Zapraszamy do lektury pierwszego fragmentu rozdziału trzeciego. Tekst nie jest najdłuższy, ale obiecujemy, że kolejne "odcinki" będą się pojawiać codziennie. A teraz śledztwo czas zacząć...
Poranek przywitał mnie pięknym słońcem, bezchmurnym niebem i potężnym bólem głowy. Kiedy tylko udało mi się otworzyć powieki, łyknęłam dwa ibuprofeny, ale jak na razie nie zrobiło to żadnej różnicy.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Kiedy wczoraj wróciłam do domu, musiałam stawić czoła całej masie pytań. Kiedy opowiedziałam w szczegółach, co się wydarzyło, czekało na mnie jeszcze więcej pytań. Moja matka chciała wiedzieć wszystko o Victorii Tremaine, Leon domagał się zapewnienia, że kiedy staniemy się Domem, dostanie wreszcie broń, Catalina była zainteresowana próbami, Arabella dopytywała się, czy Michael był przystojny, a babcia Frida oświadczyła, że kiedyś spotkała Linusa Duncana podczas wojny i teraz chciała wiedzieć, czy nadal ma to ‚szkockie-ciemnoookie-ponętne’ coś w sobie. Kiedy wreszcie udało mi się zakończyć to przesłuchanie, była już prawie druga w nocy. Poczłapałam na górę, zrzuciłam z siebie ubranie, padłam na łóżko i z miejsca zasnęłam. Śnił mi się Rogan. Obudziłam się po godzinie i nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie ma go przy mnie w łóżku. Teraz był ranek i wchodząc do biura, czułam się, jakbym ciągnęła za sobą buldożer.
Cornelius siedział już przy swoim biurku. Miał na sobie szary garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Jego blond włosy były starannie zaczesane do tyłu. Nawet w najgorszych chwilach, Cornelius trzymał pewien poziom. Był schludny, gustownie ubrany i spokojny. Nigdy byście nie uwierzyli, że ten sam człowiek posłał hordę szczurów, by pożarły inną osobę.
Dzisiaj nie miał przy sobie żadnych gryzoni. Za to na szczycie biblioteczki siedział Talon, jego jastrząb i wpatrywał się we mnie swoimi bursztynowymi oczami.
Cornelius podniósł głowę znad laptopa. Jego poważne niebieskie oczy rozszerzyły się na mój widok. Byłam ubrana w czarny żakiet od Armaniego, założony na drogą, szarą bluzkę i spodnie Stuarta Weitzmana, które miały tę cudowną zaletę, że nie tylko wyglądały elegancko, ale i w razie potrzeby pozwalały mi na szybką ucieczkę. Włosy miałam związane na szczycie głowy w kok. Makijaż był najlepszy, na jaki mogłam się zdobyć z dobijającym mnie łupaniem w czaszce.
-Wyglądasz jak agentka CIA -zauważył Cornelius.
-Spotkałeś kiedyś jakąś agentkę CIA?
-Nie. Ale mogę sobie wyobrazić, że wyglądają tak jak ty teraz.
-To jest mój standardowy wygląd, mający zapewnić potencjalnego klienta o moim profesjonalizmie -wyjaśniłam. -Mam do dyspozycji dwa kosztowne służbowe stroje. Jeden zakładam na pierwsze spotkanie, a drugi, kiedy mam zakończyć sprawę i otrzymać wynagrodzenie. Przez resztę czasu wiszą sobie spokojnie w plastikowych workach w mojej szafie.
-Zamierzasz dzisiaj zrobić wrażenie na jakimś kliencie? -zapytał.
-Już mamy klienta. Wrażenie muszę zrobić na jej Domu. Jej mąż zaginął, a jeżeli jej rodzina ma z tym coś wspólnego, chciałabym, by postrzegali mnie jako realne zagrożenie, dzięki czemu skupią się na mnie, a nie na niej. Chciałabym, żebyś wybrał się tam ze mną. To może być dla ciebie dobra okazja, by zdobyć trochę doświadczenia, a dodatkowo przydasz mi się, by uwiarygodnić mnie w ich oczach.
-Oczywiście -Cornelius wstał.
-Naszym klientem jest Rynda Sherwood. Z domu Rynda Charles.
Cornelius zamarł.
-Pojawiła się tutaj wczoraj -wyjaśniłam. -Jej mąż zaginął.
Cornelius zdobył się na to, by wydobyć z siebie głos. -Czy ona… wie?
-Wie, że Rogan i ja byliśmy obecni. Nie wie, jak dokładnie zginęła Olivia, ani kto ją zabił. Zrozumiem, jeżeli zdecydujesz się jednak zostać.
-Ale dlaczego przyszła do ciebie?
-Ponieważ opuścili ją wszyscy znajomi jej matki, a Dom Sherwoodów wydaje się nie być zaniepokojony zniknięciem jej męża. Tak po prawdzie, nie miała się do kogo zwrócić.
-Myślisz, że w jakikolwiek sposób łączy się to ze spiskiem, w który była zamieszana jej matka?
-Nie da się tego wykluczyć -odpowiedziałam. -A może jej mąż jest zestresowanym pracoholikiem, który nie wytrzymał ciśnienia i wziął sobie wolne na kilka dni.
Cornelius zastanawiał się nad tym, co właśnie usłyszał.
-Powinnam jeszcze dodać, że złożyłam wniosek o zarejestrowanie Domu.
Zamrugał. -Gratulacje.
-Victoria Tremaine jest moją babcią -kontynuowałam. -Ani trochę nie jest szczęśliwa z powodu takiego rozwoju sytuacji. I mimo że istnieją ściśle określone zasady, które powinny zapobiec jej ingerencjom, to jednak nie mogę zagwarantować, że nie będzie czegoś próbować.
-Denerwujesz się? -zapytał Cornelius.
-Tak -nie było sensu kłamać. -Mając wybór, powinnam raczej ukryć się gdzieś do czasu prób, ale obiecałam już Ryndzie, że poszukam jej męża.
-Nie możesz się ukryć -rzekł cicho Cornelius. -Twoje nazwisko jest w księdze. Ludzie będą obserwować całą waszą rodzinę, ale szczególną uwagę będą zwracać na ciebie, by przekonać się, jakiego rodzaju Domem się staniecie. Pierwsze wrażenie ma znaczenie.
-Pierwsze wrażenie?
Cornelius zamilkł na moment. -Każdy złożony wniosek o ustanowienie nowego Domu jest odczytywany przed Zgromadzeniem i dodatkowo jest jeszcze rozsyłany w wewnętrznym newsletterze.
Świetnie. Każdy Dom w Teksasie widział teraz nasze nazwisko w swojej skrzynce odbiorczej. -Zatem wszyscy już o tym wiedzą?
-Tak. Chodzi o to, by wszyscy oficjalnie byli powiadomieni i nikt nie mógł mieszać się do waszych spraw, powołując się na niewiedzę.
-Czy nasze talenty też zostaną ujawnione?
-Tak.
A więc mleko się wylało. Ogłosiłam wszem i wobec, że jestem poszukującą prawdy.
-Będziesz obserwowana - powtórzył Cornelius. -Sposób, w jaki się teraz zachowujesz, będzie bardzo istotny.
Miał rację. Ukrywanie się nie wchodziło w grę. Nie mogliśmy sobie pozwolić, by wyjść na tchórzy.
Spojrzałam na Corneliusa. -Dziękuję.
-Nie ma za co.
-A więc wchodzisz w to?
Tak -odpowiedział momentalnie. -Złapię tylko mój podróżny kubek i możemy ruszać.
Cornelius wprowadził ją w resztę spraw dotyczących Domu. Przynajmniej będzie uważać na to co robi. Tak się tylko pytam czy jego podróżny kubek ma jakieś znaczenie czy to tylko takie powiedzenie. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńNie ma. Zapewne był spragniony, a czy podczas drogi do BioCore chciał się napić kawy, czy też może jakiś uspokajających ziółek, pozostanie słodką tajemnicą autorów...;-)
UsuńDziękuję za ten fragment i naprawde już zaczynam czekać na następny.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nevada ma Corneliusa. Facet wie sporo o Domach i jak funkcjonują.
OdpowiedzUsuńZaczyna się dziać :D Super. Dzięki za fragment :D
Pati
Dziekujealez sie babcie udaly jedna mocno krwiozercza druga amatorka goracych szkotow co nie znaczy wcale ze jest mniej krwiozercza b.
OdpowiedzUsuńNevada wchodzi na cenzurę. Trochę jej to pewnie pomiesza szyki jak już wszyscy będą wiedzieć że jest poszukiwaczką prawdy. Jak nikt nie wiedział, że wykrywa prawdę to mogła sprawdzić czy kłamią czy nie . A teraz to mogą jej unikać, by się tej prawdy nie doszukała. Fajnie ,że ma Corneliusa po swojej stronie. A babcia Frida jest świetna, umie wypatrzeć chłopa w każdej sytuacji, mam nadzieję że się kiedyś razem spotkają Linus i ona. Dzięki za Wasz przekład. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńNo i proszę bardzo. Nevada wyszła z cienia :D Biedny Rogan... Konkurenci mu pewnie krwi napsują :D W sumie ciekawe dlaczego nie powiedział jej o tym jak szybko Domy dowiedzą się o jej zgłoszeniu. Dobrze, że ma Corneliusa.. Tam gdzie Rogan zapomni on ją wesprze :D Fragment jak zwykle genialny ;) Czekam oczywiście z niecierpliwością na dalsze. Pozdrawiam, Ola.
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej podoba mi się Conrlius
OdpowiedzUsuń