Przejdź do głównej zawartości

Weekendowy snippet z IaM cz. 2

Niestety na nowy fragment Sweep of the Blade przyjdzie nam poczekać do poniedziałku, a w zasadzie ze względu na przesunięcie czasu i konieczność poświęcenia kilku godzin na przekład - do wtorku. Ilona wspomniała wczoraj na blogu, że oboje z Gordonem mają teraz urwanie głowy związane z jednej strony z doprowadzaniem ich zalanego podczas jednej z wiosennych burz gabinetu do stanu używalności, z drugiej dopinają ostatnie szczegóły umowy na wydanie audiobooka Iron and Magic, a z trzeciej Ilona wciąż nie może sobie poradzić z chorobą, która nęka ich od czasu pobytu w Nowym Jorku. Summa summarum chwilowo musimy wykazać się cierpliwością i pocieszyć jednym z opublikowanych drzewiej snippetów z IaM.
Przy okazji - zupełnie zapomnieliśmy o poinformowaniu wszystkich zainteresowanych losami Hugh i Elary, że na gryzoniu założyliśmy folder z naszym nieoficjalnym tłumaczeniem pierwszych rozdziałów IaM. Hasło dostępu to: Lamar
Życzymy udanego weekendu!



-Darin, dlaczego nie ruszysz do przodu i nie rozejrzysz się trochę -odezwał się Conrad. -Upewnij się, że nie wpakujemy się w nic paskudnego.
Darin zacisnął usta i pogalopował przed siebie.
Conrad odwrócił się do Hugh. -Wiem, o co ci chodzi. Jeżeli Pani chciałaby, żebyś wiedział, powiedziałaby ci. Zostaw chłopaka w spokoju.
Hugh rozważał powieszenie Conrada za kostki. Godzina zwisania głową w dół i stary zwiadowca zaśpiewałby piękną pieśń przepełnioną wszystkimi jego tajemnicami. Wciąż się zastanawiał nad realizacją takiego planu, kiedy zza zakrętu wyłonił się Darin.
-Fort! -zameldował. -Wygląda na opuszczony.
Hugh spojrzał na Sama i głową wskazał kolumnę wojska za nimi. -Powiadom Sharifa.
Dzieciak zawrócił konia i pogalopował w kierunku, z którego przybyli. Pół minuty później dostrzegł nadjeżdżającego Sharifa. Ciemnowłosy, szczupły zwiadowca stanowił ich tylną straż.
Hugh strzelił cuglami i wszyscy ruszyli przed siebie. Ścieżka zakręcała. Drewniana palisada wznosiła się po jednej stronie drogi. Krąg zaostrzonych na czubku pali, wysokich na dziesięć stóp. Prosta wieża strażnicza została zbudowana nieco po prawej, pozwalając z jej szczytu kontrolować ruch na drodze w obu kierunkach. Pod jej dachem umieszczono dzwon. Brama stała otworem. Dalej po lewej trakt skręcał ponownie i ciągnął się dalej, poszerzając się nieco i przechodząc w główną ulicę miasteczka, majaczącego w oddali. Po obu stronach drogi można było dostrzec stare, pochodzące jeszcze sprzed Zmiany klasyczne, dwukondygnacyjne budynki, w tej chwili częściowo pochłonięte już przez las. Spomiędzy drzew wyrastała też ostro zakończona iglica wieży miejscowego kościoła. 
Zza palisady nie dochodziły żadne dźwięki. Nie było straży. Nic się nie poruszało.
Hugh rzucił okiem na Conrada.
-To coś nowego -stwierdził starszy zwiadowca. -Nie było tego tutaj dziewięć miesięcy temu.
Sharif zeskoczył z konia. Jego ciemne oczy zalśniły i błysnęły zielenią. Wciągnął do płuc powietrze, przyklęknął i zaczął węszyć.
-Nikogo tu nie ma -powiedział cicho.
Hugh zsiadł z konia i spojrzał twardo na Conrada. -Zostań tu z chłopakiem.
Jeżeli coś się stanie tym dwóm idiotom, Elara będzie się na niego wydzierać całymi dniami.
Hugh przeszedł przez bramę do wnętrza fortu. Wewnątrz ogrodzenia znajdowały się trzy duże chaty zbudowane z bali, dwie po lewej i jedna z prawej strony. Z tyłu znajdowała się pusta zagroda dla zwierząt. Wiatr przyniósł słaby zapach padliny. 
-Drogę czuć czymś dziwnym - poinformował go Sharif. 
-Człowiekiem, zwierzęciem?
-Czymś dziwnym. Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. -Wyciągnął przed siebie rękę. Włoski na jego przedramieniu stały dęba. -Nie podoba mi się to.
Zmiennokształtni mieli niesamowitą pamięć zapachową, a spośród wszystkich zmiennokształtnych, wilkołaki odznaczały się najlepszym węchem. Nie mieli najmniejszego problemu z identyfikacją pojedynczej kropli krwi, jeżeli tylko kiedyś kogoś spotkali. Nawet gdy chodziło o gościa, z którym przed laty wypili drinka. Sharif był z nim od pięciu lat. Jeżeli nigdy czegoś takiego nie czuł, musiało to być cholernie rzadkie stworzenie albo coś zupełnie nowego.
Coś nowego. Hugh uśmiechnął się do siebie. -Cóż, to interesujące, nieprawdaż?
Sharif przewrócił oczami, by po chwili przybrać swój zwykły, całkowicie neutralny wyraz twarzy. 
Hugh skierował się do najbliższego budynku, wszedł po kilku drewnianych stopniach na werandę i pchnął drzwi, które otworzyły się pod naciskiem jego palców. Środek zajmowała prosta, otwarta przestrzeń z kuchnią i jadalnią po lewej, i salonem po prawej. Stół był zastawiony do kolacji.
Hugh ruszył ostrożnie w stronę jadalni. Smród zepsutego jedzenia wykrzywił mu twarz. Resztki żywności pokryte były grubą warstwą niebieskawej pleśni. Wyglądało to na rwaną wołowinę z tłuczonymi ziemniakami, podaną z czymś, co kiedyś było zielonymi warzywami. Przy najbliższym talerzu spoczywał widelec, również pokryty pleśnią.
źródło:pixabay.com
Schylił się i zajrzał pod stół. Rozbity talerz.
Sam, który też wszedł do środka, kręcił się niepewnie po wnętrzu. Hugh wskazał na zastawę. -Jakieś pomysły?
-Coś tu się stało podczas posiłku?
Hugh skinął głową. -Wzdłuż palisady ciągnie się podest. Zauważyłeś coś pod nim?
Sam zamrugał. 
-Idź, sprawdź. 
Chłopak wyszedł.
Sharif skrzyżował ramiona na piersi. -Nie podoba mi się to.
-Słyszałem cię za pierwszym razem.
Sam wrócił. -Rozbity talerz. 
-Coś ci to mówi?
-Tam był strażnik, któremu ktoś przyniósł kolację.
-I?
-Coś zabiło go tak szybko, że nie zdążył wszcząć alarmu -Sam zamilkł na moment. -Został zastrzelony?
-Nie ma żadnych rozbryzgów krwi -wtrącił się Sharif. -Ale jest za to coś takiego. -Przeciągnął palcami po drewnianej framudze. Cztery długie, krwawe zadrapania znaczyły drewno. 
-I jeszcze to - przyklęknął i wskazał na podłogę.
Zakrwawiony ludzki paznokieć. 
Sam zbladł. -Coś ich stąd wywlekło.
Hugh odwrócił się w prawo. Rząd strzelb i mieczy wisiał na ścianie, tuż przy drzwiach wejściowych. Pokonanie dystansu pomiędzy stołem i ścianą zajęłoby mu mniej niż sekundę. -Coś sprytnego i szybkiego.
-Wampiry? -zapytał Sam.
-Możliwe.
-Nie wyczuwam żadnych nieumarłych -odezwał się Sharif.
-Ale coś czujesz. Jeżeli Nez uciekł się do porywania ludzi z odosobnionych społeczności, nie użyłby do tego swoich zwykłych krwiopijców - stwierdził Hugh. 
-Ale dlaczego? -dopytywał się Sharif.
-Oto pytanie. 
Ludzie nabywali swoich nieumarłych, oferując umowę śmiertelnie chorym. To był jeden z kamieni węgielnych strategii Rolanda. Zależało mu na osadzeniu jego Panów Umarłych w każdym większym mieście, a było to o wiele prostsze, jeżeli Ludzie jawili się jako legalnie działająca organizacja, wspomagająca jeszcze lokalną społeczność. Prowadzili kasyna, oferowali swoje usługi wszędzie tam, gdzie wmieszani w sprawę byli nieumarli i proponowali umierającym szansę na zapewnienie gwarantowanej wypłaty ich rodzinom. Jeżeli opinia społeczna zaczęłaby podejrzewać, że Panowie Umarłych porywają żywych, by przemienić ich w wampiry, Roland wściekłby się, a odpowiedzialni za to byliby martwi, nim zdołaliby okazać żal za swoje przewiny. 
Ale z drugiej strony ślady wskazywały na działalność operatorów. Szybkie, niewidzialne, precyzyjne uderzenie. 
Skierował się do drzwi.
-Czy są jacyś niezwykli krwiopijcy? -zapytał Sam.
-Nawet nie masz pojęcia -odpowiedział mu Sharif.

Komentarze

  1. Dziękuje za fragment J

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje, jak widac Sam szybko się uczy,widać ze podoba mu się bycie z Hugh

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za hasło do gryzonia :) Mimo że nieustannie i niezmiennie nie lubię Hugh :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Neal Shusterman "Kosodom" - fragment

Tym razem mamy dla Was fragment drugiego tomu cyklu "Żniwa śmierci". W świecie wykreowanym przez Neala Shustermana nie ma miejsca na głód, wojny, choroby i cierpienia. Ludzkość uporała się już z tym wszystkim. Pokonała nawet śmierć. W tej chwili żywot człowieka mogą zakończyć jedynie kosiarze – do nich należy kontrolowanie wielkości populacji. Citra i Rowan zostają praktykantami w profesji kosiarza – choć żadne z nich nie wykazuje ku temu chęci. Nastolatkowie muszą opanować sztukę odbierania życia, wiedząc że przy tym ryzykują własnym. Citra i Rowan zrozumieją, że za idealny świat trzeba zapłacić wysoką cenę.  Takie było zawiązanie akcji w "Kosiarzach". A co będzie nas czekać w "Kosodomie"? Citra i Rowan znajdują się po dwóch stronach barykady – nie mogą się porozumieć co do moralności Kosodomu. Rowan na własną rękę poddaje go próbie ognia. Zaraz po Zimowym Konklawe porzuca organizację i zwraca się przeciw zepsutym kosiarzom – nie tylko ...

Ostatni wpis na Bloggerze...

Ponad dziewięć miesięcy, prawie dwieście tysięcy odsłon, blisko 400 wpisów, mnóstwo zabawy, nieco irytacji, sporo doświadczeń, ... aż nadszedł ten moment, w którym zostawiamy Bloggera i ruszamy dalej na przygodę z blogowaniem pod żaglami WordPressa.  O powodach tej migracji pisaliśmy już przed tygodniem, więc teraz skupimy się jedynie na podziękowaniach wszystkim naszym czytelnikom za odwiedzanie nas na tej stronie, dzielenie się z nami swoimi komentarzami, wspieranie nas i utwierdzanie w przekonaniu, że warto było wyciągnąć te przekłady z zakurzonego folderu na dysku twardym i rzucić się na głębokie wody blogosfery.  Cieszymy się, że byliście z nami od września zeszłego roku i w cichości ducha liczymy, że przez ten cały czas udało nam się dostarczyć Wam nieco czytelniczej radości, a przy okazji może i przekonać do sięgnięcia po jakąś nową pozycję.  Jednocześnie mamy nadzieję, że nadal będziecie z nami i pozwolicie utwierdzać się nam w przekonaniu, że warto kontynu...

WUB Rozdział 10 cz. 1

Na blogu IA nadal ani śladu nowego fragmentu SotB, zatem zgodnie z przedpołudniową zapowiedzią mamy dzisiaj coś dla fanów twórczości Cassandry Gannon, a dokładniej rzecz biorąc dla wszystkich kibicujących ucieczce Scarlett i Marroka. Przed kilkoma dnia zostawiliśmy bohaterów pod strażą w stołówce WUB, a dzisiaj przenosimy się o kilka pięter w dół... Na ciąg dalszy zaprosimy Was jutro, a tymczasem udanego weekendu! Rozdział 10 Marrok zaczyna wykazywać objawy seksualnego zainteresowania Scarlett. To kolejny dowód jego masochistycznych skłonności.  Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae. Podziemia były jeszcze bardziej wilgotne i zapleśniałe niż cała reszta WUB. To była najstarsza część tej placówki i idealnie oddawała całą grozę słowa lochy. Kamienne ściany, grube drzwi, żadnych okien. To było miejsce, z którego nigdy nikt nie uciekł i w którym nikt nie chciał się znaleźć. Poza Scarlett. Znalazła się dokładnie tam, gdzie chciała być. Mniej więcej. Został...