Przejdź do głównej zawartości

Sweep of the Blade Rozdział 5 cz.1

Dziękujemy wszystkim za cierpliwość, bowiem poniższy fragment mieliśmy gotowy do opublikowania już wczoraj, ale niestety po przeniesieniu się z Malezji do Brunei, z łącznością wcale u nas nie lepiej i przez cały weekend borykaliśmy się z mniejszymi lub większymi problemami z dostępem do sieci.

Nim zaprosimy Was do lektury początku rozdziału piątego Sweep of the Blade, chcemy jeszcze w kilku słowach odnieść się do Waszej, wyjątkowo zgodnej reakcji na nową szatę graficzną rodzimych wznowień Kate Daniels. Niestety mamy wrażenie, że Ilona Andrews generalnie nie ma szczęścia do okładek (tak, spoglądamy teraz z wyrzutem w stronę ciebie- Hidden Legacy), co sprawia, że wielu potencjalnych czytelników traci szansę na zapoznanie się ze znakomitą prozą spod znaku urban fantasy. Rzecz jasna de gustibus non... itd, ale dezynwoltura wydawców w reklamowaniu powieści za pomocą grafik niewiele mających wspólnego z treścią, niezmiennie nas zadziwia, by nie rzec, że irytuje.

A teraz już dosyć wyrzekania na politykę wydawniczą po tej, czy tamtej stronie globu. Pora za to zaprosić Was do siedziby klanu Nuan, gdzie sporo spraw ukaże się w zupełnie nowym świetle...




Opowiedz mi o wszystkim.

Och, ty szczwany leesie. Maud odchyliła się do tyłu i wybuchnęła śmiechem. 

Klan Nuan obserwował ją z zainteresowaniem. Małe liski zamarły w identycznych pozach, strzygąc przy tym uszami. Z jakiegoś bliżej niezrozumiałego powodu, rozbawiło ją to tylko jeszcze bardziej. Śmiała się tak mocno, aż zabrakło jej tchu. 

-Czy powiedziałem coś zabawnego? -zapytał Nuan Cee.

Maud udało się opanować chichot na tyle, by wydusić z siebie kilka słów. -Jak długo Nuan Ama czekała na mnie na tym korytarzu?

W pokoju nagle zapadła cisza. 

-Chodzi mi o to, że musiała tam wystawać od początku kolacji, bo nie było innej możliwości dowiedzenia się, czy i kiedy strzelę focha i wybiegnę stamtąd zirytowana. Od kiedy tylko zobaczyłam cię, zastanawiałam się, dlaczego równie znakomity gość, szanowany kupiec z Baha-char nie pojawił się na bankiecie. Nieźle rozegrane, czcigodny Nuan Cee. Poduszki, zasłony, nawet słodycze, wszystko to dla mnie. Samotnej, opuszczonej przez wszystkich, zagubionej w obcym miejscu. Nagle pojawiasz się ty i przywołujesz wszystkie wspomnienia z mojego dzieciństwa. Taka zręczna, przemyślna pułapka. Zostałam już odpowiednio sprawiona i jestem gotowa, by wyjawić wszystkie swoje sekrety. 

Przez moment kupiec po prostu się na nią patrzył. Potem podniósł swoją dłoń i dramatycznie wywrócił oczami. -Nie zawsze wszystko się udaje.

Leesy wokół zachichotały. 

-Jesteś tak bezwzględny, jak zawsze -stwierdziła Maud.

-Pochlebiasz mi - odrzekł Nuan Cee.

-Czy zagłuszacze sygnału są włączone? -zapytała. 

-Proszę - Nuan Cee zamachał lewą ręką. -Oczywiście, że są. Zagłuszamy dźwięk, ale użyczamy im obraz. Musimy coś im dać, bo w przeciwnym wypadku wyrzucą nas stąd. 


Byli obserwowani, ale nikt ich nie podsłuchiwał. Czegoś takiego właśnie oczekiwała. -Założyłeś pluskwy w sali biesiadnej? -zapytała Maud.

Nuan Cee pokręcił głową z boku na bok, a potem szeroko się uśmiechnął. -Tak. 

Maud zaśmiała się i wrzuciła sobie do ust kolejny kawałek ru. 

-Ale nie możesz mieć o to do nas pretensji - zauważył Nuan Cee. -Posiadasz znaczący wpływ na Marshala. 


-Nie powiedziałabym. 

-Ależ daj spokój. Arland nie widzi świata poza tobą. 


-Co?

-Dokładnie tak. Gdyby dzieliła was rzeka ognia, bez zastanowienia zrzuciłby ten swój śmieszny pancerz i rzucił się wpław przez płomienie, byle do ciebie dotrzeć.

Maud ponownie roześmiała się. -Najpierw tachi, teraz ty. O co w tym wszystkim chodzi?

-Wątpię, żeby tachi orientowali się w naturze waszego związku. Oni są jak naukowcy teoretycy -odpowiedział Nuan Cee. -Co nie oznacza, że nie rzucą się na ciebie, gdy tylko dowiedzą się, jak się sprawy mają. 

-A więc, o co chodzi?

-O interesy - Nuan Cee rozciągnął usta w uśmiechu, odsłaniając swoje ostre zęby. -I całą masę pieniędzy. 

-Zamieniam się w słuch. 

Sięgnął za siebie do małego stolika, złapał wysoką szklankę pełną jakiegoś różowego napoju i pociągnął łyk. -Widziałaś stację bojową?

-Tak. 

-Ta stacja bojowa zmienia wszystko. W tej chwili wokół niej rozciąga się najbezpieczniejsza strefa w całym kwadrancie. W tym miejscu przecina się wiele szlaków handlowych, a mogłoby ich być jeszcze więcej, gdyby znalazła się tu spokojna przystań. Miejsce, gdzie statki kosmiczne mogłyby łatwo przycumować bez konieczności spalania cennego paliwa na orbicie. Miejsca handlu i usług. 

Nagle Maud zrozumiała. -Chcesz, żeby Dom Krahr wybudował taką przystań. 

-Tak. I staram się dać im na to fundusze. 

-Stację kosmiczną na terytorium wampirów, otwartą dla wszystkich gatunków? Z dziesiątkami obcych statków, cumujących w systemie Świętej Anokracji? Coś takiego nigdy nie miało miejsca. 

Mały lees o turkusowej sierści podał jej kieliszek różowego wina. Maud napiła się. Wyczuła idealnie skomponowany smak arbuza, truskawek i słodkich winogron. 


Nuan Cee ciężko westchnął. -Jak gatunek zdolny do podróży kosmicznych może być tak ograniczony i ksenofobicznie nastawiony. Już przecież zbudowali stację bojową. Stworzyli tę niesamowicie drogą rzecz, żeby chronić cały system. Teraz tylko tam tkwi, a jej utrzymanie kosztuje krocie. Ja zaś oferuję coś, co się opłaci każdemu. W całym kwadrancie nie ma żadnej przystani, gdzie można by spokojnie zacumować. 

-Nie ma ich nigdzie na terytorium Świętej Anokracji. Istnieje tylko jedna wydzielona strefa kontaktów dyplomatycznych w pobliżu stolicy całego systemu gwiezdnego.

-Dokładnie, tak jak mówisz. Dziesiątki gatunków desperacko poszukują portu. Dziesiątki gatunków, które muszą teraz omijać szerokim łukiem obszar kontrolowany przez wampiry. Ten kawałek przestrzeni jest jak dojrzały owoc. Wszystko o co proszę, to żeby wampiry stanęły pod drzewem, otworzyły usta i pozwoliły, by ten smakowity kąsek wpadł im prosto do brzucha. Koszt budowy zwróciłby się im w ciągu dwóch lat. 

Miał rację. Taka stacja handlowa przyniosłaby Domowi Krahr fortunę. 

Nuan Cee kontynuował ze szczerym oburzeniem - Nie jestem w stanie tego pojąć. Czy oni nie chcą zarobić?

-Czy to dlatego znaleźli się tutaj tachi?

-Tak. Prowadzą jakieś archeologiczne wykopaliska na On-Toru. Muszą nakładać setki lat świetlnych wokół terytorium wampirów, żeby tam dotrzeć. Dostęp do tutejszej stacji kosmicznej, pozwoliłby im na podróż do ich kolonii praktycznie w linii prostej. I są skłonni zapłacić za to naprawdę sowicie. 

Maud odchyliła się do tyłu. Przekonanie wampirów do porzucenia ich dewizy “z wampirami dla wampirów” zdawało się niemożliwością. 

-Znasz wampiry - odezwał się po chwili Nuan Cee. -I masz spory wpływ na Marshala. 

-Jak już stwierdziłam, wydaje mi się, że przeceniasz moje możliwości. Dina powiedziala mi, ze zawarłeś z Domem Krahr porozumienie w sprawie Nexusa, co przyniosło obu stronom spore korzyści. Choćby z tego względu powinieneś być postrzegany przez Krarhów jako neutralny sojusznik. Jeżeli mimo całej tej wspólnej historii zyskownych kontaktów nie udało ci się ich przekonać, nic co sama bym dodała, tego nie zmieni. Jestem dla nich nikim.  

-Jesteś Matildą Demille. 

Nazwisko panieńskie wywołało falę wspomnień. Jej rodzice wciąż byli zaginieni. Tak bardzo za nimi tęskniła. 

Jak postąpiłaby w tej sytuacji mama?

-Zauważyłeś, jaką mają obsesję na punkcie obrony? -zapytała Maud. -Jako gatunek wampiry spędzają więcej czasu w pełnej gotowości bojowej i z nałożonymi pancerzami, niż bez nich. Spójrz choćby na ten zamek. Mniejsza budowla byłaby w zupełności wystarczająca, a mimo to gościmy teraz w potężnej fortecy o niemożliwie grubych murach, zdolnej do powstrzymania ataku przeważających sił. Nie zajrzałam jeszcze do podziemi, ale założę się, że znajduje się tam sieć tuneli wydrążonych w skale, tak głębokich, że byłyby w stanie przetrwać bombardowanie z orbity. A szanse na przeprowadzenie takiego ataku są równe zeru. Widziałeś ich flotę. Niszczyciel Arlanda jest w stanie samodzielnie dać odpór małej armadzie. Ten system jest już tak zabezpieczony, jak to tylko możliwe, a mimo to zdecydowali się dodatkowo wybudować stację bojową. Prosisz ich o pozwolenie na wpuszczenie do ich przestrzeni obcych. Nie kilku zaufanych sojuszników, ale całą masę nieznanych im osobników. To całkowicie sprzeczne z ich naturą. 

-Proponuję im zdobycie bogactwa, przekraczającego ich najśmielsze marzenia. 

-Oni o to nie dbają. Im nie chodzi o pieniądze -Maud zakręciła winem w kieliszku i pociągnęła kolejny łyk. -Im chodzi o Mukamę. 

-Słyszałem coś o Mukamie - zauważył z zamyślonym wyrazem twarzy Nuan Cee. -Ale nigdy od wampira. A ty jesteś prawie wampirem. 

Maud uśmiechnęła się. -Czy chciałbyś, żebym opowiedziała ci o Mukamie?

-Tak. Nie wszystko jest w tym dla mnie jasne. 

-Dobrze zatem. Historia zaczyna się od Prawa Bronwyna -W Galaktyce istniało zaledwie kilka uniwersalnych zasad, ale Prawo Bronwyna tak wiele razy dowiodło swojej słuszności, że było powszechnie akceptowane. 

-Kiedy gatunek odkrywa umiejętność podróży międzygwiezdnych, oznacza to, że rozwija się technologicznie, ale niekoniecznie społecznie -wyrecytował Nuan Cee.

Maud przytaknęła. -Tak. Ich standard życia zapewne gwałtownie wzrośnie, postęp technologiczny będzie kontynuowany, ale zasady rządzące społeczeństwem w większości przypadków nie ulegną zmianie. Umiejętność podróży kosmicznych sprawia, że pewne problemy same z siebie znikają. Gęstość zaludnienia nie jest już żadnym zagrożeniem. Ograniczenia geograficzne nie istnieją. Rywalizacja o dostęp do surowców naturalnych w zasadzie też traci rację bytu, przynajmniej początkowo. Różne odłamy wewnątrz społeczności, nie muszą już poświęcać wysiłku na naukę wspólnej koegzystencji. Po prostu każdy może znaleźć dla siebie miejsce. 

Tym razem to Nuan Cee pokiwał głową. 

-Zmiany społeczne zachodzą powoli, ponieważ społeczeństwo składa się z jednostek. A każda z nich doskonali się w odnoszeniu sukcesu w konkretnych uwarunkowaniach społecznych czy środowiskowych i instynktownie opiera się zmianom, które zagrażają ich bytowi. By naprawdę doszło do przemian, konieczne jest przekonanie całej populacji, że ich egzystencja jest zagrożona, o ile nie dojdzie do zmian. Ze względu na to, że podróże międzygwiezdne usuwają wiele z zagrożeń, społeczeństwo jako całość odczuwa mniejszą presję na dokonywanie jakichkolwiek modyfikacji. Jeżeli gatunek wywodzi się od myśliwych, pozostanie przywiązany do polowań. Jeżeli byli republikanami, nie porzucą tego ustroju na rzecz innego, i tak dalej, i tak dalej...

-Tak. To znany fakt -potwierdził Nuan Cee. 

-Mukama najechali Świętą Anokrację, kiedy ta znajdowała się w  feudalnym okresie rozwoju. Społeczeństwo wampirów w tym czasie składało się z potężnych klanów, rządzonych przez elitę wojowników i spojone wspólną ortodoksyjną religią. Mukama musieli sądzić, że wampiry, tak zacofane technologicznie w stosunku do nich, będą łatwym kąskiem. Co wiesz o Mukuma?

-Niewiele -odpowiedział Nuan Cee. -Byli skrytym i dość tajemniczym gatunkiem, a ten konflikt miał miejsce bardzo dawno temu. 
zrodlo:ilona-andrews.com

-Byli drapieżnikami - kontynuowała Maud. -Nie zależało im na planecie. Chcieli za to niewolników i rozglądali się za dziećmi. Dorośli mieli stać się siłą roboczą, a najmłodsi pożywieniem. Mukama uważali, że dzieci są delikatne i pyszne. 

Nuan Cee skrzywił się z niesmakiem. 

-Wampiry wycofały się do swoich zamków. Z punktu widzenia najeźdźców obracanie fortec w perzynę mogło zniszczyć całe to przepyszne mięso, czekające na nich w środku, więc Mukama zdecydowali się na tradycyjną walkę naziemna. Okazało się jednak, że Mukama nie radzili sobie najlepiej w wąskich, zamkniętych przestrzeniach. Byli gatunkiem lotników. Atakowali zawsze z powietrza. Odkryto również, że ich broń ogłuszająca nie działała na wampiry w pełnych zbrojach. To była długa wojna. 


-Jak dluga? -zapytał Nuan Cee. 

-Trwała prawie dwadzieścia lat. W pewnym momencie, jakieś osiem lat po rozpoczęciu konfliktu, główna flotylla Mukamy straciła kontakt ze statkami orbitalnymi, które były bezpośrednio zaangażowane w walkę o planetę wampirów. Przygotowanie kolejnego natarcia zajęło im kilka lat. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, odnaleźli wszystkie swoje statki dokładnie tam, gdzie powinny się znajdować i w nienaruszonym stanie. Tyle że pełne wampirów. 

Maud znów zakręciła kieliszkiem i uśmiechnęła się lekko. -Nikt z obecnie żyjących nigdy nie spotkał żadnego Mukumy. 

-Fakt - przyznał Nuan Cee. 

-A tymczasem jesteśmy teraz tutaj i rozkoszujemy się świeżym powietrzem ich rodzimej planety. 

Nuan Cee zamarł zaskoczony. 

-Dom Krahr był jednym z klanów, ktore braly udzial w tamtej wojnie -wyjaśniła Maud. -Ta planeta została im powierzona po to, by zagwarantowali, że nigdy więcej, żaden Mukama nie będzie oddychał jej powietrzem. 

Odstawiła pusty kieliszek na stół.

-Kiedy rozpoczęłam tę opowieść, powiedziałam, ze stabilne społeczności opierają się wszelkim zmianom. Święta Anokracja jest trwała i niezmienna, czcigodny Nuan Cee. Dlaczegoż mieliby się zmieniać? Ich styl życia zapewniał im dobry byt przez całe tysiąclecia. Nigdy nie przestali budować warownych zamków czy nosić zbroi. To czyni ich silnymi. Nigdy nie porzucili swojej wiary, bo dzięki niej przetrwali najgorsze chwile. Uwielbiają swoje dzieci, chronią je niczym najcenniejszy skarb i od najmłodszych lat przysposabiają je do walki, bo historia nauczyła ich, że dzieci są zarówno cenne jak i podatne na zagrożenia. Bez dzieci Święta Anokracja nie miałaby przyszlosci. A przede wszystkim wampiry nie ufają obcym. Nigdy nic dobrego nie spotkało ich ze strony przybyszy z innych planet. A ty jesteś cudzoziemcem, próbującym przeciwstawić się tysiącleciom inercji. Pojedynczym, egzotycznym ptakiem, wierzącym że zmieni kierunek lotu całego potężnego stada. Zmiana, o jaką ci chodzi, może przyjść jedynie od środka, od kogoś darzonego głębokim szacunkiem, kogoś zakorzenionego w tym społeczeństwie. Ani ty, ani ja nie jesteśmy kimś takim. Ale porozmawiam o tym z Arlandem, kiedy tylko go spotkam. Jeśli go spotkam. 

-Och, na pewno się z nim zobaczysz -powiedział Nuan Cee. -Właśnie w tej chwili zmierza w naszą stronę korytarzem. 

Maud na moment wstrzymała oddech. 

Chwilę później Arland pojawił się w drzwiach, niosąc ze sobą dużą, szarą skrzynię. Zobaczył ją. -Moja pani.

Helen pomachała do Arlanda. Ten wszedł do pomieszczenia, ale z miejsca opadły go leesy, wypychając go z powrotem za drzwi. 

-Zostawiłeś ją samą!

-Inni byli dla nie niedobrzy!

-Było jej przykro!

Maud spojrzała na Nuan Cee. Ten posłał jej uśmiech. 

Arland wpatrywał się w nią ponad leesami z bolesnym wyrazem twarzy i trzymał ręce w górze w geście poddania się.  


-Przypuszczam, że powinnam się zorientować, co się z nim działo - westchnęła. 

-Odwiedzaj mnie, kiedy tylko będziesz miała ochotę, Matildo - odezwał sie Nuan Cee. 

-Tak zrobię -obiecała i naprawdę miała taki zamiar. 



Komentarze

  1. Zaczyna się wyjaśniać i stąd się wzięła niechęć matki A. mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cebula.... zdejmiesz warstwę, pojawia się następna i następna...
    Dziękuję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli jednak kupcozabójcy chcą poszerzyć wpływy, i chcieli wkręcić Maud. Ale im się nie powiodło. Ciekawe co to za skrzynka-prezent ? Wielkie dzięki za ten fragment. Pozdrawiam Barbara

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje ta historia wyjasnia wiele spraw i pokazuje podstepnosc roznych osobników

    OdpowiedzUsuń
  5. Maud jednak nie dała się nabrać na dobroć starego znajomego, można powiedzieć, że przechytrzyła lisa, ale przecież jest mądra i z nie jednej beczki jadła sól. Naprawdę to jestem ciekawa reakcji Arlanda. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze wrócę do okładki z Kate. To nie najgorsze zło! Gorzej, kiedy za kolejne tomy zabiera się któryś z rzędu tłumacz. I np w Innych Anne Bishop zamiast miejscowości Georgette mamy Jerzę (!). Zamiast Wrony dziewczynki o imieniu Starr mamy chłopca Starra, zamiast wioski Słodka Woda mamy Sweetwater itp. Niby drobiazgi ale czy tłumacz nie powinien chociaż przejrzeć serii, za której tłumaczenie się zabiera? Pozdrawiam, Irena.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje,jak widac Maud idealnie się nadaje dla Arlanda,doskonale opanowała politykę,potrafisie zorientowac gdy nią manipulują.L

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Och jak ogromnie podobała mi się reakcja Maud na próbę manipulacji :) Fajna, pełnokrwista bohaterka, bez jojczenia o losie czemuś dla mnie taki zły :P Nuan Cee jak w poprzednich historiach, czysto kupiecka dusza . Cudownie się czytało, dziękuję za tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy jakaś bohaterka u Ilony jojczy? Pytam z czystej ciekawości bo pewnie nie znam wszystkich. Chociaż faktycznie Maud daje radę.

      Usuń
    2. Hm...Kate na pewno nie :P Dina też trzyma fason :P Beksą na pewno nie była Cerise ani Rose . Mocno patrzyła światu w oczy Audrey . No i moja ulubiona Charlotte ...o to na pewno nie był typ jęczącej dziewoi :D Tu kończy się moja znajomość książek Ilony i jak na tę wiedzę - nie jojczyła żadna :D

      Usuń
  10. Warto było czekać, tak przyjemnie się czyta. Dziękuję bardzo za tłumaczenie. Podziwiam Waszą wytrwałość w takich ciężkich, podróżniczych warunkach i skrycie zazdroszczę egzotycznych krajobrazów :-D
    Pozdrawiam serdecznie, dziki_chomik

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rodzime plany wydawnicze, czyli co, jak i na czym.

Na początku tego roku Fabryka słów zapowiedziała wznowienie pierwszych tomów cyklu o Kate Daniels.  Niestety przez ostatnie pół roku w tym temacie panowała cisza, ale liczymy, iż wydawnictwo nie tylko wróci do dawniej wydanych pozycji, ale i zajmie się kolejnymi tomami serii, a także pozostałą twórczością Ilony Andrews. Przy okazji -zdając sobie sprawę, iż obecnie osiągalność wydań papierowych w języku polskim jest mocno problematyczna, chcielibyśmy zapytać się was o wasze preferencje czytelnicze. To znaczy chodzi nam o to, czy wolicie papier czy też może waszym pierwszym wyborem są e-booki, tudzież audiobooki? A jeżeli stawiacie na wydania elektroniczne, to na czym czytacie: na czytniku, tablecie, komórce czy może ekranie komputera? My już od dobrych kilku lat żywimy stałe i niezmiennie gorące uczucie do kindle'a. Zaczęło się prozaicznie od problemu ze znalezieniem miejsca na książki w walizce. A później poszło już z górki;-) W tej chwili nie wyobrażamy sobie życia bez ...

WUB Rozdział 1 cz. 2

Mimo mało entuzjastycznego przyjęcia pierwszego fragmentu zapraszamy na ciąg dalszy WUB. Zdajemy sobie sprawę, że po rewelacyjnym Hidden Legacy ciężko będzie znaleźć równie dobrą pozycję, niemniej namawiamy na danie szansy Cassandrze Gannon choćby do końca pierwszego rozdziału. Zatrzymała się przy ostatnich drzwiach i wzięła głęboki oddech. Terapia grupowa była jedną z najgorszych rzeczy związanych z byciem uznanym za zbrodniczego szaleńca.  Starając się rozluźnić mięśnie szczęk, wmaszerowała do pozbawionego okien pokoju i zajęła miejsce w kręgu. Boże, nienawidziła wtorków. Jedyną pozytywną częścią tego upokarzającego spektaklu była możliwość spędzenia tego czasu z siostrą.  Drusilla została wrzucona do WUB wraz z nią i uwięzienie znosiła znacznie gorzej niż Scarlett. Siedziała teraz apatycznie na swoim krześle, wpatrując się w ścianę. Jej rude włosy były brudne i cienkie, a jej niezbyt urodziwa twarz blada. Żadna z sióstr nigdy nie była piękna, ale teraz Dru wygl...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...