Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 5 cz. 1

Zapraszamy do lektury pierwszego fragmentu rozdziału piątego. Tekst jest dosyć krótki, ale z jednej strony pogoda dzisiaj wyjątkowo zachęca do oderwania się od komputera, a z drugiej obiecujemy, że z nowym "odcinkiem" wrócimy już jutro. Pozdrawiamy i życzymy przyjemnego weekendu!


Stałam przed lustrem w swojej łazience i przypatrywałam się sobie. Miałam na sobie jasnozieloną suknię, która ściśle przylegała do ciała, a na nogach lekkie, czarne i lekko połyskujące sandały na wysokim koturnie. Buty dodawały mi co najmniej siedem centymetrów. Rogan wciąż przewyższał mnie, ale teraz byłam mu o te trzy cale bliższa. 
Moim włosom i wilgotności panującej w Houston nigdy nie było ze sobą po drodze, tak więc zdecydowałam się rozprostować je i rozpuścić, pozwalając im swobodnie okalać moją twarz. Mój makijaż był bliski ideału: mascara, róż, puder, szminka - wszystko było dokładnie takie, jakie chciałam. Zawsze nienawidziłam używać podkładu, ale dzisiaj wyjątkowo moja twarz nie miała nic przeciwko. Żadnych przebarwień czy wykwitów.
źródło:pixabay.com
Suknia była nieco zbyt prosta i mało wyrazista. Potrzebowałam czegoś błyszczącego, by ozdobić linię dekoltu. Ale nie miałam niczego takiego pod ręką. To co jest, będzie musiało wystarczyć. 
Sprawdziłam telefon. Prawie siódma. 
Ostatnia poprawka fryzury, odrobina rozpylonych perfum i …gotowe. 
Złapałam swoją torebkę i ruszyłam ostrożnie po schodach z mojej loftowej sypialni na górze do pokoju telewizyjnego. Leon i Arabella grali w WWF na konsoli. 
-Taaak! - zaryczała moja siostra. -Dawaj, dalej, no już!
Na ekranie telewizora jej zawodniczka rozbijała krzesło na głowie napakowanego wojownika Leona. Babcia Frida siedziała z boku, popijając z kubka herbatę. 
Odchrząknęłam. 
Gra została wstrzymana i wszyscy spojrzeli na mnie. 
-Jedenaście na dziesięć! - orzekła Arabella. 
Leon wystawił w górę oba kciuki. 
-Teraz to jest wreszcie właściwy strój, mówiący ‚nie możesz mieć złotko mojego faceta’ -zawyrokowała babcia Frida. 
-Kto zamierza zabrać jej faceta? -zapytała Arabella. 
Babcia Frida zmrużyła oczy. -Rynda Sherwood. 
-Babciu! - warknęłam. 
-Co? -Arabella jęknęła głośno. -Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
-Ona nie próbuje zabrać mi faceta. Jej mąż zaginął. A poza tym Rogan jej nie chce, on…
Moja komórka zapiszczała. Rogan. Tak!
Przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu. 
Coś mi wypadło. Daj mi jeszcze godzinę. 
-Och, nie- odezwała się babcia Frida. -Och nie, nie, nie. To musiało być coś złego. Odwołał randkę?
-Nie odwołał. Opóźnił. 
-Wyglądasz na zmartwioną - w głosie babci dało się wyczuć troskę. 
-Mhm. -Nic poza naprawdę wyjątkową sytuacją nie zatrzymałoby Rogana. Miałam złe przeczucia. 
-Napisał, gdzie jest? -zapytała babcia Frida.
-Nie -z mojego doświadczenia wynikało, że mógł przesłać mi tę wiadomość pomiędzy rzucaniem w kogoś autobusem, a zawalaniem biurowca. 
-Założę się, że jest z Ryndą - babcia Frida postawiła kubek na stoliku z taką siłą, że poniosło się echo. -Powinnaś zadzwonić do tej kobiety i powiedzieć jej, żeby się odwaliła. 
-O tak, powinnaś wygarnąć tej suce - dołączyła się Arabella. 
-Po pierwsze nie jest suką, lecz naszą klientką, której uprowadzono męża. Po drugie nic wam do mojego życia uczuciowego. 
-Dzwoń do niej - Arabella nie ustępowała. 
-Powiedz jej, że Rogan jest twój - wspierała ją babcia Frida, wymachując zaciśniętą pięścią. 
-Nie pozwól jej zabrać twojego faceta! - nawet Leon postanowił dołączyć się do porad. 
Wszystkie spojrzałyśmy na niego. 
-Czułem się nieco wyobcowany - wydukał. 
-Zejdźcie ze mnie. Mówię poważnie. 
Wyszłam z pokoju telewizyjnego stukając obcasami i ruszyłam do swojego biura. To było jedyne miejsce, w którym mogłam się przed nimi ukryć. 
Prawdopodobnie istniało jakieś prozaiczne i sensowne wyjaśnienie, dlaczego Rogan nie pojawił się na czas. A kiedy wreszcie tu dotrze, zapytam się go o to. Jeżeli złapał jakiś ślad i nie powiedział mi o tym… Pożałuje tego. Współpraca działa w dwie strony. 
Cornelius był nadal przy swoim biurku, czytając coś na laptopie i popijając kawę. Jego postać była skąpana w miękkim, żółtym świetle lampy stojącej w rogu. Drzwi do jego gabinetu były otwarte. Zapukałam w szybę. -Wciąż tu jesteś. 
Spojrzał na mnie znad laptopa i uśmiechnął się. -Matilda spędzą tę noc u Diany. 
Postęp. Kilka tygodni temu siostra Corneliusa ledwo potwierdzała fakt istnienia swej bratanicy. -Czy to pierwszy raz?
Cornelius przytaknął. -Moja siostra mocno się tym przejmuje -wskazał na swój telefon. -Jak na razie dostałem sześć sms-ów. Musiałem jej przypomnieć, że jest Pierwszą i głową Domu. 
Pierwsza czy nie, pięcioletnia dziewczynka mogła przerażać. Opiekowałam się moimi siostrami, kiedy były w tym wieku. Wciąż miałam związane z tym koszmary. -A ty się nie denerwujesz?
-Nie. Wierzę, że będzie dobrze. Dogadają się jakoś. A ja w międzyczasie mam trochę czasu na poczytanie o naszej sprawie. Chciałbym być dobry w tym, co robię. Podoba mi się ta praca, nawet jeżeli nie mam do niej najmniejszych kwalifikacji. A przynajmniej jeszcze nie mam. 
-Kiedy zaczynałam w tym biznesie, też myślałam, że nie mam odpowiednich kwalifikacji -oparłam się o ścianę. -Wyobrażałam sobie, że to będzie jak w telewizyjnych serialach kryminalnych. Że będę wpadała przez drzwi, ubrana w kamizelkę kuloodporną i łapała złych gości. W praktyce, nawet gliniarze rzadko tak robią. Wiesz, w jaki sposób rozwiązuje się większość morderstw? Ktoś przegląda setki godzin nagrań z monitoringu, inny tygodniami przepytuje ludzi w sąsiedztwie, znajduje poszlaki i kiedy uda się dodać dwa do dwóch, cicho aresztują właściwego gościa. 
-Cierpliwość - wymruczał pod nosem Cornelius. 
-Mnóstwo cierpliwości. Bycie dokładnym, skrupulatnym i drobiazgowym. Czasami kończy się to śledzeniem kogoś całymi tygodniami, tylko po to, by zdobyć dwudziestosekundowe nagranie zrobione przez okno jakiejś siłowni, pokazujące gościa wyciskającego ciężary na ławeczce. I to może wystarczyć, by udowodnić, że gość oszukuje swojego pracodawcę -wzruszyłam ramionami. -Większość ludzi uznałaby tę robotę za przeraźliwie nudną. 
-Czy to dlatego w twoim samochodzie zawsze są jakieś książki?
Przytaknęłam. -Ale wciąż kocham tę robotę, nawet jeżeli jest nudna. 
-Myślę, że też mogę to polubić -rzekł po chwili. 
Uśmiechnęłam się i poszłam do swojego gabinetu. Usiadłam za biurkiem i spojrzałam na zegar. 19:16. Żadnych nowych wiadomości od Rogana. 
Niedobrze. 

Komentarze

  1. Też uważam, że babcia Frida ma rację, to chyba Rynda zawraca mu głowę. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje ooo to bardzo interesujace ciekawe co robi Rogan b.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe co się dzieje? Dzięki za tłumaczenie, kaska12354

    OdpowiedzUsuń
  4. Taką miałam nadzieję na randkę, a tu Rogan się spóźnia. Cóż Pierwsi mają swoje obowiązki. Dziękuję za tłumaczenie, pozdrawiam Barbara.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...