Przejdź do głównej zawartości

Sweep of the Blade Rozdział 9 cz. 1

Mamy nadzieję, że nie zwątpiliście w nas dzisiaj. Niestety choć z tłumaczeniem byliśmy gotowi wcześniej, dorwał nas dzisiaj dwudziesty stopień zasilania i dopiero przed momentem mogliśmy uruchomić kompa z gotowym przekładem. 

Już bez dalszej zwłoki zapraszamy Was do lektury pierwszego fragmentu rozdziału dziewiątego SotB, z góry zapowiadając, że jeżeli nic nie stanie nam na przeszkodzie, ciąg dalszy tej historii postaramy się przygotować dla Was na jutro. 

A tymczasem pozdrawiamy i życzymy nadal udanego weekendu!



Rozdział 9



Kiedy procesja kobiet schodziła wzdłuż szlaku, Maud dostrzegła dwie postaci czekające na nią na skraju mostu, wiodącego do górnej części zamku. Obie blondwłose. Pierwsza z nich, mocno zbudowana, a w pancerzu wręcz potężna, opierała się o kamienny murek, okalający małe patio. Druga, drobna siedziała obok po turecku. 
Maud zwalczyła chęć gwałtownego przyspieszenia. Czy jej się to podobało, czy nie, nie uda się jej wyprzedzić nikogo, dopóki kobiety przed nią nie zejdą ze ścieżki. 
-Jak uroczo - wymamrotała za nią przesłodzonym głosem Seveline. 
Kosztowało to Maud sporo wysiłku, by nie odwrócić się i nie trzasnąć kobiety w twarz. Seveline stanowiła zagrożenie, a Karhari nauczyło ją eliminować zagrożenia, nim przerodzą się w realne niebezpieczeństwo. Obrót, kopnięcie, posłanie Seveline w dół przepaści, obrót, założenie dźwigni na szyję Ondy, podduszenie jej aż straci przytomność, a potem zmiażdżenie tchawicy… Maud potrząsnęła głową. Miała ważniejsze rzeczy na głowie. 
Kobiety przed nią skręcały na lewo w kierunku mostu, podczas gdy Maud ruszyła w prawo prosto do czekającej na nią dwójki. 
Długa, brązowa smuga przecinała twarz Helen. Przy bliższych oględzinach plama okazała się lepka i pełna drobnych fragmentów kory. Pachniała też sosnową żywicą. Maud powoli skierowała wzrok na Arlanda. Kilka podobnych smug znaczyło jego zbroję. 
-Zamierzasz mi powiedzieć, co się stało?
-Nie - Arland i Helen odezwali się jednocześnie. Maud przenosiła wzrok z jednej twarzy na drugą. Oboje mieli identyczne miny. Słodki Wszechświecie, można było uwierzyć, że jest jego córką. 
Coś zielonego wystawało z włosów Arlanda. Maud sięgnęła do jego głowy i wyciągnęła małą gałązkę z wciąż przyczepionymi do niej trzema listkami. Podniosła znalezisko na wysokość oczu Arlanda, który ze stoickim spokojem ignorował znalezisko. 
Dobra. Odrzuciła na bok gałązkę. -Czy jesteśmy obserwowani?
-Mhm - Arland nadal zdawał się być zupełnie zrelaksowany. 
-Potrzebuję pewnych informacji - wyszeptała. -O Kozorze i Seraku. 
-Jakiego rodzaju informacji?
-Hierarchia i struktura dowodzenia.
-Czy to pilne?
-Może się takie okazać. 
Arland podał jej ramię. Chwyciła go pod łokieć i ruszyli razem przez most, przepuszczając przed sobą ostatnie uczestniczki pochodu do drzewa vala. 
Swobodnym krokiem przemierzyli most z Helen podskakującą przed nimi. 
-Dokąd idziemy? -zapytała Maud. 
-By spotkać się z moim drogim wujem. Tak bardzo się za nim stęskniłem. 
Maud stłumiła uśmiech. 
Ostatnia kobieta w ceremonialnej szacie zniknęła w pobliskiej wieży. Udali się w tym samym kierunku, ale podczas gdy wampirzyca skręciła w lewo, oni skierowali się na prawo. Kiedy tylko zniknęli jej z oczu, przyspieszyli jak na komendę. Helen musiała biec, by dotrzymać im kroku. Arland schylił się, chwycił Helen w ramiona i poniósł ją dalej. Mała zgodziła się na to bez słowa protestu, jakby było to coś zupełnie naturalnego. 
Wskoczyli do windy i pojechali trzy piętra w górę, przecięli jedną z kładek, potem kolejną, aż dotarli do solidnej, zbudowanej na planie kwadratu wieży z wzmacnianymi drzwiami, wystarczająco mocnymi, by przetrwać ostrzał z rakiety powietrze-ziemia. Wrota otwarły się, kiedy tylko zbliżyli się do nich. Weszli do środka, przecięli jeszcze jeden, szczęśliwie krótki korytarz i znaleźli się w dużym pomieszczeniu. 
Gdyby pokazano jej dwadzieścia różnych komnat i poproszono o wskazanie tej, w której przebywał Soren, nie miałaby z tym najmniejszego problemu. Gruby dywan, wyglądający na równie stary co zamek, pokrywał prawie całą podłogę. Czaszki bliżej niezidentyfikowanych bestii i kolekcja broni białej ozdabiały szare, kamienne ściany pomiędzy banerami Domu Krahr i starymi biblioteczkami. Regały z prawdziwego drewna wypełnione były różnymi przedmiotami i trofeami, upamiętniającymi dekady wojen i niebezpiecznych wypraw. Dawało się tam dostrzec dziwną broń, mapy, kawałki skał, cyfrowe pamięci wszelkiego kształtu i rozmiaru, nieoszlifowane kamienie szlachetne i talizman Otrokarów - Soren albo zaprzyjaźnił się z jednym z ich szamanów, albo zabił jakiegoś, a znając historię Świętej Anokracji i Odzierającej-z-Nadziei-Hordy, to drugie było znacznie bardziej prawdopodobne. Były tam też pieniądze z co najmniej tuzina różnych obszarów Galaktyki, sztylety, zasuszone kwiaty, szakle, kilka ziemskich książek- jeżeli dobrze widziała, jedną z nich była Sztuka Wojny Sun Tzu- oraz bożonarodzeniowa dekoracja w kształcie dużej niebieskiej kuli wypełnionej mieniącymi się w świetle płatkami śniegu. 
źródło:pixabay.com
W pokoju tu i tam stały wyściełane krzesła i kilka kanap do siedzenia. Pośrodku zaś ustawiono biurko, tak potężne i ciężkie, że Maud wątpiła, by nawet Arland zdołał je dźwignąć. Za nim na równie solidnym fotelu zasiadał Lord Soren, uważnie przeglądający jakieś dokumenty na swoim czytniku. 
Cała komnata zdawała się ogłaszać wszem i wobec - Wampir, Rycerz i Weteran. Było klasycznie do bólu. 
Drzwi za nimi zamknęły się. Lord Soren podniósł głowę i obrzucił ich badawczym spojrzeniem. Wykrzywił twarz na widok Arlanda, skinął głową Maud i uśmiechnął się do Helen. A potem znów przeniósł wzrok na siostrzeńca i obdarzył go kolejnym grymasem. 
-Co? -zapytał Arland. 
-Musiałeś złamać mu rękę?
Arland wydał zdławiony dźwięk, dziwnie przypominający warknięcie. 
Lord Soren westchnął. -Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
-Muszę zrozumieć strukturę Domu Serak -odpowiedziała Maud. 
Lord Soren pokiwał głową i pstryknął palcami nad biurkiem. Olbrzymi ekran wysunął się z sufitu na prawo od Maud. Widniała na nim piramida nazwisk połączona liniami. Po lewej rozrysowany był ród Serak, po prawej Kozor. 
-Kim jesteś zainteresowana? -zapytał Soren. 
-Tellisem Serakiem -odrzekła. 
Helen wdrapała się na jedną z kanap, zwinęła się na dużej, niebieskiej poduszce i ziewnęła. 
-Ach, dziarskim panem młodym -Soren skrzywił się, ponownie pstryknął palcami i imię „Tellis” w pobliżu szczytu piramidy rozbłysło na srebrno. -Jego ojciec jest Preceptorem, a matka Strategiem. 
-Kto jest marszałkiem? -dopytała się. 
Kolejne nazwisko zajaśniało w kolumnie po lewej. -Hudra z Seraków. Ale jest Marshalem tylko z nazwy. 
-Dlaczego? -zdziwił się Arland. 
-Ona jest starsza ode mnie o pięć dekad -wyjaśnił Soren. -Kiedy była młodsza, potrafiła dać się we znaki, była zawzięta i gwałtowna. Ale czas jest najgorszym wrogiem i zawsze wygrywa. 
Interesujące. -Czy planują uczynić Tellisa marszałkiem? -zapytała Maud. 
-Wydaje się najbardziej oczywistym wyborem - odrzekł Soren. -Jego awans na to stanowisko pomógłby scementować rodzinę i ułatwiłby rządzenie całym Domem. Przygotowywali go do tego od bardzo dawna. Co jednak nie znaczy, że jest gotów, by objąć tak odpowiedzialną funkcję. Nadal jest zbyt młody i zbyt lekkomyślny. 
Oczywiście. Jeżeli to Arland próbowałby oczarować swoją wybrankę popisami w myśliwcu, zostałby uznany za pełnego fantazji. Ale skoro chodziło o potomka Seraków, dla rodu Krahr było to nierozważne i beztroskie. -Popraw mnie, jeżeli się mylę, ale z tego co mi wiadomo, kandydat na marszałka musi mieć odpowiednie wykształcenie wojskowe. 
-W rzeczy samej -potwierdził Soren. -Szkoli się ich, by zostali dowódcami. Spędzają określoną ilość czasu w każdej formacji bojowej Domu, by zaznajomić się z ludźmi, którymi mają kierować, ale większość ich edukacji koncentruje się na zajęciach teoretycznych, podczas których poznają strategię i uczą się efektywnego zarządzania wojskami. 
-Każdy Marshal ma jednak jakąś specjalizację - dodał Arland. 
-Tak - potwierdził Soren. -Zazwyczaj skupiają się na tym aspekcie rzemiosła wojennego, który może potencjalnie stanowić największe zagrożenie dla ich Domu w dającej się przewidzieć przyszłości. 
Maud zwróciła się do Arlanda. -A jaka jest twoja?
-Walki lądowe -odpowiedział. 
-Arland był szkolony, by poprowadzić nas do boju na Nexusie - wyjaśnił Soren. -Przewidywaliśmy, że zostaniemy uwikłani w ten konflikt na dłuższy czas, ale dzięki twojej siostrze, sprawa ta nie spędza nam już więcej snu z powiek. 
Było tak, jak sądziła. -Czy jest możliwe, by marszałek miał także inne zadania?
Brwi Arlanda uniosły się. -Co masz na myśli?
-Jeśli chciałbyś poświęcić mnóstwo swojego czasu na coś, co nie stanowi żywotnego interesu twojego Domu, mógłbyś coś takiego zrobić? Na przykład jeżeli strzelanie do celu sprawia ci niekłamaną przyjemność, mógłbyś spędzać na strzelnicy tyle czasu, ile byś chciał?
-Czy miałbym czas na swoje hobby i oddawanie się własnym przyjemnościom? -Arland zmarszczył czoło, udając, że się nad tym zastanawia. -Pomyślmy. Dwa tygodnie! W ciagu ostatnich sześciu lat wziąłem sobie wolne na dwa tygodnie, a mój wuj zaraz się pojawił, by sprowadzić mnie z powrotem do domu, jakbym był jakąś zagubioną owieczką. Bo najwyraźniej potężny Dom Krahr nie był sobie w stanie poradzić bez mojego permanentnego nadzoru. Moja praca, moje hobby, mój wolny czas - wszystko sprowadza się do zajmowania się niekończącym się ciągiem przyziemnych, a mimo to niebezpiecznych zadań generowanych przez dobrze naoliwioną maszynerię, jaką jest rycerstwo Domu Krahr. Nie miałem chwili dla siebie, odkąd skończyłem dziesięć lat. 
Lord Soren wstał, sięgnął po leżący na pobliskim krześle koc, podszedł do Arlanda i nałożył go na głowę siostrzeńca niczym duży kaptur. 
Okay. Z niczym takim nie spotkała się wcześniej. 
-Nałożył na mnie żałobny całun -wyjaśnił Arland i ściągnął materiał ze swojej głowy. -Płaczki noszą coś takiego na pogrzebach. 
-Żebyś mógł odpowiednio opłakiwać stratę swojej młodości - z pełną powagą stwierdził Soren. 
Arland przykrył kocem Helen, która w międzyczasie usnęła na poduszce. -Odpowiadając na twoje pytanie, moja pani, nie. Marshal nie ma czasu na żadne dodatkowe zajęcia poza własnymi obowiązkami. 
-Tellis Serak wylatał ponad trzy tysiące godzin na małych pojazdach bojowych - poinformowała ich Maud. 
Obaj mężczyźni nic nie odpowiedzieli.

Komentarze

  1. Z niecierpliwością czekam na każdy kolejny fragment. Ta seria jest niesamowita a wasz blog przeglądam codziennie licząc na kolejny fragment. Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ mnie to wciąga ..:)I jak piekielnie żałuję że nie w papierze ...Czy wrzucicie to niedługo na chomika ? Pdf mogę sobie drukować rozdział po rozdziale :D
    I podpisując się pod przedmówczynią - tak, też codziennie zerkam :P I tu , i na nową odsłonę , w zależności od tego jak mocno poskromię mój wrodzony brak talentów do urządzeń elektronicznych . Ból i tragedia gdym poza domem ale jestem tu, wciąż jestem :D Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się z wszystkich odwiedzin!:-)
      A co do gryzonia, to dzisiaj dodaliśmy rozdział siódmy.
      Pozdrawiamy!

      Usuń
  3. AAA w takiej chwili przerwać co będzie dalej Każdy fragment coraz ciekawszy Dziękuje za tłumaczenie i korektę J

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się całkowicie z przedmówcami! mamuniaewy

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje, chyba zabiła im ćwieka ,zaczęli pojmować powagę sytuacji.czekam na reakcje Arlanda

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Okładka plus garść wieści na temat Iron and Magic

Od dawna nie zaglądaliśmy na blog Ilony Andrews, czas więc najwyższy nadrobić zaległości. A okazja ku temu jest przednia, gdyż nie dalej jak wczoraj, Ilona ujawniła wygląd okładki Iron and Magic. Przy okazji zdradziła, że jest to pierwsza część trylogii (sic!), rozpoczynająca cykl Iron Covenant. Cieszymy się, iż plany naszego ulubionego pisarskiego duetu są nadzwyczaj ambitne i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach nie powinniśmy narzekać na brak pozycji spod szyldu IA. Tradycyjnie pozostaje tylko wykazywać się cierpliwością i liczyć, że weny twórczej, czasu i zdrowia Andrewsom nie zabraknie. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się jeszcze, że możemy również liczyć na klasyczne wydanie papierowe oraz audiobook, a każdy z tomów Iron Covenant będzie opowiadał do pewnego stopnia zamkniętą historię, tak więc podobnie jak to było w przypadku KD, nie musimy obawiać się irytujących cliffhangerów. Iron and Magic ma się skupiać na postaci Hugh, podczas gdy tom drugi będzie główni...

Podgryzamy gryzonia, czyli o chomikowaniu przekładów w jednym miejscu;-)

Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią zaczęliśmy dzisiaj wrzucać na WP zebrane w jednym pliku nasze dotychczasowe nieoficjalne tłumaczenia. Jeżeli występowałyby jakiekolwiek problemy z dostępem, prosimy o wyrozumiałość i powiadomienie nas o zaistniałych problemach. Poszczególne posty zostały zabezpieczone dotychczasowymi hasłami używanymi na gryzoniu. Zdajemy sobie sprawę, iż stanowi to dodatkowe utrudnienie, ale ze ze względów -powiedzmy - formalnych, zmuszeni jesteśmy do zastosowania takiego rozwiązania. Pomiędzy popularyzacją czytelnictwa, czy też przybliżaniem rodzimemu czytelnikowi obcojęzycznej literatury, a nieuprawnionym rozpowszechnianiem i upublicznianiem dzieł chronionych prawami autorskimi - istnieje bardzo wąska granica. Dlatego też zmuszeni jesteśmy do ograniczenia dostępu do naszych przekładów do grona naszych znajomych, do których optymistycznie zaliczamy całą społeczność skupioną wokół SO. Stąd również liczymy na Wasze zrozumienie i uszanowanie naszej prośby o...

WUB Rozdział 1 cz. 3

Jeszcze przed wylotem mamy dla Was kolejny fragment WUB. Na następny odcinek przyjdzie poczekać nieco dłużej, gdyż najbliższa doba upłynie nam w podróży. A co się będzie działo dalej, przekonamy się dopiero na miejscu... Na razie zaś przyjemnej lektury! Pozdrawiamy i do przeczytania z drugiej strony globu;-) Spoglądał na nią teraz ze swojego miejsca po drugiej stronie kręgu z okrutną frajdą, malującą się w jego oczach. -Myślałem o tobie ostatniej nocy -wycedził, ignorując fakt, bycia w pełni ignorowanym przez nią. -Jak dobrze wiesz, myślenie o innych pozwala nam zapomnieć o własnych problemach. Myślę o tobie bardzo często -jego niespokojne, żółtawe oczy błyszczały. -Teraz… czy kiedykolwiek brałaś pod uwagę, że może chcesz, by Kopciuszek wspiął się na tę dynie i ukradł ci faceta? Może to był twój sposób na wyrwanie się. Scarlett wbiła w niego spojrzenie, ale nie odpowiedziała na tę idiotyczną teorie. Jakakolwiek reakcja tylko by go zachęciła. Marrok żerował na słabych, tak wi...