Wybaczcie, że dzisiaj późno, ale Trzech Króli wzięło nas z zaskoczenia i pół dnia zeszło nam na załatwianiu pewnych spraw, które odkładaliśmy na jutro... A teraz już dość tej prywaty, nie trzymamy Was dłużej w niepewności, lecz z miejsca zapraszamy do lektury spotkania Nevady z mamą, która -jak można się było spodziewać - nie najlepiej przyjęła wieść o ujawnieniu talentu Arabelli. Zaś później....
-Miałaś zadbać o jedno - moja matka wściekała się. -Jedno!
Bern, Catalina i ja staliśmy w kuchni. Babcia Frida siedziała przy stole z grobową miną, podpierając podbródek rękami. Leon obrócił się na pięcie i wyszedł, bo nie pozwoliłam mu zabić Vincenta.
-Miałaś upewnić się, że pozostanie w ukryciu. Wiesz, że ona nie ma za grosz rozsądku. I zawiodłaś.
Czekałam. Nie było sensu się odzywać.
Mama wpatrywała się w nas. -Macie coś do powiedzenia na waszą obronę?
Otworzyłam usta. Catalina uprzedziła mnie. -Pozwoliłaś jej wsiąść do helikoptera.
Mama zamrugała. Catalina prawie nigdy nie stawiała się nikomu poza Arabellą i mną.
-Zajmowałam się Jessiką. Pozwoliłaś jej wybiec z domu i wsiąść do helikoptera, mamo. Co mieliśmy niby zrobić? Miałam telepatycznie na nią wpłynąć i kazać jej się zachowywać? A Bern i Nevada mieli może magicznie powstrzymać ją, kiedy znajdowali się pod ostrzałem?
Mama otworzyła usta.
-Nie -kontynuowała Catalina. -Mam już dość tego, że każdy ją usprawiedliwia. Że traktuje się ją, jakby była wyjątkowa. Jakby trzeba było obchodzić się z nią jak z jajkiem. Ona jest rozpuszczonym bachorem, który przywykł do tego, że wszyscy podporządkowują się jej woli. Zachowuje się jak pięciolatka, a ty chcesz, żebyśmy się do niej dostosowywali. Cóż, jest już na to za stara. Nie zamierzam słuchać tego już więcej. Dość z tym. Poważnie, mam kurwa dość.
Odwróciła się i wyszła z kuchni. Gdzieś trzasnęły drzwi. Napięcie związane z próbami musiało w końcu na nią wpłynąć.
-Co się dzieje z tą rodziną… -wymruczała babcia Frida.
-Arabella zrobiła to, czego ją nauczyłaś -powiedziałam mamie. -Przemieniła się, rozwiązała problem, uratowała setki ludzi, przemieniła się z powrotem i ewakuowała się. Nie zwlekała, nie robiła show, nie pozowała do zdjęć. Zrobiła, co do niej należało i zniknęła.
-Kiedy dostała się do helikoptera, nie było już sposobu, by ją powstrzymać -dodał Bern.
Moja matka siadła ciężko na krześle. Wyglądała na pokonaną i zmęczoną życiem, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Jej widok sprawił, że poczułam ukłucie w sercu. Podeszłam do niej i przykucnęłam obok. -Mamo?
Spojrzała na mnie załzawionymi oczami.
-Będzie dobrze.
Mama nie odpowiedziała.
-Mamo? Przerażasz mnie.
-Nie mogę tego powstrzymać -powiedziała miękko. -Zrobiłam wszystko, co mogłam, a i tak nie jestem w stanie zapewnić wam wszystkim bezpieczeństwa.
Chwyciłam jej dłoń. -Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.
-Jak może być?
-Próby zostały przyspieszone. Arabella weźmie udział w zamkniętym teście, podczas którego obserwować ją będzie wąska grupa ludzi. Zademonstruje, że potrafi nad tym panować, co jak wiemy, nie będzie stanowić problemu. Ona wciąż jest sobą, kiedy się przemienia. Nie potrafi wtedy tylko mówić. A kiedy tylko zostaniemy zarejestrowani jako Dom, będzie chroniona na podstawie Aktu o nowo powstałych Domach.
Mama spojrzała na mnie.
-To prawo gwarantuje, że żaden członek Domu nie może być zmuszony do służby wojskowej ani nie może być przetrzymywany przez federalne, stanowe czy lokalne władze bez wyraźnych dowodów popełnienia przestępstwa kryminalnego -wyjaśnił Bern. -Jeżeli uda nam się stworzyć Dom, nie będą mogli jej nawet tknąć.
Nie byłam pewna, czy nas słyszała. -Mamo?
-Co, jeżeli dorwą ją przed próbami?
-Nie uda im się -zapewniłam ją. -Jest teraz z matką Rogana. A nikt nie poważy się naruszyć prywatności Domu Roganów. Nie mają ani dobrych powodów, by to zrobić, ani dowodów przeciwko niej. Jeżeli mimo wszystko spróbują, matka Rogana sprawi, że pożałują.
-Nagrania znajdą się w telewizji -wtrąciła się babcia Frida.
-A niech sobie będą. Ufam Roganowi i jego matce, że zapewnią jej bezpieczeństwo. Będzie dobrze.
Mój telefon zadzwonił. Odebrałam.
-Przepraszam, że przeszkadzam -usłyszałam głos Rivery. -ale jesteśmy już gotowi.
-Zaraz tam będę.
Rozłączyłam się. -Muszę teraz lecieć, ale wrócę. Nie martwcie się. -Uściskałam swoją mamę i wyszłam na zewnątrz. Dotarcie do kwatery Rogana zajmowało tylko kilka sekund, ale tym razem nie zmierzałam tam, lecz do jednokondygnacyjnego budynku za nią. Zanim Rogan wykupił całą okolicę, był tam sklep z drukarkami, czego ślady wciąż były widoczne w postaci granitowego kontuaru z przodu pomieszczenia, za którym siedziała teraz jedna z zatrudnionych przez Rogana kobiet, wysoka i złotowłosa. Skinęłam jej głową, minęłam ją i przeszłam przez ciężkie drzwi do prostokątnego pustego pomieszczenia, które w całości było pokryte czarną farbą tablicową. Na jego środku siedział Vincent, przykuty do krzesła. Zobaczył mnie i skrzywił się pogardliwie. Najwyraźniej wracał do formy.
Przy ścianie, w której znajdowały się drzwi, umiejscowił się Bug, ukryty za dwoma monitorami komputerowymi. Obok został ustawiony rząd krzeseł. Rogan zajmował pierwsze z nich. Heart siedział na kolejnym, a dalej Rivera i Rynda. Była spięta i wyprostowana jak struna. Cornelius zajmował piąte krzesło, a na jego kolanach usadowiła się Matilda. Jego siostra, Diana, głowa Domu Harrisonów siedziała obok. Ich spojrzenia były wbite w Vincenta. Oczy Corneliusa jaśniały błękitem, a Diany zielenią. Kiedy zaś Matilda obróciła się do mnie, zauważyłam w jej tęczówkach niesamowity bursztynowy poblask.
Pomiędzy krzesłami a Vincentem czekały na mnie dwa kawałki kredy.
Podeszłam i podniosłam jeden z nich.
-Myślisz, że coś mi tym zrobisz, co? -zapytał hardo Vincent. -Nawet nie wiesz, jak prawidłowo tego używać. Wszystko o tobie wiemy. Nie masz żadnego doświadczenia. Żadnego wykształcenia.
Moja magia otoczyła mnie.
![]() |
źródło:pixabay.com |
-Biedna mała odnoga rodzinnego drzewa z martwym tatusiem. Twój tata był nic nie wart, słaby i głupi. To znak rozpoznawczy twojej rodziny.
Narysowałam prosty krąg wzmacniający na podłodze.
-Echh. Jesteś ślepa czy masz połamane palce? Rogan, rusz się i pomóż jej. To jest naprawdę żenujące.
-Sir? -wyszeptał Bug.
Weszłam do kręgu i skoncentrowałam się. Pomieszczenie jakby pociemniało, postać Vincenta lekko zszarzała. Tylko nieokreślona srebrna poświata gorzała w jego głowie. To było zaklęcie, reagujące na moją magię.
Musiałam przyjrzeć mu się bliżej. Musiałam sięgnąć głębiej, w miejsce, gdzie dotarłam raz, kiedy Olivia Charles mnie zaatakowała.
-Nevada? -zapytał cicho Rogan, stojący tuż obok.
-Tak? -skupiałam się na poświacie.
-Twoja rodzina chciałaby to widzieć. Twoja matka, siostry, kuzynowie i babcie.
-W porządku.
-Obie twoje babcie -zaznaczył.
Jego głos ściągnął mnie do rzeczywistego świata. Spojrzałam w górę. Bug ustawił laptop na biurku po prawej. Na jego ekranie widniała Victoria Tremaine, spoczywająca na pluszowym fotelu z jedną ręką na temblaku.
Ktoś za mną gwałtownie wciągnął powietrze. Wiedziałam, że to była moja mama.
-W porządku -powtórzyłam.
Kucnęłam. Potrzebowałam więcej mocy. Narysowałam drugi, mniejszy krąg, łączący się z pierwszym, dodałam trzeci, tej samej wielkości co drugi, a potem jeszcze czwarty. Tetrada zwana także Matką i Trojaczkami. Znalazłam ją w jednej z ksiąg, które Rogan w tajemnicy przesłał mi jakiś czas temu. Nie była o wiele mocniejsza, niż prosty wzmacniający krąg, ale kiedy ćwiczyłam z nią, odkryłam, iż pozwala mi używać mojej magii z precyzją skalpela. A dzisiaj będę potrzebowała bardzo precyzyjnego narzędzia, jeżeli ma mi się udać złamać zaklęcie mojej babci i przy okazji nie zniszczyć całkowicie osobowości Vincenta.
-Jesteś pieprzoną zdrajczynią -wychrypiał Vincent pod adresem Victorii.
Uśmiechnęła się do niego niczym rekin z głębin.
Naprawdę to współczuję matce Nevady. Całe życie starała się chronić swoje dzieci a teraz "wyszło szydło z worka". Co prawda Catalina miała też rację, mówiąc iż za bardzo starają się chronić Arabellę, w końcu jest już dość duża aby płacić za swoje czyny. No i to z tym puszczeniem jej do helikoptera. A potem Nevada i wszyscy ją obserwujący. Chyba najciekawsza jest Wiktoria, czy wnuczka przejdzie przez jej zasłony. Pięknie dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego weekendu, Meg
OdpowiedzUsuńDziekuje napiecie w tym cyrku siega zenitu a glowna bohaterka wkroczyla na scene tzn do kregow z gracja iluzjonisty aby
OdpowiedzUsuńczynic swa magie mam tylko cicha nadzieje ze milosc Rogana wytrzyma ta probe i obciazenie taka rodzina i nie czmychnie w koncu tez ma niezle swoje konto b.
Bardzo dziękuję za tłumaczenie, jest jak zawsze poprostu świetne! Czekam niecierpliwie na kolejny fragment. Pozdrawiam i życzę miłego weekendu :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe. Wyjaśni się wszystko czy nie? mamuniaewy
OdpowiedzUsuńwspaniale ,babunia z pieklą rodem będzie podziwiała swoją wnuczkę,czy poradzi sobie z jej zaklęciem:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Vincent kozakuje, jest pewny, że Nevada nie przejdzie osłony Victorii. Zobaczymy jak to się potoczy, Nevada jest raczej spokojna i skupiona więc nie ma powodu do obaw. Dzięki wielkie za przekład. Pozdrawiam Barbara
OdpowiedzUsuńPrzedstawienie czas zacząć. Nie mogę się doczekać, kto jeszcze zasiądzie na widowni. A Rogan - ciekawe jak zareaguje na 'wzmacniające kręgi' Nevady ... ;)
OdpowiedzUsuń