Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 11 cz. 7

Przed nami ciąg dalszy rozmowy Nevady ze swoją babcią. Fragment ten ukaże historię rodziny Baylorów/Tremainów w zupełnie nowym świetle. Pytaniem pozostanie czy w tym kontekście Victoria okaże się bardziej godna współczucia, czy też jedynie będzie budzić większe przerażenie...
Zapraszamy do lektury!


-Środkowa jest syreną - powiedziała za mną Victoria. -Jak jej dziadek. Ale najmłodsza nie jest ani syreną, ani poszukującą prawdy. Jest czymś innym. Czymś, czego nigdy nie będziesz mogła ujawnić.
Catalina i Arabella. Odwróciłam się.
Victoria wskazała na krzesło. -Siadaj.
Siadłam.
-Dwukrotnie poroniłam. To się zdarza w naszej rodzinie. Być może będziesz musiała wziąć to pod uwagę w przyszłości. Mamy tylko jedną latorośl w pokoleniu i uważamy się za szczęściarzy, kiedy dziecko przeżyje. Byłam dziewiątą i ostatnią ciążą mojej matki. Umarła, kiedy miałam dwanaście lat. Mój ojciec odszedł dwa lata po niej. Ja jestem całym Domem Tremaine. Sama. Chciałam dziecka. Przyszłość Domu zależała od tego, ale i tak chciałam dziecka dla siebie samej. I to dziecko musiało być silne. Słabe mogło zostać zabite. Ojciec musiał być Pierwszym. Próbowałam z trzema różnymi Pierwszymi. Każdy z nich został starannie wybrany, uwiedziony, przekupiony. Posuwałam się do wszystkiego, byle tylko się udało.
Jej dłonie objęły filiżankę niczym szpony. Stary ból jarzył się w jej oczach.
-Dlaczego nie wyszłaś za mąż?
-Ponieważ mężczyzna, którego kochałam, zmarł trzy tygodnie po naszych zaręczynach. Był prekognikiem z Domu Vidente. Nigdy nie przewidział własnej śmierci. Jego biznesowy konkurent zlecił to morderstwo. Został zastrzelony, kiedy szliśmy do teatru -potarła swój policzek. -Zajęło mi sporo czasu, bym przestała widzieć krew na mojej skórze. Uwolniłam się od tego, kiedy zabiłam ostatniego z nich.
-Zabiłaś wszystkich z rywalizującego Domu?
-Tak. Wszystkich. Męża, żonę, dzieci. Ich psa.
Poczułam lodowate pazury, zaciskające się na moim kręgosłupie.
źródło:unsplash.com
-Dla mnie istniał tylko ten jeden mężczyzna. Próbowałam dwanaście razy, dopóki nie dotarło do mnie, że tak się nie da. Musiałam poddać się zapłodnieniu in vitro. Zdajesz sobie sprawę, jak ciężko jest skłonić Pierwszego do oddania swojej spermy? Jak bardzo obawiają się, że ich cenne DNA wyhoduje sobie nogi i pójdzie w świat. Możesz uwieść mężczyznę i zaciągnąć go do łóżka, opowiadać mu przekonujące kłamstwa o tym, jak bardzo go pożądasz i jak niezawodna jest twoja antykoncepcja, by doszedł w tobie, ale proszenie go o ejakulację do pojemniczka, to zupełnie inna historia. Przy czymś takim nie możesz ukryć powodu, dla którego ci na tym zależy. A oni nagle zdają sobie sprawę, że zamierzasz mieć ich dziecko i uciekają, bo są tchórzami.
Powinnam odejść, ale teraz nie mogłam. -Co zatem zrobiłaś?
-W końcu znalazłam jednego. Z Domu Molpe*. Teraz nazywają się jakoś inaczej. Przypuszczam, że chodziło im o to, że to zbyt oczywiste nazwisko. Registratura jest zachwycona, nazywając talent Cataliny syrenim. Myślą, że są mądrzy i proponują coś nowego, ale prawda jest taka, że rodzina twojego dziadka nazywała tak ich magię od pokoleń.
-Jak go przekonałaś?
Skrzywiła się. -Pieniędzmi. Nie było z niego pożytku dla rodziny. Był „syrenem”, prawdziwym Pierwszym, obawiającym używać się swojego talentu, który przysparzał mu jedynie zgryzot.
-Myślałam, że syreni talent objawia się jedynie u kobiet.
-Chcieliby, żebyś tak myślała, ale tak nie jest. Uwierz mi, sprawdziłam. Spędziłam nad tym zbyt wiele czasu. Ojciec stanowił jednak mniejszy problem. Musiałam znaleźć  surogatkę. Ona też musiała być Pierwszą. Ktokolwiek o mniejszej randze narażał dziecko na możliwość zmniejszenia magicznych zdolności lub też na niedonoszenie ciąży. Nie mogłam sobie na to pozwolić. A znalezienie Pierwszej matki zastępczej było niemożliwe.
Och nie. O mój Boże, nie. -Nie zrobiłaś tego.
Uśmiechnęła się po raz pierwszy. Było to szybkie rozciągnięcie ust i błysk białych zębów. -Zrobiłam.
-Jak?
-Szantażem i pieniędzmi. Dwa najstarsze powody, które skłaniają niechętnych do współpracy.
Wpatrywałam się w nią przerażona.
-Twój ojciec nie był po prostu specjalny. Był jedyny w swoim rodzaju. Nigdy już takiego nie będzie. Nakazałam jej sterylizację.
-Co?
-Jest utrzymywana w stanie permanentnej śpiączki. To jedyny sposób, by w ogóle mieć nad nią kontrolę. Nigdy nie była świadoma tego, że była w ciąży. Koszty były astronomiczne, ale były warte efektu.
-To straszne. Ty jesteś straszna.
-Jestem.
Pociągnęła łyk herbaty.
-Twój ojciec był potrójnym nosicielem. Jego własna magia nigdy się nie ujawniła, czego się w sumie spodziewałam. Nigdy nie miałam mu tego za złe. Miałam wystarczająco dużo magii dla nas dwojga. Jego prawdziwa wartość leżała w dzieciach, które mógł mieć. Zawsze wierzyłam, że geny same znajdą najlepszy sposób na reprodukcję. Ale by to umożliwić, by dorobił się własnych potomków, musiał najpierw zostać odpowiednio ukształtowany. Miał wiele do nauczenia się. Praktycznych, potrzebnych rzeczy, które pozwoliłyby mu utrzymać się przy życiu, kiedy mnie już zabraknie. A on tego nie cierpiał i nienawidził mnie za to, że zmuszałam go do nauki.
Biorąc pod uwagę to, co właśnie usłyszałam, te lekcje nie mogły być delikatne i subtelne. -Odszedł.
-Tak zrobił. Nie doceniłam go. Tak dobrze ukrywał swoją niezłomność. Naciskałam i naciskałam, spodziewając się, że albo w końcu nauczy się wszystkiego, albo się złamie. A on wybrał trzecią drogę. Planował swoją ucieczkę i przeprowadził ją tak dobrze, że nawet z wszystkimi swoimi wpływami i mocą nie mogłam go znaleźć. Byłam taka dumna. Mój własny syn przechytrzył mnie. Powinnam się tego spodziewać, ale byłam tak skupiona na tym, by nauczyć go jak przetrwać. Miałam tak wiele do przekazania mu i nie miałam zbyt wiele czasu.
-Jesteś potworem -powiedziałam bez ogródek.
-Abominacją. Wierzę, że to preferowane określenie.
Wzdrygnęłam się. Uśmiechnęła się ponownie.
-Widzę, że ciebie też już to spotkało.
-Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś.
-I zrobiłabym to raz jeszcze.
-Co?
-Zobacz, jak wszystko cudownie się ułożyło. James miał nie jedno, ale trójkę, trójkę! dzieci. Wszystkie z nich są Pierwszymi. Tak dobrze mu poszło. Dom Tremaine przetrwa. Wszystko, co muszę zrobić, to przekonać cię do mojego punktu widzenia. A jak już ustaliłyśmy, potrafię być bardzo przekonująca. Zatem, co będzie niezbędne do przekonania cię, Nevada?
-Odpowiedź wciąż brzmi nie.
-Zrobisz tak, jak powiem -moc jej magii chwyciła mnie. Odtrąciłam ją.
-Nie, nie zrobię.
Victoria roześmiała się. Naprawdę się śmiała.

---------------------------------------------
*Molpe to w mitologii grecko-rzymskiej jedna z syren zrodzona ze związku Acheloosa i Terepsychory. 

Komentarze

  1. BABCIA JEST STRASZNA TAK BARDZO ŻE MAM CIARKI NA PLECACH ... HANA80

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, straszna... szwarccharakter jak nic! mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co mam napisać. Abominacja to za słabe określenie dla niej. I pomyśleć, że teraz chce Nevady i jej sióstr, moim zdaniem nie pozostaje jej nic innego jak babkę zabić. Wiem to okrutne ale inaczej Wiktoria się od nich nie odczepi. Jest taka dumna ze "swojej" rodziny, nie wiem czy można tu mówić o jej genach, jest tylko jednym z dawców. I to straszne, że tamtą surogatkę utrzymuje jeszcze w śpiączce. Naprawdę jestem ciekawa co będzie dalej. I obawiam się, że James powiedział swojej żonie kim jest jego matka, dlatego tak się do tej pory zachowywała. Bardzo dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię ją! Serio! Trochę psychotyczna, ale.... kaska12354

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje nic dodac nic ujac kobieta jest zdeterminowana osiagnac cel choc ja nie jestem wstanie tego pojac blanka

    OdpowiedzUsuń
  6. Przed Nevada walka z babcią której nie może przegrać. Brak słów na to jak zdeterminowana jest ta kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie babcia Nevady miała cel i osiągnęła go, po trupach do celu, ale jednak. Trochę mi jej żal, straciła wszystkich, których kochała. Z drugiej strony, czasami Nevada ją przypomina, tylko ma wpojone inne wartości i potrafi to wykorzystać w służbie dobru. Uważam, że babcia Tremaine jest najciekawszą postacią drugoplanową z całej serii Hidden Legacy. Nawet ten Cezar nie jest dla mnie tak fascynujący jak ona. Już się nie mogę doczekać co będzie dalej. Dzięki za kolejny fragment, Pati

    OdpowiedzUsuń
  8. Potwór w subetlnym ubraniu damy;Nevada ;mam nadzieje ,że się nie da stłamsić:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boszzz....jej babka jest potworem. Nawet nie mogę ogarnąć jej machinacji, tego jak zaplanowała swoje przekazanie genów. Jakiś koszmar. Boję się, że babka będzie próbowała zmusić Nevadę żeby ta wstąpiła do domu Tremaine. Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...