Sprzątania po ataku Franka Madero ciąg dalszy... Swoją drogą, jak tu nie lubić Nevady, skoro tak potrafi ustawiać do pionu nie tylko współpracowników, ale i głowy innych Domów...
Przy okazji prosimy jutro o cierpliwość, gdyż czeka nas dzień w rozjazdach i możemy się nieco spóźnić z publikacją kolejnego fragmentu.
A teraz zapraszamy już do lektury!
Przy okazji prosimy jutro o cierpliwość, gdyż czeka nas dzień w rozjazdach i możemy się nieco spóźnić z publikacją kolejnego fragmentu.
A teraz zapraszamy już do lektury!
W mniej niż minutę Bug przesłał mi na komórkę dwa numery telefonów, jeden do Domu Madero, którego głową był Peter Madero i drugi do wynajmowanego przez Victorię Tremaine biznesowego apartamentu w Landry Tower. Siadłam na krawężniku obok Leona i obserwowałam ludzi Rogana, zajmujących się ciałami napastników.
Najpierw Madero czy Tremaine? Uporanie się z Madero będzie łatwiejsze. Przyjrzałam się im już po ataku Dave’a. Dom Madero składał się z patriarchy Petera Madero, mającego już ponad siedemdziesiąt lat, jego synowej Lindy i jej synów Davida, Franka, Rogera i czternastoletnich bliźniaków Ethana i Evana. Roger był żonaty, a jego żona była w ciąży.
Oceniając po Davie i Franku, ich dziadek powinien być paskudnym typem, twardym niczym hartowana stal. Najpierw posłał moim śladem swojego wnuka, a kiedy Rogan poskładał go jak origami, wysłał drugiego wnuka. Peter nie poddawał się łatwo, ale nie przetrwałby tak długo, gdyby nie odznaczał się też mądrością.
Wybrałam numer do niego i przełączyłam rozmowę na głośnik.
-Dom Madero -jakaś kobieta zaszczebiotała do telefonu.
-Mówi Nevada Baylor. Chcę rozmawiać z głową Domu.
-A kim ty do diabły jesteś?
-Osobą, która wysłała właśnie Franka na ostry dyżur. Połącz mnie.
Zapadła na moment cisza, przerwana burkliwym męskim głosem. -A więc to ty jesteś tą suką, którą chce Tremaine.
![]() |
źródło:unsplash.com |
Aha. Przykułam już twoją uwagę. -Czarujące powitanie. W twojej rodzinie chyba niezbyt ceni się intelekt, więc powiem to powoli. Frank leży na ostrym dyżurze w Houston Memorial. Sama go tam umieściłam. Jeżeli przeżyje, powie ci, że miał ze sobą dwunastu ludzi przeciwko mnie i mojemu szesnastoletniemu kuzynowi. Ośmiu z nich nie żyje. Czterech uciekło w popłochu. Rekwiruję twój wóz jako łup wojenny.
-Ty pieprzona dziwko.
-Dla ciebie Pierwsza dziwko.
Peter Madero zakrztusił się z wściekłości.
Rivera i Leon wpatrywali się we mnie.
-Nie wiem, czy Tremaine obiecała ci pieniądze, a ty jesteś po prostu chciwy i głupi, czy też ma coś na ciebie i boisz się jej, ale ja jestem jej wnuczką. Krew z krwi. Wbij to sobie do głowy.
-Nie boję się ani ciebie, ani twojej babuleńki.
-Jak na razie jeden z twoich wnuków ma obie ręce w gipsie, a drugi być może umiera w tej chwili. Chcę się dowiedzieć, czy zamierzasz zerwać tę umowę, czy będziesz próbował ponownie. Bo jeżeli zamierzasz zaatakować raz jeszcze, pozwolę ludziom Szalonego Rogana przejąć Franka.
-Urwę ci łeb i naszczam na twoje ciało.
-Nie przetrwałeś tak długo w tym biznesie, bo podejmowałeś złe decyzje. Jeżeli wyślesz za mną Rogera, jego dziecko wychowa się bez ojca. Wiesz o tym i ja też wiem. Kto ci jeszcze pozostanie? Bliźniacy?
-Sam to zrobię.
-Nie, nie zrobisz. Trzy miesiące temu wszczepiono ci bypassy. Frank i Dave byli w stanie ledwo oddychać po trzech minutach walki. Nie będę nawet musiała męczyć się z tobą, wystarczy, że zrobię wokół ciebie kilka kółek i poczekam, aż padniesz na twarz. I gdzie wtedy znajdzie się twoja rodzina?
-Nie wtrącaj się do moich interesów!
-Musze poznać twoją decyzję. Nie mogę siedzieć tu cały dzień. A przy okazji, co chcesz zrobić z twoimi martwymi ludźmi?
-Oddaj mi mój wóz, a ja pomyślę nad zerwaniem kontraktu.
-Nie, to jest już mój wóz. Zapracowałam na niego w uczciwy sposób.
Zaklął.
-Po prostu przyznaj, że przegrałeś, ty marudny stary draniu.
-Dobra. Zostawcie trupy w szpitalu. Odbierzemy ich później. I nie pozwól mi zastać cię tam albo skręcę ci ten twój chudy kark.
Rozłączyłam się. Rivera gapił się na mnie, jakby nie widział mnie nigdy wcześniej.
-Raz miałam już takiego klienta -powiedziałam mu. -Jedynym sposobem, by zyskać jego szacunek, było grać według jego reguł i nie dać się zastraszyć.
Wpatrzyłam się w numer mojej babki. W jakiś sposób musiałam zareagować na jej poczynania. Zaatakowała nas już dwukrotnie. Powinnam zadzwonić i wystosować ultimatum? Czy zwrócić się do Registratury Domów i złożyć skargę? Czy to sprawiłoby, że wyszlibyśmy na słabeuszy, czy też może niezgłaszanie tego i pozwalanie na dalsze terroryzowanie nas osłabiłoby naszą pozycję?
Leon zadrżał i skulił się w sobie. Rivera przypatrywał mu się uważnie przez moment, a następnie rzucił do mikrofonu. -Kurt? Znajdź mnie.
Chwilę później podszedł do nas gburowaty mężczyzna. Miał gęstą rudą brodę i bary wielkości szafy gdańskiej. Spojrzał na Leona i skinął na niego głową. -Chodź ze mną.
Leon wstał i poszedł za nim.
-O co chodzi?
-Kurt jest naszym specjalistą od radzenia sobie ze stresem pourazowym -wyjaśnił Rivera. -Służył kiedyś w Zielonych Beretach i zdobył sporo odznaczeń.
-I pewnie ma na koncie sporo potwierdzonych śmierci?
Rivera przytaknął. -Leon potrzebuje pomocy, a Kurt potrafi mu pomóc. Wie, co trzeba w takiej sytuacji powiedzieć.
-Dziękuję.
-On jest utalentowanym dzieciakiem -zakończył Rivera i zostawił mnie samą.
Sprawdziłam swój telefon. Potrzebowałam rady. Gdyby Rogan tu był, udałabym się do niego, choć też nie miałam żadnej pewności, czy z miejsca nie zdecydowałby się, by odbyć prywatną pogawędkę z Victorią Tremaine. Jak dotąd był wręcz obsesyjnie ostrożny i uważał, by nie nadepnąć mi na odcisk, ale kiedy zapytałam go, jak postąpić z Augustinem, zupełnie odleciał i był bliski zabicia swojego -prawdopodobnie jedynego -przyjaciela po to tylko, by mnie bronić.
Nie, potrzebowałam kogoś neutralnego i obiektywnego. Kogoś, kto dobrze się orientował w polityce Domów, ale nie był osobiście zaangażowany w tę sprawę. Przejrzałam swoje kontakty. Aż trafiłam na Linusa Duncana. Kiedyś najpotężniejszego człowieka w Teksasie. Powiedział mi, bym dzwoniła, jeżeli będę potrzebowała rady. Cornelius podziwiał go szczerze, a Rogan go szanował.
Wybrałam numer.
-Witam, panno Baylor -odezwał się Linus Duncan swoim głębokim, jakby nieco rozbawionym barytonem. -Jak mogę pomóc?
-Potrzebuję rady.
-W jakiejś naglącej sprawie?
-Tak.
-Gdzie pani jest?
-W Houston Memorial.
-Czy jest pani ranna?
-Nie. Ale właśnie przetrwałam drugi atak na zlecenie Victorii Tremaine.
Na moment zapadła cisza.
-Ma pani rację - w tonie jego głosu dało się wyczuć odrobinę zaniepokojenia. -Sprawa istotnie jest pilna. Jeżeli dobrze pamiętam, w Houston Memorial mieści się cicha kawiarnia. Będę tam za czterdzieści minut.
Z głową Domu Madero Nevada poradziła sobie śpiewająco. Ciekawi mnie co doradzi jej Linus. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wspaniale się rozwija. mamuniaewy
OdpowiedzUsuńFakt, całkiem niezła miotła.
OdpowiedzUsuńChyba się zacznę martwić o Babcię Samo Zło... uszczerbek na zdrowiu poniesie z pewnością
Dziękuję i pozdrawiam
Dziekuje,jak widac Nevada doskonale sobie poradziła z Madero,a zanim weźmie sie za babcie zamierza zasiegnac rady,dobry ruch.L
OdpowiedzUsuńDziekuje bohaterka najwyraźniej sie wyrabia z lekko niepewnej zadłuzonej wlascicielki agencji detektywistycznej przemienia sie pod wplywem okolicznosci w silna Pierwsza zalozycielke Domu
OdpowiedzUsuńNo, babunia rzeczywiście jest zdesperowana! Bardzo dziękuję za tłumaczenie :-)
OdpowiedzUsuń