Przejdź do głównej zawartości

Hugh Rozdział 1 cz.1

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią zapraszamy dzisiaj do lektury pierwszej części pierwszego rozdziału powstającej powieści o Hugh. Wstępnie była ona zapowiadana na koniec roku, ale wobec piętrzących się trudności z ukończeniem Magic Triumphs, obawiamy się, iż termin ten może ulec zmianie. 


Rozdział 1

Bóg był martwy.
Nie, to nie całkiem tak. On był martwy. 
Nie, to też nie tak. 
Głosy przeszkadzały mu, nie pozwalając na powrót zanurzyć się w odrętwiającej ciemności. 
-Hugh?
Leżał na czymś twardym i mokrym. Smród kwaśnych, alkoholowych wymiotów uderzył w jego nozdrza. 
Był zalany w trupa. Tak, o to chodziło. Był pijany, ale trzeźwiał z minuty na minutę, co oznaczało, że musiał szybko znaleźć coś do picia albo znów stracić przytomność, zanim pustka, w której zwykle był Bóg, połknie go w całości. 
Oblał go zimny płyn. 
-Wstawaj -znany mu męski głos. Ale jego dokładna tożsamość była pogrzebana głęboko w pamięci, a by się do niej dostać, musiałby myśleć. Myślenie zaś przybliżało go do pustki. 
-To bez sensu - kolejny znany mu głos, którego nie chciał sobie przypomnieć. -Spójrz tylko na niego. 
-Wstawaj - nalegał pierwszy głos, cichy i zdecydowany. -Landon wygrywa. Zabija nas jednego po drugim. 
Coś się w nim poruszyło. Coś podejrzanie przypominającego lojalność, powinność i nienawiść. Próbował zapaść głębiej w stupor. Bóg nie chciał go już, ale ciemność była gotowa przyjąć go z otwartymi ramionami. 
-Ma to gdzieś -stwierdził drugi głos. -Nie dociera to do ciebie? Już po nim. Równie dobrze mógłby być już martwy i zaczynał gnić. 
-Wstawaj kurwa z tej podłogi!
Ostry ból przeszył mu czaszkę. Ktoś go kopnął. Przez moment rozważał, czy nie zareagować na to, ale to oznaczało powrót do rzeczywistości. Leżenie na ziemi nadal było lepszą opcją.
źródło:pixabay.com
-Uderz go raz jeszcze, a przetnę cię na pół - trzeci głos. Zimny. Też go znał. Ten rzadko się odzywał.
-Pomyśl -czwarty głos. Opanowany, rozsądny i ociekający pogardą. -W tej chwili jest pijany. Prędzej czy później wytrzeźwieje. Jeżeli będziesz kopał go w głowę, uszkodzisz mu mózg. Na co wtedy nam się zda? Już mamy tu jednego półgłówka. Nie potrzebujemy kolejnego imbecyla. 
Raz... dwa... trzy... Liczył podświadomie w mętnych odmętach umysłu. Robił to, by przekonać się, ile czasu zajmie, nim ta zniewaga dotrze do zakutego łba Bale'a. 
Cztery...
-Kurwa, zabiję cię, Lamar!
-Zamknij się -rozkazał pierwszy głos. 
Tak. Wszyscy powinni się zamknąć i zostawić go tutaj samego. 
-Wstawaj, Hugh.
Stoyan, podpowiedziała mu pamięć. Stoyan zawsze był upartym skurczysynem. 
-Potrzebujemy cię -nalegał Stoyan. -Psy potrzebują cię. Landon zabija nas. Jesteśmy likwidowani. 
W końcu sobie pójdą. 
-Ma to głęboko w dupie -odezwał się Bale. 
-Przynieście mi torbę -polecił Stoyan. 
Coś upadło obok niego. 
-To na nic. Popierdoliło go do reszty. Leży tu we własnych szczynach i rzygach. Słyszałeś tego fiuta przy drzwiach. Siedzi w tej gównianej dziurze od tygodni. 
Hugh usłyszał rozsuwany zamek błyskawiczny. Coś zostało przed nim położone. Wyczuł zapach zepsutej krwi i rozkładu. 
-Nawet jeżeli wytrzeźwieje, zaraz popełznie do pierwszej butelczyny i napierdoli się znowu. 
Hugh uchylił powieki. Odcięta głowa wpatrywała się w niego brązowymi tęczówkami pokrytymi mleczną patyną. 
Rene.
-Nie potrafi nawet ustać prosto. Co mamy niby z nim zrobić? Przywiążemy go do drąga i podeprzemy go?
Świat zalała czerwień. 
-Do diabła z tym -Bale odchylił się, szykując się do kopnięcia. 
Wściekłość poderwała go na równe nogi, nim stopa Bale'a dotknęła odciętej głowy. Zacisnął dłoń na gardle Bale'a, uniósł go w powietrze i rzucił na najbliższy stół. Plecy Bale'a uderzyły w drewniany blat z głośnym łupnięciem. 
-Alleluja - odezwał się Lamar. 
Bale wbił swoje palce w jego rękę, mięśnie na jego grubych bicepsach napięły się. Hugh ścisnął mocniej. 
Felix pojawił się z prawej, sięgając po niego. Hugh zastopował go krótkim ciosem lewej pięści. Przegroda nosowa chrupnęła. Potężny mężczyzna zachwiał się i cofnął. 
Twarz Bale'a robiła się fioletowa. Jego oczy lśniły. Stopy biły bezwładnie. 
Stoyan uwiesił się na prawym ramieniu Hugh. Wciąż nieco oszołomiony Felix podszedł z lewej i z całych sił próbował oderwać dłoń Hugh. 
Świat wciąż pokrywała czerwień. Nie przestawał ściskać. 
Kaskada lodowatej wody trafiła go i rozproszyła czerwoną mgłę. Potrząsnął głową, ryknął i zobaczył twarz Lamara. 
-Witaj z powrotem -odezwał się Lamar. -Puść go, Preceptorze. Jeżeli go zabijesz, nie będziesz miał nikogo, kto poprowadzi twoją straż przednią. 

Ciąg dalszy już jutro...
Przyjemnego weekendu!

Komentarze

  1. Dziekuje dosc krwawy poczatek z lekka nutka obrzydliwosci b.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo wszystko to ja nawet lubię H. i wiadomość o Landonie powinna go otrzeźwić. Bardzo dziękuję za ten fragment tłumaczenia. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie. Hugh jako główna postać? Pewnie go polubimy :- )) Dziękuję za tłumaczenie, pozdrawiam, sylwia :- )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! Bardzo nawet dziękuję! :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...