Zapraszamy do lektury drugiego fragmentu finałowego rozdziału Wildfire. W kwaterze głównej Rogana nadal trwa odprawa przed atakiem na bazę Sturma. Przed Nevadą i jej rodziną oraz przyjaciółmi stoi spore wyzwanie...
Stanowisko obróciło się do nas. Prawy górny monitor był ciemny.
Rogan odrzucił kubek na bok, a ten łagodnie poszybował do zlewu, po czym skinął na Lenorę. -Słyszałaś wszystko dobrze?
-Tak -potwierdziła zdecydowanym tonem Lenora Jordan. -Wszystko.
-Gra na czas - stwierdził Rogan.
-Zrób wszystko, co musisz, by uchronić Houston przed uderzeniem tego tornada. Nie uda mi się ewakuować całego miasta w godzinę. Spotkamy się na miejscu. I jeszcze jedno, Rogan. Sturm jest mój. Jestem prawem. Nikt nie jest ponad prawem.
Jej ekran pociemniał.
-Dobra. Mamy bazę do zdobycia -Rogan zwrócił się do wszystkich. -Na początek zewnętrzne ogrodzenie z ośmioma posterunkami straży. Chciałbym przedostać się przez tę linię obrony, robiąc możliwie mało hałasu. To oznacza zdjęcie wszystkich strażników jednocześnie.
-To nie będzie stanowiło problemu -odezwała się Diana.
Wszyscy na nią spojrzeli.
-Porwał moją bratanicę -kontynuowała. -I próbuje teraz zniszczyć miasto. -Wstała.
-Dziękuję -powiedział Rogan.
Diana skinęła głową. -Dom Harrisonów stawi się na polu walki. Potrzebujemy nieco czasu, by się przekopać.
Wyszła z pomieszczenia, a Cornelius podążył za nią.
-Zakładając, że przedostaniemy się przez zewnętrzny płot, będziemy mieli do sforsowania mur wewnętrzny -kontynuował Rogan -co oznacza zmaganie się z dużą ilością personelu.
-Zajmę się nimi -zgłosiła się Catalina.
Wszyscy obrócili się w jej stronę. Moja siostra uniosła wysoko głowę, jej twarz pobladła. -Jeżeli dostarczycie mnie do środka, wyprowadzę ich stamtąd. Musicie jedynie zagwarantować, że wyłapiecie ich wszystkich i wydostaniecie mnie, zanim mnie zaatakują.
Rogan rzucił mi krótkie spojrzenie. Skinęłam głową. Jeżeli chciała to zrobić, pomogę jej tego dokonać w możliwie najbezpieczniejszy sposób.
-Zadbamy o to -zapewnił ją Rogan. -Melosa.
Melosa wystąpiła naprzód.
-Twoja drużyna będzie eskortować Catalinę do twierdzy, a następnie wyprowadzi ją stamtąd. Kiedy tylko znajdzie się na zewnątrz, będzie potrzebowała natychmiastowej ewakuacji helikopterem albo samochodem. Sprzęt i protokoły bezpieczeństwa jak w przypadku bardzo potężnego psionika lub dominatora. Zatyczki do uszu, brak bezpośredniego kontaktu wzrokowego itd.
-Zrozumiano.
-Ja zajmę się kopułą -poinformował nas Rogan. -Heart, kiedy przebijemy się przez wewnętrzny mur, przejmiesz dowodzenie i ewakuujesz cały personel…
-Majorze -wtrącił się Bug.
Na prawym ekranie przybliżył fragment terenu pomiędzy wewnętrznym murem a kopułą. Na ziemi spoczywały tam trzy duże, dziwne kształty. Rogan przyjrzał się im.
-Większe zbliżenie.
Zagadkowe konstrukcje wypełniły cały ekran. Trzy posągi, jakby zamrożone w ruchu, wykonane z jasnego metalu, upstrzone dziwacznym sprzętem i plastikowymi częściami. Jeden przypominał konia z paszczą krokodyla pełną metalowych zębów, drugi wyglądał jak nosorożec, a trzeci przywodził na myśl tygrysa szablozębnego z potężnymi pazurami.
-Jak są wielkie? -zapytał jeden z dowódców drużyn.
-Największy ma jakieś osiem metrów -odpowiedział Bug.
-To dosyć niecodzienna dekoracja trawnika -wymruczał Leon.
-To nie dekoracja -odrzekła twardym tonem mama.
Oczy Rogana pociemniały. -To konstrukty. Zaprojektowane dla wojska, złożone i przetestowane przez Pierwszego animatora.
-Czy to coś podobnego do tego, z czym walczyliśmy już wcześniej? -zapytałam.
Tamten konstrukt był zbudowany z najróżniejszych rur, sworzni, łańcuchów, bolców i innych małych metalowych części, które można znaleźć na każdej budowie. Za każdym razem kiedy Rogan rozwalał jego część, konstrukt przebudowywał się. Prawie udało mu się zmiażdżyć Rogana. Po wszystkim wyglądał, jakby się zderzył z samochodem.
-Nie. Te są lepsze -orzekł Rogan. -Tamten został wykonany ad hoc, a te są zaprojektowane.
-Czy do sterowania nimi nie potrzeba Pierwszego animatora? -zapytałam.
Rogan potrząsnął głową. -Kiedy Pierwszy je stworzy i uruchomi, wystarczy Przeciętny, by je ponownie aktywować.
-Obserwowaliśmy Sturma, od kiedy tylko pojawiło się jego nazwisko -wtrącił się Bug. -Nie ma żadnych śladów, by przebywał tam Pierwszy animator.
-Czy będą się samodzielnie przebudowywać, gdy zaatakujemy je z wykorzystaniem konwencjonalnej amunicji? -chciał wiedzieć jeden z dowódców drużyn.
-Tak -odpowiedział Rogan. -Możesz rzucić w środek tego czegoś granat. Rozlecą się na kawałki, by po chwili znów się złączyć.
-Ekstra -oczy Leona błyszczały.
Konstrukty nie były robotami. Roboty były napędzane źródłem energii i składały się z połączonych ze sobą części, które wzajemnie od siebie zależały. Zniszczenie odpowiedniej ilości części lub też najważniejszego członu czyniło je bezużytecznymi. Tymczasem konstrukty utrzymywały się w całości dzięki magii. Zniszczenie części nic nie zmieniało w ich funkcjonowaniu, gdyż z miejsca przebudowywały się, a magia kompensowała wszystkie ubytki. Była zdecydowana różnica pomiędzy zbudowaniem mechanicznego konia na podstawie zestawu młodego technika z wykorzystaniem metalowych blach, bolców, śrub, nakrętek i nitów, a rzuceniem wszystkich tych części na stertę i stworzeniem z nich czegoś na kształt konia z użyciem magii.
-Jak możemy je zniszczyć? -zapytałam.
-Jedyną metodę jest zmniejszenie ilości części składowych poniżej poziomu krytycznego -odpowiedział Rogan. -Zazwyczaj oznacza to mniej niż dwadzieścia pięć do trzydziestu procent. Istnieją trzy sposoby na osiągnięcie tego. Kompletne zniszczenie poszczególnych części, rozrzucenie ich poza obszar umożliwiający przebudowę i ich ponowne wykorzystanie albo odizolowanie ich.
Rozrzucenie części było raczej skazane na niepowodzenie. Próbował już tego wcześniej, a i tak wszystkie te rury i łańcuchy wracały i otaczały go, próbując go zmiażdżyć. Oczywiście wtedy kierował nimi aktywnie Pierwszy animator. Tym razem była szansa, że nie napotkamy na swojej drodze nikogo takiego kalibru, ale z drugiej strony mieliśmy przeciwko sobie trzy konstrukty, a nie jeden i żaden z nich nie będzie czekał, aż Rogan poradzi sobie za pomocą telekinezy z poprzednikiem. Gdyby były wykonane z jednego kawałka materiału, mógłby miotnąć nimi tak daleko i tak szybko, że osiągnęłyby prędkość dźwięku. Ale były zrobione z wielu małych części, co oznaczało, że musiałby zajmować się każdą z tych cząstek osobno.
-Izolacja będzie najbardziej efektywna -stwierdził zgodnie z moimi przemyśleniami Rogan. -Będę musiał pogrzebać je pod czymś o wystarczającej masie i rozmiarze, by nie mogły z powrotem dołączyć do konstruktu.
-Moglibyśmy spróbować skruszyć te mury dla pana, sir -zaproponował jeden z dowódców drużyn. -Z odpowiednio umieszczonymi ładunkami, dałoby się rozbić je na mniejsze kawałki, zamiast po prostu wysadzać je w powietrze. Nie możemy gwarantować, że wszystkie będą podobnej wielkości, ale zrobimy, co w naszej mocy.
Rogan zmarszczył brwi. -Będę potrzebował kręgu i czasu. A dodatkowo czegoś, co zajmie podczas moich przygotowań te konstrukty.
Zająć je… -Czy one mają jakieś wytyczne, dotyczące priorytetu celów? -zapytałam. -Czy są zdolne do rozróżniania pomiędzy bardziej i mniej istotnymi celami?
Rogan zachmurzył się. -Nie.
-Nie, nie rozróżniają? - upewniłam się.
-Nie, nie pozwolę ci na to.
-Kiedy ostatnio sprawdzałam, nie byłam jeszcze poddaną Domu Roganów -uśmiechnęłam się do niego. -Mogę robić, co tylko zechcę. A ty wiesz, że Sturm sądzi, iż jestem istotnym celem. Nawet jeżeli nie mają odpowiednich protokołów, animator, który je aktywuje, rozpozna mnie.
Jego niebieskie oczy pociemniały. -Nie, możesz robić tylko to, co uznam za strategicznie usprawiedliwione. Kieruję tą operacją i mówię ci, że to jest zbyt niebezpieczne. Nie będziesz przynętą.
-Rogan, co dokładnie zamierzasz zrobić, jeżeli się nie posłucham? -zapytałam. -Odmówisz walki ze Sturmem?
-Mogę fizycznie ograniczyć twój dostęp do bazy Sturma -warknął.
-Nie, nie możesz -odezwała się cicho Catalina.
Magia Rogana zawirowała wokół niego, jak przepełniona furią żywiołów chmura burzowa. Wszyscy wyczuleni na magię, którzy znajdowali się w tym pomieszczeniu, nagle wyprostowali się, podświadomie próbując zwiększyć dystans, dzielący ich od tej kłębiącej się mocy. Magia Rogana wystrzeliła i napotkała na swojej drodze zimy mur mojej magii.
Wpatrywaliśmy się w siebie. Napięcie było tak intensywne, że dałoby się je pociąć na kawałki i serwować do popołudniowej herbatki.
Leon zagwizdał melodię z jakiegoś westernu.
Rogan skrzyżował na piersi ręce i obserwował mnie. -Tak z czystej ciekawości, jak zamierzasz przeżyć wystarczająco długo?
-Ona zamierza pozwolić swojej babci zająć się tym-wtrąciła się babcia Frida.
-Chciałbym pomóc -dołączył się Edward Sherwood.
Wszyscy obrócili się ku niemu.
-Nie jesteś magiem bojowym -zaoponowała łagodnie Rynda. -I wciąż dochodzisz do siebie.
-Ale jestem Pierwszym. A mój brat odpowiada za znaczną część tego bałaganu -Edward zacisnął mocno szczęki.
-Dziękuję -skinął ku niemu Rogan. -Wydaje mi się, że możemy wykorzystać twoją pomoc.
Wydaje się, że wszystkie stanowiska zostały odpowiednio rozdysponowane, mam tylko nadzieję, że nie będzie żadnych nowych niespodzianek. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuń"Leon zagwizdał melodię z jakiegoś westernu." - kocham te przerywniki :D
OdpowiedzUsuńJa też i wyobrażam sobie że siedzi i ogląda potyczkę jak mecz tenisa, głowa raz w jedną stronę raz w drugą stronę 😁 z uśmiechem od ucha do ucha. Dziękuję i pozdrawiam 😊
UsuńDziękuję za tłumaczenie :) Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę.
OdpowiedzUsuńWszystko już wiadomo. Czas na bitwę. Tylko szkoda, że po niej już tylko koniec.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Oczywiście nasi zwyciężą, ale zanim o tym przeczytam.... :-)
OdpowiedzUsuńDokladnie! A co się człowiek nadenerwuje😰 Trzymacie nas na paluszkach😏
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo
OdpowiedzUsuńW grupie siła i zawsze łatwiej:) Bardzo dziękuję:)
OdpowiedzUsuńHeh, przerwać w takim momencie.... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziekuje,zadania zostaly rozdzielone,Jordana wie o wszystkim,czas na walke.L
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję czekam na ostateczne starcie Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń