Akomodacja w śródziemnomorskich klimatach idzie nam coraz lepiej, stąd też udało nam się wyrobić z tłumaczeniem kolejnego fragmentu nieco szybciej. Wiemy, że wszyscy drżą z niepokoju o babcię Fridę, więc nie przedłużamy już dłużej, tylko z miejsca zapraszamy Was do lektury ciągu dalszego rozprawy ze Sturmem.
Jutro postaramy się zaprezentować Wam finał rozdziału 14-go o podobnej, późnopopołudniowej czy też wczesnowieczornej porze.
Jutro postaramy się zaprezentować Wam finał rozdziału 14-go o podobnej, późnopopołudniowej czy też wczesnowieczornej porze.
Mały czołg zderzył się z konstruktem. Nosorożec w ostatnim momencie skręcił, uderzając cała swoją masą w bok pojazdu. Czołg przetoczył się na bok. Nosorożec zaatakował go teraz wściekle potężnymi nogami, które niczym kafary zaczęły wybijać dziury w pancerzu. Przeraźliwy strach owładnął mną bez reszty. Rzuciłam się w kierunku czołgu, bo tylko tyle mogłam zrobić.
Padł na mnie cień. Potężny fragment muru przepłynął nade mną i zmiótł nosorożca, grzebiąc go pod tonami betonu.
Po chwili sterta gruzu zadrżała i wybuchła fontanną odłamków. Nosorożec wyskoczył na wierzch i błyskawicznie zaczął się przebudowywać, naprawiając wszelkie zniszczenia.
Ziemia pod nim rozstąpiła się. Las pnączy napędzanych magią wystrzelił w górę, owijając się wokół i przeszywając konstrukt. Nosorożec zamłócił wszystkimi kończynami, próbując uwolnić się, ale rośliny obejmowały już wszystkie jego części składowe i nie przestawały rosnąć, tężejąc i zamieniając się w gałęzie i konary, oddzielając drewnem i korą poszczególne elementy.
Magia wstrząsnęła trawnikiem. Drzewo oderwało nosorożca od ziemi, a wszystkie fragmenty, które od niego odpadały, były natychmiast wyłapywane przez nowe pnącza i pędy. Przed nami wyrosło ogromne drzewo, wysokie na pięćdziesiąt metrów i z pniem o co najmniej siedmiometrowej średnicy. Gigantyczny cypryśnik meksykański zwany też drzewem Montuzemy, zadrżał jeszcze raz, po czym zastygł w bezruchu.
![]() |
źródło:wikipedia.com |
A niech mnie…
Babcia Frida wygramoliła się z czołgu. Jej twarz była pokryta krwią. Ruszyła biegiem w kierunku resztek muru.
Niebo nad nami rozdarło się. Trąba powietrzna zaczęła wysuwać się z chmur, zmierzając w naszą stronę. Czas nam się skończył.
-Nevada! -ryknął na mnie Rogan.
Odwróciłam się. Biegł ku mnie. Ruszyłam mu naprzeciw. Wpadliśmy na siebie. Objął mnie mocno.
Wiatr zniknął. Nagle zapadła cisza i wszystko uspokoiło się. Spojrzałam w górę. Oczy Rogana lśniły turkusowo. Sięgnął po swoją ostateczną moc. Znajdowaliśmy się w przestrzeni zerowej. Nic nie mogło jej przebić. W ten właśnie sposób niszczył całe miasta, obracając je w ruiny.
A wokół nas szalał sztorm. Olbrzymie tornado uformowało się tuż za kopułą, jakby ktoś zgarnął burzowe chmury z nieba i skręcił je w jeden potężny wir.
Tkwiliśmy w środku tego żywiołu, będąc jednocześnie całkowicie od niego odizolowani idealnym okręgiem przestrzeni zerowej wygenerowanej wokół Rogana. Za nami kolejna trąba powietrzna dotknęła ziemi. I jeszcze jedna.
Dobry Boże…
Bańka, w której się znajdowaliśmy zapulsowała, w wyniku czego moje kości wręcz zagrzechotały. Kopuła przed nami zaczęła pękać.
Kolejny impuls.
Kawały betonu oderwały się od szczytu kopuły i runęły w dół.
Rogan miał nieobecny wzrok. Powoli zaczął się unosić.
Przywarłam do niego mocno. Gdybym go nie powstrzymała, kontynuowałby, aż zużyłby całą swoją magię. Wszystko wokół nas uległoby zniszczeniu, a nasi ludzie nie byliby w stanie uciec. Byli zbyt blisko nas.
Wciąż się wznosił.
-Connor! Zostań ze mną.
Jego ramiona nadal mnie obejmowały. Moje stopy oderwały się od ziemi.
Trzeci impuls. Kopuła skruszyła się, jak pusta skorupka jajka.
-Kocham cię, Connor. Proszę, wróć do mnie. Wróć -pocałowałam go. -Wróć.
Powoli odwrócił głowę i spojrzał na mnie, jego oczy zdawały się być wciąż zapatrzone w coś odległego, jakbym dopiero co wyrwała go z głębokiego snu. Nagle rozpoznał mnie i jego przepełnione magią turkusowe tęczówki zalśniły.
-Jestem tutaj -powiedział.
Czwarty impuls uderzył w kopułę, rwąc ją na strzępy. Potężna budowla runęła, zamieniając się w gruzowisko.
Alexander Sturm unosił się ponad nim na kolumnie wirującego powietrza. Ręce miał wzniesione, włosy targał mu porywisty wiatr.
Złączył swoje dłonie. Tornado ruszyło w naszym kierunku, ryjąc głęboki rów w ziemi. Przeleciało nad nami i przez moment nad naszymi głowami mogliśmy dostrzec czyste niebo.
Rogan uśmiechnął się do Sturma.
Alexander wyszczerzył swoje zęby. Drugie tornado przemknęło po nas i pognało dalej.
Sturm wyrzucał coś z siebie z wściekłością. Widziałam, jak poruszają się jego wargi, ale nie słyszałam żadnych słów.
Powietrze przed nami zaiskrzyło magią i w karmazynowym błysku pojawiła się Lenora Jordan, naga i nieustraszona, z wysoką uniesioną głową. Zaryzykowała teleportowanie się tutaj. Co za kobieta.
Lenora spojrzała na Sturma i wzniosła swoje ręce.
Srebrne łańcuchy grube niczym moje udo wystrzeliły z ziemi, przebiły trąbę powietrzną, na której unosił się Sturm i owinęły się wokół maga. Sturm krzyczał, a jego twarz wyrażała czystą agonię. Łańcuchy raniły go, ściskały i ściągały go w dół. Po chwili uderzył w trawę u stóp Lenory.
Przez długą chwilę wpatrywała się w niego z pogardą, po czym raz jeszcze podniosła ręce. Magia zajaśniała wokół niej szerokim kręgiem. Kolejna przestrzeń zerowa. Stała wewnątrz niej ze związanym Sturmem u swoich stóp i czekała, aż kolejna, tym razem przezroczysta i wręcz łagodna trąba powietrzna, przeniosła ponad murem Adeyemi Ade-Afefe. Adeyemi wylądowała pomiędzy nami, wzniosła ręce i zaczęła tańczyć.
Tańczyła i tańczyła, poruszając się w szybkim rytmie, wyginając się do przodu i ponownie prostując. A kiedy jej stopy kreśliły skomplikowane figury, tornada traciły swoją moc. Wirowały wolniej i wolniej, odrywając się od ziemi, aż rozproszyły się zupełnie na nocnym niebie. Burzowe chmury zaczęły się rwać, pozwalając przebić się pierwszym promieniom wschodzącego słońca.
Adeyemi uśmiechnęła się szeroko, padła na trawę i zasnęła.
Dzieki nie ma to jak wspolpraca , a z drugiej strony sama naga sprawiedliwosc mnie rozbawila przynajmniej teraz moge spokojnie spac b.
OdpowiedzUsuńNo i znowu Lenora okazała się bohaterką, teraz już nie tylko Nevady ale i wszystkich, podoba mi się określenie Blanki "naga sprawiedliwość" (jeszcze powinna być ślepa, ale chyba co za dużo to nie zdrowo). Pięknie dziękuję za kolejny przetłumaczony fragment. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie jedno - dlaczego Leonora była naga? Przecież do władania magią nie trzeba być nagim, wskazane jest to przy kręgach i "ładowaniu baterii"....hmmm
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam.
ps.
ciesze cie że babcia dała radę :)
Teleportacja. W świecie wg Ilony Andrews można teleportować jedynie materię organiczną. Najwyraźniej pani prokurator nosiła za dużo sztucznych tekstyliów;-)
UsuńTak jak było wyjaśnione w 2 części trylogii teleportują się tylko "rzeczy" organiczne więc ubrania, które są w większości zrobione z tworzyw sztucznych nie spełniają tego warunku, dlatego Rogan i Nevada byli nadzy gdy David próbował ich zabić i teraz Leonora w tym fragmęcie. Dzięki za świetne tłumaczenie :D czytałam wcześniej po angielsku, ale zawsze to lepiej czytać we własnym języku. Saiyochan
Usuńjak zwykle dobro bierze górę dziękuję za wspaniały rozdział Pozdrawiam)
OdpowiedzUsuńRogan I Nevada wygrywają swoje bitwy bo mają siebie oraz właściwych ludzi po swojej stronie. A babcia miała dużo szczęścia. Bez pomocy roślinnego maga było by trudno zniszczyć monstrum.
OdpowiedzUsuńUfff Babcia Frida nie zginęła:) Rogan jak zawsze w formie. Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCudnie
OdpowiedzUsuńDziekuje,szybko sobie poradzili,magia Rogana,Corneliusa a na koniec Lenory,Sturm zostal pikonany,czas na porzadki i obejrzenie strat.L
OdpowiedzUsuń