Przejdź do głównej zawartości

Sweep of the Blade Rozdział 4 cz. 2

Zapraszamy wszystkich do lektury ciągu dalszego Sweep of the Blade. W poniższym fragmencie znajdziemy się wraz z Maud w sali biesiadnej, gdzie nie tyle dane nam będzie skupić się na konsumpcji, ile na poznawaniu potencjalnych sprzymierzeńców i wypatrywaniu wrogów. A na koniec… nie, nie będziemy psuć Wam przyjemności;-)
Pozdrawiamy i życzymy udanego weekendu!


Kolacja odbywała się w olbrzymiej, kwadratowej komnacie. Duże, prostokątne stoły, wycięte przed wiekami z twardego drewna, zapełniały sale. Przy każdym z nich zasiadało dziesięciu gości. Pośrodku komnaty znajdował się stół gospodyni, oznaczony metalowym masztem, na którym zawieszony był sztandar Domu Krahr. Goście byli rozmieszczeni wokół  zgodnie ze swoja pozycją. Im ktoś zajmował znaczniejsze stanowisko w klanowej hierarchii, tym bliżej centralnego stołu zasiadał. Służący krążyli w tę i z powrotem.

-Tutaj siedzisz – dziewczyna wskazała jej stół, stojący najbliżej ściany. Zajmowała go grupa tachi. –Wraz z insektami.

Dobrym zwyczajem było odprowadzić gościa do jego stołu, bez względu na to, jak daleko od gospodarza miał się znaleźć. Maud zaczynała mieć tego dosyć.

-Oni nie są insektami –odezwała się ostro. –Sa tachionami. Ciepłokrwistymi z wydzielonym mózgiem. Mają dzieci i się nimi opiekują, a ostre krawędzie ich rąk mogą odciąć głowę wampira jednym uderzeniem. Lepiej żebyś o tym pamiętała.

Służąca wpatrywała się w nią z szeroko otwartymi ustami. Maud podeszła do stołu. Tachi zdawali się ją ignorować, a ich egzoszkielety pozostawały niebiesko-szare i nieprzeniknione. Kiedy byli odprężeni, tachi ciemnieli, ukazując rysujące się na ich pancerzu wzory. Było to oznaką zaufania i zapowiedzią zażyłości. 

Stojąc byliby od niej nieco wyżsi, mierząc ponad 180 centymetrów. Wspierali się na dwóch podstawowych nogach z goleniami wyginającymi się do tyłu i dwóch krótkich, szczątkowych odnóżach, wyrastających z miednicy ku tyłowi. Te pozostałości ewolucji gatunku miały po dwa stawy i dosyć ograniczony zakres ruchu, ale kiedy tachi siedzieli, dzięki nim przytrzymywali się siedziska, co świetnie się sprawdzało w walkach powietrznych czy też odbywających się w próżni. Czuli się równie dobrze ze stopami na ziemi, jak i zawieszeni do góry nogami.

Ich ciała zwężały się w talii, przechodząc następnie w elegancki tors, mogący uchodzić za tułów bardzo szczupłego człowieka z nałożoną zbroją segmentową. Ich grzbiety wyginały się w łuk, a grube płyty egzoszkieletu skrywały skrzydła. Dwa ramiona wyrastały nie z boku ciała, jak u człowieka czy wampira, ale bardziej z przodu. Szyja i okrągła głowa chroniona była trzema chitynowymi fragmentami, z których każdy wyposażony był w parę wąskich, błyszczących oczu. 

Tak właśnie wyglądało dziewięciu tachi, ku którym zmierzała. Zasiadająca pośrodku samica miała na nadgarstku kryształową bransoletkę, wypełnioną łagodnie jarzącym się płynem, w którym przy każdym ruchu właścicielki poruszały się jasnozielone cętki. Królowa. Reszta stanowiła jej obstawę, zapewne elitarną.

W żadnym razie nie powinni być posadzeni tak daleko od stołu gospodyni. Ze swojego miejsca nie mogła ich nawet widzieć. To była jawna zniewaga, a tachi byli bardzo wyczuleni na takie afronty. Wampiry były dosyć ksenofobiczne, szczególnie w stosunku do obcych, którzy nie wyglądali jak ssaki, tak wiec fakt, ze tachi w ogóle się tutaj znaleźli, musiał coś oznaczać. Sojusz, umowę handlową? Coś o szczególnej wartości. A umieszczenie ich tutaj było taktycznym błędem. Miała zamiar wspomnieć o tym Arlandowi.

Gdzie on się podziewał? Nie spodziewała się, że będzie przy niej siedział, to by było sprzeczne ze wszystkimi zwyczajami Świętej Anokracji, ale mógłby się przynajmniej pokazać gdzieś w pobliżu. Choćby tylko po to, by się przekonać, że jest obecna.

Tachi zostawili tylko jedno wolne krzesło, na wprost królowej. Będzie miała ochroniarzy po obu swoich bokach. Maud skłoniła lekko głowę i usiadła.

-Miło mi.

-Nam też –odpowiedziała królowa, dolny segment jej twarzy nieco się podniósł, odsłaniając usta.

Dziesięć talerzy było pustych. Wampirze sztućce, małe czterozębne widelce leżały obok nieruszone. Nikt przy stole nie jadł. Kiedy tylko usiadła, zobaczyła dlaczego. Dwie duże misy postawione na stole pełne były sałatki.

Podali im sałatkę. Maud z wrażenia zapragnęła się uszczypnąć.

Tachi byli bardzo wybredni względem jedzenia. Nie spożywali mięsa, pozostawiając ten przywilej innym, na przykład Domowi Krahr. I poświęcali mnóstwo uwagi odpowiedniemu przygotowaniu posiłków, które w ich wykonaniu bardziej przypominały dzieła sztuki niż pożywienie. Każdy składnik miał swoje miejsce. Nic nie mogło się ze sobą stykać. A tymczasem wampiry podały im sałatkę. Suto oblana dressingiem. Ugh.

Mama na widok czegoś takiego zapadłaby się pod ziemię. Orro prawdopodobnie popełniłby samobójstwo.

Tachi nigdy nic nie mówili. Po prostu siedzieliby tutaj dalej i wściekali się w milczeniu. Jeżeli królowa odejdzie od stołu bez spróbowania czegokolwiek, Dom Krahr będzie mógł zapomnieć o jakiejkolwiek współpracy.

Maud zwróciła się do najbliższego posługującego. –Przynieś mi chleb, miód, trochę owoców, duży półmisek i ostry nóż.

Służący zawahał się.

Kontynuowała lodowatym tonem. –Czyż nie jestem gościem Domu Krahr?

Sługa na moment obnażył swoje kły. –Już się robi, lady.

Tachi obserwowali ją z zainteresowaniem. Nikt się nie odzywał.

Służący przybył z dużą, drewnianą deską do krojenia, na której spoczywał bochenek świeżo upieczonego chleba. Drugi posługujący postawił przed nią misę owoców i szklane naczynie w kształcie łodzi pełne miodu. Dwóch kolejnych ustawiło się za nią. Nie przynieśli półmiska. Mniejsza z tym. Jakoś będzie sobie musiała poradzić.

Maud odcięła skórkę z chleba, przycinając okrągły bochenek w kwadrat. Przynajmniej nóż był ostry. To była jedna z rzeczy, o którą u wampirów nie trzeba było się martwić.

Tachi nadal obserwowali ją w milczeniu.

Pocięła chleb w idealne półcalowe kostki, umieściła pięć z nich na talerzu, jeden pośrodku, a cztery na rogach, tak by utworzyły kwadrat. Sięgnęła po miód i z namaszczeniem oblała każdą kostkę kilkoma kroplami bursztynowego płynu.

Tachi, siedzący na rogu stołu, lekko się pochylił.

Maud wyłuskała z misy owoc niebieskiej kory, obrała go ze skórki i pocięła na równe, okrągłe kawałki. Siedem z nich było identycznych, ósmy zaś był nieco grubszy. Ułożyła siedem kawałków wokół kostek chleba. I wpatrzyła się w ósmy, grubszy o włos.

Tachi wpatrywali się w owoc wraz z nią.

Lepiej dmuchać na zimne. Sięgnęła po kolejny owoc.

Tachi po jej lewej stronie wydał ledwo słyszalne westchnienie ulgi, po czym zamilkł, zażenowany.

Kiedy uporała się z korą, pocięła czerwoną gruszkę, potem zabrała się za garść słodkiej trawy, z której ułożyła mandalę na swoim talerzu. Następnie przyszła kolej na jagody kih, doskonałe małe kulki intensywnego pomarańczu. Ostrożnie ułożyła jagody i na koniec obrzuciła uważnym spojrzeniem caly talerz. Do ideału sporo brakowało, ale mając tylko tyle do dyspozycji, nie było jej stać na nic lepszego.

Maud wstała, uniosła talerz i podała go z głębokim ukłonem królowej.

-Pani słońca i powietrza, jest dla mnie wielkim zaszczytem dzielić się z tobą pożywieniem. Mój posiłek jest skromny, ale oferuję ci go ze szczerego serca.

Przy stole zapadła martwa cisza. Królowa spoglądała na nią swoimi sześcioma błyszczącymi oczami. Jej egzoszkielet nagle zmienił kolor, neutralna blada szarość ustąpiła miejsca błękitowi porannego nieba. Wyciągnęła rękę i chwyciła talerz.

-Przyjmuję twój dar.

Maud odetchnęła cicho i usiadła. Wokół niej rozkwitły kolory. Zauważała teraz różne odcienie niebieskiego, zielonego i fioletu.
zrodlo:ilona-andrews.com


Dwóch stojących z tyłu wampirzych służących ruszyło gdzieś prawie w podskokach.

Sięgnęła po kolejny owoc i zaczęła go obierać.
Królowa nabila nasączony miodem kawałek chleba na swoje szcypce i wrzuciła go do ust. 

–Nazywam się Dil’ki. A ciebie jak zwą?

-Maud, wasza wysokość.

Dil’ki zastukała szczypcami. –Ciiii… Nie tak głośno. Wampiry nie wiedza. Gdzie się nauczyłaś naszych zwyczajów?

-Moi rodzice są oberżystami na Ziemi.

Intensywny granat wykwitł na segmentach Dil’ki. Tachi wokół stołu poruszyli się i wyraźnie rozluźnili.

-Jak cudownie. Mówisz w akit?

Niech będzie chwała Wszechświatowi za upór ojca w kwestii lingwistycznych implantów. –Tak.

Maud ułożyła kolejną, mniej już rozbudowaną mandalę na talerzu i podała go tachi po jej prawej.

-Porozmawiamy zatem w akit – stwierdziła Dil’ki, przechodząc na dialekt. –Czy rozumiesz mnie, lady Maud?

-Tak.

-Dobrze –królowa nachyliła się ku niej i wrzuciła do ust jagodę.

-Powiedz mi, co tutaj porabiasz, wśród tych barbarzyńców?

-Jeden z nich poprosił mnie o rękę.

-Nie – jeden z tachi po jej prawej aż sapnął. –Nie możesz się na to zgodzić.

-Nie potrafią nawet zrobić porządnych siedzisk – dodał kolejny zielony tachi. –Niektóre z nich łączą się w ławy.

-Musisz być bardzo odważna, skoro pojawiłaś się tutaj – odezwała się fioletowa tachi z lewej.

-Zgodziłaś się? –zapytała Dil’ki

-Odpowiedziałam, że zastanowię się nad tym.

Pojawili się wampirzy służący z półmiskami precyzyjnie skrojonych owoców i pokawałkowanego chleba. Tachi zamilkli. Jedzenie zostało ułożone na stole i posługujący wycofali się szybko.

-Możecie się częstować - powiedziała Dil'ki. -Jeżeli biedna Maud będzie musiała nas karmić, spędzimy tu całą noc.

Żuchwy tachi poruszyły się, gdy wszyscy zachichotali. Instynktowny dreszcz przeszył Maud. Każdy włosek na jej karku stanął dęba. Szczypce sięgnęły do półmisków i każdy z tachi zaczął układać na swoim talerzu małe arcydzieło z owoców.

-Kto poprosił cię o rękę?

Maud wykręciła szyje. Jeżeli Arland w ogóle tu był, powinien znajdować się przy stole gospodyni, ale nigdzie nie mogła go dostrzec. -Duży blondyn. Syn Lady Illeminy.

Dil'ki nachyliła się, a reszta tachi powtórzyła jej ruch, jakby odgrywali wyuczony układ choreograficzny.

-Opowiedz mi wszystko -poleciła Dil'ki

Maud otwierała właśnie usta, gdy zobaczyła zmierzającą ku niej Seveline w towarzystwie dwóch wampirów.

-Nieprzyjaciel? -założyła Dil'ki.

-Jeszcze nie wiem -odpowiedziała Maud. Zdała sobie sprawę, że mimochodem odsunęła swoje krzesło od stołu. Kiedy zbliża się wróg, warto zadbać o to, by powstanie nie kosztowało dodatkowego cennego ułamka sekundy. -Myślę jednak, że to możliwe.

Wszyscy tachi jednoczenie zmienili kolor na jasnoszary.

-Tutaj jesteś! -Seveline posłała jej szeroki uśmiech. -Zastanawiałam się, gdzie cię ukryli.

Żadnego oficjalnego zwrotu. Zwykła obelga. Gdyby były bliskimi przyjaciółkami, spotykającymi się na osobności, nie byłoby w tym nic zdrożnego. Ale ani nie były sobie bliskie, ani nie znajdowały się na osobności.

Maud zmusiła się do uśmiechu. -Lady Seveline.

-Spodziewałam się, że będę cię musiała szukać, ale żeby cię znaleźć przy tym stole...

Kolejna obraza. Naprawdę znajdowała w tym upodobanie.

-I widzę, że zapomnieli przynieść ci mięso. Czy oni wyobrażają sobie na serio, że jesteś jakimś roślinożercą? A tak w ogóle, to czy ludzie są roślinożercami, lady Maud? Tak się tylko pytam ze względu na twoje małe zęby.

Trzecia obelga. Ciemnowłosy wampir po prawej stronie Seveline nie zdołał się powstrzymać i wykrzywił twarz w uśmiechu.

Tachi z prawej nachylił się ku niej i wyszeptał w akit. -Czy chcesz, żebym ją zabił? Mogę to zrobić po cichu tej nocy. Nigdy się o tym nie dowiedzą.

O cholera. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było wywołanie międzyplanetarnego konfliktu.

Seveline zmarszczyła brwi. W 9 przypadkach na 10 jej implant nie powinien rozpoznać akit. To był wewnętrzny język tachi. Ale jeżeli Maud odpowie po angielsku, zostanie to przetłumaczone. Maud odchrząknęła.

-Khia teki-teki, re to kha. Kerchi sia chee -Nie, dziękuję. Ona jest źródłem informacji.

Argh, nie wyszło to najlepiej. W tym języku były dźwięki, z którymi ludzka krtań nie była sobie w stanie poradzić.

Tachi poruszyli swoimi żuchwami z aprobatą.

-To było bardzo, bardzo dobre -stwierdziła w akit Dil'ki. -Nieźle wyszło.

-Czy umyka mi coś istotnego? -zapytała Seveline.

-Zupełnie nic -Maud uśmiechnęła się. -Czy mogę ci w czymś pomóc?

-W rzeczy samej tak - Seveline odpowiedziała również uśmiechem. -Ci towarzyszący mi lordowie zastanawiali się, czy jest jakiś unikalny aspekt w uprawianiu miłości przez ludzi, który szczególnie przemawia do wampirów? Pomyślałam, że jesteś idealną osobą do udzielenia odpowiedzi, skoro udało ci się uzyskać tak znakomity efekt.

Ćwierć sekundy by się zerwać na równe nogi, kolejne ćwierć by wskoczyć na stół, pół sekundy by wbić widelec w szyje Seveline i przebić tchawice. Wyglądałaby tak uroczo z zakrwawionym widelcem wystającym z jej szyi.

Maud uśmiechnęła się do swoich myśli i powstrzymała się. U wejścia do sali biesiadnej pojawił się strażnik. Mała postać w niebieskiej tunice przewiązanej srebrną wstążką stała obok niego. Na zaczerwienionym prawym policzku widać było pierwsze ślady pojawiającej się opuchlizny wokół podbitego oka.

-Wybaczcie mi - poderwała się i pobiegła pomiędzy stołami do swojej córki.

Helen patrzyła na nią z udręczonym wyrazem twarzy. Próbowała powstrzymać płacz.

-Co się stało? -zapytała Maud.

Strażnik, starszy wampir uśmiechnął się do niej. –Bezpośrednie pojedynki są zakazane wśród dzieci. Lady Helen została ostrzeżona o konsekwencjach jej poczynań, lecz postanowiła kontynuować wyzwanie, podobnie jak jej przeciwnik.

-Nazwał mnie kłamcą –wyrzuciła przez zaciśnięte zęby Helen.

Maud oblała się zimnym potem. W jakiś sposób udało się jej jednak wprawić język i usta w ruch. –Czy chłopiec przeżył?

-Tak – starszy wampir uśmiechnął się szerzej. –Jego złamana ręka będzie mu przypominać o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Niestety, Lady Helen musiała opuścić nasz pokój dziecięcy, zaś jutro ma się stawić w celu zasądzenia odpowiedniego zadośćuczynienia. Czy mam ją teraz odprowadzić do jej kwatery?

-Nie –odpowiedziała Maud. –Sama to zrobię.

-Ale co z kolacją, Lady Maud?

-Zostałam już odpowiednio obsłużona.

Maud chwyciła rękę córki i ruszyła w dół korytarza, oddalając się od sali biesiadnej.

Komentarze

  1. Brawo Maud, brawo Helen, brawo Wy!!
    Dziękuję, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak przeciwnik Helen przeżył. Seveline też. Ups... mamuniaewy. Ps Ten mróz nastraja mnie krwiożerczo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za tłumaczenie J

    OdpowiedzUsuń
  4. W przeciwieństwie do Helen Maud zdobyła sojuszników i to nie byle jakich. Ciekawi mnie jakie stanowisko zajmie Arland, w ogóle to jestem zdziwiona jego nieobecnością. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego weekendu, Meg

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje,tak Helen jak Maud doskonale sobie poradziły pomimo sprawionych im trudności,ale mnie zastanawia jak Arland zareaguje gdy się dowie jak ją potraktowano.L

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak na razie bez strat w ludziach 😀 pewnie przeciwnikiem Helen byl jakis chlopak ktory od tej chwili bedzie ją kochał

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje to bylo do przewidzenia pycha i arogancja no coż pewno zbiora później efekty tego b.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest Arland i gdzie jest bezpieczeństwo, jakie miał zapewnić Maud i Helen? Gdzie ta wysoka pozycja?

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba test Pani Matki? mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  10. Też mnie dziwi brak Arlanda, Maud spokojna i dyplomatyczna - na razie. Helen -musi sama odnaleźć się wśród rówieśników, jeszcze ze dwie złamane ręki i dają jej spokój. Dzięki za przekład, pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  11. Och jakie to było doobree ...:) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...