Wreszcie możemy się wywiązać z obietnicy i przedstawić Wam wyprawę Rogana do siedziby magów pogodowych. Mamy nadzieję, że Gordon nie poprzestanie na tym krótkim fragmencie i już wkrótce dane nam będzie zapoznać się z większą ilością opowieści z punktu widzenia Rogana.
Zapraszamy do lektury!
Lot z Houston do Austin był krótki, mniej niż pół godziny w powietrzu. Więcej czasu zajmowało dostanie się z lotniska do posiadłości Adé-Afẹ́fẹ́ w Costa Bella. W większość dni wybrałbym się tam raczej samochodem, ale musiałem wrócić na czas, by zdążyć na wielką randkę Nevady z Garenem Shafferem. Nie wiedziałem, dlaczego musiała się z nim spotkać. Mogłem sam jej powiedzieć, jak to będzie wyglądało i do jakich zagrywek posunie się Shaffer.
Zapraszamy do lektury!
Lot z Houston do Austin był krótki, mniej niż pół godziny w powietrzu. Więcej czasu zajmowało dostanie się z lotniska do posiadłości Adé-Afẹ́fẹ́ w Costa Bella. W większość dni wybrałbym się tam raczej samochodem, ale musiałem wrócić na czas, by zdążyć na wielką randkę Nevady z Garenem Shafferem. Nie wiedziałem, dlaczego musiała się z nim spotkać. Mogłem sam jej powiedzieć, jak to będzie wyglądało i do jakich zagrywek posunie się Shaffer.
-Och, Nevada, jesteś taka piękna, a ja taki przystojny i bogaty. Czy wspominałem już, że jestem bogaty? Oczywiście ty jeszcze nie jesteś, ale mam tyle, że wystarczy dla nas obojga. Rozmnóżmy się i stwórzmy potężne, piękne potomstwo. Chodź ze mną Nevada, wyjdź za mnie i wiedź bezpieczne, komfortowe i doskonale nudne życie.
To czego nie mógł obiecać, to o czym nie mógł skłamać, szczególnie jej, to miłość. Nie, to co Garen naprawdę oferował, było umową biznesową. To miała być bardziej fuzja, niż małżeństwo. Jedyne co-jak musiałem przyznać z niechęcią - miało w tym wszystkim sens, to fakt, że Nevada była Pierwszą poszukującą prawdy, silniejszą od Garena czy kogokolwiek z jego rodziny. To co proponował to ochrona i finansowe zabezpieczenie w pakiecie z zostaniem częścią uznanej, szanowanej rodziny. Jego oferta warta była miliony, ale to o co prosił w zamian, było bezcenne. Najpotężniejsza poszukująca prawdy w tym pokoleniu, legendarna utracona wnuczka Tremaine. Albo będąc bardziej konkretnym - jej DNA. I potencjalne dziecko, które pochodziłoby z ich związku.
Oczywiście nie nazwałby tego w ten sposób. Użyłby takich określeń jak partnerstwo, rodzina i potencjał. Może nawet naprawdę by w to wierzył, ale obaj z Shafferem dobrze wiedzieliśmy, o co mu chodziło. To czego pragnął przede wszystkim i czego całe bogactwo i pozycja jego rodziny nie mogły kupić, to gwarancja, że ich potomek zostanie Pierwszym. Ich talent był bardzo rzadki i o ile Dom Shafferów nie zamierzał wybierać na partnerów dalekich krewnych, Garen musiał znaleźć równie potężną rodzinę albo stawić czoła realnej możliwości, iż wpływy jego rodziny zaczną maleć z każdym nowym pokoleniem.
Oczywiście nie powiedziałem jej nic z tego. Dlaczego miałbym? Wiedziała, co sądziłem o tej randce, ale decyzja musiała należeć do niej. To czego chciałem, może i to czego ona pragnęła, nie miało tu znaczenia. Ostatecznie kobieta, którą kocham, która, jak sądziłem, kocha mnie, zrobi to co najlepiej przysłuży się jej rodzinie i przyszłości Domu Baylorów. A ja nie mogłem nic na to poradzić.
Nie, najlepiej będzie skupić się na tym, co sprowadziło mnie tutaj. Podczas jazdy z lotniska do posiadłości Adé-Afẹ́fẹ́ zastanawiałem się nad najlepszym sposobem podejścia do tego pogodowego klanu. Powszechnie szanowany, cieszący się znakomitą reputacją ze względu na ich neutralność i uczciwość Dom Adé-Afẹ́fẹ́ rzadko, jeżeli w ogóle, angażował się w bieżącą politykę Pierwszych. Przybyli do hrabstwa Travis dziesięciolecia temu podczas najgorszej suszy, jaką ludzkość pamiętała. Jezioro Travis miało mniej niż 500 stóp, najmniej w swojej historii. Uprawy zwiędły i uschły, wszędzie szalały pożary, Spicewood spłonęło. Ostatecznie rada miejska Austin zwróciła się o pomoc do każdego, kto mógł jej udzielić, od naukowców po magów. Tydzień po tygodniu jezioro malało, a nagroda za pomoc rosła, ale nikt się nie zgłaszał. Temperatury i napięcie rosły. Wreszcie, kiedy wydawało się, że deszcz już nigdy nie spadnie, pojawili się Adé-Afẹ́fẹ́, czyli w ich rodzimym języku Yorùbá -Ukoronowani przez Wiatr, a wraz z nimi przybyły burzowe chmury. Przed nawałnicą niektórzy się śmiali, niektórzy drwili, ale kiedy burza się rozpętała, dorośli tańczyli w deszczu jak małe dzieci. Pogodowi magowie zostali uznani za zbawców i nagrodzeni dziesięcioma akrami przy jeziorze, które ocalili. Kiedy cały ten rejon zaczął dobrze prosperować, podobnie stało się z rodziną Adé-Afẹ́fẹ́. Za masywną bramą i długim podjazdem znajdowała się mierząca 1300 metrów kwadratowych posiadłość z piaskowca, którą klan nazywał ” Ilé Mọ̀lẹ́bí.”
Kiedy wszedłem po kilku stopniach, ciężkie, rzeźbione drzwi otworzyły się. Táyọ̀ Adé-Afẹ́fẹ́ wyszedł na zewnątrz i objął mnie w niedźwiedzim uścisku. Co było odległym echem mojego pierwszego spotkania z najmłodszym synem Domu Adé-Afẹ́fẹ́. Kiedy w szóstej klasie wszedłem do sali, Táyọ̀ opróżnił na moją głowę kubeł na śmieci.
Teraz wyszczerzył się do mnie w szerokim uśmiechu. -Connor, mama powiedziała, że wpadniesz, żeby porozmawiać z tatą. Wielki bohater wojenny i tragiczny odludek zaszczycił swoją obecnością nasze niskie progi. To musi być poważna sprawa, skoro zdecydowałeś się zakończyć to samo-wykluczenie ze społeczeństwa.
-Wciąż mistrz gimnazjalnych obelg, co Táyọ̀?
-Dla ciebie doktor Afefe, szeregowcu Roganie.
-Majorze, a od kiedy to dają doktoraty komikom z kabaretu?
-Klimatologom tak po prawdzie i wszyscy jesteśmy dumni z twojej służby, Connorze. I ja też za tobą tęskniłem. Jak tam mają się sprawy w Houston?
-Nie za dobrze -powiedziałem bez owijania w bawełnę. -Mam nadzieję, że uda mi się przekonać twojego tatę do pożyczenia mi na chwilę Ọmọ́tọ́li.
-Tọ́li? -wyglądał na zaskoczonego. -Czego chcesz od mojej pięknej kuzynki? Bo jeżeli zamierzasz narazić ją na niebezpieczeństwo, połamię ci każdą kość w twoim ciele. I wcale nie żartuję. Przypomnisz sobie o gimnazjum. Albo będziesz musiał wrócić do dżungli Ondo, żeby się ukryć przede mną.
Zanim mogłem coś odpowiedzieć, z wnętrza domu dobiegł nas głęboki głos. - Arákùnrin, jeżeli skończyłeś już z tymi swoimi wygłupami, zaprowadź naszego gościa do gabinetu.
Táyọ̀ zrobił minę niczym z taniego horroru i udał, że się wzdryga. -Tak ojcze -odwrócił się do mnie i rzekł scenicznym szeptem -Czas iść.
Poszedłem za moim przyjacielem przez foyer i korytarz po lewej aż do podwójnych oszklonych drzwi. Táyọ̀ zatrzymał się przed nimi, zapukał dwa razy i zaczekał.
Po chwili ten sam niski, dźwięczny głos polecił -Wejść.
Táyọ̀ otworzył drzwi, odwrócił się do mnie, samymi ustami życzył mi powodzenia i wepchnął mnie do środka. Kiedy tylko znalazłem się wewnątrz gabinetu, zamknął za mną drzwi.
Adépérò Adé-Afẹ́fẹ́ stał pod ścianą przed ogromnym marmurowym kominkiem, nad którym znajdował się herb: czarna tarcza pomiędzy dwoma rumakami z czerwonym orłem na szczycie. Podłoga, ściany i regały wypełnione książkami, a nawet sufit zdawały się być wykonane z tego samego mahoniu. Obite skórą fotele i pasująca do nich kanapa stały na znakomitym perskim dywanie. Całość sprawiała wrażenie starego angielskiego gabinetu. Może, kiedy już przedyskutujemy moją sprawę, będziemy mogli uraczyć się brandy i cygarami, wymieniając się uwagami na temat aktualnego stanu Imperium Brytyjskiego.
-Dom Roganów zaszczycił nas wizytą - zaczął oficjalnie. -Jak mogę ci pomóc, Connorze?
Adépérò wyglądał dokładnie tak samo, jak podczas naszego pierwszego spotkania blisko dwadzieścia lat temu, kiedy mój ojciec przyprowadził mnie tutaj w związku z jakimiś rodzinnymi interesami -wysoki, szczupły, łysy i z gładko ogoloną ciemną skórą mocno napiętą na wystających kościach policzkowych. To samo rozważne, przenikliwe spojrzenie i w przeciwieństwie do swojego syna, stoicki spokój. Wiedziałem, że ma 58 lat, ale bez problemu mógł uchodzić za mężczyznę po czterdziestce. Kiedy potrząsał moją dłonią, jego uścisk był mocny, a pod zwykłą luźną białą koszulą, w którą był ubrany, wyraźnie rysowały się mięśnie. Według Táyọ̀ jego ojciec przez całe swoje życie trenował zarówno Dambe, jaki Lutte czyli tradycyjny zachodnioafrykański boks i zapasy. Przez moment zastanawiałem się, czy dałbym mu radę. Tak, z pewnością by mi się udało. Może, ale bicie starszego człowieka w jego własnym domu prawdopodobnie nie było najlepszym pomysłem na zjednanie go sobie. Znacznie lepiej było spróbować go oczarować.
-Panie Adé-Afẹ́fẹ́, wygląda pan znakomicie.
-Dziękuję ci, Connorze. Ty również. A teraz pozwól, że zapytam raz jeszcze, co możemy zrobić dla Domu Roganów?
A więc bez ogródek miliśmy przejść do interesów.
-Przybyłem, by prosić o przysługę. Alexander Sturm planuje rozpętać nad Houston sztorm i chciałbym, by twoja rodzina pomogła mi zapobiec temu. A dokładniej rzecz ujmując, by zrobiła to Omotola Ogidan. Oczywiście jestem gotów zapłacić za jej usługi i gwarantuję jej bezpieczny powrót.
Adépérò zmarszczył brwi. -Dlaczego Sturm miałby coś takiego robić? Co chciałby osiągnąć?
-To osobista sprawa pomiędzy naszymi Domami.
-Tak, dobrze znamy historię waszych Domów, Connor. Wiemy, jak wasi ojcowie ze sobą walczyli. Wiemy o zniszczeniach i ofiarach po obu stronach konfliktu. I teraz znów mamy naprzeciw siebie dwóch synów, minęły lata, a wy niczego się nie nauczyliście. Co wam dają, te wasze małe prywatne wojny? Dlaczego sądzisz, że mój Dom chciałby ci pomóc?
-Ponieważ, jeżeli odmówicie, Sturm stworzy tornado tak ogromne, że liczba ofiar śmiertelnych w Houston i okolicach będzie katastroficzna. On myśli, że posiadam coś, czego nie mam i grozi zrównaniem z ziemią całego miasta po to tylko, by całą winę za to zrzucić na mnie.
-Wybacz Connorze, ale to nie ma najmniejszego sensu. Nie jestem w stanie uwierzyć, że jakikolwiek Dom, nawet Dom Sturmów, posunąłby się do zniszczenia całego miasta w odwecie. Zgromadzenie ścigałoby go niczym bezpańskiego psa. Byłby uchodźcą, a wszyscy zwróciliby się przeciwko niemu. Poza tym, to o czym mówisz, wymagałoby długich przygotowań i niesamowitej ilości mocy. My nie tworzymy, Connor. My przekierowujemy albo wykorzystujemy okoliczności. Atmosfera nie jest izolowanym środowiskiem. Kiedy ktoś wywoła deszcz w jednym miejscu, gdzieś indziej zapanuje susza. Kiedy jego ojciec zaatakował twojego, wykorzystał do tego istniejąca komórkę burzową. Pokierował ją w odpowiednim kierunku i zadbał o to, by rozwinęła się w tornado. W tym momencie nie ma sprzyjających warunków do powstania tornada, co oznacza, że Sturm musiałby stworzyć je z niczego, ryzykując całkowicie nieprzewidywalnymi konsekwencjami. My, korygujący pogodę, nie tym się zajmujemy. To nie do pomyślenia. Masz na to jakiekolwiek dowody?
-Żadnych -przyznałem. -Zagroził, że to zrobi, a przeczucie mówi mi, że jest do tego zdolny.
-Twoje przeczucie?
Przegrywałem tę walkę. -Czy to jest wykonalne? Czy ty byłbyś w stanie coś takiego zrobić?
Gniew zalśnił w jego oczach. -Byłbym. Ale nigdy nic takiego nie zrobię. Przybyliśmy tutaj, obcy w obcej ziemi, nie mając nic poza naszymi mocami i naszą dumą. Zostaliśmy tutaj przyjęci, osiedliliśmy się i zbudowaliśmy to wszystko - machnął ręką, wskazując na dom - dlatego, że pomagamy ludziom. Nie nadużywamy ani nie wykorzystujemy niewłaściwie naszych talentów. Prowadzimy interesy z innymi Domami, tak jak robiliśmy to z twoim ojcem, ale nigdy nie angażujemy się w politykę czy intrygi Domów. Stoimy z boku. Ta walka pomiędzy tobą i Sturmem jest, jak sam powiedziałeś, waszą prywatną sprawą. Jeżeli zdecydowalibyśmy się pomóc ci, stanąć po twojej stronie, nie bylibyśmy już dłużej postrzegani jako neutralni, lecz jako twoi sojusznicy, a twoi wrogowie obróciliby się przeciwko nam. A na to nie pozwolę.
-Rozumiem. Dziękuję za poświęcony mi czas.
-Panie Adé-Afẹ́fẹ́, wygląda pan znakomicie.
-Dziękuję ci, Connorze. Ty również. A teraz pozwól, że zapytam raz jeszcze, co możemy zrobić dla Domu Roganów?
A więc bez ogródek miliśmy przejść do interesów.
-Przybyłem, by prosić o przysługę. Alexander Sturm planuje rozpętać nad Houston sztorm i chciałbym, by twoja rodzina pomogła mi zapobiec temu. A dokładniej rzecz ujmując, by zrobiła to Omotola Ogidan. Oczywiście jestem gotów zapłacić za jej usługi i gwarantuję jej bezpieczny powrót.
Adépérò zmarszczył brwi. -Dlaczego Sturm miałby coś takiego robić? Co chciałby osiągnąć?
-To osobista sprawa pomiędzy naszymi Domami.
-Tak, dobrze znamy historię waszych Domów, Connor. Wiemy, jak wasi ojcowie ze sobą walczyli. Wiemy o zniszczeniach i ofiarach po obu stronach konfliktu. I teraz znów mamy naprzeciw siebie dwóch synów, minęły lata, a wy niczego się nie nauczyliście. Co wam dają, te wasze małe prywatne wojny? Dlaczego sądzisz, że mój Dom chciałby ci pomóc?
-Ponieważ, jeżeli odmówicie, Sturm stworzy tornado tak ogromne, że liczba ofiar śmiertelnych w Houston i okolicach będzie katastroficzna. On myśli, że posiadam coś, czego nie mam i grozi zrównaniem z ziemią całego miasta po to tylko, by całą winę za to zrzucić na mnie.
![]() |
źródło:pixabay.com |
-Żadnych -przyznałem. -Zagroził, że to zrobi, a przeczucie mówi mi, że jest do tego zdolny.
-Twoje przeczucie?
Przegrywałem tę walkę. -Czy to jest wykonalne? Czy ty byłbyś w stanie coś takiego zrobić?
Gniew zalśnił w jego oczach. -Byłbym. Ale nigdy nic takiego nie zrobię. Przybyliśmy tutaj, obcy w obcej ziemi, nie mając nic poza naszymi mocami i naszą dumą. Zostaliśmy tutaj przyjęci, osiedliliśmy się i zbudowaliśmy to wszystko - machnął ręką, wskazując na dom - dlatego, że pomagamy ludziom. Nie nadużywamy ani nie wykorzystujemy niewłaściwie naszych talentów. Prowadzimy interesy z innymi Domami, tak jak robiliśmy to z twoim ojcem, ale nigdy nie angażujemy się w politykę czy intrygi Domów. Stoimy z boku. Ta walka pomiędzy tobą i Sturmem jest, jak sam powiedziałeś, waszą prywatną sprawą. Jeżeli zdecydowalibyśmy się pomóc ci, stanąć po twojej stronie, nie bylibyśmy już dłużej postrzegani jako neutralni, lecz jako twoi sojusznicy, a twoi wrogowie obróciliby się przeciwko nam. A na to nie pozwolę.
-Rozumiem. Dziękuję za poświęcony mi czas.
-Młody człowieku, nie pozwoliłeś mi dokończyć. Ponieważ znałem twojego ojca i dlatego że mój syn nie może się ciebie nachwalić, poważnie rozważymy wszystko, co od ciebie usłyszeliśmy. Zbadamy tę sprawę i jeżeli będzie to konieczne, wyślemy kogoś, by przyjrzał się bliżej twoim podejrzeniom. Jeżeli przekonamy się, że to co mówisz, jest prawdą, poślemy kogoś do pomocy. Nie dlatego, że poczujemy się zobowiązani interweniować w twoim imieniu, ale dlatego, że to co opisujesz, jest niczym innym jak abominacją. Jeżeli ktoś z nas zaczyna się bawić w boga, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by chronić ludzi i miasto. A teraz, czy zechcesz zjeść z nami kolację, Connorze?
Tyle udało mi się osiągnąć. Znacznie mniej, niż liczyłem, ale i tak było to więcej niż nic.
-Dziękuję, ale nie mogę. Obawiam się, że mam do wykonania jeszcze dzisiaj bardzo ważne zadanie w Houston i nie mogę się spóźnić.
-Przyjechałeś czy przyleciałeś?
-Przyleciałem.
-Weź samochód -zasugerował.
-Dlaczego?
-Ponieważ pomiędzy Austin i Houston tworzy się burza gradowa, a ominięcie jej zajmie ci zbyt wiele czasu.
Wyjrzałem na zewnątrz, na zalany słońcem ogród.
Adépérò uśmiechnął się. -Zapomniałem wspomnieć wcześniej, że powodem, dla którego nie ma dzisiaj z nami mojej żony, jest jej obecność na studenckim festiwalu sztuki w parku Zilkera. Nasza najstarsza wnuczka prezentuje tam swoje dokonania. Wszystko odbywa się na wolnym powietrzu i byłoby doprawdy szkoda, gdyby pogoda miała to zepsuć.
Tyle udało mi się osiągnąć. Znacznie mniej, niż liczyłem, ale i tak było to więcej niż nic.
-Dziękuję, ale nie mogę. Obawiam się, że mam do wykonania jeszcze dzisiaj bardzo ważne zadanie w Houston i nie mogę się spóźnić.
-Przyjechałeś czy przyleciałeś?
-Przyleciałem.
-Weź samochód -zasugerował.
-Dlaczego?
-Ponieważ pomiędzy Austin i Houston tworzy się burza gradowa, a ominięcie jej zajmie ci zbyt wiele czasu.
Wyjrzałem na zewnątrz, na zalany słońcem ogród.
Adépérò uśmiechnął się. -Zapomniałem wspomnieć wcześniej, że powodem, dla którego nie ma dzisiaj z nami mojej żony, jest jej obecność na studenckim festiwalu sztuki w parku Zilkera. Nasza najstarsza wnuczka prezentuje tam swoje dokonania. Wszystko odbywa się na wolnym powietrzu i byłoby doprawdy szkoda, gdyby pogoda miała to zepsuć.
Dziekuje mam nadzieje ze jednak dostanie pomoc b.
OdpowiedzUsuńSuper, dziękuję! mamuniaewy
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, ja również mam nadzieję, że otrzyma pomoc. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuń