Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 6 cz.8

To już ostatni fragment rozdziału szóstego, w którym z miejsca dowiemy się, kto wydzwania po nocy i do jakich wniosków na temat świata Pierwszych i magii, przywodzi to Nevadę...
Zapraszamy do lektury i z góry zapowiadamy, iż podczas weekendu będziemy dla Was mieli pierwszy rozdział, wciąż powstającego Hugh (w naszym przekładzie, bo z tego co się zorientowaliśmy, po internetach krążą także wcześniejsze tłumaczenia).
A do Wildfire wrócimy już w poniedziałek.
Pozdrawiamy i życzymy udanego weekendu!



Kto do diabła mógł dzwonić do mnie o północy?
Podniosłam palec. -Jedną sekundę. 
Komórka przeleciała przez cały pokój i zatrzymała się w powietrzu przede mną. 
Wzięłam ją i odebrałam. 
-Nevada Baylor. 
-No proszę, złapałem cię - odezwał się Vincent Harcourt. 
-Cześć Vincencie - mój głos był tak przesycony słodyczą, że dałoby się go przerobić na syrop do naleśników. Przełączyłam rozmowę w tryb głośnomówiący. -Jak miło z twojej strony, że oderwałeś się na moment od straszenia dzieci i zadzwoniłeś do mnie. 
-Miałem akurat wolną chwilę. 
Jego próżny i dufny głos sprawiał, że zęby same mi się zaciskały. 
Rogan chwycił moją dłoń i sprowadził mnie w dół po drabinie, a potem po rampie do jego kwatery. 
-Widzę, że złożyłaś wniosek o przystąpienie do prób. 
Nie wystarczało mu, że prawie zabił dzieci Ryndy i Edwarda, i że faktycznie pozbawił życia tylu strażników. Chciało mu się jeszcze wydzwaniać do mnie po nocy i drażnić mnie. 
-Wydaje ci się, że możesz być Pierwszą?
-Sam mi to powiedz. Jak się czułeś, kiedy nie mogłeś się ruszyć, tylko stałeś tam i drżałeś jak osika, starając się z całych sił trzymać mnie z dala od swojego popapranego umysłu? Jakbyś walczył z Pierwszą?
Zauważyłam błysk w oczach Rogana. Uśmiechnął się z satysfakcją i spoglądał na mnie, jakbym stała na środku sali balowej w sukni za dziesięć tysięcy, a nie na ulicy w jego t-shircie. 
-Touché -odpowiedział Vincent. -Szkoda zatem, że nie dotrwasz do prób. Byłoby ciekawe zobaczyć, na co cię stać. 
-To ten moment, kiedy zaczynasz mi grozić?
-Nie, to ta część rozmowy, kiedy pouczam cię. Najwyraźniej nie wiesz, w co się bawisz. Tak więc wyjaśnię ci to. Jesteś już martwa. Twoja matka też już nie żyje. 
W wyobraźni zobaczyłam moją matkę, leżącą w miejscu Edwarda Sherwooda i nietoperzo-małpę grzebiącą jej w brzuchu. Ty draniu. 
-Twoja słodka siostra nie żyje. 
Zapłaci za to. 
-Twoja druga siostra nie żyje.
Druga? Uznał, że warto rozwodzić się nad stopniem powabu moich sióstr, grożąc im przy tym śmiercią. Och, gdyby tylko znalazł się w zasięgu mojej broni. 
źródło:pixabay.com
-Tych dwóch idiotów, mieszkających z wami też jest martwych. 
Weszliśmy do kwatery Rogana. Rivera, Nguyen i dwóch innych najemników- blondynka i ciemnowłosy mężczyzna - wciąż tu byli. Na dźwięk głosu Vincenta Rivera ożywił się, niczym rekin, wyczuwający kroplę krwi w wodzie. Rogan potrząsnął głową. 
-Ten mag zwierzęcy nie żyje…
-Marnujesz mój czas -przerwałam mu. -Po prostu powiedz, że każdy, kogo znam i kocham umrze. 
Zaśmiał się cicho. -Jesteś pyskata. 
-A ty jesteś psycholem. 
-Mówisz to, jakby to było coś złego. A bycie psychopatą jest praktycznie koniecznym wymogiem dla ludzi o naszej pozycji. 
-Cóż, Davidowi Howlingowi wychodziło to lepiej. 
-Nie zawsze będzie przy tobie Rogan, by odwalać brudną robotę. 
-To nie Rogan zabił Davida. Ja to zrobiłam. Walczył ze mną na śmierć i życie i przegrał. Następnym razem kiedy się spotkamy, wydrę z ciebie każdy skrywany w twoim oślizgłym umyśle sekret i kiedy skończę z tobą, będziesz łkał, kuląc się na podłodze, jak wszyscy inni, którzy stanęli mi na drodze. Tak się grozi, Vincencie. 
Nguyen zamrugała. Rivera cofnął się o krok. 
Przekazałam telefon Roganowi. Ręce mi się trzęsły i komórka drżała lekko. Rogan przejął telefon, a ja zacisnęłam dłonie w pięści. 
-Ona ma rację - powiedział Rogan. -Musisz popracować nad swoimi przemowami. 
-Tak się cieszę, że tam jesteś. Oszczędzę sobie wydzwaniania do ciebie. 
-Zawsze do usług -odrzekł Rogan zwodniczo łagodnym głosem. -To trwa już za długo. Powinniśmy się spotkać. 
-O tym samym myślałem. Zbyt długo odkładałem tę wizytę. 
-Nie mogę się doczekać - Rogan uśmiechnął się. 
-Nie możesz zabić nas wszystkich. 
-Ale mogę zabić ciebie, Vincencie. Nie martw się o innych. Nigdy się nie dowiesz, jak wszystko się skończyło. 
-Zobaczymy. Twoja kuzynka przesyła pozdrowienia. 
-Powiedz jej, że tęsknię za nią. 
Połączenie zostało przerwane. 
Rogan odwrócił się do mnie. -Dom Harcourtów wyparł się Vincenta mniej więcej godzinę temu. Utrzymują, że nie mieli najmniejszego pojęcia, gdzie on jest, ani co robi. 
-Całkiem wygodnie dla nich. 
-Zastanawiałem się  nad złożeniem im wizyty z samego rana -wciąż przemawiał lekkim tonem. -Mógłbym zapukać do ich drzwi, a ty zadałabyś im kilka pytań. Co o tym sądzisz?
-Myślę, że to całkiem dobry pomysł. 
Rogan spojrzał na Riverę. -Przygotuj wszystko. 
-Tak jest. 
Rogan poprowadził mnie do schodów. Weszliśmy na górę. -Wiedział, że go zidentyfikowaliśmy. I musiał spodziewać się odwetu. 
-Tak - Rogan zgodził się, gdy przecinaliśmy pierwsze piętro. Bug spostrzegł nas, ale nie powiedział słowa. 
-Na jego miejscu, zaatakowałabym naszą bazę przy pierwszej nadarzającej się okazji. 
-Brałem pod uwagę taką możliwość. 
-Co, jeśli uderzy tej nocy?
-Nie zrobi tego -doszliśmy do schodów na drugie piętro. - Ma za sobą wyczerpujące przyzywanie. W przypadku ściągania czegoś z innych wymiarów, ilość materii ma znaczenie. Jedno duże stworzenie wymaga tyle samo wysiłku i energii, ile kilka małych. Vincent przyzwał dziewięć istot i zużył sporo energii i magii na kierowanie nimi oraz na obronę przed tobą i walkę z Corneliusem o kontrolę. Nie zaryzykuje ataku tej nocy, wiedząc, że jestem tutaj. Potrzebuje odpoczynku i odbudowania zasobów swojej magii. 
-A co z Corneliusem? Jest odosobnionym celem.
-Cornelius spędza tę noc tutaj, w tym samym budynku, gdzie umieściłem Ryndę. Matilda jest z jego siostrą i bratem na ich rodzinnym ranczu. Zadzwonił do nich w drodze powrotnej. Przyjadą tutaj rano, żeby zobaczyć Zeusa. 
-Kiedy się o tym dowiedziałeś?
-Kiedy poszedłem uporać się z Ryndą. Powiedziałbym ci o tym wcześniej, gdybyś nie odeszła w takiej złości. 
Przeszliśmy przez drzwi do jego sypialni. 
-Czy wystąpienie przeciwko Harcourtom nie będzie miało wpływu na sytuacje Briana? Odzyskanie go w jednym kawałku wciąż jest naszym priorytetem. 
-Nie -odrzekł Rogan. Nie wierzę, by Vincent dbał o swoją rodzinę. A nawet jeżeli, to on pierwszy przeprowadził atak na Ryndę i tak jak sama stwierdziłaś, spodziewa się odwetu. 
Zamknął za nami drzwi i obrócił się do mnie. Nasze spojrzenia spotkały się. 
Wyrzuć to z siebie - zachęcał mnie. -Widzę, że tłamsisz to w sobie od tej rozmowy telefonicznej. 
-Zagroził mojej rodzinie - powiedziałam ochrypłym głosem. -Widziałam, jak pozwala temu stworzeniu pożerać żywcem człowieka na oczach jego siostrzeńców. I to sprawiało mu przyjemność, Roganie. Widziałam to w jego oczach. Zabiłby nas wszystkich, włącznie z dziećmi Ryndy. Wiem, że jest potworem. A potem zadzwonił tutaj i udawał, jakiż to on jest cywilizowany, uprzejmy i czarujący. On jest jak seryjny morderca, który jest w stanie zmasakrować człowieka, umyć ręce i wybrać się na bal kostiumowy. 
-To psychopata. Zawsze nim był. 
-W nim jest jakieś pęknięcie. Robi straszne rzeczy i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo jest popaprany. Nie czuje, że to coś złego czy że z nim jest coś nie tak. I to czego dopuścił się wczoraj, nie mogło być jego premierowym występem. Jak to się mogło stać, że nikt mu dotychczas nie uświadomił, kim on jest? 
-Jest użytecznym narzędziem dla swojego Domu -stwierdził Rogan. -Jego przydatność przeważa nad nieusankcjonowanymi wybrykami. Zapewne karzą go w jakiś sposób, próbują przemówić mu do rozsądku, ale koniec końców i tak puszczają wszystko w niepamięć, bo potrzebują go. Choćby do tego, by sama świadomość jego istnienia, powstrzymywała inne Domy przed próbami ataku na Harcourtów. 
-To właśnie mnie niepokoi - okręciłam się na pięcie i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. Gdybym się nie poruszała, chyba bym eksplodowała. -W jakim świecie my żyjemy, jeżeli Vincent jest uznawany za użytecznego? Gdy umieszcza się go po stronie przydatnych aktywów? Gdzie Dave może porywać ludzi wprost z ulicy i nikt nic z tym nie robi? Nie dostrzegasz, jak to wszystko jest strasznie popierdolone? -zatrzymałam się. -A ja zamierzam wciągnąć w to wszystko moje siostry i kuzynów. Jestem przerażona, Connor. Boję się jak jasna cholera. 
-Kiedy siedzisz w tym non stop, nie zdajesz sobie sprawy, że to coś nienormalnego -odpowiedział cicho. -Ja nie widziałem w tym nic złego, dopóki nie zaciągnąłem się do wojska i nie spotkałem ludzi, którzy nie żyli tak jak moja rodzina. A teraz walczymy właśnie przeciwko temu. Jeżeli spisek odniesie sukces, nic nie będzie w stanie powstrzymywać takich Vincentów. 
Uszła ze mnie cała para. Usiadłam na łóżku. -Im głębiej w to wchodzę, tym mniej możliwości mam. Nie staliśmy się jeszcze Domem, a ja już muszę upewniać się, że wyglądamy na wystarczająco silnych, by nie prowokować ataków. Wszystko czym się odtąd będę zajmować, będzie miało na celu jedynie zdobycie większej ilości magii, więcej władzy, więcej bogactwa, i to wszystko tylko po to, byśmy w ogóle przetrwali. 
Ukląkł przy mnie i położył swoje dłonie na moich ramionach. 
-Jeżeli nie zajmę się tym, moja własna babcia zmiażdży nas. Nie jestem już odpowiedzialna za zapewnienie jedynie dachu nad głowami członków mojej rodziny i jedzenia na stole. Teraz odpowiadam osobiście za ich bezpieczeństwo, za ich życie. Mam ochotę zamordować Vincenta Hracourta, zanim on poszczuje swoje bestie na moją matkę. Zabiłam Davida i do tej pory mam związane z tym koszmary, ale teraz znów chcę zabić, bo nie mam innego wyjścia. Nawet wybór mojego męża musi opierać się na kalkulacjach, dotyczących genetycznych bzdur, mówiących, że Rynda jest lepszą partią niż ja…
Powiedziałam za dużo. Zamilkłam, ale było już za późno. 
-Czy kochasz mnie?
To pytanie sprawiło, że byłam bezsilna i nie mogłam się bronić przed odpowiedzią. -Tak. 
-Kochasz swoją rodzinę?
-Tak. 
-Zrobiłabyś wszystko, żeby ich chronić?
-Tak. 
-Zatem to nie ma znaczenia, Nevada. Nic się nie zmieniło. Kocham cię. Ty kochasz mnie. Jesteśmy razem. I nie dbam o genetyczne dopasowanie. Powiedziałaś mi kiedyś, że i dla ciebie też się to nie liczy. Zmieniłaś zdanie?
-Nie. 
-A więc wszystko między nami jest w porządku - zdjął ręce z moich ramion i chwycił moje dłonie. -Każdy świat niesie zagrożenia. Są tam pobicia, napady, strzelaniny, wypadki samochodowe, uzależnienie od narkotyków, toksyczne związki. I nie ma to nic wspólnego z byciem Pierwszą. Takie jest życie. Jedyną różnicą jest to, że teraz dostrzegasz te niebezpieczeństwa wyraźniej. 
Ścisnął moje palce. 
-Twoja babcia była zagrożeniem dla ciebie, zanim nawet się narodziłaś. Twój ojciec nie uciekł od niej, bo była troskliwą i kochającą matką. Znalazł twoją mamę i ożenił się z nią bez oglądania się na genetyczne dopasowanie. Ty jesteś przynajmniej tak samo silna jak Victoria Tremaine. Różnicę stanowi jedynie wykształcenie i doświadczenie, a to możesz spokojnie nadrobić. 
Wzięłam głęboki oddech. 
-To wszystko dzieje się zbyt szybko - kontynuował. -Mnóstwo rzeczy wydarzyło się przez ostatnie dwa dni. Spotkałaś swoją babkę, złożyłaś wniosek o przystąpienie do prób, zawarłaś umowę z Ryndą, walczyłaś z Vincentem i prawie zginęłaś. Potrzebujesz czasu, by poradzić sobie z tym wszystkim. A teraz jesteś tutaj i nic ci się nie stanie, nic nie będzie cię niepokoić, póki jestem przy tobie. Obiecuję, że nie opuszczę cię, bez względu na wszystko, choćby piekło się otworzyło i niebo waliło się nam na głowy. Jeżeli ty gdzieś się wybierzesz, pójdziemy tam razem. 
Zarzuciłam ręce na jego kark i przytuliłam się do niego. Jak dobrze było poczuć jego ciepło i siłę od niego bijącą. To było takie uspokajające. 
Jego ramiona objęły mnie. -Mam cię. Wszystko będzie dobrze. 
Wtulaliśmy się tak w siebie przez długi czas. 

Komentarze

  1. Wielkie dziękuję! A Rogan właśnie nadrobił punkt. Nevada będzie musiała się postarać... mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest mój ulubiony fragment tej książki. Jest po prostu wspaniały. Przeogromne dzięki za jego dodanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rogan załagodził sytuację. Między nim a Nevadą znowu jest wszystko dobrze. Gotowi są razem ulepszyć świat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za fragment :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Rogan dotrzyma słowa bo mówić to faktycznie umie pięknie. A Vincenta to trzeba pokroić na kawałki aby po śmierci nie mógł się odrodzić, psychopata jeden. Jak widać w każdym świecie tacy żyją i mają się dobrze. Pięknie dziękuję za nowy fragment tłumaczenia i życzę udanego weekendu. Pozdrawiam serdecznie, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Razem na zawsze, no, w każdym razie dopóki Rynda nie zagwiżdże...

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniałe słodkie deklaracje'takie pokrzepiające;jak się znowu okazuję świat pierwszych to bezlitosne zbiorowisko Dziękuję Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziekuje slodkie deklaracje moga chwile odpoczac bo najwyraźniej psychopata juz czeka aby wykonac swoj ruch b.

    OdpowiedzUsuń
  9. Man nadzieję, że niedługo Rogan i Nevada zajmą się Vincentem i go wyeliminują. Rogan jednak idealnie potrafi uspokoić Nevadę w trudnych chwilach. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i proszę z Rogana wyszedł Connor i ja się pobeczałam. Jak zwykle. Po prostu, ja nie wiem jak się to dzieje, ale Connor zawsze sprawia że się wzruszam.
    Vincent jest oślizłym draniem i już się nie mogę doczekać jak zginie. Tak wiem. Jestem krwiożercza :P
    Do zaś, Pati

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...