Przejdź do głównej zawartości

Wildfire Rozdział 12 cz. 2

Po świąteczno-sylwestrowym odpoczynku/szaleństwach/obżarstwie/lenistwie/wyjazdach/spotkaniach powoli wracamy do szarej (przynajmniej za oknami) prozy życia. Tymczasem w Houston nadal trwa pościg za uprowadzonymi dziećmi, w który włączą się dosyć niespodziewane "postaci". Będzie się działo i wszystko bynajmniej nie skończy się na dzisiejszym fragmencie.
Zapraszamy do lektury!!!


Coś niebieskiego przemknęło obok nas po poboczu. Wystawiłam głowę za okno. Zeus. 
-Za tym kotem! Bern!
Mój kuzyn skręcił na pas awaryjny i przyspieszył przy akompaniamencie klaksonów, sunąc pomiędzy zwartą linią samochodów, a betonowymi zaporami, wznoszącymi się wzdłuż krawędzi autostrady. 
Niebieski tygrys pędził w dół jezdni na swoich potężnych łapach. Jego ogon zwijał się i prostował przy każdym skoku. Końcówki macek rozłożyły się wokół jego szyi, niczym jaśniejąca korona z turkusową gwiazdą na końcu każdego fleuronu. Nawet gdybym miała żyć sto lat, nigdy nie zapomnę tego widoku. 
Zeus skoczył nagle do przodu i na lewo, lądując na dachu samochodu na środkowym pasie. Łapy bestii zaczęły się ześlizgiwać z obłej karoserii. Zeus zachwiał się, skoczył do przodu i znalazł się na pace czarnego Forda 150. Bern nacisnął hamulec. 
Futro Zeusa nastroszyło się. Skóra na pysku pofałdowała się, gdy z gardła dobył się okrutny warkot i bestia obnażyła kły jak sztylety. Końcówki macek jarzyły się na czerwono. Magia grzmotnęła. Kula karmazynu uderzyła w samochód i wgryzła się w niego. Ford zjechał ze swojego pasa, zderzając się z niebieską Hondą Civic. Siła uderzenia wyrzuciła Civica w bok, tuż przed naszą maskę. Ford ze zgrzytem przetoczył się na pobocze, wciąż z warczącym Zeusem na pace. 
Cholera. 
Bern wdusił klakson. Kobieta w Civicu wymachiwała rękami i kręciła się bezsensownie. Byliśmy zablokowani. 
-Bug, to nie biały Chevrolet, ale czarny Ford! -wystawiłam głowę przez okno i wydarłam się. -Z drogi!
Kobieta wywróciła oczami. 
-Zjedź z drogi!
Kierowcy za Hondą ponaglali kobietę trąbieniem. Ta w odpowiedzi wyciągnęła komórkę. Kurwa! Będzie tu tak siedzieć, dopóki nie przyjadą gliniarze. 
Bern wciąż dusił klakson. 
Coś łupnęło o nasz samochód. Ford Explorer zakołysał się i zatrzeszczał pod naporem dużego ciężaru. Odwróciłam się i zobaczyłam w tylnej szybie coś ciemnego. Dach kabiny zaczął się zapadać do środka. Wyciągnęłam swój pistolet. 
Ogromna, kudłata łapa opuściła się na maskę, potem kolejna, a po chwili olbrzymi tułów niedźwiedzia zasłonił nam słońce. Sierżant Miś zsunął się z dachu wozu i wylądował przed samochodem. Podreptał w kierunku Civica.
źródło:pixabay.com
Kobieta upuściła telefon. 
Potężny grizzly nachylił się nad Hondą i popchnął. Mały samochód przesunął się z powrotem na pas obok. Sierżant Miś wziął rozpęd i skoczył, lądując na naszej masce. Ford zaskrzypiał. Niedźwiedź prześlizgnął się dalej i stanął na jezdni za nami. Jego duża głowa zasłaniała prawie w całości tylne okno. Pazury zazgrzytały o metal. Tylna klapa otworzyła się i grizzly wspiął się do bagażnika. Nawet ze złożonym trzecim rzędem siedzeń, ledwo się tam mieścił. 
Bern obrócił się powoli i spojrzał na mnie oczami wielkimi jak spodki. 
-Uciekają nam! -wrzasnęłam na niego. -Jedź!
Otrząsnął się z otępienia i nacisnął na gaz. Ford wyrwał do przodu. Przyspieszaliśmy gnając poboczem. 
Przed nami znów błysnęła karmazynowa magia. 
-Bug? -powstrzymywałam się, by nie potrząsać telefonem. -Bug?
-…tak?
-Czarny Ford F-150, jadący po pasie awaryjnym I-10 tuż za zjazdem na Fry Road. Miej go na oku. 
Zapadło milczenie. -Dron właśnie wystartował. Dotarcie na miejsce zajmie mu kilka minut. 
Jezdnia wznosiła się, gdyż zbliżaliśmy się do estakady. Gdybyśmy teraz spadli z pasa awaryjnego, byłoby po nas. 
Przed nami czarny samochód miotał się dziko, co i rusz ocierając się o betonowy mur, odbijając się od niego, zbliżając się do linii samochodów i gwałtownie hamując. Zeus przywarł do podłogi paki. Kierowca najwyraźniej próbował zrzucić zwierzę. 
-W tym pick-upie są dzieci - warknął Bern. 
-Nie wydaje mi się, żeby o to dbał. 
Strzały zabrzmiały jak seria petard. Niski ryk rozdrażnionego mięsożercy rozbrzmiał w odpowiedzi. 
Bern przyspieszył do 45 mil na godzinę. Nasz Explorer dotknął betonu po prawej z nieprzyjemnym zgrzytem. Bern szarpnął kierownicą i wyrównał nasz tor jazdy. 
Odległość pomiędzy nami a F-150 zmniejszała się. 
-Prawie go mam -wycharczał Bern z dzikim wyrazem twarzy. 
Przed nami pojawił się znak zjazdu na Westgreen Road. 
-Zjedź tutaj -modliłam się. 
Kierowca pick-upa nacisnął na klakson. Linia samochodów na moment rozerwała się, a w powstałą lukę wcisnął się czarny Ford. 
Cholera jasna. 
Bern zaczął trąbić. Sierżant Miś ryczał. Samochody po naszej lewej przyhamowały i  udało nam się wrócić z powrotem na jezdnię. Wsadziłam sobie palec w lewe ucho i potrząsnęłam nim mocno, by pozbyć się piszczenia. 
Ford był zaledwie kilkadziesiąt metrów przed nami, ale teraz przyspieszał i się oddalał. Otarł się o samochód po lewej, odbił w prawo i zahaczył o betonowe bariery. Serce zamarło mi na moment. 
Osłony wytrzymały. 
Pick-up wyglądał na stary, jego paka była poszczerbiona i powgniatana w wielu miejscach. Prawdopodobnie ukradziony. A to oznaczało, że nie mieli żadnych fikuśnych opon, pozwalających dalej jechać mimo ich przebicia. 
-Nie szarp teraz za bardzo - wychyliłam się przez okno. 
-Dzieci -przypomniał mi Bern. 
-Pamiętam. 
Albo uda mi się przestrzelić im opony i zatrzymać ich, albo rozbiją się gdzieś zaraz i wypadną z autostrady. Wycelowałam w tylne, prawe koło i nacisnęłam spust. 
-Trafiłaś? -zapytał Bern. 
-Tak. 
Przy takiej odległości i względnie niewielkiej prędkości kule kalibru .40 musiały przebić oponę na wylot i powietrze powinno już z niej uciekać. 
Sekundy mijały. 
Zobaczyłam, jak opona robi się płaska. Czarny pick-up zwolnił nieco. 
-Obserwuję czarnego Forda -odezwał się Bug. -Dzieci są w środku. Powtarzam, dzieci są w środku. 
Kolejna eksplozja czerwonej magii rozświetliła pakę pick-upa. Zeus wciąż się nie poddawał. 
Zjazd na Mason Road. Z tego też nie skorzystali. 
-Helikopter nadlatuje -poinformował nas Bug. 
-Za ile będzie nad nami? -zapytałam.
-Cztery minuty. 
W ciągu najbliższych czterech minut mogło się zdarzyć od groma rzeczy. Uderzenie w coś, przetoczenie się przez zapory i spadnięcie z estakady mogło zająć ledwie sekundy. Obraz zmiażdżonego, wywróconego samochodu stanął mi przed oczami. Nie mogliśmy na to pozwolić. 
Sierżant Miś zaryczał donośnie. 
-Jeżeli spróbujemy jechać szybciej, rozbijemy się -zwróciłam się do niego. -Albo oni się rozbiją. 
-Rozumiesz, co on mówi?
-Nie, ale mogę się domyślać. Musimy zadbać, by dzieciom nic się nie stało. Po prostu jedź za nimi. 

Komentarze

  1. Dziekuje szkoda ze to nie film lubie takie sceny poscigu blanka

    OdpowiedzUsuń
  2. Blanka ma rację, iście filmowe sceny. A zwierzaki są w porządku i proszę Nevadę jednak instynkt nie mylił. Pięknie dziękuję za wystrzałowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekuje,jak wudac N miala nosa,no i poszla za kotem,,sierzant Mis tez goni,oby poscig sie uadal i dzieciom nic sie nie stalo.L

    OdpowiedzUsuń
  4. gorący pościg ; niespodziewani bohaterowie zwierzęcej magii Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...