Przed nami ciąg dalszy pierwszej, prawdziwej randki Nevady i Rogana. Niestety w świecie Pierwszych rzadko kiedy można liczyć na dłuższą chwilę ciszy i spokoju...
Zapraszamy do lektury!
Zapraszamy do lektury!
Nasza kelnerka pojawiła się ponownie z zamówionymi daniami.
Mój kotlet był niesamowity. Całą siłą woli musiałam się powstrzymywać, by nie opychać się nim niczym jaskiniowiec. Zmusiłam się do krojenia boleśnie małych kawałków.
-Powinniśmy zamówić jeszcze deser -oznajmił Rogan.
Rzuciłam okiem na mój talerz. Znajdowało się na nim wystarczająco dużo mięsa, bym przez dwa dni nie chodziła głodna.
-Jaki jest twój ulubiony deser? -zapytał.
-Nie wiem, jak to się nazywa. Jadłam go tylko raz, kiedy miałam dziewięć czy dziesięć lat. Moja mama została wtedy wysłana na jakąś misję, a babcia Frida z dziadkiem Leonem zabrali moje siostry i moich kuzynów do Rockport Beach na trzy dni. Ja też miałam jechać, ale zachorowałam i spędziłam pierwszy dzień wymiotując w biurze mojego taty. Czułam się wyjątkowo paskudnie. Wszyscy bawili się na plaży, a ja spałam w gabinecie obok wiadra. Rankiem drugiego dnia udało mi się zjeść kilka krakersów, a pod wieczór byłam głodna jak wilk. Tata zamknął właśnie jakąś dużą sprawę i zabrał mnie do restauracji, by świętować. Nie pamiętam, co jadłam na kolację, ale wiem, że tata powiedział, że na deser mogę zamówić wszystko, na co tylko mam ochotę. Tak więc zdecydowałam się na coś, co nazywali skrzynią skarbów. Kiedy przynieśli mi to, okazało się, że zamówiłam czekoladowy sześcian. Kiedy zaatakowałam go łyżeczką, góra załamała się. Czekolada miała grubość papieru. Zaś wnętrze było wypełnione cudownym kremem zmieszanym z malinami i jagodami. To była najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłam -uśmiechnęłam się do własnych wspomnień. -Twoja kolej.
-Czekoladowy mus -powiedział bez wahania. -Marzyłem o nim w dżungli. Nie mam pojęcia, dlaczego. Nigdy wcześniej nie przepadałem za czekoladą. W niektóre dni, kiedy głodowaliśmy, budziłem się z jego smakiem w ustach, myśląc że jest prawdziwy. Kiedy wydostaliśmy się stamtąd, wsadzili nas do helikopterów i dostarczyli do Arrow Point, bazy w Belize. Przez całą drogę byłem w pełni świadomy, aż umieszczą nas w szpitalu. Wokół mnie biegała cała masa ludzi, histerycznie starając się upewnić, że nie umrę podczas ich zmiany. W pewnym momencie ktoś zapytał się, czego bym chciał. Musiałem mu o tym powiedzieć, bo kiedy obudziłem się w łóżku szpitalnym, czekoladowy mus czekał na mnie.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Chciałam go przytulić. Musiałam się uspokoić, by jedynie sięgnąć ręką i delikatnie pogładzić jego dłoń swoimi palcami. -Był dobry?
-O tak. Był wyśmienity.
Do naszego stolika podeszła młoda kobieta w butach na wysokim obcasie. Miała mniej więcej dwadzieścia lat, a jej jasne blond włosy były upięte w skomplikowany wzór na tyle jej głowy. Cerę miała nieskazitelną, a makijaż został nałożony z zawodową wprawą. Ubrana była w czarną koktajlową suknię, ale w przeciwieństwie do mojej prostej kreacji -jej składała się ze zręcznie zszytych pasków delikatnego jedwabiu przetykanego złotymi nićmi. Ten strój ogłaszał wszem i wobec: pieniądze. Była piękna i zdawała sobie dobrze z tego sprawę.
Zignorowała mnie, skupiając uwagę jedynie na Roganie. -Nazywam się Sloan Marcus z Domu Marcusów.
Rogan wpatrywał się w nią z namysłem.
-Jesteśmy trzecim największym telekinetycznym Domem w Teksasie -poinformowała go. -Jestem Pierwszą w trzecim pokoleniu. Mam dwadzieścia jeden lat, cieszę się dobrym zdrowiem i nie stwierdzono u mnie żadnych dziedzicznych chorób. Ukończyłam Princeton. Interesujesz mnie. Mój profil będzie dostępny na twoją prośbę.
Właśnie oświadczyła mu się na moich oczach.
Rogan skinął głową. -Moja towarzyszka jest zbyt dobrze wychowana, by wyjaśnić ci pewne fakty, Sloan. Tak więc sam będę się musiał tym zająć. Ona i ja mieliśmy dzisiaj raczej ciężkie przedpołudnie i po zmyciu z nas krwi i flaków przyszliśmy tutaj, by w ciszy i spokoju zjeść kolację. Ty zaś przeszkadzasz nam w tym.
Jej policzki zaczerwieniły się. Nie czuła się zakłopotana. Była wściekła z powodu odrzucenia jej propozycji. -Nie sądzę, że rozumiesz, co właśnie powiedziałam. Mój profil będzie dla ciebie dostępny.
-A ja nie sądzę, że on chce oglądać twój profil -wtrąciłam się. -Nawet nie zainteresował się moim, a sypiamy ze sobą.
Łaskawie obdarzyła mnie spojrzeniem. -Piersi pobierają się z Pierwszymi.
Posłałam jej znaczący uśmiech i wróciłam do jedzenia.
Sloan dumnie uniosła podbródek. -Nikt mi nie odmawia.
-Kłamstwo - stwierdziłam.
-Jak śmiesz?
-To fakt -odpowiedziałam. -Ktoś odmawia ci często. Kłamałaś też odnośnie swojego wieku, ale miałaś niezłą przemowę, więc nie przerywałam ci.
Rogan zaśmiał się cicho.
-Wydaje ci się, że kim ty…
-Zostaw nas - twardo odezwał się Rogan. W jego głosie zabrzmiał wyraźny ton polecenia.
Sloan otworzyła usta. Magia Rogana uniosła się ponad nim, niewidzialna, ale brutalnie wyczuwalna. Smok rozpostarł swoje skrzydła.
Sloan cofnęła się o krok. Wyglądała na wstrząśniętą. Odwróciła się i z niesamowitą jak na szpilki prędkością oddaliła się.
Magia Rogana znikła.
-Czy kiedykolwiek sprawdziłeś naszą zgodność? - zapytałam się.
Zachmurzył się. -Musiałbym uzyskać dostęp do danych Tremaine. Myślisz, że twoja babcia zgodziłaby się na udostępnienie mi tych informacji?
-Wątpię. Chociaż z nią nigdy nic nie wiadomo. Czyż nie obiecała ci mnie?
-Tak.
Teraz był moment równie dobry jak każdy inny. -Garen Shaffer odwiedził mnie dzisiaj.
Twarz Rogana była nadal spokojna, niemal zrelaksowana, kiedy kroił swój stek. -Dziedzic.
-Zaprosił mnie jutro na kolację - odcięłam kolejny wąski pasek kotleta. -Zgodziłam się.
Coś chrupnęło. Rogan nadał jadł z idealnie beznamiętnym wyrazem twarzy. Na grubej okiennej szybie za nami pojawiło się cienkie pęknięcie, rozchodzące się górnego rogu ponad Roganem.
-Rozmyślanie nad przyszłością jest ważne -odezwał się po chwili neutralnym głosem. -Rozumiem, dlaczego chcesz mieć do dyspozycji różne opcje.
Och, ty kretynie. -Poszukujący prawdy był wplątany w przełamanie zaklęcia i wyciągnięcie dla Pierce’a informacji o artefakcie. To również poszukujący prawdy stworzył zaporę w umyśle Harcourta. Jeszcze nie uzyskaliśmy statusu Domu, ale w momencie, kiedy nasz profil został dodany do bazy danych, Shafferowie z miejsca rzucili się na niego. Chciałabym się dowiedzieć czegoś o nim.
-To powód równie dobry jak inne.
-Jeżeli współpracuje z Harcourtem, może wiedzieć, gdzie jest przetrzymywany Brian.
-Brzmi logicznie -kroił swój stek z chirurgiczną precyzją.
-Chciałabym, byś miał na mnie oko.
-Oczywiście - zamarł z wzniesionym widelcem. -Możesz powtórzyć?
Mówiłam bardzo powoli. -Zamierzam nagrywać wszystko na ukrytej kamerze i przesyłać całość na żywo Bernowi. Chciałabym, byś śledził ten przekaz.
Wpatrywał się we mnie.
-Spotkanie z Shafferem niesie ze sobą spore ryzyko. Zrobił dzisiaj coś w moim biurze, co sprawiło, że było mi trudno rozpoznać, czy kłamie. Testował moje zdolności. Istnieje możliwość, że spróbuje zrobić ze mną to, co ja uczyniłam Augustinowi. Jeżeli usłyszysz, że zdradzam rzeczy, których nie powinnam, zadzwoń do mnie. Mam nadzieję, że dźwięk dzwonka wystarczy, by to przerwać, choć wcale nie jestem pewna.
-Zatem nie będzie ci przeszkadzać, że będę przysłuchiwał się twojej randce?
-To nie jest randka.
-Twojej biznesowej kolacji.
Westchnęłam. -Gdyby mi przeszkadzało, nie prosiłabym cię o monitorowanie tej rozmowy, nie?
Ożywił się niczym rekin, wyczuwający kroplę krwi w wodzie. -A co gdybym udał się tam z tobą, tylko zajął inny stolik?
-Nie.
Zmrużył oczy. -Jesteś w oczywisty sposób zaniepokojona. Ja także niepokoję się o twoje bezpieczeństwo. Jeżeli pozwolisz mi, będę w pobliżu na wypadek, gdyby coś miało pójść źle.
-Nie.
-Dlaczego nie?
-Dlatego, że kiedy tylko Shaffer uniesie zbyt wysoko widelec, rzucisz się na niego i utniesz mu głowę tępym nożem do masła. Albo i pokroisz go na kawałki drobnymi z kieszeni.
-Nie będę potrzebował noża ani niczego innego. Gdyby próbował skrzywdzić cię, skręciłbym mu kark gołymi rękami.
Wycelowałam w niego widelec. -I właśnie dlatego obiecasz mi, że będziesz się trzymał z dala.
-Jak daleko mam być?
-Bardzo.
-Możesz być bardziej konkretna?
-Przestań, Rogan.
Napił się wina. Wyraz jego twarzy nie zmienił się, ale jego oczy tak. Nagle stały się czujne.
-Sturm - powiedział cicho.
I pięknie. Kolejny przeszkadzacz. Nie można spokojnie zjeść kotleta.
OdpowiedzUsuńA kotlet był pyszny. mamuniaewy
OdpowiedzUsuńDziekuje byłoby za słodko gdyby im nikt nie przeszkadzal i gdzie w tym bylaby zabawa b.
OdpowiedzUsuńNie można powiedzieć, że ich randka jest nudna. Czekam co wykombinuje Connor w sprawie odległości.
OdpowiedzUsuńwychodzi na to ,ze spokój mają tylko w w sypialni Rogana i na strychu Nevady::)
OdpowiedzUsuńŚmiać mi się chciało jak Sloan zachwalała swoje wdzięki. Mam wrażenie, że Pierwsze to jakby wysokiej jakości kurtyzanny, które tak zachwalają swój towar, że nawet nie dostrzegają , iż przeszkadzają innym w jedzeniu kolacji. I teraz kolejny się zbliża, ciekawi mnie co ten będzie miał do zaoferowania. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Nevada ma jakiś cel w tem spotkaniu z Garenem. Za to Connor wcale mnie nie zaskoczył. Na każdym kroku stara się ją ochraniać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tłumaczenie, pozdrawiam, sylwia
Rogan i Nevada dzielą się wspomnieniami, widać na pierwszy rzut oka, że się kochają. No wiedziałam, że niedane im będzie zjeść w spokoju tej kolacji. Ale ta Sloan po chamsku wprasza się. Pięknie ją Rogan spławił. Ciekawe co wykombinują w związku z kolacją z Garenem, pewnie Nevada pójdzie na nią w kamizelce kuloodpornej, jeżeli Rogan będzie miał coś do powiedzenia. I z Egidą. Pojawił się Sturm- no kurczę ani chwili spokoju. Dzięki za przekład, Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuń