Przejdź do głównej zawartości

Tad Williams - Serce Świata Utraconego - fragment

To już ostatni z zaległych fragmentów. Jeżeli starczy nam zapału i czasu na jutro postaramy się przygotować pierwsze zestawienie bieżących nowości. A tymczasem zapraszamy Was do zapoznania się z prozą Tada Williamsa.
Opis pochodzi od wydawcy:


Triumfalny powrót do Osten Ardu!

Tad Williams, wielki mistrz literatury fantasy, ponownie zaprasza czytelnika do krainy Osten Ard. Powracamy tam, gdzie kończy się ostatni tom poprzedniej trylogii, „Wieża Zielonego Anioła”, i dowiadujemy się, co naprawdę zaszło po upadku tytułowej twierdzy. Spotkamy tu najlepsze postaci „Pamięci, smutku i ciernia”: szlachetnego księcia Isgrimnura i jego niezłomnego druha Sludiga, oraz nowych, równie frapujących bohaterów – Porta, rycerza z Południa, i Vijekiego, mistrza inżynierii wojennej u Nornów, rasy, z którą wojowali Isgrimnur i Porto.

Obie strony walczą o przetrwanie w niekończącej się spirali intryg, zbrodni i odwiecznej wendety. Tad Williams powraca z doskonałą kontynuacją opowieści, która nie pozwalała czytelnikowi oderwać się od „Smoczego tronu”, „Kamienia rozstania” i „Wieży Zielonego Anioła”. Królestwo Osten Ard nadal żyje i fascynuje – warto je znowu odwiedzić.

Jedna z moich ulubionych serii fantasy. 
George R.R. Martin
Tad Williams to mistrz w opowiadaniu historii, a ten cykl to jego arcydzieło. 
Brandon Sanderson

Przełomowy cykl, wytyczył drogę wielu autorom piszącym fantasy, ze mną włącznie”. 
Patrick Rothfuss, autor bestsellerowego cyklu „Kroniki królobójcy”

Pamięć, Smutek i Cierń to jedna z najwspanialszych serii fantasy wszech czasów. 
Christopher Paolini, autor Eragona

Czytelnicy, którzy uwielbiają zatracać się w długich, skomplikowanych opowieściach epickiej fantasy, będą w swoim żywiole. 
„Locus”

Szczególnie godne polecenia. Williams wykorzystuje wiele mitologii w tle swojej epickiej fantasy (…) fabuła nasycona politycznymi intrygami i silnymi bohaterami. 
„Library Journal”

Sposób, w jaki Williams stworzył z tego uzupełniającego tomu literacki klejnot, wiele mówi o jego talentach jako twórcy fantasy i o trwałości Osten Ard – niesamowitego, wciągającego świata wartego ponownych odwiedzin. 
NPR

Poniższy fragment zamieszczamy rzecz jasna jedynie w celach promocyjnych i wszystkich, którym ta opowieść przypadnie do gustu, zachęcamy do zakupu książki.


Dedykacja


CYKL O OSTEN ARD był nadzwyczaj ważny zarówno dla mnie, jak i dla wielu czytelników, zatem pomysł jego kontynuacji po tylu latach trochę mnie przytłaczał, a chwilami nawet przerażał – zarazem jednak dał mi dużo radości.
Powieść rozpoczyna podróż powrotną do Osten Ard od wypełnienia istotnej luki, jaką pozostawił ostatni tom Pamięci, Smutku i Ciernia: losu Nornów po klęsce w wojnie Króla Burz.
Uczciwie przyznaję, że wtedy nie zamierzałem już wracać do tej krainy, przynajmniej nie „na całego”, i nigdy bym się na to nie zdecydował, gdyby nie powtarzane przez wielu pytania w rodzaju: „No to kiedy znowu przeczytamy o Osten Ard?”, albo: „Ale co z tymi bliźniakami i ich urodzinowym proroctwem? Chyba nie powiesz, że to nie miał być punkt wyjścia dla dalszego ciągu?”.
Kiedy podobnych pytań już się trochę nazbierało, zacząłem o tym przemyśliwać. W końcu wylęgła mi się w głowie historia do opowiedzenia – no i stąd ten oto krótki tomik (a będzie tego znacznie więcej), mój powrót na ziemie, które niegdyś zostawiłem za sobą, jak mi się wydawało, na dobre.
Serce Świata Utraconego dedykuję zatem czytelnikom, którzy chcą się dowiedzieć więcej o Osten Ard, o Simonie, Miriamele i Binabiku, o Sithach i Nornach; o tym, jak było w królestwie przed akcją pierwszego tomu i po mniej lub więcej szczęśliwym zakończeniu cyklu. Takiej sympatii dla bohaterów i ich krainy nigdy się nie spodziewałem. Ugiąłem się pod tą presją i dzisiaj bardzo się z tego cieszę. Dziękuję za tyle wsparcia i miłych słów. Postaram się, żebyście nie musieli ich żałować.
Witajcie więc ponownie! Tym zaś, którzy odkrywają Osten Ard po raz pierwszy, zadedykuję parafrazę wypowiedzi jednej z naszych postaci, Simona Śnieżnowłosego, kiedy pod koniec tamtej historii witał sojusznika tymi mniej więcej słowami: „Przyłącz się do nas. Masz tu świat pełen przyjaciół, z których część jest ci jeszcze nieznana”.

Część pierwsza
Zburzona twierdza


POCZĄTKOWO SĄDZIŁ, ŻE ŻOŁNIERZ kuśtykający w lodowatym błocku traktu Frostmarch jest ranny i ma skrwawiony kark i ramiona. Podjechawszy bliżej, przekonał się, że czerwone plamy układają się w regularny kształt i wzór, jak fale. Porto zrównał się z nim, ściągnął wodze i jechał stępa obok nieznajomego.
– Skądżeś wytrzasnął ten szal? – spytał.
Żołnierz, chudy jak szczapa i młodszy odeń o kilka lat, tylko spojrzał na niego spode łba i pokręcił głową.
– Zadałem ci pytanie. Skąd go masz?
– Matka mi zrobiła na drutach. Odpieprz się.
Porto wyprostował się w siodle. Buńczuczna odpowiedź go rozbawiła.
– Naprawdę jesteś Portowiakiem, czy może szanowna mamusia lekko niedowidzi?
Młody wojak popatrzył na niego ze zmieszaniem i zarazem irytacją. Wyczuwał obraźliwą intencję, ale pewności nie miał.
– A co ty możesz wiedzieć o Portowiakach? – burknął.
– Więcej niż ty, bo tak się składa, że jestem ze Skał i lejemy was w piłkę od zawsze.
– Jesteś z Shoro? Gejzerakiem?
– A ty Psiorybcem, tępym jak wy wszyscy. Jak się nazywasz?
Młody piechur przyjrzał mu się uważnie. Dwie nadbrzeżne dzielnice – setrosy, jak się je zowie w Ansis Pelippe, największym mieście na Perdruin – były odwiecznymi rywalkami i nawet tutaj, setki mil na północ od tej wyspy, widać było, że w pierwszym impulsie chłopak spiął się jak przed ciosem.
– Ty pierwszy – zażądał.
Jeździec parsknął śmiechem.
– Jestem Porto znad zatoki Shoro. Właściciel konia i prawie całej zbroi. A ty?
– Endri. Syn piekarza.
Dopiero teraz, jakby dotąd się wstrzymywał, młodziak się uśmiechnął. Wciąż miał większość uzębienia, przez co wyglądał jeszcze młodziej, jak jeden z urwisów, którzy z krzykiem biegli za koniem Porta, gdy miesiące temu przejeżdżał przez Nabban.
– Na miłość Usiresa, ale z ciebie drągal! – Endri mierzył go wzrokiem od stóp do głów. – I cóż robisz tak daleko od domu, wasza cześć?
– Żadna tam cześć, ot, szczęściarz, bo mam konia. A ty marzniesz na kość, bo nie możesz iść dość szybko. Co z twoją stopą?
– Koń mi na nią nadepnął. – Żołnierz wzruszył ramionami. – Ale nie twój. Chyba.
– Na pewno nie mój. Pamiętałbym cię, z tym portowiackim szalem.
– Żałuję, ale nie mam innego. Nosiłbym nawet wasz przeklęty niebieski. Umieram tu z tego cholernego zimna. Jesteśmy już w Rimmersgardzie?
– Przekroczyłem granicę dwa dni temu. Ale oni tu wszyscy żyją jak górskie trolle. Domy ze śniegu, nic do żarcia poza igłami sosnowymi. Wskakuj.
– Co?
– Wskakuj. Pierwszy raz pomagam Psiorybcowi, ale w ten sposób nie doczłapiesz nawet do strażnicy granicznej. Daj rękę, wciągnę cię na siodło. – Gdy już Endri usadowił się za jego plecami, Porto dał mu łyknąć z rogu. – To było straszne, muszę przyznać.
– Co było straszne?
– Lanie, jakie wam spuściliśmy w tym roku w dzień Świętego Tunatha. Płakaliście na ulicach jak baby.
– Łżesz jak pies. Nikt nie płakał.
– Tylko dlatego, że zbyt żarliwie błagaliście o litość.
– Wiesz, co zwykł mawiać mój ojciec? Sprawiedliwości szukaj w pałacu, miłosierdzia w kościele, a kłamców i złodziei nad Shoro.
– Mądry z niego gość, jak na płaczliwego Portowiaka. – Porto się roześmiał.


Oto historia prawdziwa, jeśli w słowach może być prawda. Jeśli nie, to są tylko słowa.
Dawno, dawno temu, podczas rządów Szesnastego Najwyższego Celebransa królowej, w epoce Wojen Powrotu, lud nasz, Dzieci Chmury, poniósł klęskę w bitwie o Asu’a z koalicją śmiertelników i Zida’ya, naszych zdradzieckich pobratymców. Król Burz Ineluki wrócił w śmierć, a jego plany obróciły się wniwecz. Nasza wielka królowa Utuk’ku przeżyła, lecz zapadła w keta-yi’indra, uzdrawiający sen głęboki niemal jak śmierć. Niektórym z nas się wydawało, że nastąpił kres wszelkiej historii, że sama Wielka Pieśń wybrzmiewa do końca, aby wszechświat mógł odetchnąć przez kolejny eon.
Bardzo wielu naszych, którzy bili się za królową w przegranej sprawie, odeszło z ziem południowych z jedną tylko myślą: zdążyć do domu na Północy, zanim dotrze tam zemsta śmiertelnych; ci bowiem nie zadowolą się zwycięstwem, lecz dążyć będą do zniszczenia naszej górskiej ojczyzny i wybicia ostatnich Dzieci Chmury.
Była to chwila niemal zupełnej zagłady Ludu, zarazem jednak łaski nadzwyczajnej, odwagi przewyższającej najgórniejsze z wymagań, jakie sami sobie stawiamy. I, jak zawsze w pieśni Ludu, teraz także nawet chwile największego piękna przepajały zniszczenie i strata.
Taki los spotkał wielu wojowników Zakonu Poświęcenia, gdy padł Król Burz, jako i tych z innych zakonów, którzy wyprawili się z nimi na ziemie nieprzyjaciela. Wojna się skończyła. Do domu daleko i śmiertelni deptali naszym po piętach, bydło z najbrudniejszych ulic ich miast, najemnicy, szaleńcy, którzy zabijali nie jak my, z żalem, lecz dla czystej, dzikiej radości zabijania.
lady Miga seyt-Jinnata z Zakonu Kronikarzy


– MIAŁEM NADZIEJĘ, ŻE PRZESADZASZ – rzekł książę Isgrimnur. – Jest jednak gorzej, niż przypuszczałem.
– Cała wieś – powtórzył Sludig. – Nie ma w tym żadnego sensu.
Skrzywił się i uczynił znak Świętego Drzewa. Jak sam książę, młody rycerz widział na wojnie niejedną okropność; rzeczy, których żaden z nich nigdy nie zapomni. Teraz kolejne trupy całym tuzinem leżały rozciągnięte przed składem dziesięciny w błocie i krwawym śniegu, w większości starców i paru kobiet, wraz z porżniętymi truchłami kilku owiec.
– Kobiety, dzieci! – lamentował Sludig. – Nawet zwierząt nie oszczędzili.
U stóp Isgrimnura leżały przysypane białym puchem zwłoki dziecka. Sine paluszki zastygły po coś wyciągnięte niczym zdeptany kwiat. Jakie to musiało być straszne dla tych wieśniaków, obudzić się w środku nocy i znaleźć oko w oko z upiornie bladymi twarzami i bezdusznymi oczami Nornów, stworów ze starych, okropnych podań. Książę tylko pokręcił głową, dłonie mu jednak drżały. Ujrzeć krwawe pobojowisko, usiane poległymi i dogorywającymi wojami to inna rzecz; jego ludzie przynajmniej mieli miecze i topory, mogli się bronić. Ale to... Od samego widoku poczuł ból w trzewiach.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.



Komentarze

  1. wciągnęło...nabędę :) dzięki za możliwość oblukania :) Dla mnie to kapitalna sprawa, podczytuję fragmenty i mam jakieś wyobrażenie o książce a co za tym idzie , czy pragnę jej nade wszystko czy może tylko na jeden szybki numerek :P Dziękuję Wam ogromnie za te wstawki :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...