W to piękne sobotnie popołudnie aż chciałoby się ruszyć w plener i rozruszać kości. Może nie do końca w stylu porannych Zgromadzeń a'la zamek Krahr, ale i tak szkoda tracić dzień przed ekranem kompa, więc nie przedłużamy, lecz szybko publikujemy kolejny fragment Sweep of the Blade, życząc Wam jednocześnie przyjemnej lektury i udanego weekendu.
Pozdrawiamy!
Pozdrawiamy!
Przeszły dziesięć metrów do kolejnych szeroko otwartych drzwi. Za nimi rozciągał się turkusowy trawnik pełen złotych słoneczników, okolony przystrzyżonymi drzewami i krzewami. Wokół ciągnął się mniej więcej metrowej wysokości mur, stanowiący część zamkowych blanków. Za nim w oddali widać było kolejne wieże i mury obronne. Znajdowali się na szczycie środkowego donżonu.
Wampirzyca ćwiczyła na środku trawnika z użyciem broni treningowej. Kilkanaście osób obserwowało ten sparing. Z boku znajdował się stół z przekąskami i napojami. Typowe Kobiece Zgromadzenie, podczas którego wampirzyce mogły bić się ze sobą przez godzinę, a potem wspólnie coś zjeść i poplotkować. Maud zazwyczaj dobrze się bawiła podczas tych spotkań. Przynajmniej dopóki nie została wyrzutkiem. Dzisiaj nie spodziewała się, że będzie przyjemnie. Oczekiwała raczej, że zostanie rzucona między psy, których zadaniem było złamać ją i zmusić do poddania. To był test, który musiała zdać.
Tradycja nakazywała, by mężczyźni trzymali się z dala od kobiecych spotkań. Była zdana tylko na siebie.
Karat zatrzymała się przy stelażu z bronią treningową.
-Zrobimy to na spokojnie -rzuciła cicho pod nosem. -Ty i ja zmierzymy się, a potem napijmy się soku i wrócimy do siebie. Nie przejmuj się.
Maud wypróbowała pierwszy miecz. Zbyt ciężki. Zbyt długi. Za krótki. Źle wyważony. Polimerowa broń przypominała swoje bojowe odpowiedniki w prawie każdym detalu. Ich krawędzie nie były może nadmiernie ostre, ale mogły utoczyć krwi. Zdarzało się jej to wcześniej. Ostrze zostawiało na pancerzu czerwone znaki. Z czasem znikały, ale dzięki nim łatwo dawało się zliczać trafienia i wiele ze Zgromadzeń kończyło się długotrwałym badaniem wszystkich czerwonych śladów i dyskusją, czy taka rana mogła okazać się śmiertelna, czy też nie. Główne niebezpieczeństwo podczas walki z użyciem takiej broni sprowadzało się do bezpośredniego trafienia. Odpowiednie uderzenie mogło spowodować wewnętrzne obrażenia i to pomimo zbroi.
Jest. Znalazła ostrze podobne do jej własnego. Karat zdecydowała się na dłuższy i cięższy miecz, ale kiedy zobaczyła wybór Maud, poszła po coś krótszego. Naprawdę?
Karat zajęła miejsce na środku trawnika i wykonała kilka szybkich cięć.
Maud ustawiła się naprzeciwko niej. -Nie widzę tu żadnych wampirzyc z innych Domów.
-To jest sprawa Krahrów i nikogo więcej.
-Zatem czuję się niezmiernie zaszczycona zaproszeniem.
Karat zamachnęła się swoim mieczem i wykonała umyślnie powolny wypad.
Maud spojrzała na nią z wyrzutem. -Nie zamierzam zniżać się do parowania czegoś takiego.
Karat wyprostowała się i syknęła. -Staram się pomóc.
Czerwonowłosa wampirzyca maszerowała w ich kierunku. Jej zielone oczy gorzały wściekłością.
Karat rzuciła okiem przez ramię. -Suka Faron.
-Jest tutaj ze względu na mnie, czy na ciebie?
-Na ciebie. -Karat zastąpiła drogę wampirzycy. -Lady Konstano. Przeszkadzasz nam.
-Lady Maud! - Konstana skierowała czubek swojego miecza w stronę Maud. -Twoje skundlone dziecko złamało mojemu synowi rękę.
Och. A więc o to chodziło.
-Zastanawiałam się, czy byłabyś tak miła i pokazała mi, jak jej się to udało - Konstana obnażyła kły.
Wokół nich zapadła cisza. Ustały pojedynki, a kobiety usunęły się na bok, by zrobić im miejsce. Miały teraz sporą widownię.
-Konstana - warknęła cicho Karat. -Ona jest człowiekiem, a do tego naszym gościem.
-Jak sobie życzysz - odrzekła Maud.
-Odsuń się na bok, Karat - zażądała Konstana.
Mięsień drgnął w twarzy Karat. -Nie myśl sobie, że możesz mi rozkazywać.
-Alvina - odezwał się kobiecy głos.
Karat zamarła.
Na prawo od nich w cieniu drzew stały cztery starsze wampirzyce. Ta, która się odezwała, była wysoka i szeroka w ramionach, a jej długie blond włosy sięgały aż za talię. Prosta, ćwiczebna zbroja opinała jej potężną figurę. Szare oczy były zimne. Maud spojrzała w nie i dostrzegła lód.
-Pozwólmy naszemu gościowi wziąć udział w Zgromadzeniu - kontynuowała Lady Ilemina.
Karat odstąpiła na bok.
Maud przesunęła się nieco na prawo, zwiększając dystans.
-Kiedy już złamię ci rękę, przeprosisz mnie - odezwała się Konstana. -Za zabieranie mi cennego czasu.
Była o jakieś pięć centymetrów wyższa i prawdopodobnie o ponad piętnaście kilogramów cięższa od Maud, a po sposobie, w jaki trzymała swoją broń, widać było znajomość południowej szkoły, co oznaczało, że będzie preferować proste cięcia. Z prawej czy z lewej pozostawało pytaniem. Uderzenie z lewej byłoby lepsze. To był mocniejszy atak.
Maud podniosła swoje ostrze i sprawdziła czubek. -Czy w Domu Krahr zwyczajowo traci się tyle czasu na czcze pogróżki?
Konstana zaatakowała, tnąc od lewej do prawej, celując w poprzek piersi. To było dobre cięcie, szybkie i śmiertelnie niebezpieczne. Maud sparowała, pozwalając by cały impet ataku ześlizgnął się po jej ostrzu, złapała na sekundę nadgarstek kobiety, szarpnęła rękę, ustawiając ją w idealnej pozycji, puściła i skierowała swój własny miecz pod przedramię Konstany. Maud przełożyła teraz swoją rękę ponad wyprostowanym ramieniem przeciwniczki, unieruchamiając jednocześnie jej miecz pod swoją pachą. Wszystko stało się tak szybko, że Konstana nie miała szans na reakcję. Jej własny pęd sprawił, że obróciła się wokół własnego ramienia i padła na kolana z jedną ręką Maud zaciśniętą na jej nadgarstku, a drugą przyciśniętą do wyprostowanego i zablokowanego łokcia.
-Pytałaś się, jak zrobiła to moja córka -rzekła Maud. -Właśnie tak.
Uderzyła w łokieć. Torebka stawowa pękła z głośnym trzaskiem. Konstana zawyła. Kobiety zgromadzone wokół skrzywiły się i wstrzymały oddech.
-Dokładnie tak, jak ją uczyłam -Maud puściła wampirzycę i odstąpiła na bok.
Konstana z wysiłkiem podniosła się na równe nogi. Jej prawe ramię zwisało bezwładnie. Lewą ręką sięgnęła po miecz i podniosła go z ziemi.
-Dobra walka, Lady Konstana -powiedziała Maud.
Wampirzyca z wysiłkiem wyrzuciła przez zaciśnięte zęby -Dobra walka, Lady Maud.
-Dobrze -wtrąciła się Lady Ilemina. -To było całkiem poruszające. Aż poczułam, że mi też przydałoby się trochę ćwiczeń. Lady Maud, czy byłabyś tak miła?
Cholera, cholera, cholera. Maud skłoniła się. -Jestem zaszczycona.
-Oczywiście, że tak -Lady Ilemina ruszyła w jej kierunku.
Prawie dwa metry wzrostu. Sto kilogramów wagi. To było jak obserwowanie zbliżającego się czołgu.
Przez głowę Maud przelatywały myśli. Nie było sposobu na uniknięcie tej walki. Poddanie się nie było opcją. Było zbyt wielu świadków i Lady Ilemina poczytałaby to za zniewagę. Pokonanie też nie wchodziło w grę, nawet gdyby była do tego zdolna, a nie sądziła, żeby tak było. Nie mogła pozwolić sobie na upokorzenie matki Arlanda. Nie mogła jednocześnie dopuścić do tego, by sama została upokorzona. To ostatecznie pogrzebałoby jakiekolwiek jej szanse na akceptację. A po ostatniej nocy zależało jej na Arlandzie jeszcze bardziej.
Co robić? Jak sobie z tym poradzić?
Bardzo dziękuję za rozdział, ale naprawdę, koniec w takim momencie?! Tak nie można, to podchodzi po znęcanie się:( Kalitin
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Nie można! mamuniaewy PS piękna robota!
UsuńAbsolutnie popieram!
UsuńCzarująca mamuśka ciekawe co dalej Dziękuje za fragment Pozdrawiam J
OdpowiedzUsuńMusi sprawdzić czy będzie dużym obciążeniem dla Krahr. mamuniaewy
UsuńDziekuje ciekawe jak bohaterka wybrnie z tej sytuacji
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny fragment i z niecierpliwością czekam co dalej.
OdpowiedzUsuńDziekuje, faktycznie tak zakończyć?jak skończy się ta walka?wierzę w Maud,ale to jej przyszła teściowa...
OdpowiedzUsuńNajlepszy byłby remis, o ile Maud da radę. Ale wierzę w nią i mam nadzieję, że coś wymyśli. Za to przyszła teściowa coś nie bardzo przepada za "synową". Pięknie dziękuję za tłumaczenie. Pozdrawiam, Meg
OdpowiedzUsuń