Przed nami już końcówka rozdziału 13-go... Fragment nie jest najdłuższy, ale za to obiecujemy, że już jutro wrócimy z pierwszą częścią wielkiego finału Wildfire. Niestety koniec HL jest już blisko...
Tymczasem zaś pora przygotować się na nadejście super tornada i ostateczną rozprawę ze Sturmem.
Trzech mężczyzn spojrzało na Rogana. Pytanie było wypisane na ich twarzach. Co robimy?
Spojrzał na Adeyemi. -Ile mamy czasu?
-Godzinę -odpowiedziała. -Mogę kupić wam dodatkowe trzydzieści minut.
-Uprzedzimy jego atak -postanowił Rogan z dzikim wyrazem twarzy.
Rivera wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Rogan zwrócił się do mnie. -Jakie jest oficjalne stanowisko Domu Baylorów w tej sprawie?
Czy powinnam zapytać się reszty mojej rodziny?
Wszyscy wpatrywali się we mnie. Dotarło do mnie, że byłam głową Domu. Musiałam podjąć decyzję tu i teraz. -Dom Baylorów udzieli wszelkiej niezbędnej pomocy Domowi Roganów.
Tym razem to Rogan uśmiechnął się szeroko. -Dziękuję ci. Heart, potrzebuję planów posiadłości Sturmów.
Heart odwrócił się i odszedł.
-Rivera, chcę, żeby wszyscy byli gotowi do akcji za dziesięć minut. Zbiórka w garażu, a dowódcy drużyn mają się stawić na odprawie.
Rivera ruszył do zadań biegiem.
-Bug, zajmij się panną Ade-Afefe i zapewnij jej wszystko, czego potrzebuje, a następnie powiadom Dianę, Corneliusa i Ryndę Charles.
Rogan wyciągnął telefon z kieszeni.
Ja zaś ruszyłam do magazynu. Za mną usłyszałam, jak Rogan mówi do komórki. -Lenora, mamy problem.
Pobiegłam do magazynu. Minęła właśnie dwudziesta trzecia i w kuchni wciąż paliło się światło. Wcisnęłam przycisk wewnętrznego interkomu i powiedziałam. -Proszę, żeby wszyscy zebrali się natychmiast w kuchni.
W ciągu dwudziestu sekund w kuchni pojawiła się moja mama, babcia Frida, Bern, Leon i Catalina.
-Sturm tworzy właśnie sztorm, który uderzy w Houston za godzinę -zaczęłam. -Wszystko zostanie zniszczone. Nie jestem pewna, czy magazyn przetrwa. Naszą jedyną szansą, jest uderzyć w niego jak najszybciej. Rogan zapytał się, co zrobimy. Powiedziałam mu, że będziemy walczyć.
Zapadło milczenie.
-Jeżeli ktoś uważa, że powinniśmy się raczej ewakuować, chciałbym usłyszeć to teraz -dodałam.
Nikt się nie odezwał. Spojrzałam na Catalinę. Moja siostra wyszczerzyła do mnie zęby. To był ten rodzaj grymasu, którego spodziewałabym się bardziej u Arabelli. -Idę z wami.
-Trzecia zasada -odezwał się Leon. Agencja Baylorów miała tylko trzy zasady i ostatnia z nich była najważniejsza. Na koniec dnia musieliśmy być w stanie spojrzeć w swoje odbicie w lustrze.
Uważnie obserwowałam ich twarze. Spoglądali na mnie hardo z ponurą determinacją w oczach. Baylorowie dokonywali strategicznych odwrotów, kiedy sytuacja tego wymagała, ale gdy przychodziło co do czego i byliśmy przyciśnięci do muru, nie uciekaliśmy.
-Bern, czy mamy kopie wszystkiego?
Skinął głową. -Wszystkie nasze firmowe dane są zapisane na serwerze w San Francisco. Nasze prywatne pliki także, w tym zdjęcia, dokumenty, no ogólnie wszystko.
-Zatem będziemy nadal mogli działać, jeżeli nasz dom zostanie zniszczony. Niech każdy weźmie teraz ze sobą coś, bez czego nie wyobraża sobie życia. Spotykamy się tutaj za pięć minut i ruszamy na odprawę do Rogana.
Szok uwidocznił się na twarzy Catliny. W końcu do niej dotarło.
-Ale wszystkie nasze rzeczy są tutaj. Nasze całe życie… -odezwała się moja siostra. Jej głos prawie złamał mi serce.
Mama uśmiechnęła się do niej. -To są tylko rzeczy, kochanie. Jeżeli trzeba będzie, zdobędziemy nowe rzeczy. Idź. Nie ma czasu.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Cała rodzina rozbiegła się.
Sama pobiegłam do swojej sypialni na górze. Całe moje życie było w tym pokoju. Ostatnie ślady mojego dzieciństwa. Jeżeli nam się nie uda, a nawet jeżeli się uda, to wszystko mogło zniknąć. Obróciłam się dookoła. Wszystkie moje małe skarby: moje zdjęcia, książki, wypchany piesek nazwany przeze mnie Trinity, którego miałam od kiedy tylko sięgałam pamięcią… Co mam robić? Co wziąć ze sobą?
Było tego za dużo. Złapałam zdjęcie nas wszystkich. Zostało zrobione jakieś dziesięć lat temu. Był na nim mój tata, mama, babcia Frida, moje siostry, kuzynowie, wszyscy zebrani w tym jednym kadrze. Wyciągnęłam je z ramki, zwinęłam, wsadziłam do kieszeni i ruszyłam do drzwi.
Cholera!
Odwróciłam się, upadając jednocześnie na kolana i sięgając pod łóżko po pudełko z amunicją. Łza Egejczyków lśniła w środku. Zapięłam łańcuszek na karku i wsunęłam drogocenny kamień pod mój T-shirt. A potem pobiegłam na dół.
Dlaczego jest tak, że dobre książki zawsze muszą się kończyć?:( Dziękuję za fragment i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie były by dobre, gdyby się nie kończyły. Z tego powodu nie oglądam telenowel i innych tasiemcowych seriali.
UsuńA tak pozostaje mieć nadzieję, że powstanie kolejny tom.
Wow! Całe życie w 5 min. Chyba powinna wziąć grzebie, szczoteczkę do mycia zęból i majtki na zmiane:D
OdpowiedzUsuńAkcja rzeczywiście zaczyna przyspieszać. Pozdrawiam i bardzo dziękuję za Waszą prace. Ewa.
Bardzo wielkie Dziękuję! mamuniaewy
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zniszczą S. w zarodku. Bardzo dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńDziekuje,Nevada wziela to co najcenniejsze dla niej,zdjecie rodziny i prezent od Rogana.L
OdpowiedzUsuńDziekuje rzeczywiscie bylo bardzo krotko b.
OdpowiedzUsuńNevada jak romantycznie ;ŁZA zawieszona:)Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Sturm mocno oberwie...Żal, że niedługo będziemy żegnać się z ta parą. Jestem ciekawa, czy państwo Andrews napiszą coś może o siostrach Nevady, mam taka cichą nadzieję.
OdpowiedzUsuń