Dzisiaj już bez opóźnień, cliffhangerów i skrótów, wynikających z braku czasu. A na dodatek nareszcie dotarliśmy z fabułą do momentu, kiedy będziemy mogli bez żadnych obaw o spojlerowanie przedstawić Wam pierwszy (i jak na razie niestety jedyny) fragment roganowego POV. Ale to już jutro. Teraz zaś zapraszamy Was do lektury tekstu, w którym Nevada z Leonem wracają do domu, gdzie czekać ich będzie spotkanie z całą rodziną Baylorów...
Do domu dotarliśmy kilka minut po szesnastej. Mama była w kuchni i przygotowywała kolację. Arabella siedziała na stole z nosem w telefonie.
Mama zobaczyła Leona, który wciąż był lekko zielonkawy i wbiła we mnie ciężkie spojrzenie. -Co zrobiłaś?
-Wzięłam go jako moje wsparcie -odpowiedziałam.
-I co się stało?
Oczami wskazałam na Arabellę. Mama nie zareagowała na tę sugestię. -Co się stało?
-Victoria Tremaine zaatakowała nas. Wysłała brata Dave’a Madero. I trochę ludzi. Ja zajęłam się Frankiem, a Leon innymi ludźmi.
Proszę, zabrzmiało to zgrabnie i neutralnie.
Arabella zeskoczyła ze stołu i wyszła z kuchni.
Mama otworzyła szafkę, wyciągnęła ze środka karafkę z whiskey i napełniła trzy kieliszki. -Nic wam się nie stało?
Interkom ożył. -Leon kogoś zabił! - rozległ się radosny głos Arabelli.
-Zamorduję ją -warknęłam.
-Za późno -stwierdziła mama. -Przygotujcie się.
Drzwi otwierały się i zamykały z trzaskiem wewnątrz domu. Baylorowie zbierali się.
Mama postawiła jeden kieliszek przed Leonem, a drugi popchnęła w moim kierunku. -Wypijcie.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Wypiliśmy. Płynny ogień zapiekł w gardle. Leon zakrztusił się.
Bern dotarł pierwszy. Wpadł do kuchni, chwycił swojego brata za ramiona i potrząsnął nim. -Wszystko gra, brachu?
-Nie będzie, jeżeli będziesz dalej tak nim potrząsał -ostrzegła mama.
Do kuchni weszła Catalina z miną wyrażającą wzburzenie. -Co się stało?
Następna była babcia Frida. -Szczegóły! Chcę szczegółów!
Arabella wślizgnęła się tuż za nią.
Wycelowałam w nią palec. -Już nie żyjesz.
Wzruszyła ramionami.
-Czy ktoś mi w końcu powie, jak to było? -domagała się babcia Frida.
-Zapytaj Leona -poradziłam jej.
Wszyscy wpatrzyli się w niego. Wykonał dziwne wzruszenie jednym tylko ramieniem. -Nie mogłem im pozwolić, by dorwali Nevadę.
-Zatem? -babcia Frida odwróciła się do mnie. -Jest tak dobry jak ty?
-O, nie. Lepszy. Znacznie lepszy. O wiele lepszy. -Z kieszeni wyłowiłam pendrive. Przed opuszczeniem parkingu udało mi się przegrać nagranie ze szpitalnego monitoringu. Nikt nie miał żadnych obiekcji. Interesy Domów i takie tam. -Leon, chcesz, żeby to zobaczyli?
Namyślał się nad odpowiedzią. -Kurt powiedział, że to może mi pomóc uporać się z traumą.
Wskazałam na pendrive. -Potrzebujemy telewizora.
Wszyscy przenieśliśmy się do salonu, gdzie podłączyłam napęd USB do telewizora. Na ekranie pojawił się obraz Leona i mnie, idących w poprzek parkingu. Opancerzony wóz wjechał w kadr. Zatrzymałam odtwarzanie.
-Mamy ten samochód. Jest zaparkowany z tyłu magazynu.
Oczy babci Fridy zalśniły. -Dobra dziewczynka.
-Dawaj dalej! -ponaglała Arabella.
Wcisnęłam przycisk na pilocie. Na ekranie zawróciliśmy i rzuciliśmy się pędem w kierunku wejścia do szpitala. Leon wyprzedził mnie. Nagle przede mną pojawił się Frank Madero. Wszyscy wstrzymali oddechy.
Na nagraniu wyładowania shockera wyglądały jak pierze. Duże, białe pióra, które wykwitały z moich rąk i gładziły skórę Franka.
Było tak cicho, że dałoby się usłyszeć, jak trawa rośnie.
Frank osunął się na kolana. Puściłam go. Upadł twarzą w dół. Cofnęłam się chwiejnie, sięgając po broń. Ludzie biegli w naszą stronę.
Leon pojawił się tuż obok mnie z Sig-Sauerem w ręce. Podniósł go i wystrzelił. Wydawało mi się, że zajęło mu to mniej niż sekundę. W rzeczywistości trwało to dwie, może dwie i pół sekundy. Strzelał tak szybko, jak tylko udawało mu się naciskać na spust.
Ośmiu ludzi padło, jak ściętych. Reszta zawróciła i uciekła w popłochu.
Nikt się nie odzywał.
-Jeden strzał, jeden zabity - mama wreszcie przerwała milczenie.
-Myślisz, że plasuje się gdzieś koło Znaczących, jak twój ojciec? -zapytała ją babcia Frida.
Mama rzuciła okiem na ekran. -Ile to będzie, z pięćdziesiąt metrów?
-Ten jest wyższy -wyjęłam mój telefon i pokazałam mamie zdjęcie dwóch ciał.
Oczy jej się rozszerzyły. -Każdy z nich?
Przytaknęłam.
-O co chodzi? -zapytała Catalina.
-Wszyscy dostali postrzał pomiędzy oczy -wyjaśniła mama. -Natychmiastowa śmierć. Zrobił to z odległości ponad pięćdziesięciu metrów, prowadząc ciągły ogień. Jest przynajmniej Wybitnym.
Babcia Frida zagwizdała.
Bern złapał Leona i zmiażdżył go w czymś, co miało być albo szczerym braterskim uściskiem albo obezwładniającym chwytem dżudo. Trudno było powiedzieć.
-To było coś, Leonie -powiedziała mama. -Jesteś wyjątkowy.
Leon odwrócił głowę, czerwony na twarzy.
-Udusisz go -ostrzegłam Berna.
Bernard puścił brata.
-Zgłosisz się na próby? -zapytała Arabella.
-Nie -Leon odpowiedział szybko.
-Co do diabła jest nie tak z tą rodziną? -Arabella zamachała rękami. -Dlaczego nie chcesz się zarejestrować?
-Bo do niczego mi to niepotrzebne -odburknął Leon. -Lepiej będzie nigdzie tego nie ogłaszać.
-Dlaczego? -moja siostra dalej naciskała.
-Kurt mi to wyjaśnił.
Mama spojrzała na mnie pytająco.
-Były Zielony Beret -wyjaśniłam. -Specjalista Rogana od zespołu stresu pourazowego.
-Czasami przytrafia się straszne gówno i musisz wtedy chronić tych, których kochasz -zacytował Leon. -Byłoby fajnie, gdyby można to zrobić i nie pobrudzić sobie przy tym rąk, ale życie niestety takie nie jest. Musisz po prostu zrobić to, co konieczne, by zapewnić bezpieczeństwo najbliższym. I to nie sprawia, że stajesz się złą osobą.
Będę musiała podziękować Kurtowi.
-Pewnego dnia jakiś inny Pierwszy zagrozi naszej rodzinie i kiedy nadejdzie ten dzień, zabiję go.
Co?
-Zrobię to szybko i dyskretnie, tak że nikt się o tym nie dowie -Leon uśmiechnął się. -Będę czarnym koniem, sekretem Domu Baylorów. Zostanę najlepszym asasynem. Legendą. Nigdy nie będą wiedzieli, kiedy nadchodzę.
Mogłabym teraz zabić Kurta. Udusić go gołymi rękami.
Weszłam po schodach na pierwsze piętro kwatery głównej Rogana, gdzie czekali na mnie Bug i Heart. Napoleon pierwszy dojrzał wyraz mojej twarzy i ukrył się za krzesłem Buga.
-Gdzie jest Kurt? -warknęłam.
Bug zamrugał. -Nie jestem pewien, czy powinienem udzielić ci tej informacji.
-Bug!
-Kurt jest wartościowym członkiem naszego zespołu, a ty masz wypisany mord na twarzy.
-Co zrobił? -zapytał się Heart.
-Rozmawiał z Leonem i teraz mój szesnastoletni kuzyn postanowił zostać cichym zabójcą.
Bug rozmyślał nad tym, co usłyszał. -Cóż, musisz przyznać, że to nie jest zła opcja dla kogoś o jego umiejętnościach.
-Bug!
-A cóż innego mógłby robić? Brać udział w zawodach strzeleckich?
Rozejrzałam się za czymś do rzucenia w niego, ale nie znalazłam nic w zasięgu rąk.
-Wątpię, żeby Kurt zasugerował Leonowi zostanie zabójcą - wtrącił się Heart. -To niezbyt bliskie filozofii Kurta.
-A nim wstąpisz na wojenną ścieżkę -dodał Bug - twoja umówiona kolacja zaczyna się za siedemdziesiąt dwie minuty, tak więc będziesz musiała urządzić polowanie na Kurta po twojej randce z Garenem.
-To nie jest randka.
-Wybacz mi, o wspaniała! Miałem na myśli twoje biznesowe spotkanie w romantycznym francuskim bistro z młodym, wolnym milionerem Pierwszym, dla którego zakładasz seksowny strój.
-Nie zakładam żadnego seksownego stroju. Będę miała na sobie kostium w stylu uciekaj-szybko-kiedy-to-konieczne. Dla twojej informacji, kupiłam go w Macy na wyprzedaży za dwieście dolarów, ponieważ od czasu do czasu muszę prowadzić obserwację w centrum, a w nim wyglądam, jakbym właśnie wracała z pracy w korporacji. Garen Shaffer zapewne znajduje dwieście dolców, kiedy opróżnia z drobnych swoje kieszenie.
-Dobra! -Bug podniósł obie ręce do góry w geście poddania się. -Myliłem się. Jaki sprzęt bierzesz ze sobą?
-A dlaczego miałabym ci o tym powiedzieć?
-Po prostu chcę wiedzieć, czy używasz czegoś dobrego, czy masz jedną z tych badziewiastych, tanich, zapisujących dziesięć klatek na sekundę kamer.
-Jestem prywatnym detektywem. Obserwacja to mój chleb codzienny -tata zawsze uczulał nas na punkcie dobrego wyposażenia i dlatego co roku ulepszałam nasz sprzęt albo wymieniałam go na nowszy. -Przekaz na żywo będzie szedł do Berna.
-Ale ja też chcę oglądać transmisję.
-Możesz oglądać z Bernem.
-Moje ekrany są większe.
Zignorowałam go. -Gdzie jest Rogan?
-Gdzieś na I-10 -poinformował mnie Heart.
-Myślałam, że miał zamiar polecieć do Austin odrzutowcem.
-I tak zrobił. Ale tam panuje teraz burza gradowa i wszystkie samoloty są uziemione. Wraca samochodem -wyjaśnił Bug.
Naprawdę chciałam spotkać się z nim przed randką.
-Okay.
-Jakie środki ostrożności podejmujesz? -zapytał Heart.
-Biorę ze sobą Corneliusa, a z nim będzie Króliczek.
-Kto to Króliczek?
-Doberman -Bug ułożył dłonie w kształt imitujący kłapiącą paszczę -z mnóstwem kłów.
-Pub Molly znajduje się na tym samym placu -powiedział Heart. -Trzech naszych ludzi będzie tam. Jeden z nich jest egidą. Skąd będą wiedzieli, że coś jest nie tak?
-Jeżeli będę potrzebowała pomocy, zakryję obiektyw kamery palcem na sekundę. Bern będzie wiedział, co to znaczy.
-Dobrze -zgodził się Heart. -Zatem jesteśmy gotowi.
-A ja dalej twierdzę, że moje ekrany są większe - marudził Bug.
Jak na tak młodego człowieka to Leon szybko doszedł do siebie, a Kurt jest naprawdę niezły. I Leon ma rację, że nie chce się zarejestrować. Rogan jest pewnie zmartwiony, że nie zdąży na randkę. Pięknie dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńNie zaglądałam kilka dni i teraz mam wypas 😝
OdpowiedzUsuńWow :D Naprawdę genialne jest to jak szybko Leon doszedł do siebie. Na pewna ma to związek z rozmową z Kurtem, ale dla mniej najbardziej oczywistym jest to, że jego magia działa również w ten sposób. W końcu jest zabójcą. I bedzie takim czarnym koniem. No, no :D Coraz lepiej się dzieje. Lepiej uważajcie na Dom Baylorów, bo on się dopiero rozkręca :D dzięki za fragment, Pati
OdpowiedzUsuńBrawo Leon;pomysł z cichym zabójca świetny :)dobrze mieć ukrytego czarnego konia:
OdpowiedzUsuńChcę część o Leonie. Bardzo dziękuję za tłumaczenie .
OdpowiedzUsuń