Przejdź do głównej zawartości

Iron and Magic Rozdział 1 cz. 2

Dzisiaj była zbyt dobra pogoda, by dało się nas wcześniej zaciągnąć do kompa, więc dopiero u schyłku dnia możemy zaprosić Was na ciąg dalszy opowieści o sponiewieranym przez los Hugh. Zdajemy sobie sprawę, że w opinii większości w pełni zasłużył sobie na to, co go spotkało, ale że największy nawet drań ma prawo do drugiej szansy...
Przyjemnej lektury i spokojnego wieczoru!



Dowodził Żelaznymi Psami, a Landon Nez stał na czele Złotego Legionu, składającego się z nekromantów, którzy opanowali bezrozumne wampiry i kierowali nimi, niczym zdalnie sterowanymi samochodzikami. Żelazne Psy i Złoty Legion, prawa i lewa ręka Rolanda. Nienawidził Neza, a Nez nienawidził jego. I o to właśnie chodziło Rolandowi.
Hugh ostatecznie znalazłby sposób na zabicie Neza, ale zabrakło mu czasu. Został wygnany. Teraz magiczna lina łącząca go z człowiekiem, który wyciągnął go z rynsztoka, zniknęła. Cel jego życia, jego nauczyciel, jego zastępczy ojciec, wszystko co wydawało mu się właściwe i prawdziwe w tym popieprzonym świecie, przepadło. Życie straciło sens.
-Jak źle jest? -zapytał.
-Wliczając w to nas, zostało nie więcej niż trzystu ludzi -odrzekł Stoyan.
Kilka miesięcy temu pozostawił sześć kohort Żelaznych Psów, w każdej po trzystu osiemdziesięciu ludzi. Przekuł ich w elitarną, zdyscyplinowaną, wyszkoloną siłę, w żołnierzy, dla zdobycia których każda głowa państwa dałaby sobie uciąć rękę.
-Jest jeszcze trochę rozproszonych -dodał Stoyan. -Niektórzy się ukrywają, niektórzy włóczą się bez celu. Landon posłał za nimi patrole krwiopijców. Polują na nas.
Co się do diabła stało, od kiedy odszedł? -Dlaczego?
-Przez ciebie! -warknął z kąta Bale.
Hugh spojrzał na Lamara.
-Roland odkrył pewien nieprzyjemny fakt -wyjaśnił Lamar. -Nie oddaliśmy się pod jego rozkazy. To ty jesteś naszym dowódcą. Perceptorem. Zaczęliśmy być postrzegani jako niegodni zaufania.
Idioci. -Złożyliście przysięgę.
-Przysięga działa w dwie strony. Pokażcie mu wasze ręce - polecił Lamar.
Stoyan podwinął rękawy. Jego przedramiona znaczyły poszarpane blizny. -Kazał mi najechać wieś i powywieszać wszystkich cywilów, by przesłać wiadomość -mówił Stoyan. -Powiedziałem mu, że jestem żołnierzem, a nie rzeźnikiem. Ukrzyżował wielu z nas. Trzydziestu dwóch ludzi. Obserwowałem przez trzy dni, jak umierają. Umarłbym wraz z nimi.
-Co cię uratowało? -zapytał Hugh.
-Daniels mnie uratowała. Zdjęła mnie z krzyża i pozwoliła mi odejść.
To imię cięło jak nóż. Musiało się to uwidocznić na jego twarzy, bo Stoyan cofnął się o krok.
Wyrzucił to imię ze swojego umysłu i skupił się na bieżących problemach. Roland musiał zdawać sobie sprawę z tego, że Stoyan odmówi wykonania rozkazu wymordowania cywilów. Nie tym zajmowały się kohorty. Mroczna odnoga Żelaznych Psów, która starłaby wioskę z powierzchni ziemi bez zadawania zbędnych pytań, już nie istniała. I Roland był tego boleśnie świadom. Ten rozkaz był testem lojalności, który Stoyan oblał. Roland nie żądał po prostu lojalności, jemu chodziło o całkowite oddanie. Kiedy go nie otrzymał, musiał podjąć decyzję o zniszczeniu całej jednostki.
Co za marnotrawstwo, pomyślał. Poświęcił lata na stworzenie Żelaznych Psów, a Roland odrzucił ich jak śmieci.
Podobnie jak wyrzucił jego. Nie, nie wyrzucił. Odciął mnie, odciął swoją prawą rękę. Jaki człowiek rezygnuje ze swojej prawej ręki tuż przed bitwą?
Nowa, heretycka myśl zaświtała w jego głowie i nie dawała się stłamsić.
Szukał śladów magii, która pozwoliłaby mu przegnać niepewność, ale znalazł tylko pustkę. Pustkę, która pochłaniała go od środka, zagłębiając swoje kły w jego duszy. Niewidoczna więź łączyła ich, nawet kiedy magia zanikała i technologia brała górę. Zawsze tam była. Był związany z Rolandem, od kiedy podzielił się z nim swoją krwią. A teraz to wszystko znikło.
Pustka wypełniała mu głowę, a ta nowa myśl rozpalała mózg, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Opanowała go nagła chęć, by wydrzeć się na całe gardło i coś rozwalić. Potrzebował gorzały, mnóstwa gorzały.
Czterech mężczyzn wpatrywało się w niego. Znał każdego z nich od lat. Sam ich wybrał, szkolił ich, walczył ramię w ramię z nimi, a teraz czegoś od niego chcieli. I nie zamierzali zostawić go samego, dopóki nie spełni ich oczekiwań.
-Jeżeli czegoś nie zrobimy, za rok o tej porze wszyscy będziemy martwi -powiedział Felix.
-Co chcecie zrobić? -znał odpowiedź, ale i tak się zapytał.
-Chcemy, żebyś nami dowodził, żebyś nas poprowadził -odpowiedział Stoyan. -Psy cię znają. Ufają ci. Jeżeli dowiedzą się, że żyjesz, znajdą cię. Możemy zebrać wszystkich maruderów i przeciwstawić się Nezowi.
-Nie wiesz, o co prosisz - zachowywanie przytomności umysłu z tą zżerającą go pustką, doprowadzało go do szaleństwa.
-Nie proszę -Stoyan stanął przed nim. -Ufam ci. Podążę wszędzie za tobą. Nie za Rolandem. Roland nic mi nie obiecywał, a ty tak. Przekonałeś mnie do tej idei, bycia częścią czegoś lepszego. Bycie Żelaznym Psem to coś więcej niż praca. Jak powiedziałeś, to braterstwo.
-Rodzina, gdzie każdy z nas działa na rzecz czegoś większego -dorzucił Lamar.
-Jeżeli padniesz na polu bitwy, reszta cię osłoni -odezwał się Bale.
-A teraz, niech Bóg ma nas w swojej opiece, padamy -dokończył Stoyan.
Kurwa mać.
Głowa Rene łypała na niego ze stołu. Uratował go przed wieloma laty, tam w Paryżu. Potem ratował mu skórę jeszcze wielokrotnie podczas różnych bitew. W tym morzu gówna i krwi, za które odpowiadał, to była jedna z niewielu dobrych rzeczy, jakie robił. Nez zabił Rene z jednego tylko powodu - by mu dogryźć. Bez względu na to, co jeszcze zrobi ze swoim życiem, Hugh już zawsze będzie odpowiedzialny za śmierć Rene. Odpowiedzialność za to spadała na jego barki.
Jego przyjaciel jest martwy. Przez niego. Bo nie było go tam. Bo siedział tutaj, użalając się nad sobą i próbując utopić smutki w alkoholu.
źródło:pixabay.com
Hugh wpatrywał się w czaszkę, zapamiętując każdy najdrobniejszy detal i wrzucając wszystkie te fragmenty w przepełniającą go pustkę. Dawne czasy odeszły. Mógł wypełnić tę bezdenną otchłań w swojej jaźni furią albo mógł pozwolić, by doprowadziło go to do szaleństwa. W sumie nie robiło to wielkiej różnicy.
-Wiesz, dlaczego wciąż jeszcze żyjesz? -zapytał Lamar. -Każdego dnia, każdego tygodnia jest nas coraz mniej, ale ty nadal oddychasz. Jeżeli nam udało się cię odnaleźć, Nez też może to zrobić. Założę się, że dokładnie wie, gdzie jesteś.
-Żyję, bo on chce, żebym zginął ostatni -rzekł Hugh. -Chce, żebym wiedział o wszystkim.
Nez pragnął, żeby oglądał, jak jego nekromanci niszczą wszystko, co zbudował, a kiedy już nic nie zostanie, wyciśnie z niego ostatnią kroplę krwi. Nez chciał, żeby oglądał swoją klęskę, będąc trzeźwym i świadomym swojej porażki. Nie ma żadnej przyjemności w gonieniu psa, który nie ucieka. Zatem w porządku. Będzie trzeźwy.
Lamar uśmiechnął się.
-Czym dysponujemy? -zapytał Hugh.
-Trzystu dwóch ludzi, wliczając w to nas -oznajmił Stoyan.
-Broń?
-To co mamy przy sobie -odpowiedział Bale.
-Zapasy?
-Żadnych -tym razem Lamar udzielił odpowiedzi. -Zaczynamy głodować.
-Baza?
Felix potrząsnął głową.
Mózg Hugh szukał rozwiązań. Znajdujemy się na dnie, ale zawsze mogło być gorzej. Ci z Psów, którzy przetrwali, byli zapewne najbystrzejszymi albo najsilniejszymi. Miał do dyspozycji trzystu wyszkolonych zabójców.
-Są jeszcze strzelby* -odezwał się Stoyan.
-Ile?
-Wszystkie.
Życie najpierw sprzedało mu solidnego kopniaka, a teraz posłało mu całusa. -Dobrze.
Hugh podszedł do drzwi i otworzył je na oścież. Owionęło go świeże powietrze. Przed nim rozpościerało się małe, brzydkie miasteczko, nieco tylko więcej niż główna ulica z kilkoma budynkami wzdłuż wiejskiej drogi, która w oddali znikała wśród pól. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu, cienie wydłużały się, a uliczne lampy rozjarzyły się elektrycznym światłem. Pamiętał dokuczliwy upał, ale teraz powietrze było zbyt chłodne jak na lato.
-Jesień czy wiosna? -zapytał.
-Wrzesień -poinformował go Lamar.
-Co to za miasto?
-Connerville w Tennessee - wyjaśnił Stoyan.
Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał był Beaufort w Południowej Karolinie.
-Gdzie jest Nez?
-W Charlotte -odpowiedział Lamar. -Założył tam stałą bazę.
Wystarczająco daleko, by trzymać się z dala od Atlanty i otaczających terenów. One należały teraz do Daniels. Ale nie nazbyt daleko na wypadek, gdyby Roland poróżnił się ze swoją drogocenną córką.
Musiał zająć się nimi, poprowadzić ich, uzbroić i znaleźć im bazę, w której będą mogli przetrwać. Łatwe do wyobrażenia sobie, trudniejsze do zrealizowania.  A przede wszystkim musiał przekonać Neza, że atakowanie go teraz nie leżało w jego interesie. Jeżeli uda mu się utrzymać przy życiu Psy przez zimę, na wiosnę będzie miał wystarczającą liczbę wyszkolonych ludzi.
Butelka samogonu przywoływała go. Nie musiał się obracać, by dokładnie wiedzieć, gdzie ona jest. Kusiła go, by skończył tak, jak kończą odcięte kończyny. Żeby uschnął i zgnił. A kiedy on będzie się zatracał, jego ludzie będą umierać jeden po drugim.
Nie. Był coś winien Nezowi. Był Hugh d’Ambrayem, Preceptorem Żelaznych Psów. A Psy zawsze spłacają swoje długi.
Magia przetoczyła się po ziemi. Hugh nie mógł jej dostrzec, ale wyczuł ogarniającą go ekscytującą gorączkę, która przegnała precz ból głowy. Elektryczne lampy zamigotały, by po chwili rozjarzyć się na całego feerią niebieskiego światła.
Podniósł dłoń do góry i pozwolił magii płynąć. Jasnoniebieski blask spowił jego palce. Felix stęknął, kiedy jego przegroda nosowa wracała do pierwotnego kształtu.
Hugh podniósł głowę Rene. Pogrzebie go tej nocy.
-Znajdź mi jakieś ubranie. I zadzwoń do Neza. Powiedz mu, że chcę z nim rozmawiać.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* w oryginale barrels, czyli beczki albo lufy, działa czy też wybrane przez nas strzelby. Być może dalej z kontekstu będzie wynikać, co też dokładnie autorzy mieli na myśli...

Komentarze

  1. Drań , drań i jeszcze raz drań . Taki bidniutki bo już go Roland nie kocha o jejku jejku...I to wszystko wina złego dzieciństwa , taa....Czekam na kolejne solidne manto od Losu, kimkolwiek on na drodze Hugh się jeszcze okaże . Nie wierzę w drugą szansę , ludzie się nie zmieniają - tylko starzeją . Dalej Hugh, nastawiaj drugi policzek ...( a ja szybciutko zmykam bo co innego pojątrzyć na forum a co innego wystawiać się na rozszarpanie żywcem przez zwolenniczki Preceptora :P )
    Ale nim pójdę - ogromne podziękowania za kolejny fragment :) Jesteście najlepsi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Większość Hugha nienawidzi a ja się cieszę, że w końcu jest jakiś wyrazistszy główny bohater - kocham książki IA, ale wariant Curran, wcale-nie-jestem-Curranem Rogana czy jestem-trochę-lepiej-wychowanym-Curranem Lorda Camarine już trochę oklepany ;). Dodatkowo przeszłość Hugh ma bardzo ciekawą , chyba najbardziej oczekiwana prze ze mnie ich książka. To też serdecznie dziękuje za tłumaczenie fragmentu :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne, że tak szybko odstawił alkohol, ale może przyjaciele mu pomogli a przede wszystkim magia. Ciekawi mnie czy nadal będzie z tą pustką walczył, czy otrząśnie się z tego. Bardzo dziękuję za nowe tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co powie Nezowi Dziękuje za fragment J

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję. Ja mu kibicuje i mam nadzieje, nie, pewność, że da radę!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...