Sądząc po tytule, dzisiejszy wpis będzie sponsorowany przez akronimy;-) Optymistycznie zakładamy jednak, że skoro odwiedzacie nas już od jakiegoś czasu, to rozszyfrowanie tych skrótów nie stanowi dla Was żadnego problemu.
Przechodząc zaś do meritum, nasz cotygodniowy przegląd wieści z bloga IA (na którym ostatnio - co zauważamy z pewnym smutkiem - panuje raczej spokój, by nie rzecz stagnacja, o tyle zrozumiała, iż wywołana nawałem pracy związanej z dopinaniem wszystkich szczegółów wydania pierwszego tomu Iron Covenant) zaczynamy od "ostrzeżenia", jakie Ilona wystosowywała do wszystkich beta-testerów Iron and Magic.
Cytując IA:
Ta książka przekracza pewne granice, jeżeli chodzi o przemoc i seks. Historia rozpoczyna się w momencie, kiedy Hugh jest alkoholikiem o skłonnościach samobójczych, a należy pamiętać, że przez większość cyklu KD był zwykłym łotrem. Patrząc na to z jednej strony - facet nie ma żadnych zahamowań. Z drugiej - pisanie o nim sprawiało nam mnóstwo frajdy. Podobnie rzecz ma się z Elarą. Co nie zmienia faktu, że ostatnio czuję się jak stara płyta, która się zacięła: oto nasza książka, jest w niej mnóstwo przemocy i seksu; oto nasza książka, jest w...
Z góry przewidujemy sporo radości przy czytaniu i gigantyczne problemy przy przekładzie. Niestety - tak jak już kiedyś w klasycznym kąciku marudzącego tłumacza nadmienialiśmy - opisywanie gorących i namiętnych scen w rodzimym języku łatwe nie jest, gdyż podpierając się tutaj naszym ulubionym Michałem Rusinkiem, stwierdzić by wypadało, że "między koszarowym dowcipem a nomenklaturą medyczną rozciąga się w języku polskim strefa dosyć mglista".
A skoro już ten temat (chodzi nam o trudności z tłumaczeniem, a nie sceny seksu;-) został przywołany, to w odniesieniu do niedawnych komentarzy musimy wyjaśnić, iż z jednej strony cieszymy się, że niektórzy z Was nie mogą się doczekać kolejnego fragmentu i opowieść na tyle ich wciągnęła, iż domagają się z miejsca większej ilości tekstu. Z drugiej jednak apelujemy o cierpliwość i zrozumienie, gdyż na poświęcenie jeszcze większej ilości czasu już nas po prostu nie stać. Przygotowanie średniej długości tłumaczenia, składającego się z mniej więcej tysiąca słów, to około dwóch godzin pracy. Oczywiście są takie dni i takie fragmenty, kiedy przekład idzie błyskawicznie, ale niestety częściej zdarzają się momenty, kiedy coś w tłumaczeniu zazgrzyta, zatniemy się albo przy finałowej edycji dojdziemy do wniosku, że całość brzmi niezręcznie, pokracznie i ogólnie nadaje się do ponownej redakcji.
Bywa również tak -jak choćby dzisiaj - że przy przeskakiwaniu z jednej pozycji na drugą, musimy na moment cofnąć się do wcześniejszego tekstu, by przypomnieć sobie jakąś postać czy też wątek. Po tym "wyznaniu" na pewno zorientowaliście się już, że Ilona podzieliła się tym razem kolejnym fragmentem SotB już przed weekendem i jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwszą część rozdziału dziewiątego powinniśmy mieć dla Was gotową dzisiejszym wieczorem. Biorąc pod uwagę zeszłotygodniową jednomyślność, tym razem już bez poddawania sprawy pod głosowanie przesuwamy publikację ciągu dalszego WUB na poniedziałek.
Odnosząc się jeszcze do spraw zapoczątkowanych przed tygodniem, wypadałoby słów kilka napisać na temat Serum Ozyrysa w wersji 2.0. Ponoć jeden obraz przemawia lepiej niż tysiąc słów, tak więc by bez próżnicy nie strzępić klawiatury, zamieszczamy takie oto podsumowanie zainteresowania nową stroną:
A więc, hmmm.... jakby to powiedzieć... operacja się udała, a pacjent ....przeżył, choć znajduje się w śpiączce. Kroplówki nie zamierzamy jednak jeszcze odłączać, lecz dalej będziemy na WP eksperymentować, zmieniać szablony, uczyć się widgetów, testować różne rozwiązania i niezmiennie liczyć na odzew z Waszej strony, który pozwoliłby nam ulepszyć tego bloga tak, by korzystanie z niego było nie tylko łatwe, ale i przyjemne.
A teraz wracamy już na planetę Krahr, gdzie wkrótce... Ale o tym już kiedy indziej...;-)
Pozdrawiamy!
😀
OdpowiedzUsuń