Objedzeni i rozleniwieni postanowiliśmy wyrwać się z marazmu, zajmując się kolejną częścią roganowego POV z Burn for Me. Zapraszamy Was zatem do kontynuacji tej pierwszej "randki w stylu BDSM" opisanej z perspektywy Connora.
Przy okazji zastanawiamy się, czy Wy też zwróciliście uwagę na pewną odzieżową niekonsekwencję obecną w pierwszej części tej opowieści? Ciekawi jesteśmy Waszych spostrzeżeń i komentarzy.
A przy okazji pozdrawiamy i niezmiennie życzymy wciąż sympatycznego świętowania!
P.S. Wczoraj na blogu IA pojawił się pierwszy fragment z Inkeeper Chronicles #4!!! Kiedy tylko będziemy mieli gotowy przekład, nie omieszkamy się nim z Wami podzielić.
W niedługi czas później ułożyłem Śpiącą Królewnę na pryczy w mojej piwnicy i przygotowałem się do kolejnego ekscytującego odcinka zatytułowanego "Czas na tortury z wujkiem Connorem". Czy nasz bohater zdoła złamać wolę uzbrojonej ćmy krążącej wokół Adama i znajdzie sposób na zatrzymanie szaleńca, nim ten spali całe Houston? Tak, zapewne mu się uda.
Przy okazji zastanawiamy się, czy Wy też zwróciliście uwagę na pewną odzieżową niekonsekwencję obecną w pierwszej części tej opowieści? Ciekawi jesteśmy Waszych spostrzeżeń i komentarzy.
A przy okazji pozdrawiamy i niezmiennie życzymy wciąż sympatycznego świętowania!
P.S. Wczoraj na blogu IA pojawił się pierwszy fragment z Inkeeper Chronicles #4!!! Kiedy tylko będziemy mieli gotowy przekład, nie omieszkamy się nim z Wami podzielić.
W niedługi czas później ułożyłem Śpiącą Królewnę na pryczy w mojej piwnicy i przygotowałem się do kolejnego ekscytującego odcinka zatytułowanego "Czas na tortury z wujkiem Connorem". Czy nasz bohater zdoła złamać wolę uzbrojonej ćmy krążącej wokół Adama i znajdzie sposób na zatrzymanie szaleńca, nim ten spali całe Houston? Tak, zapewne mu się uda.
Kiedy tylko dziewczyna obudzi się w "Szczypcach", czyli Acubens Exemplar- sprawa będzie z góry przesądzona. Powie mi wszystko, co tylko wie, z chęcią i wdzięcznością. Chociaż, gdyby okazało się to konieczne, mogłem wydusić z niej prawdę, jakbym wyciskał wodę z ręcznika.
Miałem jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Przebudzenie się z nogami przykutymi łańcuchami do podłogi zazwyczaj wystarczało, by większość z moich ...gości prezentowała godną pochwały chęć do współpracy. Chodziło o to, że większość ludzi, nawet w tak dużym mieście jak Houston, czuła się bezpiecznie. Pomysł, że mogliby zostać porwani z ulicy i przetrzymywani w jakiejś ciemnicy, by następnie zostać poddanymi intensywnemu przesłuchaniu, a może i nawet torturom, zdawał się absurdalny. Coś takiego nie mogło im się przytrafić. A kiedy jednak do tego dochodziło, przerażało ich to śmiertelnie. Po prostu obdzierałeś ich z iluzji bezpieczeństwa i większość z nich była gotowa zrobić wszystko, byle tylko wrócić do normalnego życia. Najpierw pojawiało się oburzenie, następnie uświadomienie sobie aktualnego stanu rzeczy i rozpacz. Niektórzy walczyli, inni płakali, ale ostatecznie wszyscy poddawali się. Nikt nie oparł się "Szczypcom" albo presji, którą byłem w stanie na nich wywrzeć. Przynajmniej nie za długo.
Nevada Baylor nie mogła się od nich różnić. Nadal spała twardo. Biorąc pod uwagę jej przybliżoną wagę i wiek, powinna być nieprzytomna jeszcze przez kolejną godzinę albo dwie. Wystraczająca ilość czasu, by wszystko odpowiednio przygotować. Zdjąłem mój cywilny strój i założyłem ubiór roboczy: ciemne, luźne jedwabne spodnie. Jedwab sprzyja przepływowi magii. Potem zabrałem się za rysowanie symboli na skórze. Pomagały mi lepiej ukierunkować magię i siłę mojej woli ku kręgowi, który powinien nas połączyć. A dodatkowo sprawiały, że wyglądałem jak obłąkany maniak, dysponujący niewyobrażalnymi mrocznymi mocami.
W tym wszystkim chodziło o rytuał. Budowanie zaklęć, rysowanie kręgów -wszystko to wymagało umiejętności i precyzji, treningu i powtórek. W pewien sposób przypominało to medytację, przechodzenie przez kolejne skomplikowane stopnie kata. W pewnym momencie wyłączało się świadomość i w pełni zaczynało się polegać na pamięci mięśniowej i nawykach. Ten konkretny krąg wymagał dwóch tygodni pracy. Przygotowałem go do poradzenia sobie z poprzednim problemem, ale skoro ten rozwiązał się sam z siebie, zamierzałem użyć go na Adamie Piercie. Tyle że z racji tego, że akurat nie miałem go pod ręką, miałem go wykorzystać na jego fance.
Kiedy tylko zabezpieczyłem ją i dostarczyłem do mojego domu, zamknąłem oczy i mentalnie "przespacerowałem się" wzdłuż wszystkich linii tego dopracowanego w najdrobniejszych szczegółach kręgu. Jego budowa była mi dobrze znana i nawet centymetrowe odstępstwo od ideału zauważyłbym natychmiast.
Nie, wszystko było przygotowane perfekcyjnie. I powinno zadziałać. Przy odrobinie szczęścia, może nawet nie będzie potrzebne. Miałem nadzieję, że panna Baylor okaże się dosyć wrażliwa. Nie chciałbym używać na niej swoich mocy. Byłoby o wiele prościej, gdyby po prostu odpowiedziała na moje pytania i nie zmuszała mnie do łamania jej woli. Krąg był najmniej bolesną metodą wydobywania informacji, ale mimo to nie była to metoda przyjemna. Chociaż z drugiej strony sama zdecydowała się wmieszać w sprawę Adama i to czy najbliższe godziny przebiegną spokojnie, czy też wręcz przeciwnie - zależało tylko i wyłącznie od niej.
Czekając, aż dojdzie do siebie, stopniowo przesyłałem swoją magię do "Szczypiec". Powoli i stabilnie. Wyzbycie się zbyt wiele magii w zbyt krótkim czasie mogło pozbawić mnie mocy. To nie tyle był sprint na setkę, ile maraton, przebieżka z pełnym obciążeniem, którą będę musiał kontynuować przez kilka godzin bez zwalniania. Mimo to zakładałem, że nawet jeżeli będzie się opierać, nie będę potrzebował więcej niż ułamka moich magicznych zdolności, by ją ujarzmić.
Z wciąż zamkniętymi oczami wyczułem moment, kiedy odzyskała przytomność. Czekałem, aż odezwie się pierwsza się i zacznie się dopytywać, gdzie jest i co się stało. Najlepiej było niczego nie przyspieszać. Nasze spojrzenia się spotkały i spróbowała się podnieść. Ale jej się nie udało.
-Przykułeś mnie do podłogi - w jej głosie dawało się wyczuć drżenie. Strach czy gniew?
-Jakim prawem -kontynuowała, kiedy nie odpowiedziałem - uprowadziłeś mnie z ulicy i skułeś w swojej brudnej piwnicy?
Brudnej? Nic w moim domu nie było brudne. I dokładnie rzecz biorąc, uprowadziłem ją z parku. Jakim prawem? Takim, że mogłem to zrobić. Tyle wystarczało. Ale nic z tego nie miało tak naprawdę znaczenia. Musiała zrozumieć powagę sytuacji. Im szybciej uświadomi sobie, co się stało, tym szybciej będę mógł uzyskać informacje, na których mi zależy i będziemy mogli się rozstać.
-Wiesz, co to jest? -zapytałem.
Oczywiście nie wiedziała, ale i skąd by miała wiedzieć? Zaledwie garstka ludzi niezwiązanych z potężnymi Domami była zaznajomiona ze "Szczypcami" i bardzo nieliczni z nich potrafili narysować je poprawnie. Zdawała się uważnie badać skomplikowany krąg, w którego centrum się znajdowała. Czy coś rozpoznała? Na pewno nie.
-Acubens Exeplar wymaga mocy telepaty. Ty jesteś telekinetykiem.
Skąd do diabła wiedziała o tym? Nieważne. Wystarczy tej gry wstępnej, czas przejść do interesów. Wpuściłem nieco więcej magii do kręgu, by zyskać jej uwagę i przejść do sedna.
-Chcę wiedzieć wszystko co wiesz na temat Adama Pierce'a. Miejsce gdzie przebywa, jego plany, plany rodziny co do niego. Wszystko - czas by zaśpiewać, mała ptaszyno.
Skrzyżowała na piersiach swoje ramiona. -Nie. Po pierwsze zostałam wynajęta do odnalezienia Adama Pierce'a i mój klient oczekuje poufności. Po drugie zaatakowałeś mnie, a potem przykułeś w piwnicy do podłogi -potrząsnęła nogami, by podkreślić fakt, że przykułem jej kostki do uszu mocujących zainstalowanych na stałe w podłodze. Co zrobiłem dla jej własnego bezpieczeństwa. Przebiegnięcie przez krawędź aktywnego kręgu bolało. Jeżeli przepływałaby przez nie wystarczająca ilość energii, mogło to wystarczyć by znokautować ją na dobre, a czekanie aż ponownie dojdzie do siebie, trwałoby zbyt długo.
Spojrzała na mnie. Cóż, była twarda i o ile mogłem podziwiać jej odwagę, o tyle jej postawa oznaczała, że to co się miało wydarzyć, nie miało być łatwe i przyjemne. Szkoda.
- Nie chcę cię skrzywdzić -wyjaśniłem. -Chcę informacji. Zmuszanie cię do ich udzielenia nie sprawi mi przyjemności.
Mówiłem prawdę. Nie lubiłem tortur. Szczególnie kiedy stosowano je na mnie. A jednak znaleźliśmy teraz w takiej, a nie innej sytuacji. Ona przykuta do podłogi, a ja próbujący przekonać ją do mówienia bez podnoszenia na nią ręki.
-Jeżeli nie chcesz mnie do niczego zmuszać, powinieneś mnie wypuścić.
Nie, nie wydaje mi się. Wyśledzenie jej kosztowało mnie sporo wysiłku, a do tego była moim jedynym tropem, wiodącym do Adama. Wiedziała, kim jestem, była przykuta do podłogi i miała świadomość tego, do czego służy zaklęcie wyrysowane na podłodze, a mimo to ani nie histeryzowała, ani nie płakała. Nie błagała, bym ją uwolnił. Pomyliłem się co do niej. Nie była amatorką. Była profesjonalistką, a większość zawodowców jest pragmatyczna.
-Powiedz mi to, co chcę wiedzieć i będziesz mogła stąd odejść - cóż, raczej 'odurzę cię ponownie, założę ci opaskę na oczy i podrzucę cię gdzieś w bezpieczne miejsce', ale to nie brzmiało tak dobrze.
- Nie. To byłoby nieetyczne i nieprofesjonalne.
Czekając, aż dojdzie do siebie, stopniowo przesyłałem swoją magię do "Szczypiec". Powoli i stabilnie. Wyzbycie się zbyt wiele magii w zbyt krótkim czasie mogło pozbawić mnie mocy. To nie tyle był sprint na setkę, ile maraton, przebieżka z pełnym obciążeniem, którą będę musiał kontynuować przez kilka godzin bez zwalniania. Mimo to zakładałem, że nawet jeżeli będzie się opierać, nie będę potrzebował więcej niż ułamka moich magicznych zdolności, by ją ujarzmić.
Z wciąż zamkniętymi oczami wyczułem moment, kiedy odzyskała przytomność. Czekałem, aż odezwie się pierwsza się i zacznie się dopytywać, gdzie jest i co się stało. Najlepiej było niczego nie przyspieszać. Nasze spojrzenia się spotkały i spróbowała się podnieść. Ale jej się nie udało.
-Przykułeś mnie do podłogi - w jej głosie dawało się wyczuć drżenie. Strach czy gniew?
-Jakim prawem -kontynuowała, kiedy nie odpowiedziałem - uprowadziłeś mnie z ulicy i skułeś w swojej brudnej piwnicy?
Brudnej? Nic w moim domu nie było brudne. I dokładnie rzecz biorąc, uprowadziłem ją z parku. Jakim prawem? Takim, że mogłem to zrobić. Tyle wystarczało. Ale nic z tego nie miało tak naprawdę znaczenia. Musiała zrozumieć powagę sytuacji. Im szybciej uświadomi sobie, co się stało, tym szybciej będę mógł uzyskać informacje, na których mi zależy i będziemy mogli się rozstać.
-Wiesz, co to jest? -zapytałem.
Oczywiście nie wiedziała, ale i skąd by miała wiedzieć? Zaledwie garstka ludzi niezwiązanych z potężnymi Domami była zaznajomiona ze "Szczypcami" i bardzo nieliczni z nich potrafili narysować je poprawnie. Zdawała się uważnie badać skomplikowany krąg, w którego centrum się znajdowała. Czy coś rozpoznała? Na pewno nie.
-Acubens Exeplar wymaga mocy telepaty. Ty jesteś telekinetykiem.
Skąd do diabła wiedziała o tym? Nieważne. Wystarczy tej gry wstępnej, czas przejść do interesów. Wpuściłem nieco więcej magii do kręgu, by zyskać jej uwagę i przejść do sedna.
-Chcę wiedzieć wszystko co wiesz na temat Adama Pierce'a. Miejsce gdzie przebywa, jego plany, plany rodziny co do niego. Wszystko - czas by zaśpiewać, mała ptaszyno.
![]() |
| źródło:pixabay.com |
Skrzyżowała na piersiach swoje ramiona. -Nie. Po pierwsze zostałam wynajęta do odnalezienia Adama Pierce'a i mój klient oczekuje poufności. Po drugie zaatakowałeś mnie, a potem przykułeś w piwnicy do podłogi -potrząsnęła nogami, by podkreślić fakt, że przykułem jej kostki do uszu mocujących zainstalowanych na stałe w podłodze. Co zrobiłem dla jej własnego bezpieczeństwa. Przebiegnięcie przez krawędź aktywnego kręgu bolało. Jeżeli przepływałaby przez nie wystarczająca ilość energii, mogło to wystarczyć by znokautować ją na dobre, a czekanie aż ponownie dojdzie do siebie, trwałoby zbyt długo.
Spojrzała na mnie. Cóż, była twarda i o ile mogłem podziwiać jej odwagę, o tyle jej postawa oznaczała, że to co się miało wydarzyć, nie miało być łatwe i przyjemne. Szkoda.
- Nie chcę cię skrzywdzić -wyjaśniłem. -Chcę informacji. Zmuszanie cię do ich udzielenia nie sprawi mi przyjemności.
Mówiłem prawdę. Nie lubiłem tortur. Szczególnie kiedy stosowano je na mnie. A jednak znaleźliśmy teraz w takiej, a nie innej sytuacji. Ona przykuta do podłogi, a ja próbujący przekonać ją do mówienia bez podnoszenia na nią ręki.
-Jeżeli nie chcesz mnie do niczego zmuszać, powinieneś mnie wypuścić.
Nie, nie wydaje mi się. Wyśledzenie jej kosztowało mnie sporo wysiłku, a do tego była moim jedynym tropem, wiodącym do Adama. Wiedziała, kim jestem, była przykuta do podłogi i miała świadomość tego, do czego służy zaklęcie wyrysowane na podłodze, a mimo to ani nie histeryzowała, ani nie płakała. Nie błagała, bym ją uwolnił. Pomyliłem się co do niej. Nie była amatorką. Była profesjonalistką, a większość zawodowców jest pragmatyczna.
-Powiedz mi to, co chcę wiedzieć i będziesz mogła stąd odejść - cóż, raczej 'odurzę cię ponownie, założę ci opaskę na oczy i podrzucę cię gdzieś w bezpieczne miejsce', ale to nie brzmiało tak dobrze.
- Nie. To byłoby nieetyczne i nieprofesjonalne.
Takie moje szczęście, że trafił mi się podwykonawca, który był lojalny.
Pochyliła się do przodu i wbiła we mnie wyzywające spojrzenie. -Dobra twardzielu. Pokaż na co cię stać.
Pochyliła się do przodu i wbiła we mnie wyzywające spojrzenie. -Dobra twardzielu. Pokaż na co cię stać.
Wybrała drogę pod górkę. Niech będzie. Przesłałem jeszcze trochę magii do kręgu. Stańmy do zawodów i przekonajmy się, czy nadążysz za mną. Lekko nacisnąłem na jej umysł, nic brutalnego, bardziej coś na kształt ostrzeżenia.
Odepchnęła mnie.
Cóż, ktoś tu ma nieco mocy. Ale to nie wystarczy, ani ci nie pomoże.
-Adam Pierce - odezwałem się.
To było jak tworzenie z magii pięści. Za każdym razem, kiedy wypowiadałem to nazwisko, zaciskałem swój chwyt wokół niej nieco mocniej. Nacisk i puszczenie. Chodziło o to, by nie zmiażdżyć jej umysłu, co mogłoby uczynić ją bezużyteczną. Bezpieczniej było wycieńczać ją psychicznie i fizycznie. Aż pęknie. Ostatecznie wszyscy pękali.
Moja magia napotkała twardy mur jej woli. Wpatrywała się we mnie. -Gryź piach i zdychaj.
Byłem już przekonany, że jednak nie da się tego zrobić łagodnie.
#
Koniec końców doszedłem do wniosku, że zajmowało to zbyt wiele czasu. Robiłem się zmęczony. W piwnicy było cholernie gorąco i chociaż panna Baylor rozebrana teraz do stanika pociła się obficie, nie wykazywała żadnych oznak kapitulacji. Jak jej się to udawało? Powinna być już u kresu sił. Szybciej szło mi łamanie Wybitnych.
-Jesteś bogaty, prawda? -brzmiała na wykończoną. Przynajmniej nie tylko ja się męczyłem.
-Tak -próbowałem brzmieć tak normalnie, jak to tylko możliwe. Nie pozwól jej zorientować się, ile cię to kosztowało.
-Nie mogłeś zamontować jakieś klimatyzacji w tym pomieszczeniu?
-Nie spodziewałem się, że będę tu siedział godzinami. Ale jeżeli ci za gorąco, nie krępuj się zdjąć stanika - mogłaby to zrobić? Przekupić mnie albo rozproszyć moją uwagę swoim ciałem? Nie, zamiast tego pokazała mi środkowy palec. Szkoda.
- Czym ty jesteś? -czyżbym porwał nadzwyczaj dobrze wyszkoloną Wybitną? Czy też była samoukiem, ale tak potężnym... nie. Było zbyt wiele korzyści, wynikających z bycia Pierwszym. Nie mogłaby używać swojej magii i nie korzystać z tych przywilejów. Jeżeli byłaby Pierwszą, nie byłaby zadłużona po uszy u Augustine'a.
-Kobietą, którą skułeś w swojej piwnicy. Jestem twoim więźniem -posłała mi wymowne spojrzenie. -Twoją ofiarą. Tak, to właściwe słowo. Całe to wykształcenie. Jak to możliwe, że nikt ci nigdy nie wyjaśnił, że nie możesz porywać ludzi, bo ci się tak podoba?
Nie zrozumiała pytania, ale to co powiedziała, też było istotne. A porwałem ją, bo mogłem to zrobić. A mogłem, bo nikt jej nie nauczył, jak nie pozwolić sobie na bycie porywaną.
- Miałaś całą sekundę, by mnie zastrzelić -zawahała się i już wiedziałem, że ją mam.
-Nie strzelam do nieznajomych, jeżeli moje życie nie jest w niebezpieczeństwie. Z tego co wiem, mogłeś być gliniarzem badającym sprawę Pierce'a. Jeżeli strzelam, muszę być gotowa na to, że mogę zabić cel. Poza tym, otwieranie ognia w tłumie jest nieodpowiedzialne.
Wreszcie. Pojawił się Adam Pierce, a jak na razie nawet o nim nie wspomniałem.
- Kaliber 22 nie przebije nawet mokrego prania. Po co go w ogóle nosić? -pewnego dnia mogła z tej zabawki do kogoś strzelić i poważnie go tym zirytować.
Odchyliła się do tyłu i usłyszałem jak coś chrupnęło jej w kręgosłupie. Nie zaskoczyło mnie to. Czułem się, jakbyśmy spędzili tu długie godziny i miło byłoby zrobić sobie krótką przerwę.
- Ponieważ nie strzelam, dopóki nie zamierzam zabić. Większy kaliber przeszedłby na wylot przez cel, prawdopodobnie raniąc przy tym niewinnych przechodniów. Dwudziestka dwójka wbije się w ciało i będzie się odbijać wewnątrz niego, zmieniając wnętrzności w siekaną wołowinę. Strzały z mniejszego kalibru w głowę albo serce są prawie zawsze śmiertelne. Gdybym wiedziała, że wyciągniesz uroczą wstążkę z rękawa jak jakiś podrzędny sztukmistrz, zwiążesz mnie nią i zaspokoisz swój fetysz umysłowych tortur w piwnicy, postrzeliłabym cię. Wielokrotnie.
Tak to zapamiętała. Może jednak uszkodziłem jej mózg?
- Podrzędny sztukmistrz? -uparta czy głupia?
- Mężczyźni tacy jak ty, lubią gdy im się schlebia.
Ok, może i to, i to. Wystarczy już tego gadania. Czas, by to zakończyć. Dobra, księżniczko, koniec przerwy i naprawdę nie polubisz następnego etapu. Przywołując wszystkie swoje rezerwy, chwyciłem ją siłą swojej woli, niczym w imadle.
-W tej pułapce łamałem już Wybitnych - nie mogła się tak bardzo od nich różnić. -Złamię i ciebie.
-Próbuj sobie.
Wciąż walczyła. Cholera jasna. Powinna już pęknąć.
Natężyłem się i przelałem całą pozostałą mi siłę woli i magię w krąg. Żadnego więcej naciskania, teraz zamierzałem przypuścić frontalny atak, przywalić z całych sił, niczym w bokserski worek. W to pojedyncze uderzenie włożyłem wszystko, wyobrażając sobie, że łamię ją, a cały jej opór wycieka, jak piasek z rozprutego worka. Nie zostało mi już nic w zanadrzu. Nie mogłem ciągnąć tego dłużej, ale ona też nie powinna mieć na to sił.
-Poddaj się -rzuciłem przez zaciśnięte zęby.
Jej głos drżał z wysiłku. -Ty pierwszy.
Niech ją szlag.
Nie było w tym już żadnej subtelności, żadnego artyzmu. To była walka na wściekłość i siłę woli.
Mocny cios. -Adam Pierce.
Wydech.
Uderzenie. -Adam Pierce.
Moje ramiona zrobiły się tak ciężkie, że ledwie byłem w stanie utrzymać je w górze. Głowa zaczęła mi opadać. Ale ona też ledwie się trzymała. Czułem jak jej obrona się chwieje i kruszy. Mury zaczynały się walić.
Już prawie. Byłem tak blisko, że mogłem wyczuć krew. Nigdy przedtem nie zajęło mi to tyle czasu. Nos mi krwawił.
-Poddaj się.
-Ty pierwszy -wyrzęziła.
Powiedz mi, co ukrywasz.
Powiedz mi.
Powiedz.
Jej obrona pękła. Tak! I co tam mamy?
-Kiedy miałam piętnaście lat, znalazłam pismo od lekarza z diagnozą ojca. Tata przyłapał mnie i kazał obiecać, że nikomu nie powiem. Trzymałam to w sekrecie przez rok. To z mojego powodu później zmarł ojciec. Jeżeli powiedziałabym mamie, rozpoczęlibyśmy leczenie rok wcześniej. Jestem za to odpowiedzialna. Nie powiedziałam nic. Nie powiedziałam nikomu do dzisiejszego dnia, bo jestem tchórzem.
Już prawie. Byłem tak blisko, że mogłem wyczuć krew. Nigdy przedtem nie zajęło mi to tyle czasu. Nos mi krwawił.
-Poddaj się.
-Ty pierwszy -wyrzęziła.
Powiedz mi, co ukrywasz.
Powiedz mi.
Powiedz.
Jej obrona pękła. Tak! I co tam mamy?
-Kiedy miałam piętnaście lat, znalazłam pismo od lekarza z diagnozą ojca. Tata przyłapał mnie i kazał obiecać, że nikomu nie powiem. Trzymałam to w sekrecie przez rok. To z mojego powodu później zmarł ojciec. Jeżeli powiedziałabym mamie, rozpoczęlibyśmy leczenie rok wcześniej. Jestem za to odpowiedzialna. Nie powiedziałam nic. Nie powiedziałam nikomu do dzisiejszego dnia, bo jestem tchórzem.
Magia wystrzeliła i nagle krąg zalało jasne światło, które po chwili przygasło. Cała magia została zużyta, a krąg został przerwany.
Kurwa.
Przechytrzyła mnie. Zamiast powiedzieć mi coś o Adamie Piercie, zdradziła mi swój sekret, rzecz tak osobistą, że trzymała ją w tajemnicy przed wszystkimi przez całe lata. Poświeciła ją i sprawiła, że cała moc została wykorzystana na wyciągnięcie tego z niej.
Nevada Baylor osunęła się na podłogę.
Czy coś jej zrobiłem? Wyglądała na martwą. Kurwa. Naprawdę to spierdoliłem.
Poderwałem się na równe nogi. Całe ciało mnie bolało, jakby ktoś przecisnął mnie przez kruszarkę. Podszedłem do niej, przecinając wewnętrzne linie kręgu. Nie poruszyła się.
Szlag by to. -Nie umieraj, ty mała idiotko.
- Ciebie też pieprzyć -wymamrotała.
Żyje.
Ogarnęła mnie ulga. Była różnica pomiędzy zabiciem kogoś w walce, a morderstwem, a ja nie miałem zamiaru dodawać zabójstwa do swojego resume.
Cała była oblana potem. W pomieszczeniu było gorąco jak w saunie. Musiała być odwodniona. Sięgnąłem po swoją starą manierkę, podniosłem jej głowę i próbowałem wlać jej do ust nieco płynu. Nawet tak wyczerpana, wciąż się opierała. Bogowie, ona nigdy się nie poddawała. Zacisnęła mocno zęby. Nie było w niej nawet śladu uległości.
- To woda, ty uparta idiotko - warknąłem. Dlaczego musiała wszystko tak utrudniać?
Udało mi się siłą rozewrzeć jej szczęki i wlałem jej do ust nieco wody. Tylko trochę, żeby się nie zakrztusiła. Przełknęła kilka łyków i znów zaczęła tracić przytomność. Nie musiałem już jej usypiać. Była wyczerpana, ale będzie żyć.
Dobra robota, majorze. Dodamy to do kolumny z wygranymi, w przeciwieństwie do porażek, do których możemy zaliczyć porwanie w środku dnia przypadkowej kobiety z parku miejskiego na oczach kilkunastu świadków, zabranie jej do domu, przykucie do podłogi w twoim lochu, a następnie zmuszenie jej do zdradzenia swojego najgłębszego, najbardziej mrocznego i wstydliwego sekretu. Takiego, który nie miał nic wspólnego z Adamem Piercem i który w niczym ci nie pomógł. Cóż, noc była jeszcze młoda, może kiedy już odstawisz tę młodą damę do domu, znajdziesz jakiś uroczy sierociniec i zrównasz go z ziemią? Może ze zgliszcz uda ci się odczytać -jak z fusów po herbacie- jakieś wskazówki co do miejsca pobytu Adama.
Spojrzałem na kobietę w moich ramionach. -I co też poczniemy z panią, panno Baylor? Może zgodzilibyśmy się na nazwanie tego najgorszą pierwszą randką, jaka kiedykolwiek miała miejsce i odwieźlibyśmy cię do domu? Brzmi nieźle, prawda?
Nie zaprotestowała.
Wyniosłem ją na zewnątrz i zadzwoniłem po lekarza.
Pół godziny później, kiedy mieliśmy za sobą już diagnozę wyczerpania połączoną z zaleceniem podawania płynów i odpoczynku, odwiozłem ją do domu. Przez całą drogę leżała bezwładna na siedzeniu. Wcześniej udało nam się ubrać ją z powrotem. Ubieranie nieprzytomnej osoby jest zaskakująco trudne. I musiałem przyznać, że efekt końcowy nie był oszałamiający, ale i tak wyglądało to lepiej, niż gdybym miał podrzucić ją nieprzytomną i w stroju toples.
Przeniosłem ją pod drzwi, położyłem na ziemi, wcisnąłem przycisk dzwonka i poszedłem do samochodu.
Nevada Baylor, przynajmniej Wybitna, która nie była zarejestrowana, która mieszkała w magazynie i która była moim najlepszym tropem, prowadzącym do Adama Pierce'a. Na dzisiaj mogłem dać jej już spokój. Ale jutro będziemy mieli trochę rzeczy do przedyskutowania.
Czy coś jej zrobiłem? Wyglądała na martwą. Kurwa. Naprawdę to spierdoliłem.
Poderwałem się na równe nogi. Całe ciało mnie bolało, jakby ktoś przecisnął mnie przez kruszarkę. Podszedłem do niej, przecinając wewnętrzne linie kręgu. Nie poruszyła się.
Szlag by to. -Nie umieraj, ty mała idiotko.
- Ciebie też pieprzyć -wymamrotała.
Żyje.
Ogarnęła mnie ulga. Była różnica pomiędzy zabiciem kogoś w walce, a morderstwem, a ja nie miałem zamiaru dodawać zabójstwa do swojego resume.
Cała była oblana potem. W pomieszczeniu było gorąco jak w saunie. Musiała być odwodniona. Sięgnąłem po swoją starą manierkę, podniosłem jej głowę i próbowałem wlać jej do ust nieco płynu. Nawet tak wyczerpana, wciąż się opierała. Bogowie, ona nigdy się nie poddawała. Zacisnęła mocno zęby. Nie było w niej nawet śladu uległości.
- To woda, ty uparta idiotko - warknąłem. Dlaczego musiała wszystko tak utrudniać?
Udało mi się siłą rozewrzeć jej szczęki i wlałem jej do ust nieco wody. Tylko trochę, żeby się nie zakrztusiła. Przełknęła kilka łyków i znów zaczęła tracić przytomność. Nie musiałem już jej usypiać. Była wyczerpana, ale będzie żyć.
Dobra robota, majorze. Dodamy to do kolumny z wygranymi, w przeciwieństwie do porażek, do których możemy zaliczyć porwanie w środku dnia przypadkowej kobiety z parku miejskiego na oczach kilkunastu świadków, zabranie jej do domu, przykucie do podłogi w twoim lochu, a następnie zmuszenie jej do zdradzenia swojego najgłębszego, najbardziej mrocznego i wstydliwego sekretu. Takiego, który nie miał nic wspólnego z Adamem Piercem i który w niczym ci nie pomógł. Cóż, noc była jeszcze młoda, może kiedy już odstawisz tę młodą damę do domu, znajdziesz jakiś uroczy sierociniec i zrównasz go z ziemią? Może ze zgliszcz uda ci się odczytać -jak z fusów po herbacie- jakieś wskazówki co do miejsca pobytu Adama.
Spojrzałem na kobietę w moich ramionach. -I co też poczniemy z panią, panno Baylor? Może zgodzilibyśmy się na nazwanie tego najgorszą pierwszą randką, jaka kiedykolwiek miała miejsce i odwieźlibyśmy cię do domu? Brzmi nieźle, prawda?
Nie zaprotestowała.
Wyniosłem ją na zewnątrz i zadzwoniłem po lekarza.
Pół godziny później, kiedy mieliśmy za sobą już diagnozę wyczerpania połączoną z zaleceniem podawania płynów i odpoczynku, odwiozłem ją do domu. Przez całą drogę leżała bezwładna na siedzeniu. Wcześniej udało nam się ubrać ją z powrotem. Ubieranie nieprzytomnej osoby jest zaskakująco trudne. I musiałem przyznać, że efekt końcowy nie był oszałamiający, ale i tak wyglądało to lepiej, niż gdybym miał podrzucić ją nieprzytomną i w stroju toples.
Przeniosłem ją pod drzwi, położyłem na ziemi, wcisnąłem przycisk dzwonka i poszedłem do samochodu.
Nevada Baylor, przynajmniej Wybitna, która nie była zarejestrowana, która mieszkała w magazynie i która była moim najlepszym tropem, prowadzącym do Adama Pierce'a. Na dzisiaj mogłem dać jej już spokój. Ale jutro będziemy mieli trochę rzeczy do przedyskutowania.

Mi też się wydaje, że Nevada była ubrana w zwyczajne dżinsy, bluzę i Nike, a nie jak Rogan mówił o garniturze. I widać, że wyciągnął z niej sekret głęboko przez nią skrywany o jej ojcu, natomiast o Adamie nic. Bardzo dziękuję za świetne tłumaczenie. Po zwyczajowym obżarstwie i spacerze, lektura jak najbardziej wskazana. Wesołych Świąt, Meg
OdpowiedzUsuńNo proszę, zaciekawiła Rogana kim naprawdę jest :D To było genialne. W sumie często wracam do tej sceny z perspektywy Nevady, ale ta strona jest jeszcze lepsza :D Dzięki za tłumaczenie :D Wesołych Świąt, Pati
OdpowiedzUsuńŁadne to. mamuniaewy PS Dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie :)
OdpowiedzUsuń