Przejdź do głównej zawartości

Przeprowadzka Ilony Andrews

Ilona i Gordon spędzili Święta już w nowym domu. Jednak samo wykańczanie nowego domostwa i przeprowadzka nie przebiegły wcale gładko i bezproblemowo.
Po dłuższym okresie milczenia (jak się okaże poniżej całkiem usprawiedliwionego) Ilona zamieściła wczoraj opis ostatniego tygodnia u Andrewsów. Zapraszamy Was do lektury tej "przeprowadzkowej sagi":

Przygotowania
Mieliśmy dwa kontakty do ekipy, zajmującej się podłogą: do D - właściciela firmy i J -brygadzisty. Wstępnie ustaliliśmy datę przeprowadzki na 18-go grudnia, dzień w którym wg D, przysięgającego na wszelkie świętości, podłoga miała być gotowa. Zaaranżowaliśmy wszystko na tę datę. Spakowaliśmy się. Pozostawiliśmy sobie tyle, żeby przetrwać. W kuchni mieliśmy do dyspozycji jeden garnek i dwie patelnie. Gordon miał dwie pary spodni od dresu i 4 T-shirty. 16-go napisałam wiadomość do D, by sprawdzić, jak się ma nasza podłoga. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, więc wysłałam córkę no 2, która była już na miejscu, by zobaczyła, o co chodzi. Po chwili dostałam od niej zdjęcie - całych połaci nieobrobionego betonu. Nic nie było zrobione. Żadnych wzorów, kolorów, nic.
Poprosiłam ją, żeby znalazła J. Córka zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że J i D kłócą się przez telefon.
Wysłałam do D sms: Podłoga nie jest gotowa. Przeprowadzamy się za dwa dni. Nie jesteśmy źli, ale musimy poznać realistyczną datę, kiedy będziemy mogli wejść do nowego domu.
Po dłuższej chwili nadeszła odpowiedź: 21-go?
Ilona: Umówmy się na 22-go.
Dłużej nie mogliśmy już czekać, bo zbliżało się Boże Narodzenie i musieliśmy mieć trochę czasu na rozpakowanie się, a zorganizowanie Świąt w starym domu nie wchodziło w rachubę, bo wszystko było już zapakowane w kartony i stało w garażu.

Muszę powiedzieć, że w tym momencie moje nerwy były w strzępach. Boże Narodzenie w naszym domu jest dużym wydarzeniem. Nie tyle chodzi tu o prezenty (choć one też mają swoje znaczenie), ale o wspólną kolację, rodzinę, choinkę... Moje urodziny wypadają w Nowy Rok i dla mnie choinka jest wszystkim. Odkąd byłam dzieckiem, uwielbiałam Boże Narodzenie (w ZSRR obchodziło się bardziej Sylwestra, bo raczej nie byliśmy zbyt religijni, ale nastrój i tak był świąteczny). Tymczasem  nasze tegoroczne Boże Narodzenie zawisło na włosku. Nie mieliśmy choinki. Nic nie było przygotowane. Ze względu na okoliczności postanowiliśmy obdarować się jedynie symbolicznymi prezentami, choć dzieci miały dostać coś nieco większego. Córka nr 1 prosiła o Nintendo Switch, a córka nr 2 o torebkę Michaela Korsa. Odpowiednie zakupy poczyniliśmy już wcześniej. Większość prezentów była już zapakowana. Ale nie mieliśmy podłogi i nie wiedzieliśmy, co się może wydarzyć.

Gordon zadzwonił do firmy od przeprowadzek i dowiedział się, że nie ma możliwości przełożenia terminu.  W panice obdzwoniliśmy wszystkie podobne ekipy i wreszcie udało nam się umówić na 22-go. Pojechaliśmy do nowego domu, po raz kolejny spotkaliśmy z monterem ze Spectrum, który uruchamiał nam łącze internetowe oraz z elektrykiem i przekupiliśmy brygadę J obietnicą świątecznej premii. A przy okazji odkryliśmy, że Haverty dostarczył nam zamówione meble, ale ich nie złożył. Zadzwoniliśmy do nich, usłyszeliśmy przeprosiny i ustaliliśmy, że zajmą się tym 22-go pomiędzy 1530 a 1630.
Potem wróciliśmy do siebie, a po drodze wstąpiliśmy do Costco, bo tradycyjnie na wigilię serwowaliśmy żeberka i homara (które jemy dokładnie raz do roku). Na kolacji miały być córki ze swoimi chłopakami. Rodzice narzeczonych zostali zaproszeni, ale odwołali swój przyjazd. Tak więc kupiliśmy karton homarów, wino musujące i żeberka.

22.12.2017
Dzień przeprowadzki. Wstaliśmy o szóstej rano. A siódmej pojawiła się ekipa od przeprowadzek, spojrzała na nasze rzeczy i uznała, że nie zmieszczą wszystkiego w ich ciężarówce, więc pojechali po drugi wóz. Ładowali wszystko do 14-ej, kiedy wreszcie ruszyliśmy w drogę, mając na uwadze, że za półtorej godziny pojawią się goście od Haverty'ego i monter od łącza.
Zapakowaliśmy do samochodu 4 psy i 4 koty. Koty wylądowały w kartonowych klatkach podróżnych. 10 minut po wyruszeniu kot Oliver wydostał się ze swojej klatki. Jechaliśmy autostradą 80 mil na godzinę, kiedy zauważyłam, że Oliver szykuje się do skoku na głowę jego ulubieńca, czyli Gordona. Dzięki swojemu super refleksowi udało mi się złapać go w pół skoku i wpakowałam go z powrotem do klatki. W nagrodę wbił swoje pazury w moją lewą dłoń.
Dojechaliśmy do nowego domu. D i J czekali na nas. Udało im się wykonać wspaniały wzór na podłodze. A wtedy pokryli go teksturą, dzięki której beton miał wyglądać jak kamień. I nie wyszło to za dobrze. Jak dla mnie podłoga zasłużyła na 4-, nie jest zła, ale nie jest też taka, jak to sobie wyobrażaliśmy. Z pomocą kilku dywanów powinno to wszystko wyglądać całkiem dobrze.
Wtedy wszedł Gordon.
Jego oczy się zwęziły i nagle objawił się sierżant Gordon. Dla tych, którzy kiedykolwiek spotkali mojego męża - nigdy nie widzieliście sierżanta Gordona. To ostatnio bardzo rzadki widok. Ba, był rzadki nawet w czasach, kiedy służył w wojsku, chociaż widziałam go takim kilka razy. Na przykład kiedy jeden z żołnierzy rzucił jakiś niewłaściwy komentarz pod moim adresem. Ale teraz Gordon jest dżentelmenem w stanie spoczynku, jak sam lubi siebie nazywać. Tak więc "fachowcy" nie spodziewali się spotkać sierżanta Gordona i wyglądali teraz jak jelenie schwytane w światła reflektorów. Gordon nie był zadowolony z podłogi. Zaczął zadawać im bardzo konkretne pytania. Nie spodobały mu się odpowiedzi, które usłyszał. Ostatecznie musiałam wkroczyć i zapłaciłam wykonawcom, którzy z wyraźną ulgą uciekli z naszego domu.
Mogłabym robić z jakości ich usług większe halo, ale mimo wszystko podłoga była solidnie wykonana, a pewne kosmetyczne zmiany można było wprowadzić później.

Goście od Haverty'ego złożyli meble, które wyglądały świetnie.
Czekaliśmy na ekipę od przeprowadzek.
Czekaliśmy.
I czekaliśmy.
O 18-ej Gordon do nich zadzwonił. Okazało się, że zatrzymali się, żeby coś zjeść. Wcześniej zamówiliśmy już dla nich pizzę, ale cóż...
Przyjechali wreszcie o 1830. I zaczęli wszystko wnosić. Powoli.
O pierwszej po północy, kiedy okazało się, że nasze regulowane łóżko nigdy więcej nie będzie już działać, położyliśmy materace na podłogę i wyprosiliśmy wszystkich za drzwi. Padliśmy na twarze i zasnęliśmy.

23.12.17
Od bladego świtu rozpakowywaliśmy się. Koty szybko zaakceptowały nowe miejsce. Za to dobermanka Del przeżyła załamanie nerwowe i przez dwie godziny kręciła się w kółko z kawałkiem mięsa, które daliśmy jej na uspokojenie.
Spodziewaliśmy się, że na kolacji będzie 8 osób. Wtedy zadzwoniła córka nr 1. Rodzicie jej chłopaka zdecydowali się nas jednak odwiedzić. Im więcej tym lepiej. Wyciągnęłam z lodówki opakowanie z homarami. 8 sztuk, 10 osób. Cholera.
Kiedy próbowałam się odnaleźć w tej nowej sytuacji, do kuchni wkroczył zielony na twarzy Gordon. Nie mógł znaleźć Switcha.
Rzuciliśmy wszystko i zaczęliśmy w panice przeglądać wszystkie kartony w garażu. Prezent dla córki nr 1 zniknął.
Córki, która właśnie przyjechała ze swoimi dwoma przyjaciółkami i zabrała się z nimi do sprzątania kuchni. Po robieniu podłogi wszystko było pokryte pyłem. Jedyne o czym byłam w stanie wtedy myśleć, to fakt, że pod choinką nie będzie dla niej prezentu. Zresztą nadal nie mieliśmy nawet choinki. Wspólnie z Gordonem doszliśmy do wniosku, że konsola musiała zostać w naszym starym domu. Kiedy dzieciaki wyszły, wskoczyliśmy do samochodu i pojechaliśmy do starego domu. Po drodze zatrzymaliśmy się tylko, żeby kupić dodatkowe opakowanie homarów. Przewróciliśmy stary dom do góry nogami. Co było o tyle proste, że był praktycznie pusty. Ekipa od przeprowadzek zostawiła jedynie mój fotel. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Żadnego śladu Switcha. Mieliśmy przerąbane.

Wigilia
Poinformowaliśmy o wszystkim córkę, która przyjęła tę wieść z zaskakującą dojrzałością. Stwierdziła, że nie potrzebuje żadnego prezentu, a najważniejsze jest bycie razem podczas Świąt. Po odłożeniu telefonu, raz jeszcze wraz z z Gordonem sprawdziliśmy każdy karton w garażu.
Nic.
Córka nr 2 wraz ze swoim chłopakiem dostali polecenie zdobycia choinki bez względu na koszty. Przy okazji córka nr 2 zapewniła mnie, że nie będzie problemu, bo kupiła siostrze parę kolczyków Kendry Scott. Potwierdziłam, że kolczyki dotarły. Przynajmniej raz wiedziałam, gdzie dokładnie są - na górze szarego, plastikowego pojemnika w naszej sypialni.
Córka nr 2 przybyła ze sztuczną choinką. Złożyliśmy ją, ubraliśmy ją i wyglądała wspaniale. Zapaliłam trochę świeczek o zapachu jodły i wspólnie uznaliśmy, że może po tym wszystkim, co przeszliśmy to Boże Narodzenie nie będzie takie złe.
Na wieczerzę wigilijną mieliśmy: żeberka, homary, kukurydzę, krokiety, krewetki w panierce, ziemniaki puree i marynowane grzyby. Udało się z wszystkim zdążyć, jedzenie było przepyszne. 
W połowie kolacji córka nr 2 poprosiła mnie o przyniesienie kolczyków, bo wszyscy mieli zamiar otworzyć swoje prezenty już dzisiaj. Poszłam po nie. 
Nie było ich tam, gdzie je zostawiłam. Widziałam, jak trzymam je w rękach i wkładam je do plastikowego pojemnika, a teraz ich tam nie było. Jedynym miejscem, w którym jeszcze mogły się znaleźć był garaż. Wraz z Gordonem przeprosiliśmy wszystkich i rzuciliśmy się, by znów przetrząsać wszystkie paczki. Córka nr 2 w panice zaczęła grzebać w śmietniku, by sprawdzić, czy przypadkowo ich nie wyrzuciliśmy. 
Nie znaleźliśmy ich. 
Rodzice chłopaka pierwszej córki podziękowali nam za wspaniałą kolację i odjechali. 
Córka nr 2 łkała po cichu. Córka nr 1 zapewniała, że nie potrzebuje żadnych prezentów. 
Boże Narodzenie było zrujnowane. 
Wszyscy wyszli. 

Boże Narodzenie
Córka nr 1 zadzwoniła i nieśmiało zapytała się, czy pod choinką znalazł się może jakiś prezent dla niej. Odpowiedziałam, że czekają na nią przynajmniej dwie paczki. Wiedziałam, co się znajduje w jednej - urocza kocia miska. Nie miałam bladego pojęcia, co może być w drugiej. Kosmetyki, które zamówiłam dla niej - rzecz jasna utkwiły gdzieś w centrum dystrybucyjnym i nie zostały dostarczone na czas. Miałam już tego dosyć. Ale córka i tak ożywiła się i powiedziała, że jest już w drodze do nas. 
Córka nr 2 otworzyła jej wielki prezent. Znalazła tam torebkę, której tak pragnęła. Przynajmniej jedno szczęśliwe dziecko. 
Gordon poszedł do garażu i znalazł kolczyki. W jakiś sposób zaczepiły się o papier do pakowania prezentów. Wszyscy odstawili taniec szczęścia. Córka nr 1 przyjechała, otworzyła paczuszkę z kolczykami i z miejsca je pokochała. Pierwsze dziecko było szczęśliwe. Drugie dziecko było szczęśliwe. Zaczynałam z wolna oddychać z ulgą. 
Poszłam do kuchni, żeby wyrzucić resztki z obiadu. W tym momencie córka nr 1 otworzyła następny prezent i krzyknęła: -Mamo, tu jest Switch!
Musieliśmy jakoś zapakować konsolę i całkowicie o tym zapomnieliśmy. Przywieźliśmy ją z innymi prezentami i położyliśmy pod choinką, nie zdając sobie sprawy, że cały czas tam była...

28.12.17
Mniej więcej setka rzeczy poszła nie tak jak powinna, a druga setka się udała. Znów musieliśmy dzwonić do Spectrum, ale ostatecznie mamy działające telefony. Trzeba było wezwać hydraulika, bo mamy zepsutą toaletę. Ma być "kiedyś" dzisiaj. 
Zwierzaki nieco się uspokoiły. 
Znaleźliśmy w okolicy HEB, nasz ulubiony teksański spożywczak. Jest mały, ale jest. Elektryka jest zrobiona w dwóch trzecich. Nadal nie mamy biurek, a nasze komputery nie działają. Jeżeli uda nam się je uruchomić, jeszcze przed weekendem pojawi się kolejna część Innkeeper. Jeżeli nie, będzie dopiero po Nowym Roku...

P.S. Niestety znów coś poszło nie tak, gdyż w piątek nie pojawił się ani nowy wpis, ani nowy fragment IC. Pozostaje trzymać kciuki, by miejsce pracy IA udało się szybko przywrócić do stanu używalności i byśmy tuż po przebudzeniu się w 2018 mogli się cieszyć ciągiem dalszym przygód Maud i Helen.
Zaś na początek wyprawy na planetę Arlanda zapraszamy już jutro!



Komentarze

  1. Super! wy macie to już za sobą, zaś jeśli chodzi o mnie, to przeglądam właśnie wrocław nowe mieszkania na sprzedaż i liczę, że uda mi się znaleźć coś niedrogiego, a fajnego. Trzymaj kciuki!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rodzime plany wydawnicze, czyli co, jak i na czym.

Na początku tego roku Fabryka słów zapowiedziała wznowienie pierwszych tomów cyklu o Kate Daniels.  Niestety przez ostatnie pół roku w tym temacie panowała cisza, ale liczymy, iż wydawnictwo nie tylko wróci do dawniej wydanych pozycji, ale i zajmie się kolejnymi tomami serii, a także pozostałą twórczością Ilony Andrews. Przy okazji -zdając sobie sprawę, iż obecnie osiągalność wydań papierowych w języku polskim jest mocno problematyczna, chcielibyśmy zapytać się was o wasze preferencje czytelnicze. To znaczy chodzi nam o to, czy wolicie papier czy też może waszym pierwszym wyborem są e-booki, tudzież audiobooki? A jeżeli stawiacie na wydania elektroniczne, to na czym czytacie: na czytniku, tablecie, komórce czy może ekranie komputera? My już od dobrych kilku lat żywimy stałe i niezmiennie gorące uczucie do kindle'a. Zaczęło się prozaicznie od problemu ze znalezieniem miejsca na książki w walizce. A później poszło już z górki;-) W tej chwili nie wyobrażamy sobie życia bez ...

WUB Rozdział 1 cz. 2

Mimo mało entuzjastycznego przyjęcia pierwszego fragmentu zapraszamy na ciąg dalszy WUB. Zdajemy sobie sprawę, że po rewelacyjnym Hidden Legacy ciężko będzie znaleźć równie dobrą pozycję, niemniej namawiamy na danie szansy Cassandrze Gannon choćby do końca pierwszego rozdziału. Zatrzymała się przy ostatnich drzwiach i wzięła głęboki oddech. Terapia grupowa była jedną z najgorszych rzeczy związanych z byciem uznanym za zbrodniczego szaleńca.  Starając się rozluźnić mięśnie szczęk, wmaszerowała do pozbawionego okien pokoju i zajęła miejsce w kręgu. Boże, nienawidziła wtorków. Jedyną pozytywną częścią tego upokarzającego spektaklu była możliwość spędzenia tego czasu z siostrą.  Drusilla została wrzucona do WUB wraz z nią i uwięzienie znosiła znacznie gorzej niż Scarlett. Siedziała teraz apatycznie na swoim krześle, wpatrując się w ścianę. Jej rude włosy były brudne i cienkie, a jej niezbyt urodziwa twarz blada. Żadna z sióstr nigdy nie była piękna, ale teraz Dru wygl...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...