Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 7 cz.2

W kolejnym fragmencie Wildfire wciąż trwają przygotowania do rozprawy z Harcourtami, co jednak nie oznacza, iż możemy narzekać na brak napięcia. Wszystko to dzięki pewnej, nadzwyczaj irytującej osobie...


Tajemne kręgi były używane do wszystkiego, od dostrajania mocy maga po kierowanie magii do określonego zaklęcia. Musiały być rysowane odręcznie albo traciły swoje właściwości, dlatego też większość Pierwszych trenowało się w ich tworzeniu od dzieciństwa. Ja nie należałam do większości Pierwszych. Narysowanie jakiegokolwiek poprawnego kręgu na podłodze stanowiło dla mnie spore wyzwanie. Narysowanie zaś kręgu doładowującego było dla mnie czyś pomiędzy siódmym, a dziewiątym kręgiem piekielnym. Zaczynało się go od dużego koła, zawierającego mniejszy okrąg w środku, w którym z kolei były trzy jeszcze mniejsze kręgi, stykające się bokami tak, by tworzyć trójkąt. A potem trzy zewnętrzne kręgi dokładnie naprzeciw wewnętrznych. Zajęło mi to dwadzieścia minut i kiedy skończyłam, bolały mnie plecy i po drodze wyrzuciłam z siebie tyle przekleństw, że nawet u Buga, który postanowił dotrzymać mi towarzystwa, wywołało to podniesienie brwi. Przed rozpoczęciem rytuału musiałam jeszcze najechać kuchnię Rogana, gdzie spałaszałowałam ciastko z jabłkiem. 
Ostatecznie rozebrałam się do sportowego stanika i spodenek z lycry, by zmaksymalizować efekt ładowania, wstąpiłam do kręgu i siadłam na jego środku. Moja moc runęła przez krąg. Kredowe linie zapulsowały bielą i przygasły. Magia płynęła do mnie, początkowo niemrawo, by po chwili równomiernym strumieniem napełniać moje ciało. Odprężyłam się i zamknęłam oczy. 
-Ten jest trochę krzywy - zauważył Bug. 
Rozchyliłam powieki i spojrzałam na fragment kręgu, wskazywany przez niego. 
-Będzie w porządku. 
-Mogłaś poprosić majora. 
Jeżeli Rogan zająłby się rysowaniem tych okręgów, zajęłoby mu to jakieś trzy minuty i wszystko wyglądałoby perfekcyjnie. -Sama muszę rysować moje własne kręgi. 
Rzuciłam okiem w lewo. Pierwsze piętro kończyło się szerokimi przemysłowymi wrotami, prowadzącymi na duży kwadratowy taras wykonany z betonu i w tej chwili zalany słońcem. Drzwi stały otworem i mogłam zobaczyć Rogana. On też korzystał z kręgów, tyle że zamiast w nich siedzieć, poruszał się pomiędzy nimi, kopiąc, uderzając i robiąc uniki. Jego muskularne ciało wykonywało ten bojowy taniec z gracją i niezwykłą płynnością zawodowego zabójcy. Jego stopy były bronią, jego dłonie cięły niczym ostrza albo uderzały jak młot, niszcząc niewidzialnych przeciwników. Klucz Domu Roganów był rytuałem bojowym i kiedy poddawał się mu, dzikość i gwałtowność, dzięki którym zdobył przydomek Szalonego Rogana, brały nad nim władzę. To jednocześnie mnie przerażało i pociągało, i wyjaśniało dlaczego narysowałam swoje kręgi w miejscu, z którego mogłam go dobrze widzieć.
źródło:pixabay.com

Miałam nadzieję, że będę mogła cieszyć się jego widokiem w samotności. Ale Bug na dobre usadowił się na kanapie za mną, z Napoleonem wciśniętym pod jego ramię i laptopem na kolanach. Gapienie się w takich warunkach na Rogana było nieco dziwne i mało komfortowe. Zamknęłam oczy i spróbowałam się skoncentrować na magii, emanującej z kręgu niczym żar, unoszący się nad asfaltem w upalny, letni dzień. 
-Wszystko w porządku?- zapytał Bug.
-Mhm. 
-Między tobą a nim wszystko gra?
-Mhm. 
-Rozmawiacie ze sobą, nie?
Cholera jasna. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego przez ramię. 
-Dobra komunikacja jest ważna w związkach - stwierdził. 
-Wszystko gra. 
-Nie kłócicie się już więcej?
-Nie. Próbuję teraz doładować magię. I muszę się skupić. 
Bug z powagą skinął głową. 
Odwróciłam od niego głowę, rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie w kierunku Rogana i zamknęłam oczy. 
-A jak u was z seksem?
-Czy ty serio zadałeś mi właśnie to pytanie?
Bug i Napoleon przesunęli się dalej ode mnie na kanapie. -Chcemy po prostu wiedzieć, czy wszystko jest w najlepszym porządku. 
-My?
-Uh… Napoleon i ja. 
Kłamstwo. -Bug, odwróć ekran laptopa w moją stronę i nie waż się dotknąć żadnego klawisza. 
Złapał komputer. -Nie. 
-Czy masz na lini Niguyen i Riverę?
-Nie. 
Kłamstwo. 
-Powiem to teraz bardzo głośno, tak by mogli mnie usłyszeć. Jesteście gotowi? Odwalcie się od naszego związku!
-Okay, okay! - zamachał obiema rękami. 
-Jeżeli naprawdę chcesz się do czegoś przydać, opowiedz mi więcej o Harcourtach. 
-O czym tu opowiadać? Owen Harcourt ma sześćdziesiąt lat, Ella Harcourt dwadzieścia trzy, a Liam Harcourt osiemnaście. Każde z nich jest Pierwszym przyzywającym. Zapowiada się prawdziwa rzeźnia. 
-Dobra. Będę się teraz skupiać, więc ani słowa więcej. 
Zamknęłam oczy. Przez kilka minut panowała błogosławiona cisza i udało mi się głębiej zanurzyć w strumieniu magii. 
-Nadchodzi - oznajmił Bug. 
Odwróciłam się. Rynda weszła po schodach, przecięła pomieszczenie i siadła na drugiej sofie. Miała na sobie czarną designerską kurtkę dżinsową i różową jedwabną bluzkę, z jednej strony skromnie zakrywającą jej pierś, a z drugiej pozwalającą wiele dojrzeć. Bug udawał, że jej nie zauważa. Napoleon zaś obrzucił Ryndę złym spojrzeniem. 
Rynda przez moment badawczo wpatrywała się w moje rysunki i bardzo starała się, by nic nie powiedzieć. Tak, wiem, są pokraczne. 
Siedziałam w milczeniu. Minuty mijały. Bug pisał coś na laptopie, uderzając w klawisze tak głośno, że mogłam go słyszeć z odległości dobrych kilku metrów. 
-Zamierzasz wraz Roganem walczyć z Harcourtami? -zapytała wreszcie.
-Tak. 
-Czy to mądre?
-Rogan będzie potrzebował mojej pomocy, kiedy będziemy ich przepytywać. 
-Harcourtowie cieszą się określoną reputacją - kontynuowała. -To będzie brutalne spotkanie. A ty nie jesteś magiem bojowym. 
-Doceniam twoją troskę. Ale dam sobie radę. 
Zamilkła na moment, potem spojrzała na Buga. -Możesz podać mi kawę?
-Nie - odpowiedział krótko. 
Zamrugała. 
-Jestem specjalistą od inwigilacji i obserwacji elektronicznej, a nie kelnerem -wyjaśnił oziębłym tonem z idealną dykcją. -Kawa jest na blacie w kuchni. Możesz obsłużyć się sama. 
Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała. 
-Nevada? -zwrócił się do mnie Bug. 
Nie rób tego, nie rób…
-Czy chciałabyś może napić się kawy?
-Nie, dziękuję - osioł. 
-Bo z chęcią ci ją przyniosę. 
Rynda wstała i poszła do blatu z ekspresem, rzucając przy okazji spojrzenie na Rogana. 
-Byłeś okrutny - wymamrotałam pod nosem. 
-Pozwij mnie - odszepnął w odpowiedzi Bug. 
Rynda wróciła z kubkiem kawy i siadła na kanapie. Bug na powrót zajął się agresywnym pisaniem na laptopie. Rynda przypatrywała mu się przez dłuższą chwilę, aż odchrząknęła. Bug nie zareagował. Całe to napięcie pomiędzy nimi rozpraszało mnie. 
-Czy Kyle czuje się dzisiaj już lepiej?
-Tak -odpowiedziała zaskoczona. 
-Cieszę się - no i proszę, już mniej napięcia. 
-Nie zdawałam sobie sprawy, że byłaś z Connorem, kiedy zadzwoniłam. 
No i znów zrobiło się niezręcznie. Świetnie. 
Posłałam jej nieszczery uśmiech i spojrzałam na Rogana. 
-Wiem, że ty i Connor jesteście teraz w związku -ciągnęła dalej. -Ale potrzebuję go teraz bardziej niż ty. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Och nie. Nie. -Coś jest pomiędzy Roganem a mną -starałam się mówić głosem tak łagodnym, jak to tylko możliwe. -I nie ma tam miejsca dla ciebie. 
-Znam go znacznie dłużej niż ty. 
-Rozumiem też, że Brian przepadł i jesteś przerażona. Ale Rogan nie będzie dla nikogo planem B. Nie jest opcją zapasową. 
-Czy to groźba?
Westchnęłam. -Nie. Nie zamierzam ci grozić. Jesteś moją klientką i byłaś ostatnio poddana wielkiej presji. To nie jest rozmowa w stylu „zostaw w spokoju mojego faceta”. Po prostu mówię ci, że to, co się dzieje pomiędzy mną i Roganem, jest prawdziwe. Nie winię cię za twoje starania i jeżeli w jakiś sposób udałoby ci się, nie będę na ciebie tak wściekła, jak na niego. Nie o to mi chodzi.
Jej usta zacisnęły się w wąską linię tak mocno, że aż pobielały. -A o co ci chodzi?
-Załóżmy na moment, że w jakiś sposób przekonujesz Rogana do związania się z tobą. I co dalej?
Nie odpowiedziała. 
-Czy odczułaś ulgę, kiedy zerwał zaręczyny?
-To moja prywatna sprawa. 
-Ulżyło ci, ponieważ tak naprawdę nie chciałaś go. Jest brutalny i przerażający. Chcesz poczucia bezpieczeństwa, które gwarantuje jego obecność, ale nie kochasz mężczyzny, który je stwarza. -A ja tak. Kochałam go i całą tę jego wybuchowość. 
-Nie znasz mnie -odparła. -Nic o mnie nie wiesz. 
-Pytałaś, o co mi chodzi. Oto moja odpowiedź: jeżeli nadal będziesz polegać na innych dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa, nigdy nie poczujesz się pewnie. Jesteś Pierwszą, kobietą i matką. Postaraj się sama zadbać o bezpieczeństwo. Weź za to odpowiedzialność. Moje kręgi może i są krzywo narysowane, ale są moje. Sama nauczyłam się, jak je robić z książek i teraz je stosuję. Nie prosiłam Rogana, żeby je dla mnie narysował, bo nie musiałam. 
Rynda wstała z kubkiem w dłoni, podeszła do otwartych drzwi i stanęła przy nich, obserwując Rogana, kończącego rytuał Klucza. Po chwili wyszedł z kręgu, przeszedł przez wrota i skinął głową Ryndzie -Dzień dobry. 
-Nikt tutaj mnie nie lubi, Roganie - odezwała się łamiącym się głosem. -Twoi ludzie nie lubią mnie. 
-Nie muszą cię lubić - odrzekł. -Ale będą ciebie i twoje dzieci chronić z narażeniem własnego życia. 
-Czuję się tutaj jak intruz. 
-Nie jesteś intruzem. Jesteś tu na moje zaproszenie. 
Objęła się rękami. -Mogę z tobą porozmawiać? Na osobności. 
Wskazał jej ręką taras. Oboje wyszli na słońce. Stanęli na końcu tarasu, Rynda coś powiedziała z poważnym wyrazem twarzy. 
-Mogę ci powiedzieć, co ona tam mówi - zaproponował Bug. 
-Dzięki, ale nie. 
-To zajmie mi tylko sekundę. Dwa kliknięcia -podniósł laptop i pomachał nim. -To nic skomplikowanego. 
-Nie. 
Bug ciężko westchnął - Nie chcesz wiedzieć?
-Nie. 
-Dlaczego?
-Bo to nie ma znaczenia. Ufam Roganowi. 
Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by magia popłynęła przeze mnie. 

Komentarze

  1. Ja bym chciała wiedzieć. No chciałabym! mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, Rynda zadeklarowała wreszcie swoje nieczyste intencje. Trochę szybko, skoro mąż nadal może być wśród żywych. Bug jako specjalista od związków okazał się słodki:) Dziękuję za tłumaczenie i pozdrawiam:) Wilczek_29

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę chamskie zachowanie. Mieć ciastko i zjeść ciastko. Jakby Ryndzie choć trochę zależało na Roganie to by dała spokój i jemu i Nevadzie. Ale nie , tam mąż uprowadzony , a ona się łasi do Rogana - wrrr. Zapatrzona w siebie jędza. Nie chce zrozumieć, że Rogan potrzebuje Nevady, że nawet najsilniejszy człowiek potrzebuje wsparcia osoby która go akceptuje w całości, akceptuje dobre i te mniej dobre cechy. A Nevada ma rację, ufając Roganowi, żaden związek bez zaufania nie ma szans przetrwać. Co nie znaczy, że nie chciałabym się dowiedzieć o czym Rynda i Rogan konwersują. Dziękuję za tłumaczenie, pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że wszyscy współpracownicy Rogana troszczą się o ich związek :D Naprawdę, to jest zabawne, jak się dopytują, po prostu padłam jak to przeczytałam :D Rynda jak zawsze mnie wkurza i to się chyba nie zmieni. Zaufanie Nevady jest świetne, ale mnie na jej miejscu skręcałoby z ciekawości :P
    Dzięki za fragment.
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  5. To z kawą było dobre. Brawa dla Buga. Zaufanie zaufaniem ale też chciałabym posłuchać jak Rynda jęczy Roganowi. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można powiezieć kobiecie w związku, że potrzebuje jej mężczyzny bardziej niż ona. W moich oczach Rynda pogrąża się coraz bardziej, choć jeszcze w poprzednim kawałku, wydawało się to niemożliwe. Cisną mi się pod palce same brzydkie słowa.
    Widać, że ludzie Rogana trzymają palec "na spuście" jeśli chodzi o jego związek z Nevadą. To nawet słodkie :- )
    Dziękuję za tłumaczenie, pozdrawiam , sylwia

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego Rynda dziwi się ze nikt jej nie lubi. Przecież ona nie zrobiła nic by było inaczej. Wręcz przeciwnie. Od początku knuje by zdobyć zainteresowanie Rogana. A przecież wie że jest z Nevada.

    OdpowiedzUsuń
  8. Propozycja drobnej korekty, jeśli można. W wersie "Zamknęłam oczy i spróbowałam się skoncentrować na magii, emanującej z kręgu niczym gorąc, unoszący się nad asfaltem w upalny, letni dzień " zamiast słowa "gorąc" chyba lepsze byłoby "żar". "Gorąc" brzmi cokolwiek gwarowo i nie pasuje, moim zdaniem, do dziewczyny na poziomie Nevady.
    Dzięki za fantastyczne tłumaczenie, pozdrawiam, Liwiusz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione. Dziękujemy za zwrócenie uwagi i pozdrawiamy!

      Usuń
  9. Brawo Newada ;tak trzymaj Rogan zasłużył na zaufanie: Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nevada ma rację - Rynda musi nauczyć się sama o siebie walczyć a nie tylko polegać na innych. Mam nadzieję, że Rogan nie zawiedzie zaufania Nevady. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziekuje za kolejny fragment, w koncu Rynda powiedziała co sądzi o Nevadzie,a ta jej sie odwdzieczyła.jak widac nikt z ludzi Rogana nie lubi R,i czekają czy znowu czegos nie wymodzi by przeszkodzic mu w randce z Nevadą

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...