Bitewny kurz już opadł, ale przed Nevadą stoi wyzwanie większe, niż poradzenie sobie ze stworami z innych wymiarów...
Zapraszamy na ostatni już fragment rozdziału siódmego Wildfire, w którym wkroczymy do siedziby Harcourtów.
Zapraszamy na ostatni już fragment rozdziału siódmego Wildfire, w którym wkroczymy do siedziby Harcourtów.
Ściągnęłam z głowy hełm. Ktoś podał mi mokry ręcznik i starłam z twarzy krew. Rivera pojawił się zupełnie niespodziewanie obok mnie, jakby był magikiem. Oddałam mu karabin, bitwa była zakończona.
Trzęsącymi się rękami wyciągnęłam z kieszeni telefon. Miałam dwie wiadomości od Cataliny i Arabelli, chcących się dowiedzieć, co się dzieje oraz jedną od babci Fridy, pytającej się, czy mam się dobrze. No i uśmiechniętą buźkę od Berna.
Zadzwoniłam do mamy.
Odebrała po kilku sygnałach.
-Mamo?
-Z nami wszystko ok, a jak u ciebie?
Ledwo udało mi się powstrzymać płacz. -Też ok.
-To dobrze -rozłączyła się.
Rogan wyszedł z kręgu. Był wykończony i wyglądał mizernie. Poruszał się, jakby całe jego ciało było obolałe. Spojrzał na mnie. Podeszłam do niego. Spotkaliśmy się w połowie drogi, pośród makabrycznej scenerii. Przyciągnął mnie mocno do siebie i pocałował we włosy.
Razem ruszyliśmy do bramy. Ludzie Rogana otoczyli nas i w bojowej formacji weszliśmy do ciemnego budynku. W środku nic nie było. To był potężny, pusty hangar -stalowe, wzmacniane ściany i betonowa posadzka. W powietrzu dawało się wyczuć zapach ozonu, a jedynym śladem masy stworzeń stłoczonych na małej przestrzeni były strzępy nieziemskiego futra, kilka odciętych macek i kałuże uryny. Przecięliśmy tę pustą halę, kierując się do drzwi w przeciwległej ścianie. Po ich przejściu minęliśmy krótki korytarz z taką samą betonową podłogą i wzmacnianymi ścianami i dotarliśmy do kolejnych drzwi.
Zamrugałam. Drogi czarno-czerwony perski dywan pokrywał wspaniałą podłogę z jasnego drewna. Na wysokich ścianach pyszniły się obrazy. Poczułam się, jakbyśmy nagle
znaleźli się w pałacu.
Rogan skinął głową i jego ludzie rozdzielili się, by zabezpieczyć wejście i drzwi, wiodące do kolejnych pomieszczeń. Przy nas pozostali tylko Rivera i Heart.
Przeszliśmy lobby i przez szerokie drzwi dostaliśmy się do dużego pomieszczenia. Podłoga tutaj też była wykonana ze złotego drewna i przykryta kolejnym perskim dywanem tym razem w kolorach kojącej bieli, beżu i brązu, ze skrzącymi dodatkami, które mogły okazać się wykonane z prawdziwego złota. Wewnątrz stał zestaw drogocennych sof, ustawionych wokół kawowego stolika. Delikatne i bogato zdobione, z drewnianymi ramami, jakby wyrzeźbionymi przez lata leżakowania w różnych warunkach pogodowych i wypełnione szarymi poduchami - były zarazem eleganckie i wygodne. Gdyby król Słońce budował Wersal w dwudziestym pierwszym wieku, mógłby wyposażyć wnętrza w taki właśnie zestaw.
Sofy i krzesła zajęte były przez rodzinę Harcourtów. Starszy mężczyzna siedzący na fotelu, przyciskał do nosa chusteczkę. Owen Harcourt. Kobieta po pięćdziesiątce o mahoniowo-rudych włosach, szczupła, ubrana w niebieską garsonkę siedziała obok, lekko poklepując mężczyznę po ramieniu. Jego żona Ella. Kolejna kobieta tym razem w moim wieku, ale o podobnych gęstych, mahoniowo-rudych włosach pochylała się do przodu na jednej z sof z dłońmi zaciśniętymi w pięści. To mogła być ich córka, Alyssa. Najmłodszy z całej czwórki Liam, ten od rozmowy telefonicznej, z ciemnoblond włosami i bladą twarzą wyglądał, jakby mógł być jednym z kumpli Berna z college’u, który wpadł właśnie do domu, bo skończyły mu się pieniądze i zatęsknił za domową kuchnią.
Liam dostrzegł nas i poderwał się z sofy z wzrokiem wbitym w Rogana. -Ty draniu!
-Siadaj -polecił Owen.
-Ojcze…
-Siadaj. Przegraliśmy. Jesteś przyszłością tego Domu. Nie dawaj im powodu, by cię zabili.
Liam opadł na sofę z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę.
Ella spojrzała na nas. -Odesłaliśmy naszych ludzi, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. Wygraliście. Ale Vincent jest naszym synem. Nic od nas nie wyciągnięcie.
-Zaatakował Ryndę Sherwood w jej domu -odezwał się Rogan. -Zmasakrował jej strażników, poważnie zranił jej szwagra, a na dodatek torturował go na oczach jego sześcioletniego bratanka i czteroletniej bratanicy. Zamierzał też zabić te dzieci.
-Tego nie możesz być pewien - wtrąciła się Alyssa.
-Ja mogę -odezwałam się. -Byłam tam.
Nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. Najwyraźniej nie byłam wystarczająco ważna, by kłopotać się z udzielaniem mi odpowiedzi.
-Zaczynajcie już te swoje tortury -Ella skrzyżowała ręce na piersi. -Jesteśmy gotowi.
Rogan westchnął, wyciągnął kawałek kredy i podał go mnie. Wzięłam go.
Piękny perski dywan został odsunięty na bok. Kucnęłam i narysował prosty krąg wzmacniający. Obserwowali mnie. Stanęłam w nim i skoncentrowałam się. Zanim zaczęłam, musiałam oszacować ich siłę.
Moja magia otuliła ich. Podążyłam za nią, szukając najlepszego sposobu na jej dostrojenie. Zrobiłam to wcześniej tylko raz, z Baranovskim, innym Pierwszym, kiedy szukałam zabójców Nari i gdy musiałam wyciągnąć z niego potrzebne mi informacje.
Moja magia przemieszczała się, skanując otoczenie. Dalej…
Jest. Magia znalazła właściwe miejsce, w które wniknęła z dziwnie satysfakcjonującym niesłyszalnym trzaskiem. W mojej głowie cała czwórka jarzyła się bladym, prawie srebrnym światłem z czarnymi plamami w miejscach ich mózgów.
Mieli silną wolę. Każde z nich. Byli wyczerpani, ale ich mentalna tarcza miała się dobrze. Kto z nich mógł wiedzieć najwięcej o Vincencie? To musiał być ojciec. Owen był głową Domu. On chciałby być zorientowany w poczynaniach syna.
Owinęłam swoją magię wokół Owena, pozwalając by przesyciła go całego. Zesztywniał. O żesz. Jego umysł był jak mur. Jeżeli spróbuję wedrzeć się do niego, używając brutalnej siły, będzie ze mną walczył na każdym kroku. Nie byłam pewna czy po wszystkim pozostałoby cokolwiek z jego osobowości.
-Dzisiaj! -wyrwał się niespodziewanie Liam.
-Cisza -rozkazałam mu. -Staram się, byś wciąż miał ojca, kiedy z nim skończę.
Harcourtowie wbili we mnie spojrzenia.
-Kim jest ta idiotka? -oburzyła się Alyssa.
Jego zapora była mocna. Twarda, zwarta, ciężka jak granit. Ale granit był też kruchy. Wystarczy uderzyć go we właściwy sposób i pęka. Musiałam znaleźć metodę i miejsce, gdzie uderzyć.
Być jak fala. Fala, która uderza w nabrzeże.
Czułam potrzebę, by narysować falę wewnątrz kręgu. Nie widziałam nigdy wcześniej niczego podobnego. Ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam wzoru. Magia tego chciała.
Kucnęłam i pozwoliłam jej płynąć przeze mnie. Biała linia rozciągała się od końcówki kredy, idealna sinusoidalna fala, otaczająca wewnętrzną krawędź kręgu.
Ella Harcourt sapnęła.
Przeszyła mnie magia, silna i czysta, niczym górskie źródło.
-Gdzie jest Vincent? -głos, który wydobył się z moich ust nie należał do istoty ludzkiej.
Liam spojrzał na mnie z przerażeniem, malującym się w jego oczach. Wola Owena walczyła z moją. Wysłałam w jego kierunku pierwszą falę. Rozbiła się o jego mentalną zaporę i zarysowała ją.
-Tremaine! -Ella poderwała się na równe nogi z obrzydzeniem i strachem po równi wypisanymi na jej twarzy. -Przywieźliście tu Tremaine? Czy wy postradaliście zmysły? To za wiele nawet jak na was!
-O, Boże - Alyssa przyłożyła dłoń do ust. -O Boże.
Liam zbladł całkowicie.
-Kocham mojego ojca -Alyssa ciężko przełknęła, wyrzucała z siebie słowa zbyt szybko. -Jest jedynym, którego mam. Proszę, proszę nie zabierajcie nam go. Proszę! -Obracała się ku wszystkim. -Mamo!
-Powiemy wam wszystko, co chcecie wiedzieć -odezwała się Ella. -Tylko każcie tej paskudzie puścić mojego męża.
Rogan zwrócił się do mnie. -Jak zamierzasz postąpić?
Wpatrywali się we mnie z mieszaniną paniki, odrazy i bezbrzeżnej desperacji. Byłam w tym pokoju potworem.
-Paskuda? -zapytałam. -Wyrwaliście setki stworzeń z innych wymiarów, by rzucić je w bezsensowną jatkę dla ochrony swojego chorego psychopaty. On z kolei pozwolił swoim przyzwanym potworom pożerać żywcem ludzi. Widziałam, jak jeden z nich wygrzebywał z brzucha Edwarda Sherwooda smakowite kąski, podczas gdy dwójka dzieci zbyt przerażonych by płakać, tuliła się obok do swojej matki. Wasz drogocenny Vincent zadzwonił do mnie i obiecał, że zabije moją matkę, moje młodsze siostry, moich kuzynów i moją babcię. Ale to ja tu budzę odrazę? Co do diabła jest z wami nie tak? Pozostało w was w ogóle coś ludzkiego?
Owen poruszył się w uścisku mojej magii. Słowa wypowiadał powoli, z wielkim wysiłkiem. -Dom… Harcourtów… nie… uczyni… krzywdy… twojej… rodzinie.
Liam zakrył twarz dłońmi. Jego ramionami wstrząsały spazmy.
-Puść go- błagała Alyssa. -Proszę, uwolnij go.
Ella Harcourt cofnęła się o krok. -Proszę.
Ściągnęłam magię z powrotem do mnie. Owen, oddychając ciężko, opadł na fotel.
Reszta Harcourtów otoczyła go, jakby starali się oddzielić go ode mnie. Zbierało mi się na wymioty.
-Gdzie on jest? -zapytał Rogan.
-Nie wiemy - odpowiedziała Ella.
-Mówi prawdę - potwierdziłam. -Vincent porwał męża Ryndy. Czegoś od niej chce. Czego?
Owen potrząsnął głową. -Nie wiemy.
Szlag by to.
-On nie zrobił tego na własną rękę -włączył się Rogan. -Vincent nie należy do tych, którzy opracowują skomplikowane plany. On preferuje brutalną siłę. Ktoś trzyma go na smyczy. Ktoś, kto ma wystarczającą moc, by go kontrolować.
-Zgadzam się - potaknął Owen.
-Zatem wiesz, kto to taki?
Patriarcha Domu Harcourtów podciągnął się na fotelu. -Myślisz, że gdybym wiedział, gdzie albo z kim jest mój syn, nie podjąłbym odpowiednich kroków? Nie służymy innym Domom. Sądzisz, że pozwoliłbym swojemu dziedzicowi ulec wpływom innego Pierwszego?
![]() |
źródło:pixabay.com |
-Alexander Sturm - odezwał się Liam.
Wszyscy spojrzeli na niego.
-Jest z Alexandrem Sturmem. Sturm ma kolekcję średniowiecznych mieczy. Jest właścicielem miecza typu XIIIa według typologii Oakeshotta* - tzw. Espees du Guerre. To z niego wywodzą się szkockie dwuręczne „claymory”. Ten, który ma Sturm, uważa się, iż może być oryginalnym mieczem Williama Wallace’a. Vincent wysłał mi swoje zdjęcie z tym mieczem dwa dni temu.
Owen i Rogan zaklęli.
* Typologia Oakeshotta – sposób na zdefiniowanie i katalogowanie mieczy średniowiecznych, zaproponowany przez historyka i ilustratora Ewarta Oakeshotta. Jako typ XIII sklasyfikowane tu są klasyczne miecze rycerskie wykształcone w czasie Krucjat. Zazwyczaj datowane są na drugą połowę XIII wieku. Miecze typu XIII charakteryzują się długim, szerokim ostrzem o równoległych krawędziach, przechodzącym w zaokrąglony lub łyżeczkowy szpic. Przekrój głowni soczewkowy. Rękojeści dłuższe niż w typach poprzedzających, zazwyczaj o długości 15 cm, umożliwiały zazwyczaj chwyt dwuręczny. Jelec zazwyczaj prosty, głowica zaokrąglona lub w kształcie dysku (Typy D, E, I głowicy według Oakeshotta) Podtyp XIIIa charakteryzuje się dłuższą głownią i rękojeścią. Utożsamiane z rycerskim mieczem dwuręcznym (greatsword lub Grans espées d'Allemagne,) występującym powszechnie w Niemczech w XIV wieku, jak również w Anglii i Hiszpanii. Najwcześniejsze egzemplarze pochodzą z XII wieku, podtyp zachował popularność aż do wieku XV. Podtyp XIIIb opisuje podobne miecze o jednoręcznej rękojeści. Zachowało się bardzo niewiele egzemplarzy głównego typu XIII, większość znanych należy do podtypu XIIIa. Opis walki mieczem dwuręcznym pojawia się w psałterzu Tenisona. Inny opis tego podtypu znajduje się w manuskrypcie Apokalipsy św. Jana z ok. 1300 roku. Największe miecze z podtypu XIIIa mają rękojeść długości 17-23 cm
No to się zaczyna rozjaśniać. Wielkie dziękuję! mamuniaewy
OdpowiedzUsuńNiewiele ale jednak czegoś się dowiedzieli.
OdpowiedzUsuńDziekuje no coz dla mnie to niewiele zmienia to wyglada jak hydra odetniesz jedna glowe a masz dwie gorsze a do konca daleko b.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższym, jak hydra, pokonali Adama, zjawił się Dawid, zabili Dawida pokazał się Vincent. No ale mają nowe nazwisko. Zobaczymy czy to kolejny dom przyłączony do spisku. Widać, że babcia Tremaine ma niezłą reputację. Jak zaraz wszyscy się poddali jak zrozumieli, że Nevada jest poszukującym prawdy spadkobiercą Tremaine. Dziękuję za przekład. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, dlaczego Nevada im odpuściła. Po tym, co zrobili?!
OdpowiedzUsuńJa też bym im nie odpuściła za tą paskudę. Nevada dobrze im wygarnęła, ale po nich i tak to spłynęło. Teraz przynajmniej boją się mocy Nevady i na wyścigi starają się powiedzieć co wiedzą. Ta nowa osoba to ktoś kogo Rogan i Owen wyraźnie nie lubią. Pięknie dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny fragment :)
OdpowiedzUsuń