Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 10 cz. 4

Mamy nadzieję, że starczyło Wam cierpliwości. Nam jej prawie zabrakło, ale liczymy, że na dłuższą chwilę uporaliśmy się z walką z wyjazdową prozą życia i będziemy teraz mogli na powrót w pełni skoncentrować się na literaturze.
Bez dalszych już opóźnień zapraszamy Was zatem do lektury ciągu dalszego rozmowy Nevady z Linusem. Od siebie dodamy jedynie, iż pojawi się tutaj bardzo znacząca wskazówka...


-Porozmawiamy o twojej babci?
-Jaka ona jest?
-Victoria? Sprytna. Bezwzględna. Zdeterminowana. Sądzi, że nigdy się nie myli i przeważnie ma rację. To -spojrzał za okno - jest do niej niepodobne. Preferuje raczej skryte działania. Tak więc najwyraźniej to oznaka desperacji. 
-Dlaczego?
-Jesteście rodziną -odrzekł. -Rodzina jest dla nas wszystkim. Jesteś jej ukrytym dziedzictwem, przyszłością jej Domu. Jej rodzice zmarli, kiedy miała zaledwie dwanaście lat. Bardzo pragnęła mieć dziecko. Spotkałem ją krótko po tym, jak urodził się James. Wydawała się wówczas szczęśliwa, po raz pierwszy od kiedy ją znałem. Aż cała jaśniała tym szczęściem. 
-Była straszna dla mojego ojca. 
-Nie wątpię w to. Ma spore oczekiwania wobec wszystkich i potrafi być trudna. Stara się trzymać najwyższych standardów i wciąż musi brać pod uwagę, iż nie każdy posiada odpowiednie umiejętności czy siłę woli, by jej dorównać. 
-Zaatakowała mnie już po raz drugi. 
-Kiedy miał miejsce pierwszy atak?
-Dwa dni temu. Dave Madero ścigał mnie i Rogana swoim Jeepem. 
Pociągnął łyk espresso. -Jak to się skończyło?
źródło:pixabay.com
-Rogan połamał ręce Madero w pięciu miejscach. 
Linus uśmiechnął się. -Gdyby Dave Madero ścigał kobietę, którą kocham, połamałbym mu także nogi. 
-Och, zabierał się już do tego, ale poprosiłam go, by się powstrzymał. 
-Powinnaś mu na to pozwolić. Dom Madero nie słynie z subtelności i toczy wojny już od pięćdziesięciu lat. Oni rozumieją jedynie brutalną siłę i jasny przekaz. 
-To prawie słowo w słowo to, co powiedział mi Rogan -napiłam się herbaty przez słomkę. Była kwaśna, ale i tak smakowała lepiej niż metaliczny posmak krwi na moim języku. 
Linus westchnął. -Rogan jest dobrze zorientowany w polityce Domów. Bierze udział w tej grze już od długiego czasu. Jest wręcz stworzony do tego, a jego przeczucia są zazwyczaj dobre. Niemniej znajduje się teraz w delikatnym położeniu. Proszę wybaczyć moje pytanie, ale czy rozmawialiście już o swojej potencjalnej wspólnej przyszłości?
Zakaszlałam. 
-Uznam to za nie - Linus wbił we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu. -Pozwolę sobie zaryzykować pewne przypuszczenie: on naciskał, a ty nie pozostawałaś bierna. On przycisnął mocniej, a ty wyznaczyłaś pewne granice i odmówiłaś ich przekroczenia. 
Udało mi się wykrztusić. -Tak. 
-To zapewne było dla niego nowe doświadczenie. 
-Tak - odczułam gwałtowną potrzebę, by schować się pod stolikiem. Czułam się, jakbym znów miała dwanaście lat i moja mama postanowiła mnie uświadomić. -Zna go pan tak dobrze?
-Znałem jego ojca, kiedy był w wieku Connora. Prowadziliśmy razem pewne interesy, głównie związane z wojskowymi kontraktami. Już gdy Connor był młodym nastolatkiem, mogłem stwierdzić, że niedaleko padło jabłko od jabłoni. 
Prawda. Spróbowałam sobie wyobrazić dwóch Roganów i nie udało mi się to. 
-Rogan jest nadzwyczaj świadomy faktu, że wkrótce zostaniesz głową nowopowstałego Domu. Jako głowa jego własnego Domu ma określone zobowiązania, a jednocześnie nie może ostentacyjnie wprowadzać cię do naszej socjety, bo zależy mu na tobie i chce, by Dom Baylorów objawił się jako niezależny podmiot, a nie poddany Domu Roganów. Jako mężczyzna, który cię kocha, nie chce zmuszać cię do niczego, nawet jeżeli zależy od tego twoje bezpieczeństwo, bo sam nie chciałby być traktowany w podobny sposób. Wie, że jeżeli będzie naciskał zbyt mocno, zostawisz go. Niestety stanowisz dla wielu cel zarówno w sensie fizycznym, jak i emocjonalnym. Ludzie chcą cię porwać, manipulować tobą i skorzystać na twoim braku doświadczenia. On dostrzega to wszystko i nieustannie zmaga się z chęcią wsadzenia cię w opancerzoną zbroję, zamknięcia w ciemnym bunkrze i obstawienia strażą, dopóki próby nie dobiegną końca. I ja go rozumiem. Sam raz przez coś podobnego przechodziłem. 
Prawda. 
-To było wyjątkowo frustrujące doświadczenie. Dzięki niemu osiwiałem. Widzisz? -wskazał swoją skroń. 
Nie wiedziałam, co powiedzieć. 
-Jeżeli mógłbym dać ci nieproszoną radę, to namawiałbym cię na kontynuowanie dotychczasowych poczynań. Przeraziłaś Harcourtów, postawiłaś się Madero i oparłaś się Tremaine. Wydaje się, że dajesz sobie całkiem dobrze radę. 
-A co powinnam zrobić z moją babcią?
-A co podpowiada ci przeczucie?
Westchnęłam. -Zaatakowała mnie dwa razy. To wymaga reakcji. 
Skinął głową. -Tak. 
-Myślałam o złożeniu oficjalnej skargi do Registratury Domów, ale możemy przez to wyjść na słabych i nieporadnych. 
-Czy chcesz być jak dziecko, które biegnie do nauczycielki, kiedy tylko ktoś popchnie je na placu zabaw?
-Nie. 
-Tak właśnie myślałem. Masz wybór. Możecie być postrzegani jako Dom, który musi zdawać się na pomoc innych albo Dom, który potrafi sam zająć się swoimi problemami. Zostaw swojej babce wiadomość. Krótką i konkretną. 
Przewinęłam listę kontaktów w telefonie i wybrałam drugi z podanych przez Buga numerów. 
-Zaufaj swoim przeczuciom - powtórzył Linus i uśmiechnął się. 
-TRM Enterprises -usłyszałam kulturalny męski głos. 
-Chcę zostawić wiadomość dla mojej babci - rzekłam. 
Nie zawahał się nawet na moment. -Tak, panno Baylor.
-Dom Madero wypadł z gry. Twój ruch. 
Rozłączyłam się. 
-Dobrze - odezwał się Linus i napił się espresso. -Sprawy stałyby się o wiele prostsze, gdybyście obie mogły spotkać się i porozmawiać. 
-Ona nie chce rozmawiać. Chce mnie porwać i zmusić do służenia sobie. 
-Victoria jest rozsądną osobą. Ostatecznie dojdzie do wniosku, iż musi się uspokoić. Podobnie jak ty zdasz sobie sprawę, że nigdy na dobre się jej nie pozbędziesz. Z pewnością mogłybyście wspólnie wypracować jakiś kompromis. Twoja babka potrzebuje jedynie drobnej motywacji. Gdybyście umówiły się w jakimś publicznym miejscu i przedyskutowały wszystko, doszłybyście do porozumienia. 
-Co, jeżeli jej nie będzie na nim zależało?
-Wówczas nie będziesz w gorszym położeniu, niż przed próbą spotkania. 
Prawda. 
-Czy chciałabyś, bym popchnął sprawy we właściwym kierunku? -zapytał. 
-Tak, ale skąd mam wiedzieć, czy nie spróbuje czegoś w trakcie?
-Będziesz wiedziała, bo dam ci moje słowo i sam osobiście zaaranżuję twoje spotkanie z Victorią. Jeżeli nie zgodzi się na moje warunki, wówczas nie dojdzie do spotkania. 
-Okay. 
-Zatem zajmę się tym. A tymczasem przybył anioł zemsty ze swoim płonącym mieczem. 
Sabrian podeszła do nas i zatrzymała się przy stoliku. -Pojawił się Frank Madero i potwierdził, że ta sprawa dotyczy interesów Domów. Nikt nie będzie pani więcej zatrzymywał. 
-Dziękuję. 
Skinęła mi głową i odeszła. 
-Panu też dziękuję -zwróciłam się do Linusa. 
-Nie ma za co. Po to tu jestem. Taka moja rola, jako twojego świadka -uśmiechnął się szeroko. -A tak poza tym sprawy z tobą związane przybierają interesujący obrót, a ja nie cierpię się nudzić.

Komentarze

  1. Jeżeli Linus nie cierpi się nudzić to czemu chce porozumienia pomiędzy Nevadą a jej babcią, bo nie sądzę żeby to był podstęp. A może jest tak jak mówi, Wiktoria chce odnowić stosunki rodzinne tylko po prostu źle się za to zabrała. A jak będzie to zobaczymy i to chyba już niedługo. Pięknie dziękuję za nowy fragment tłumaczenia. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru, Meg

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby chciała odnowić stosunki rodzinne to by z biegu nie zaatakowała. mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje jestem ciekawa tego spotkania ,no i gdzie wtedy bedzie Rogan.L

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że wcześniej podejrzewałam Panią Prokurator że jest Cezarem, teraz prawie w 100% jestem pewna że jest nim Linus.

    OdpowiedzUsuń
  5. Linus okazał się rozsądny;proponując spotkanie;może się dogadają:0

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...