Przed nami spotkanie Nevady i Leona z rannym Edwardem Sherwoodem. Ta rozmowa rzuci nieco światła na wszelkie okoliczności związane z porwaniem męża Ryndy. By nie trzymać Was jednak zbyt długo w niepewności, dzisiaj prezentujemy jedynie jej pierwszą część, a z ciągiem dalszym wydarzeń, mających miejsce w szpitalnej sali, powrócimy już jutro.
Tymczasem przyjemnej lektury i miłego weekendu!
Szef ochrony Edwarda Sherwooda wpatrywał się we mnie z napięciem. Był krępym, dobrze zbudowanym mężczyzną, który wyglądał, jak ktoś, kto bez problemu przebije się przez ścianę. I w tej chwili robił, co w jego mocy, by mnie zastraszyć. Miałam wrażenie, że spodziewał się, iż skulę się pod jego spojrzeniem.
-Nie zostawimy naszej broni -powiedziałam mu.
-Zatem nie spotkacie się z panem Sherwoodem.
-Proszę się go spytać, czy mimo wszystko nie zechce się z nami zobaczyć. Ta sprawa dotyczy jego brata.
-Nie wejdziecie do sali szpitalnej uzbrojeni -upierał się przy swoim.
-Kiedy ostatnio widziałam pana Sherwooda, byłam uzbrojona i wkroczyłam pomiędzy niego a bestię, która próbowała go pożreć.
-Jesteśmy świadomi roli, jaką pani odegrała, panno Baylor. Dom Sherwoodów jest pani wdzięczny za pomoc.
Nadszedł czas, by sięgnąć po mocniejsze argumenty. -Zanim dotarłam na miejsce incydentu, który doprowadził do obecnej godnej pożałowania sytuacji, mój współpracownik zadzwonił do Domu Sherwood i poinformował waszych ludzi, iż w naszym mniemaniu Rynda Sherwood znajduje się w niebezpieczeństwie. Powiedziano nam, byśmy pilnowali własnego nosa.
Na lodowatym opanowaniu strażnika pojawiły się pierwsze rysy. -Ta osoba nie jest już dłużej zatrudniana przez Dom Sherwoodów.
-Tak się cieszę na wieść o tym. To bardzo rozczarowujące, gdy jest się spławianym przy próbie przekazania istotnych informacji. A teraz proszę zapytać się Edwarda, czy nie zechce się z nami zobaczyć. To ważne i pilne.
Mężczyzna wciąż wpatrywał się we mnie. Jakiś przełącznik w jego głowie wreszcie przeskoczył w inną pozycję. Dokładnie tak, ostatnim razem, kiedy twoi ludzie mnie zignorowali, twój Pierwszy został poważnie ranny, a człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwo rodziny wyleciał na bruk.
-Proszę tu zaczekać - odwrócił się i poszedł w głąb korytarza, zostawiając nas w poczekalni pod czujnym okiem kobiety i mężczyzny w mundurach Domu Sherwoodów.
Leon mrugnął do nich. Nie zareagowali.
Mój telefon odezwał się. Cornelius. Odebrałam. -Tak?
-Przejrzeliśmy paragony Briana -poinformował mnie. -Dwudziestego pierwszego grudnia zatrzymał się w Millennium Coffee House. Brian nie pija kawy ani herbaty. Millennium Coffee House mieści się niedaleko skrzyżowania Gulf i drogi 610. By się tam dostać pokonał piętnaście mil. Po drodze minął szesnaście innych kawiarni.
Wybieranie się na kawę, której zresztą nie pił, do miejsca oddalonego o piętnaście mil i zmaganie się przy okazji z houstońskimi korkami nie miało najmniejszego sensu.
-Był tam sam?
-Nie. Barista zapamiętał go, bo zamówił herbatę owocową, a potem zrobił wiele hałasu o zapisanie na kubku jego imienia przez Y, zamiast I. Powiedział mi, że spotkał się tam z mężczyzną. Siedli na zewnątrz i rozmawiali przez mniej więcej czterdzieści pięć minut. Mógł ich dobrze widzieć przez witrynę kawiarni. Pokazałem mu kilka zdjęć, a on wskazał na Sturma.
Kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce. -Dziękuję ci.
-Czy to pomoże?
-Dokładnie tego potrzebowałam.
-Świetnie. Daję ci Bernarda.
-Nevada? - usłyszałam głos kuzyna.
-Tak?
-Wraz z Bugiem prześledziliśmy, gdzie Brian się logował. Ktoś użył jego danych do zalogowania się w domowej sieci dwudziestego pierwszego grudnia. Zgodnie z ich korespondencją i wpisami na facebookowym profilu Ryndy spędzili ten wieczór z jej teściową i Edwardem.
-Czy jest jakiś sposób, by dowiedzieć się, co było wówczas przeglądane na komputerze? Czy ktoś coś skopiował?
-Nie. Dla systemu operacyjnego otwieranie pliku i jego kopiowanie to z grubsza to samo. W zapisach systemowych takie operacje niczym się nie różnią. Wszystko, co mogę ci powiedzieć, to że ktoś, kto nie był Brianem Sherwoodem, miał pełen dostęp do jego sieci.
-Dziękuję.
-Wracamy teraz do domu.
-Uważajcie na siebie.
-Będziemy.
Rozłączyłam się.
Szef ochrony wyłonił się z korytarza. -Zobaczy się teraz z wami.
Edward leżał w szpitalnym łóżku, jego skóra była tylko o kilka odcieni ciemniejsza od śnieżnobiałej pościeli. Przez rozsunięte zasłony do środka wpadały promienie słoneczne, oświetlające piękne drzewko bonsai ustawione na stoliku obok okna. Mocno zbudowana kobieta z włosami ściągniętymi w koński ogon stała dyskretnie w kącie pokoju, nie spuszczając z nas wzroku. Miała przy sobie berettę. Leon zatrzymał się blisko niej, sprawiając wrażenie kogoś, kto o nic nie dba. Obrzuciła go szybkim spojrzeniem i skoncentrowała się na mnie.
Dowodzący ochroną zajął miejsce przy drzwiach i zamarł.
Przyciągnęłam sobie krzesło. -Jak się pan czuje?
-Jak człowiek, który uniknął kuli -odpowiedział cicho, po czym sięgnął do panelu przy boku łóżka i podniósł oparcie do wpółsiedzącej pozycji. -Znaleźliście Briana?
-Nie.
-Jak trzyma się Rynda?
-Daje radę.
-Była tu ostatniej nocy -wyciągnął rękę i dotknął palcami liści bonsai.
-Przyniosła panu to drzewko?
-Tak. Azalia Satsuki, różanecznik, siedemdziesiąt dwa lata. Kwitnie od maja do czerwca. Kwiatostan
![]() |
źródło:BonsaiEmpire |
-Nie musi mi pan dziękować. Każdy na moim miejscu tak by się zachował.
-Wątpię.
Nie było sposobu, by ubrać to w inne słowa. -Na ile ufa pan swojej ochronie?
Musiałam mu oddać, że nawet zbolały na szpitalnym łóżku zdobył się na obruszenie się. -Ufam im.
-To co zaraz powiem, nie może wyjść poza ściany tego pokoju.
-Proszę mówić.
Ściszyłam głos. -Alexander Sturm jest zamieszany w porwanie pańskiego brata.
Zapadła głucha cisza. Za każdym razem, kiedy ktoś wymieniał nazwisko Sturma, ludzie nieruchomieli.
-Jest pani pewna?
-Tak. Nie możemy tego jeszcze udowodnić, ale jesteśmy pewni.
-Ale dlaczego?
-Alexander Sturm i Vincent Harcourt są częścią spisku, do którego należała również Olivia Charles. Należą do organizacji Pierwszych, starających się zdestabilizować Houston, by móc wynieść do władzy swojego przywódcę. Nazywają go Cezarem. Adam Pierce również był jednym z nich.
Edward wpatrywał się we mnie bez słowa.
-Sturm sądzi, że Olivia ukryła coś w domu Briana i Ryndy. Coś istotnego. Chce tego, ale odmówił jasnego wskazania, co to jest. Nie był zadowolony, gdy dowiedział się o naszych kłopotach w przygotowaniu okupu, więc dla zmotywowania nas przysłał Ryndzie odcięte ludzkie ucho.
-Dobry Boże -Edward spróbował podnieść się.
-Proszę nie wstawać - zareagował szef ochrony. -Proszę, sir. Chcemy, żeby szybko pan wyzdrowiał.
Edward jest niepoważny, że przy ochronie chce rozmawiać o takich sprawach. Poza tym nie wiadomo czy oni nie są podstawieni przez Sturma. W każdym bądź razie Brian siedzi w tym po same uszy, ciekawe czy tylko on. Bardzo dziękuję za kolejny fragment tłumaczenia. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu, Meg
OdpowiedzUsuńDziekuje, a mnie zastanawia czemu ona powiedziała to wszystko Edwardowi,chce prowokacji czy wykluczenia go z podejrzanych,bo ktos w tej rodzinie kreci jeszcze pomijajac Briana ,.L
OdpowiedzUsuńNie rozumiem powodu dla którego Nevada mówiła o Studnie i to jeszcze w obecności ochrony. Może zrobiła to celowo? Dziękuję za kolejny fragment :-)
OdpowiedzUsuńNiech Nevada mu powie że jego brat współpracuje ze Sturmem. Chyba ze chce jakoś wybadać, czy Edward też jest jakoś w to zamieszany. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNevada zawsze ma coś w zanadrzu i na pewno nas czymś zaskoczy :D
OdpowiedzUsuńDzieki za fragment, Pati
Właśnie. Ja jej ufam, że nie wyglądała się bez sensu.
UsuńDziękuję za kolejny rozdział, intryga się zagęszcza... mamuniaewy
OdpowiedzUsuńdziękuje za nowy fragment:)
OdpowiedzUsuń