Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 8 cz. 2

Zapraszamy na kolejny fragment Wildfire, w którym Nevada z miejsca wraca do prowadzenia śledztwa w sprawie uprowadzenia Briana Sherwooda. A że kolejne informacje miast wyjaśniać, budzą jedynie coraz więcej wątpliwości, na nudę nie będziemy narzekać...


Ucho zostało dostarczone w torebce z zapięciem strunowym, umieszczonym w zwykłej żółtej kopercie, zaadresowanej do Ryndy i do mnie. Przesyłkę podrzucono przed budką strażnika na Gessner Street. Rynda zostawiła ucho w torebce. Ja też nie miałam zamiaru go wyciągać. Przesunęłam jedynie całość na sztywną kartkę papieru, by dokładnie zbadać zawartość bez jej dotykania. 
Ucho należało do kogoś rasy białej i zostało odcięte jednym precyzyjnym cięciem, takim które mogło być dokonane przez doświadczonego chirurga skalpelem. To cięcie niepokoiło mnie. Nic tu nie układało się w spójną całość. 
źródło:pixabay.com
Byliśmy w kwaterze głównej Rogana na pierwszym pietrze. Kiedy tylko podjechaliśmy, ludzie Rogana podbiegli do transportera z wyraźnie zatroskanymi twarzami. Rogan zniknął gdzieś z nimi, co sprawiło, że sama musiałam zająć się uchem. 
Rynda czekała na nas pod czujnym okiem Buga, który sprawiał wrażenie kogoś, kto zaraz zeświruje. Przynajmniej stać ich było na to, by posłuchać Rogana, znaleźć plastikowy pojemnik i wypełnić go lodem. 
-Nie da się go z powrotem przyszyć, prawda? -stłumionym głosem zapytała Rynda. -Już nie uda nam się wyjść z tego bez szwanku. 
-Tobie się uda -odpowiedziałam. -Czy Brian miał kiedyś przekłuwane uszy, jakieś blizny, tatuaże, cokolwiek, co pozwoliłoby potwierdzić, że to jego ucho?
-Proszę, nie pytaj się mnie, czy to wygląda jak ucho mojego męża -zaoponowała słabym głosem Rynda. 
-Czy jesteście zarejestrowani w Zwoju?
Mrugnęła zaskoczona. -Tak?
-Zażądaj, proszę, analizy DNA tego ucha. Potwierdźmy, że faktycznie należy do Briana. 
-Po co mieliby mi wysyłać ucho kogoś innego?
Pytanie za milion dolarów.
-Chciałabym mieć pewność. 
Podniosła się. -Zadzwonię. A teraz pójdę sprawdzić, co z dziećmi. One nic nie wiedzą. I proszę, nic im nie mów. 
-Nie powiem. 
Obserwowałam ją, jak schodziła po schodach na dół. Wydawała się teraz taka delikatna i krucha. Jakaś część mojego umysłu oczekiwała, że lada moment załamią się pod nią nogi. Biedna kobieta. 
Obróciłam się na powrót w stronę stołu i badawczo przyglądałam się uchu. 
Bug podkradł się do mnie. -O co chodzi z tym uchem?
-Powiem ci, ale musisz mi obiecać, że zatrzymasz to tylko dla siebie. 
-Mogę wypełnić całe to piętro rzeczami, którymi się z nikim nie dzielę. 
-Mówię serio. 
-Obiecuję, że nikomu nie powiem, żebym tak miał umrzeć. 
-Siadaj. 
Zajął miejsce na kanapie. Wzięłam długopis ze stołu. -Powiedzmy, że jesteś związany. Trzymaj ręce razem. 
Złączył dłonie i wyciągnął przed siebie. 
Pokazałam mu długopis. -Załóżmy, że to jest nóż. -Złapałam jego głowę jedną ręką i pociągnęłam, by „odciąć” ucho. Szarpnął się do tyłu. 
-Widzisz?
-To niczego nie wyjaśnia. 
Ostrożnie podniosłam torebkę i pokazałam mu ucho. -Jedno precyzyjne cięcie. Żadnych rozdarć, poszarpanych brzegów, wyszczerbień. Musiałby być całkowicie unieruchomiony, gdy to się stało. A po co tak unieruchamiać głowę zakładnika? Skoro możesz po prostu użyć brutalnej siły i oderżnąć ucho. 
-Może odurzyli go?
-Po co? Jest magiem roślinnym. Nie jest niebezpieczny. Po co się kłopotać z usypianiem go? Nie znam Sturma, ale Vincent na pewno nie cofnąłby się przed torturowaniem go. Jemu zależy na sprawowaniu pełnej kontroli i przerażaniu innych. To sprawia mu przyjemność. A poza tym odurzanie może być niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie będzie miał jakiejś alergicznej reakcji na prochy i nie umrze. 
Bug zastanawiał się nad tym, co usłyszał ode mnie. 
-Jest jeszcze jedna rzecz -odezwałam się po chwili. 
-Co?
-Spójrz na ucho.
Wbił wzrok w torebkę. -Nic nie widzę. 
-Ja też.
Rzucił mi krzywe spojrzenie. -Powiesz mi wreszcie, Nevada, czy będziesz tak dalej doprowadzać mnie do szału?
-Kiedy zranisz się w ucho, krwawisz. I to bardzo. 
-Tak. Wszystkie rany głowy są krwawe i co z tego?
-Gdzie jest krew?
Spojrzał na ucho. -Ha! Umyli je?
-Jeżeli chcesz przerazić żonę zakładnika i skłonić ją do przekazania okupu, przesłałbyś jej raczej krwawy, okaleczony fragment ciała, czy też zdecydowałbyś się na klinicznie czyste i chirurgicznie odcięte ucho?
Bug zamrugał. -I co to znaczy?
To oznaczało jedną albo dwie rzeczy. Albo Brian był martwy, albo to nie było jego ucho. 
-I? -naciskał Bug. 
-I zamierzam teraz iść do domu i zastanowić się nad tym. Znalazłeś coś w komputerze Ryndy?
-Nie. Sprawdziliśmy go z Bernem ostatniej nocy. On wciąż w nim jeszcze grzebie. Ale tam nic nie ma. Zdjęcia dzieci, baza danych jakiś grzybów, kulinarne przepisy Ryndy… -Bug zamachał rękami. -Tyle domowego szczęścia i słodkości, że mógłbym zwymiotować. 
-Powiedz mi, jeżeli trafisz na coś, proszę. 
-Nie. Zamierzałem wszystko zatrzymać dla siebie. Ale skoro poprosiłaś mnie, to chyba jednak dam ci znać -Bug wywrócił oczami. 
-Pewnego dnia zostaniesz z taką miną -ostrzegłam go. 
-I tylko tyle masz do powiedzenia?
-Miałam ciężki dzień. NIe wystawiaj mnie na próbę, Abrahamie. 
Otworzył usta i zamknął je nagle na dźwięk własnego imienia. Właśnie tak. Wiem, jak się naprawdę nazywasz. 
-To nieczyste zagranie. 
-W rzeczy samej. 
-Jak się dowiedziałaś?
-Jestem poszukującą prawdy, czyż nie? Mogłabym wypełnić całe to piętro rzeczami, o których wiem i które trzymam dla siebie. 
Wsadziłam pojemnik z lodem pod ramię i ruszyłam po schodach na dół. Był już najwyższy czas, by udać się do domu. 
W teorii, udane porwanie zasadza się na utrzymaniu zakładnika żywym. W praktyce, rzeczy często się komplikowały. Vincent, świeżo wkurwiony tym, że nie udało mu się zastraszyć Ryndy, mógł wtargnąć gdziekolwiek też przetrzymywali Briana i zabić go w przypływie szału. Albo może próbowali go jednak uśpić, w wyniku czego umarł. Albo Brian próbował uciec i łapiąc go, przypadkowo go zabili. Ta ostatnia opcja wydawała się najmniej prawdopodobna. Z tego co wiedziałam, Brian nie był typem człowieka, który zdecydowałby się samodzielnie na niebezpieczną akcję. Raczej starałby się im w pełni podporządkować, licząc, iż to inni wyciągną go z kłopotów, tak samo jak polegał na swoim starszym bracie, zakładając, iż to on zajmie się prowadzeniem całego interesu oraz na żonie, która miała go chronić przed wszelkimi domowymi problemami. Brian wiódł urocze życie. Nie naraziłby się na utratę takiego komfortu. A dodatkowo ludzie, którzy go uprowadzili z ulicy, byli zawodowcami. Zmusili go do zatrzymania się, osaczyli go, unieszkodliwili i uwieźli w mgnieniu oka, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. A zawodowcy trzymaliby go przy życiu. 
Jeżeli to miałaby być kara za nasz atak na Harcourtów, ucho powinno być o wiele krwawsze. 
A jeżeli w lodzie nie spoczywało ucho Briana, znajdowaliśmy w zupełnie nowej sytuacji. Być może chłodniejsze i bardziej racjonalne podejście przeważyło i Alexander Sturm wraz z Vincentem Harcourtem doszli do wniosku, że nie warto okaleczać Pierwszego z innego Domu. Vincent byłby gotów zrobić coś takiego dla zabawy, ale tak po prawdzie, ile by uzyskał odcinając ucho Briana? Zwinęliśmy tego bezbronnego grzybowego maga z ulicy, pobiliśmy go i odcięliśmy mu ucho. Ale jesteśmy kozakami! Bójcie się nas… Gdyby dostali w swoje ręce Rogana, to byłaby zupełnie inna historia. Ale pastwienie się nad Brianem mogło wywołać jedynie drwiny ze strony innych Domów. 
Jeżeli naprawdę zależało im na przerażeniu Ryndy, wysłaliby jej prawdziwe ucho Briana. 
A to pozostawiało tylko jedną możliwość, która bardzo mi się nie podobała.


Komentarze

  1. Nevada ,prawdziwy zawodowiec-detektyw,:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje,ja chyba nie jestem materialem na detektywa i nie wiem jaja to mozliwosc,ale pocieszam sie ze Bug takze nie nadaza za jej tokiem myslenia.L

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje tak chyba jednak nie nadazam za bohaterka /robi probe odciecia ucha jakby mial sobie sam uciac a poźniej sugeruje za jest martwy / chyba spokojnie poczekam co autorka napisze b.

    OdpowiedzUsuń
  4. No bo ja wiem, a czy jego żona też w tym siedzi? Bo Rynda mi tu nie pachnie tylko wprost przeciwpołożnie, jak to dawniej mówiono. Bo jak on tak, to dużo jest jasne, a jak on nie, to ona tak i to bardzo, tylko jeżeli on tak i ona tak, to czy jeszcze ktoś? Babcia mi też fiołkami nie zalatuje, skoro Pierwsi obrywali po mózgu to oznacza, ze Babcia nie ma szacunku do innych, nawet tych na piedestale, czyli na Cezara się nadaje albo na przyboczną Cezara. No ale by wtedy zaszantażowała Nevadę i to dość mocno. Ciekawe, jak się rozwinie...? mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  5. Nevada ma rację, albo nie żyje albo to nie jego ucho. Tylko po co by przysyłali falsyfikat, jeżeli tak łatwo to sprawdzić. Czyżby chcieli tylko Ryndę przestraszyć. Robi się coraz ciekawiej. Bardzo dziękuję za przetłumaczenie nowego fragmentu. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Albo nie żyje, albo to nie jego ucho, albo jeszcze jest tak, że gnój współpracuje z tymi niby porywaczami. Tylko jaka byłaby w tym rola Rundy? Bo że jakaś jest, to pewne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się od początku wydawało, że Brian współpracuje z porywaczami, ale zobaczymy. Po badaniu będzie wiadomo czyje to ucho. Ale to i tak nie wyjaśni wszystkich wątpliwości. Dziękuję bardzo za tłumaczenie. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...