ruszyć z fotela. Przyciągał mnie jak magnes. I nawet nie chodziło tu o ten nadzwyczajny seks i jego wygląd, chociaż i jedno, i drugie miało w tym swój udział. Chodziło głównie o sposób, w jaki na mnie patrzył, kiedy myślał, że tego nie widzę. Jakbym była centrum wszechświata. Kiedy tak się we mnie wpatrywał, mogłabym zrobić dla niego wszystko. Przerażało mnie to, że mogę kochać kogoś tak bardzo. I rozpaczliwie walczyłam, by zachować choć resztki niezależności.
-Dostrzegam cień Cezara - powiedział niespodziewanie.
Hmm. Musiałam przyznać, że odnosiłam podobne wrażenie. Ale póki nie zdobędziemy twardych dowodów, wyciąganie jakiś wniosków nie mogło przynieść nic dobrego. -To wygląda jak niesamowity zbieg okoliczności -matka Ryndy ginie, potem w ciągu tygodnia znika jej mąż. Ale zdarzało mu się już uciekać, kiedy sprawy przybierały nieciekawy obrót, a tak się właśnie teraz w rodzinie Ryndy dzieje.
Przygwoździł mnie tym swoim spojrzeniem Szalonego Rogana. -Jeżeli znajdziesz związek pomiędzy zniknięciem Briana i spiskiem, z którym mamy do czynienia, chcę o tym wiedzieć. Nie kiedyś tam, nie kiedy to będzie ci wygodne, ale natychmiast.
-Tak jest. Zamierzałam pocałować cię na dobranoc, ale teraz nie mogę. Takie fraternizowanie się z przełożonym jest wbrew zasadom.
-Ale zabawne…
Otworzyłam drzwi i udało mi się wydostać na zewnątrz.
-Nevada - zawołał za mną, zawierając w tym jednym słowie obietnicę mnóstwa rzeczy.
Nie oglądałam się. Szłam przed siebie.
Jego głos pieścił mnie niczym dotyk. -Wróć tutaj i pozwól mi pocałować cię na dobranoc.
-Nie słyszę cię -przyspieszyłam kroku, dotarłam do drzwi, weszłam do środka i zamknęłam je za sobą. To były porządne, grube drzwi. Nie było możliwości, żebym słyszała przez nie jego śmiech. Musiałam to sobie wyobrazić. Tak, na pewno to tylko wyobraźnia.
Szłam przez nasz dom. W kuchni paliło się światło. Dotarły do mnie głosy domowników. Nikt jeszcze nie spał. Wszyscy czekali na mnie.
Jutro będę musiała wybrać się do BioCore i zacząć szukać męża Ryndy. Jutro znów będę mogła zobaczyć Rogana. Ale najpierw muszę przetrwać ten wieczór. Westchnęłam i zamiast odprężyć się, napięłam tylko mięśnie, a potem poszłam porozmawiać z moją rodziną.
Tyle jest niewiadomych. Ciekawi mnie, że już dostrzegają cień Cezara, ja nie widzę. Zgoda, zniknięcie Briana jest zagadkowe ale kogo wobec tego podejrzewają. Jeszcze ten Zwój nie daje mi spokoju. Trochę niebezpieczne dla nich jest oddać swoje DNA, wszyscy zainteresowani mogą wyciągnąć swoje wnioski, bo przecież będą mieli do nich dostęp. Jedyną dobrą wiadomością jest to, że Rogan nie rezygnuje z Nevady. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńI już wiemy czym jest Zwój, nie wiem czemu Babcia straszyła nim Rogana. Za to ja bym się ciut bała, bo skoro badają DNA to z miejsca potwierdzą pokrewieństwo ze Straszną Babcią,
OdpowiedzUsuńWogóle otworzyło się kilka nowych wątków, np.: Pani Prokurator. Nagle zauważyła Nevade - do teraz nie powiedziała jej nawet raz "dzień dobry", I Archiwiści... posiadają taką moc, że nawet Strszna Babcia wymięka...
Najpiękniej dziękuję za tłumaczenie i serdecznie Was pozdrawiam, sylwia :- ))
No nie wierzę, policja prawie przyłapuje ich na całowaniu się :D Nadal jak to pisze mam uśmiech na twarzy, i jeszcze ta końcówka... To było takie słodkie. Super :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, z tym Zwojem to nie tego się spodziewałam, ale ok, jakoś to przeżyję ;P
Jestem pewna, że babcia Tremaine jeszcze coś namiesza... bo przecież nie byłoby zabawnie bez tego :D
Dzięki za fragment,
Pati
Hmm... no to fajnie, Nevada&Rogan zabierają się za siebie jak nastolatkowie :) Podrawiam, kaska12354
OdpowiedzUsuńwspaniale jest opisana w tym rozdziale chemia między tym dwojgiem:)uwielbiam zaborczośc Rogana;dziękuje Pozdrawiam::
OdpowiedzUsuńNevada i Rogan już na tym etapie, że najlepiej jakby się nie rozstawali. A osobiście obawiam się co może wyjść w tym badaniu DNA. W końcu babcia nie potrafiła zajść w ciążę. Kto wie co zrobiła aby posiadać potomka( terapia genowa, in vitro, kto w ogóle jest dziadkiem). Też myślę, że Cezar jest zamieszany w zniknięcie Briana. Wielkie dzięki za Wasze świetne tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńW świecie HL geny odgrywają nadzwyczaj istotną rolę i nie chcąc nic więcej zdradzać, możemy jedynie powiedzieć, że motyw babci i narodzin ojca Nevady jest naszym zdaniem jednym z najciekawszych wątków w całej trylogii. Niestety na wyjaśnienie wszystkiego przyjdzie nam poczekać jeszcze ponad dziesięć rozdziałów...
UsuńA może Babcia Tremaine nie chce przede wszystkim dopuścić do przeprowadzenie badań genetycznych wnuczek, bo ma za uszami coś, co jej zdaniem nie powinno ujrzeć światła dziennego?
OdpowiedzUsuń