Przejdź do głównej zawartości

Sweep of the Blade Rozdział 6 cz. 1

Po dłuższej przerwie wracamy do Maud i zamku Krahr. Dzisiejszy fragment nie należy do najdłuższych, ale za to nie pozostawimy Was na długo w niepewności i na ciąg dalszy zapraszamy już jutro, zapowiadając jednocześnie, że po tym dosyć spokojnym wstępie, zrobi się naprawdę gorąco...
Pozdrawiamy i życzymy przyjemnego weekendu!



Dzwonek przy drzwiach zadźwięczał. 

Maud usiadła na łóżku, momentalnie rozbudzona i w pierwszym odruchu spróbowała otworzyć drzwi telepatycznie. Po chwili dotarło do niej, że nie znajdowała się w gospodzie Diny. Była w swojej sypialni w zamku Domu Krahr. 

Dzwonek rozbrzmiał ponownie. 

Ostatniej nocy została w pokoju Arlanda o wiele za długo. Kiedy Helen zasnęła, rozmawiali do późna o stacji kosmicznej.

Zwlekła się z łóżka i wciągnęła na siebie spodnie od dresu.  

-Czas? –zapytała.

Czerwone cyfry rozbłysły na ścianie nad kominkiem. 09:30. Na planecie obowiązywał trzydziestogodzinny cykl dobowy, każda godzina składała się z 15 minut, a każda minuta z piętnastu chwil. Było wcześnie. W kategoriach ziemskich dochodziło wpół do siódmej. 

Melodyjka przy drzwiach znów zagrała. 

-Otwórz.

Drzwi rozsunęły się na bok i do środka weszła Karat w czarnej zbroi.  

-Jak się miewa mój kuzyn?

Maud spojrzała na nią zaskoczona. 

-Spędziłaś większość nocy w jego pokojach. 

-Śledzicie mnie.

-Oczywiście, że cię szpiegujemy. Wiemy, że wróciłaś do swojej sypialni z Helen. Wiemy również, że zużycie prądu w jego pomieszczeniach było wyższe niż zazwyczaj  i to do do późnej nocy. Stąd też wyciągnęliśmy wniosek, że skoro nie widziano cię na korytarzu, skorzystałaś z prywatnego przejścia. Zakładam, że spędziliście miło czas? 

Rodzinka wampirów. –Jeżeli o to ci chodzi, to zbroje zostały na swoich miejscach. 

-Co? Dlaczego?

-Nie jesteśmy na tym etapie związku. 

Karat wpatrywała się w nią badawczo. –A czy kiedyś byliście?

-Nie. 

-To absurdalne. Skąd macie wiedzieć, czy do siebie pasujecie? Jak mógł prosić cię o rękę bez upewnienia się, że tak jest?

-Będziesz się go o to musiała sama zapytać –warknęła w odpowiedzi Maud. 

-To co robiliście tyle czasu razem?

-Helen oglądała film. A my rozmawialiśmy. I było przyjemnie. Romantycznie.

-A wiec wzięłaś ze sobą dziecko? Myśleliśmy, że zostawiłaś ją tutaj.... Chwila. –Karat zamilkła. –Czy ty właśnie powiedziałaś, że mój kuzyn był romantyczny? Arland Krahr? Krwawa buława? Miażdzyciel? Niszczyciel z Nexusa? Ten Arland?

-Tak. Był całkiem słodki i nie było żadnego niszczenia. -Po sposobie w jaki na nią spoglądał ostatniej nocy, nie miała najmniejszych wątpliwości, że tego pragnie. Ona też tego chciała, ale coś ją powstrzymywało. Czuła się, jakby miała na sobie jakaś mentalną uprząż. Za każdym razem, kiedy pomyślała o tym, jak bardzo go pożąda, coś szarpało ją za cugle i stopowało. 

Karat odchyliła się do tyłu i wybuchnęła śmiechem. -To do niego niepodobne. Biedny Arland. Tak się zagalopował.

Maud westchnęła. -Tu nie chodzi o twojego kuzyna. Ale o mnie. Po prostu dał mi więcej czasu na uporanie się z moimi własnymi problemami.

Karat uspokoiła się nieco. -Jasne, rozumiem. 

-Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego przyszłaś mnie obudzić?

-Tak -cała wesołość gwałtownie zniknęła z twarzy Karat. -Lady Ilemina zażądała twojej obecności na Zgromadzeniu Kobiet tego ranka. 

Musiało do tego dojść. Maud skrzyżowała ręce na piersiach. Wiedziała, że prędzej czy później nadejdzie ta chwila. I nie było innego wyjścia, jak tylko stawić temu czoła. 

-Czy masz zbroję treningową? -zapytała Karat.

-Założę mój zwykły pancerz. 

-Zapewne się przyda. Masz mniej więcej dwadzieścia minut, by się przygotować. Zabierzemy ze sobą też Helen. Będzie miała do wypełnienia pewne obowiązki. 

-Będziemy gotowe -zapewniła ją Maud. 

#

Źródło: pixabay.com
No i jesteśmy - Karat zatrzymała się przy drzwiach, prowadzących do dużej komnaty. Starszy strażnik, który wczoraj przyprowadził Helen do sali biesiadnej, czekał przy wejściu. W środku widać było gromadkę dzieci bawiących się na podłodze. 

W oczach mężczyzny pojawiły się iskierki skrzętnie skrywanego rozbawienia. -Lady Helen. 

Dziewczynka wypięła dumnie pierś. -Jestem tu po perkusje. 

-W rzeczy samej. -Starszy wampir podał jej małą szczotkę i tubkę niebieskiego żelu. -Wyciśniesz trochę tej pasty na podłogę i wyszorujesz ją do czysta. Masz w ten sposób wyczyścić dziesięć kamiennych płyt. Zostaniesz tutaj, dopóki praca nie zostanie wykonana. 

Helen chwyciła szczotkę i tubkę, uniosła wysoko głowę i weszła do środka. 

Zaglądając przez drzwi, Maud zauważyła jeszcze jedną postać pochyloną nad podłogą z identyczną szczoteczką i lewą ręką w gipsie. Wampirza sprawiedliwość nie okazywała żadnej litości. 

-Poradzi sobie -zapewniła ją Karat. -Chodźmy. 

Komentarze

  1. Jestem tu po perkusje. Przefajne! mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za fragment tłumaczenia J

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za kolejny fragment . To że wróciliście też jest dobre ;) ( ale najważniejsze żeby wyjazd spełnił pokładane w nim nadzieje )

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje, podobała mu się ciekawość Karat,każdy chce wiedzieć co Arland widzi w Maud,no i te perkusje...dla Helen.L

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...