Przejdź do głównej zawartości

Innkeeper Chronicles #4 Rozdział 1 cz. 2

Zgodnie z zapowiedziami mamy dla Was drugi fragment pierwszego rozdziału noweli o Maud. Mamy nadzieję, że po urządzeniu się w nowym domu IA częściej będą się z nami dzielić kolejnymi odcinkami, opisującymi wyprawę na domową planetę Arlanda.
Przyjemnej lektury!!!


Załogi statków kosmicznych zwykły mówić: "Wielkość jest tania, masa kosztuje". W próżni, gdzie powietrze i opór nie odgrywają żadnej roli, nie ma znaczenia, jak coś jest duże, a jedynie -ile waży. Rozpędzenie kilograma materii do właściwej prędkości wymaga określonej ilości paliwa, a następnie mniej więcej takiej samej ilości do zatrzymania.

Dom Krahr nic sobie z tego nie robił. Pokład dla przybywających wyglądał niczym dziedziniec zamku, czerpiącego z najlepszych tradycji Świętej Anokracji. Podłoga była wybrukowana szarymi, kwadratowymi kamieniami, a wokół wznosiły się fasady murów, urozmaicone makietami otworów okiennych. Długie szkarłatne proporce Domu Krahr z czarnym profilem szablozębnego drapieżnika, od którego brała się nazwa Domu, rozciągały się pomiędzy oknami. Pnące się po murze i pełne bladoróżowych kwiatostanów winorośla nasycały powietrze delikatnym zapachem.

Pośrodku pomieszczenia drzewo vala rozpościerało swoje gałęzie, na których czerwone kwiaty wyróżniały się na tle czarnej kory. Szeroki na dwie stopy strumień szemrał w sztucznym korycie, rozdzielając się na dwie odnogi, kończące się małymi wodospadami, by na powrót scalić się w jeden nurt, okrążający idealnym kołem pień drzewa i niknący pod korzeniami.

Mogłaby zrozumieć, gdyby ten strumień był częścią systemu wodociągowego, a użyta tu woda byłaby powtórnie wykorzystywana, ale pod powierzchnią dostrzegała migoczące kształty ryb. Ten potok został stworzony tylko i wyłącznie jako relaksująca dekoracja. Przepych tego miejsca był niewyobrażalny.

Maud pomyślała, że musiał istnieć jakiś sposób, by zabezpieczać strumień podczas manewrów statkiem. W innym wypadku mieliby tu do czynienia z niezłym bałaganem. Nie ma nic zabawniejszego niż woda w zerowej grawitacji. 

-Mogę? - wyszeptała Helen.

-Tak - odpowiedziała Maud.

Helen popędziła do drzewa, a jej małe pięty błyskały w biegu.

Maud podążyła za nią powoli. Kroczyła po podobnych kamiennych blokach niezliczoną liczbę razy. Jeżeli tylko pozwoli, jej pamięć zmieni ich szarość w ciepły trawertynowy beż, proporce staną się niebieskie, a odległy sufit zniknie, ukazując jasnozłote niebo nad planetą Melezarda. Zatrzymała się przed drzewem vala. Występowało ono na każdym wampirzym świecie. Jeżeli klimat był niesprzyjający, wampiry budowały dla nich cieplarnie. Drzewo vala stanowiło serce klanu, rdzeń rodziny, uświęcone miejsce.

Kiedy wychodziła za mąż, kwiaty drzewa vala ozdabiały jej ślubną koronę. Co stanowiło oznakę honoru należną wybrance drugiego syna Marshala Domu Ervan.

Gorący ból przeszył jej klatkę piersiową. To już przeszłość, powiedziała sobie. Było, minęło. Odpuść sobie.

Ktoś podkradał się do niej od tyłu, rozważnie stawiając stopy. Powstrzymała uśmiech.

-Witaj, Lordzie Soren. 

Kroki ucichły. Po chwili rozbrzmiały ponownie i Lord Soren stanął obok niej. Wampiry starzały się tak jak ich zamki. Z upływem czasu stawały się coraz większe i twardsze. Lord Soren był doskonałym przykładem wampira w średnim wieku: szeroki w barkach, umięśniony niczym tygrys i z wspaniałą grzywą lekko już szpakowatych ciemnobrązowych włosów oraz krótką, ale gęstą brodą. Jego syntetyczna zbroja, czarna niczym bezgwiezdna noc ozdobiona czerwonymi oznaczeniami szarży Rycerskiego Sierżanta oraz niewielkim okrągłym herbem Domu Krahr leżała na nim doskonale. Tu i ówdzie widoczne były na niej rysy i zadrapania, przez co tym bardziej przypominała samego Lorda Sorena. Była świadectwem życia spędzonego na walce. Lord wyglądał jak humanoidalny czołg. 

I był też wujem Arlanda.

Lord Soren nie był skomplikowaną osobowością. Jego ogląd rzeczywistości sprowadzał się do trzech rzeczy: honoru, tradycji i rodziny. Poświęcił swoje życie poszanowaniu wszystkich z nich i nigdy nie zdarzyło się, by weszły ze sobą w konflikt. Starała się bardzo, by ją polubił i spoglądał na nią przychylnie, ale jak bardzo się jej to udało, miało się dopiero okazać.

Wpatrywał się teraz w Helen, która upuściła swoją torbę i zanurzyła palce w strumieniu. -To dziecko uwielbia wodę.

-Na Karhari nie ma zbyt wiele wody, mój lordzie. - Na Karhari nie było nic poza rozciągającą się całymi kilometrami wysuszoną, twardą ziemią, a ci którzy się tam znaleźli nie mieli innego wyboru jak wyschnąć na wiór i stwardnieć.

-To dla niej nowe doświadczenie.

-W rzeczy samej.

Obserwowali Helen w milczeniu przez dłuższą chwilę.

-To dobrze, że do nas dołączyłaś -odezwał się wreszcie.

Miała nadzieję, że się nie myli.

-Być może w twojej obecności mój siostrzeniec usiedzi spokojnie dłużej niż pięć minut, nim znów rzuci się na kolejną idiotyczną awanturę po drugiej stronie Galaktyki.

Pokład dla przybywających z wolna zapełniał się ludźmi oczekującymi na transport na powierzchnię planety.

Jeżeli tak zrobi, dołączę do niego. -Rozumiem, że Lady Ilemina jest w swojej posiadłości?

-Tak jest.

Prędzej czy później będzie musiała spotkać się z matką Arlanda. A to nie będzie przyjemne.

-Czy mój siostrzeniec powiedział ci, dlaczego przybyłem do gospody, by sprowadzić go z powrotem? -zapytał Lord Soren.

-Nie.

-Co wiesz o Domu Serak?

Przeszukała swoją pamięć. -Jeden z większych Domów. Kontrolują większość swojej planety, która, jeżeli się nie mylę, również nazywa się Serak. Żaden z Warlordów nie pochodził z ich rodziny, ale w ciągu ostatnich pięciu stuleci dwukrotnie byli tego bliscy. Po porażce w Wojnie Siedmiu Gwiazd ich wpływy osłabiły się, ale nadal są całkiem potężni. I mocno pragną odzyskać to, co utracili. A to czyni ich groźnymi.

Lord Soren pokiwał głową z aprobatą. -A ich zaprzysięgły wróg, to?

Przypomnienie sobie tego zajęło jej chwilę. -Dom Kozor. Nieco mniejszy Dom, ale o wiele bardziej agresywny. Panują na drugiej zdatnej do zamieszkania planecie w systemie Serak.

-Postanowili zakopać topów wojenny -oznajmił.

Interesujące. -Sojusz?

-Ślub.

Maud zamrugała. -Mimo wszystko?

-Tak. Syn Preceptora Seraków poślubi córkę Arcybiskupa Kozoru. Obecnie rozglądają się za neutralnym miejsce, gdzie można byłoby zorganizować tę uroczystość.

-Oczywiście. -To miał być ślub na ostrzu noża. Nikt nikomu nie ufał i każdy spodziewał się zasadzki. -Czy Dom Krahr zaoferował im takie miejsce?

-Nie było sposobu, by rozsądnie uzasadnić odmowę -wyjaśnił Lord Soren. -Władamy w tym kwadrancie Galaktyki, a Serak jest tylko o jeden skok. Ślub ma się odbyć za osiem dni.  Byłoby bardziej wskazane, by Arland był na planecie i pomagał w przygotowaniach, ale skoro był zajęty gdzie indziej, przybędziemy na miejsce wraz z innymi gośćmi.

-Popraw mnie, jeżeli się mylę, ale czy nie ma innego systemu gwiezdnego kontrolowanego przez wampiry, znajdującego się bliżej Domu Serak?

-Jest.

Coś było nie tak z tym ślubem. -Wszyscy zastanawiają się, dlaczego dwa Domy, żywiące wobec siebie całkowity brak zaufania, postanowiły połączyć się.

-Prawdopodobnie, by zakończyć konflikt i zawrzeć pakt.

-Jeżeli nie są w stanie dogadać się samodzielnie przy tak radosnej okazji, ich sojusz jest skazany na niepowodzenie od samego początku. Ze strony obu Domów musi być chęć do utrzymania tego małżeństwa.

Lord Soren przyglądał się jej badawczo.

-Jak dużego przyjęcia weselnego spodziewasz się, mój lordzie?

-Po stu gości z każdej strony.

-I wszyscy przybędą uzbrojeni?

-Jak najbardziej.

Dom Krahr mógł wystawić dziesiątki tysięcy żołnierzy. Dwie setki wampirów, bez względu na to, jak dobrze wyszkolonych, nie powinno stanowić zagrożenia. Skąd zatem tak nagle poczuła się zaniepokojona?

Drzwi w murze po drugiej strony dziedzińca otworzyły się i wyszedł przez nie Arland. Zobaczyła jego przystojną twarz okoloną blond włosami. Był wspaniały.

Jego niebieskie oczy odnalazły ją. Uśmiechnął się szeroko. Jej serce zabiło szybciej.

Niech to cholera.

Arland skupił się na nich i ruszył w ich stronę. Był dużym, muskularnym mężczyzną, a jego syntetyczna czarna zbroja i czerwony płaszcz zwisający z jego ramion sprawiały, że wydawał się ogromny. Poruszał się jak duży, drapieżny kot, zwinnie i rozmyślnie. Zwisająca przy jego pasie buława przypominała o jego pozycji. Był Marshalem Domu Krahr, wojskowym przywódcą swojego klanu. Walczył o to miano i wygrał. A jego matka była głową Domu, Preceptorem.

Arland był doskonałym ucieleśnieniem wszystkiego, czym wampirzy lord powinien być. Był mądry, potężny, odważny i lojalny. Dokładnie dwie sekundy zajęło jej zorientowanie się, że był dla swojego wuja dumą i radością. I zapewne dla swojej matki również.

-Lordzie Sorenie -wymruczała. -Lady Ilemina musi być zdenerwowana tymi przygotowaniami. Może rozsądniej byłoby nie wspominać jej teraz o oświadczynach Arlanda. -I jej odmowie.

-Zgadzam się w pełni -odpowiedział Rycerski Sierżant.

Z ulgą odetchnęła.

-Niestety mój siostrzeniec postanowił poinformować swoją matkę już wcześniej.

Co? Starała się zachować spokój w głosie. -Zrobił to?

-O, tak -odrzekł Lord Soren z wyrazem twarzy, jakby właśnie przełknął cytrynę. -Wysłał jej wiadomość przez drona alarmowego dwa dni przed opuszczeniem planety, oznajmiając, iż przywiezie ze sobą narzeczoną i oczekując, że odpowiednie pomieszczenia zostaną dla niej przygotowane.

Szlag by to. -Nie poprosił o jej błogosławieństwo?

-Nie. Wierzę za to, że nakazał zarządcy domu, by ten zadbał o odpowiedni wygląd posiadłości.

Ponieważ jego matka nigdy nie uznałaby tego za obraźliwe. Maud na krótką chwilę zamknęła oczy.

-Potem wysłał kolejną wiadomość z informacją, że odrzuciłaś jego oświadczyny, ale i tak dołączysz do niego.

Arland przyspieszył. Wpatrywał się w nią, jakby była jedynym źródłem światła w ciemnym pokoju.

-Czy jego matka odpowiedziała?

-Tak.

Maud przygotowała się na najgorsze. -Co powiedziała?

-Siedem słów -oznajmił Lord Soren. -Że nie może się doczekać, by cię poznać.

Świetnie. Po prostu świetnie.

Soren wyciągnął rękę i niezręcznie poklepał ją po ramieniu. -Mogłoby być gorzej.

W żaden sposób nie była w stanie sobie wyobrazić, jak.

Arland dotarł do nich. -Lady Maud.

Jego głos wywołał rozchodzące się po całym jej ciele drobne drżenie. Nie cierpiała tego. To była słabość, ale nie wiedziała, jak sobie z nią poradzić. Chciałaby być na niego odporna.

-Lordzie Arlandzie.

Lord Soren dyskretnie odsunął się na bok i ruszył w kierunku łuku bramy. Helen porzuciła ryby i wodę, i podeszła do nich ze swoim bagażem. Arland wyciągnął do niej dłoń, ale Helen stanęła nieruchomo u boku Maud.

-Żadnego uścisku? -zapytał.

-Mama powiedziała, że mam być grzeczna.

-Są pewne pozory, które muszą być zachowane, mój lordzie - dodała Maud.

-Nigdy nie dbałem o pozory -odrzekł. Jego czy były przepełnione ciepłem i łagodnością.

Naprawdę musiała przebadać sobie głowę.

-Niestety, niektórzy z nas nie mogą sobie pozwolić na niedbanie.

Brama rozjarzyła się na czerwono. Lord Soren wkroczył w światło i zniknął.

źródło:ilona-andrews.com
-Moja lady -Arland wskazał portal ręką.

Sięgnął po jej torbę, ale podciągnęła ją wyżej na ramieniu, poza zasięg jego placów. Ruszyli w stronę bramy.

-Co cię niepokoi? -zapytał się cicho.

-Powiedziałeś o wszystkim swojej matce.

-Oczywiście. Nie jesteś jakimś wstydliwym sekretem, który zamierzam ukrywać.

-Nie. Jestem zhańbionym wyrzutkiem, który miał czelność odrzucić oświadczyny najbardziej ukochanego dziedzica Domu Krahr.

Zastanowił się nad tym, co usłyszał. -Nie najbardziej ukochanym. Mój kuzyn jest znacznie bardziej czarujący ode mnie. Ma dwa lata i urocze loki.

-Lordzie Arlandzie...

W jego oczach błyszczały iskierki humoru. -Zawsze możesz coś na to poradzić i powiedzieć tak.

-Nie.

Helen spoglądała na nich. Maud zdała sobie sprawę, że stoją przed portalem i sprzeczają się.

-Pamiętasz to? -zapytał ją Arland.

Helen skinęła głową i rzuciła okiem w kierunku bramy. -Od razu robi mi się niedobrze.

-Chcesz, żebym trzymała cię za rękę? -zaproponowała Maud.

-Musimy to zrobić szybko, jakbyśmy nacierali na zamek - Arland wyciągnął ramiona, zgarnął Helen, posadził ja sobie na barana i zaryczał. Helen ryknęła z góry. Rzucili się do bramy i zniknęli.

-Arland! -rzuciła za nimi Maud.

Już ich nie było.

Została sama na pokładzie stacji z połową załogi Arlanda, gapiącą się teraz na nią. Zacisnęła zęby i weszła w karmazynową poświatę.

Komentarze

  1. Coś mi się wydaje , że Maud tylko opóźnia nieuniknione zakończenie. Nie będzie w stanie się oprzeć Arlandowi. Do matki zawsze najlepiej dotrzeć zaprzyjaźniając się z jej dzieckiem. Ale będzie ciekawie poznać dalszy ciąg ich perypetii. A ten ślub wydaje mi się jakimś podstępem, że te dwa domy sprzymierzyły się przeciwko domowi Krahr. Zobaczymy. Dziękuję bardzo za ten fragment. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie mogę znaleźć tłumaczenia poprzednich części Innkeeper Chronicles?? - Clean sweep, Sweep in space, One fell sweep. Chciałbym zacząć czytać od początku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sabat_czarownic na chomikuj tłumaczył poprzednie części, aczkolwiek dopiero w ostatniej części poznajemy Maud. Ale i tak warto przeczytać od początku, wiele się dowiadujemy.

      Usuń
  3. Cieszę się, że moje przypuszczenia się nie ziściły i jednak mamy dalszy ciąg przygód Maud. Ciekawa jestem jego matki. Interesująca jest ta wstawka o tym ślubie, czyżby miał się odbyć w znanej nam gospodzie? Pięknie dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje swietnie tez czuje podstep z tym slubem b.

    OdpowiedzUsuń
  5. Także uważam, że ślub jest podstępem. Zastanawiam się czy w tej części spotkamy się z siostrą Maud i Gertrudą Hunt ;). Poza tym w głowie mi kołacze fragment, w którym była Maud z córką w Bala...(tym dużym targowisku)... Bardzo dziękuję, za to, że tłumaczycie te fragmenty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...