W uznaniu Waszego rewelacyjnego odzewu na naszą prośbę o wsparcie bloga, poczuliśmy się na tyle zdopingowani, że dzisiaj kolejne akapity tłumaczyły się wręcz same i już teraz możemy podzielić się z Wami kolejnym fragmentem WUB.
Mamy nadzieję, że perypetie wtorkowej grupy wsparcia uprzyjemnią Wam powrót z pracy lub też po prostu sprawią nieco radości, a może i pozwolą uśmiechnąć się, bo nie da się ukryć, że Casandra Gannon często i gęsto flirtuje z absurdem...
Pozdrawiamy!
Mamy nadzieję, że perypetie wtorkowej grupy wsparcia uprzyjemnią Wam powrót z pracy lub też po prostu sprawią nieco radości, a może i pozwolą uśmiechnąć się, bo nie da się ukryć, że Casandra Gannon często i gęsto flirtuje z absurdem...
Pozdrawiamy!
Marrok miał być wkrótce wypuszczony z WUB, głównie dlatego, że był najbardziej popularnym Złym i dzięki niemu Dobrzy zarabiali kupę kasy, co było znacznie ważniejsze, niż lista jego przewin. Dlaczegóż miałby ryzykować dożywocie za ucieczkę, kiedy mógł po prostu zaczekać nieco i spokojnie wrócić do swojego życia w sławie.
Marrok ponownie podniósł brwi, czekając na jej ofertę. Za każdym razem, kiedy spoglądał na nią, Scarlett miała wrażenie, że dostrzega wszelkie jej sekrety, wątpliwości i niepewność.
-Po prostu…-odetchnęła głęboko i nawet nie próbowała uciekać się do wymyślnych sformułowań czy subtelności. To by na niego nie zadziałało. Nawet gdyby wpadła na jakiś znakomity koncept, spodziewała się, że na nic się jej to zda, bo Marrok po prostu lubił sobie z nią pogrywać. -Chcesz ze mną uciec, czy nie? -to było jedyne, co przyszło jej do głowy.
Siedział rozwalony na krześle i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią swoimi topazowymi oczami. -A co mi tam -wreszcie wycedził. -Nie mam dzisiaj nic innego do roboty, więc.. pewnie.
Scarlett zamrugała, zaskoczona tym, jak łatwo jej poszło. -Serio? Bo, jeżeli zostaniemy złapani, z urzędu dostaniemy dożywocie -nie była pewna, dlaczego mu teraz o tym przypomina, ale nie mogła się powstrzymać. W przeciwieństwie do reszty z nich, Marrok nie powinien zgadzać się na ten plan. Logicznie rzecz biorąc, to była zła decyzja, nawet dla kogoś z takimi problemami z kontrolowaniem własnych impulsywnych zachowań. -Za mniej niż sześć miesięcy kończy ci się obecny wyrok.
-Jestem niecierpliwym gościem -leniwie wzruszył ramionami. -Zaczynajmy kopać tunel.
Jeżeli się zgadzał, nie zamierzała dalej wystawiać na próbę swojego szczęścia. -Żadnego tunelu. Nie mamy na to czasu -spojrzała na Esmeraldę. -Gdyby udało nam się zdjąć ci z nogi ten inhibitor czarów, mogłabyś wywalić dziurę w ścianie?
-Nie. W momencie, kiedy zrobię coś tak dużego, czujnik magii się aktywuje i całe to miejsce zostanie wypełnione fioletowym gazem -gestem wskazała na otwory wentylacyjne w suficie. -Wpompują go tutaj i wszyscy zasną na dekadę albo i dwie.
Rumpelstiltskin zbladł. -O, Boże -fioletowe opary zaklęcia snu mogły być przełamane jedynie przez pocałunek Prawdziwej Miłości, a cieżko było na coś takiego liczyć, kiedy było się zamkniętym w pokoju bez klamek. Wbił wzrok w Scarlett. -Wpierdoliłaś nas w to na całego! Nigdy nie uwierzą, że zrobiłaś to sama. Jeżeli zostaniemy złapani, wszyscy zostaniemy tu zagazowani i zamknięci.
Scarlett zignorowała go, skupiając się na Esmeraldzie. -A czy mogłabyś wyczarować coś mniejszego, co nie aktywowałoby alarmu? Nie mogłabyś na przykład przemienić się w Ramonę?
![]() |
źródło:pixabay.com |
Esmeralda uśmiechnęła się z wyższością. -Jestem czarownicą poziomu szóstego. Mogę posłużyć się prostym, niewykrywalnym urokiem, który ogłupiłby nawet matkę Ramony. Ale tylko wtedy, gdy pozbędę się tej błyskotki z nogi -wskazała na obręcz na swojej kostce.
-Sądzisz, że nikt dotychczas nie wpadł na pomysł odcięcia tego ogranicznika? -prychnął Avenant. -W chwili, kiedy go zdejmiesz, strażnicy będą o tym wiedzieć. Wszystko jest podłączone do komputerów. Wpadłem na to pierwszego dnia pobytu tutaj, a wy wciąż jeszcze tego nie ogarnęliście…
Scarlett przerwała mu, jej umysł pracował na wysokich obrotach. -Chcemy, żeby strażnicy się dowiedzieli.
-Naprawdę? Czy my jesteśmy idiotami?
-Niektórzy z nas nie są -Scarlett wciąż wpatrywała się w Esmeraldę. -Jeżeli uda ci się wyglądać jak Ramona, czy potrafisz też przemienić Ramonę tak, by wyglądała jak ty?
-Oczywiście.
-Dobrze. Benji? -odwróciła się do mostowego ogra. -Jesteś wystarczająco silny, by przerwać te kajdany na kostce Ez?
-Och, jest wystarczająco silny - zapewniła Dru. -Pamiętasz, jak opowiadał, że raz podniósł cały eastlandzki most, żeby dorwać te nieznośne kozy?
Benji skrzywił się. -Nie powinienem używać mojej siły do robienia złych uczynków. To część mojej terapii…
-To nie jest żaden zły uczynek! -przekonywała go Scarlett. -Dzięki tej ucieczce ocalimy Cztery Królestwa.
Benji zamrugał. -Ocalimy przed czym?
-Przed Kopciuszkiem, moją niegodziwą siostrą przyrodnią rzecz jasna! Zaufaj mi, okay? Tylko w ten sposób nam się to uda.
-Naprawdę? -Benji wahał się i spoglądał na Marroka. -Jesteś pewien, że Scarlett faktycznie jest Dobra?
-Och, ona jest tak Dobra, że mógłbym ją całą schrupać - jego złote oczy gorzały, kiedy wodził nimi za Scarlett. Całe to łamanie zakazów działało na niego niczym wilczy afrodyzjak. -A tak przy okazji, mój dzisiejszy wpis w dzienniku będzie epicki. Czuję osobisty rozwój w całkiem interesujących obszarach, Czerwona.
-Po prostu siedź i bądź cicho - Scarlett wyciągnęła w jego kierunku palec, koncentrując jednocześnie całą swoją uwagę na gwałtownie rozwijającym się planie. -Zaraz uczynię z ciebie bohatera.
***
-A więc to wtedy wiedźma w jakiś sposób pozbyła się bransolety i rzuciła się na mnie, niczym piękna i śmiertelnie niebezpieczna pantera. Wydaje mi się, że przeczytała moje notatki i zdała sobie sprawę, że zapisywałam tam nikczemne kłamstwa na temat jej stanu psychicznego. Jestem o nią bardzo zazdrosna, rozumiecie, i wykorzystując moje stanowisko średniego szczebla…
-Doktor Ramona - wtrąciła się Scarlett. -Strażnicy chcieliby usłyszeć, jak udało nam się powstrzymać Esmeraldę. A nie o pani ciężkiej pracy z grupą - posłała uśmiech dwóm krasnoludom, którzy zjawili się, by spisać raport o incydencie. -Oni są zapewne bardzo zajęci.
-Och, jasne -Esmeralda w jej magicznie stworzonym kamuflażu „Ramony”, odrzuciła do tyłu włosy i zmarszczyła brwi, kiedy ten gest nie przyniósł spodziewanego rezultatu. Krótkie blond włosy Ramony, przystrzyżone w stylu pixie, nie pozwalały na manewry dostępne długim, skręconym lokom wiedźmy. -Tak więc, kiedy wspaniała Esmeralda zaatakowała mnie, wyglądając przy tym zjawiskowo, skuliłam się na podłodze, modląc się o szybką śmierć.
-Wszyscy się o to modliliśmy -potwierdził Avenant.
-Wszyscy będziemy zagazowani -wymamrotał Rumpelstiltskin, cofając się i siadając ciężko na swoim krześle. Jego wzrok był utkwiony w prawdziwej Ramonie, spoczywającej nieprzytomnie na podłodze.
Magia sprawiła, że doktor wyglądała teraz jak Esmeralda, wliczając w to jej więzienny, czerwony ubiór. Rozerwana obręcz została strategicznie ułożona obok jej ciała. O ile nie było się wilkiem o wyostrzonym zmyśle węchu, nie było sposobu, by stwierdzić, kim w rzeczywistości była leżąca postać.
-Wtedy właśnie Marrok bohatersko powstrzymał jej szaleństwo -dodała Scarlett. -Dzięki swoim wilkbolowym umiejętnościom znokautował ją i uratował nas wszystkich. Nieprawdaż Marrok?
-Nie.
Szlag by to! Powinna wiedzieć, że jego skłonność do współpracy nie przetrwa zbyt długo. Scarlett zagryzła zęby. -Ależ tak, zrobiłeś to, pamiętasz?
-Nie mógłbym uderzyć kobiety. Żaden wilk nie byłby do tego zdolny.
-Mógłbyś, gdyby oznaczało to uratowanie życia innym -wyrzuciła z siebie.
-Cóż, to by zależało od tego, o których innych mowa.
-Wszystko wydarzyło się tak szybko - Esmeralda/Ramona zareagowała, zanim Scarlett mogła kontynuować tę słowną przepychankę. -Jestem po prostu wdzięczna, że wiedźma została powstrzymana na czas. Mieliśmy niesamowite szczęście, że nie zabiła nas wszystkich.
-Jak wiedźmie udało się pozbyć inhibitatora? -zapytał jeden z krasnoludzkich strażników, sporządzający notatki na podstawie naocznych zeznań „Ramony”. Skoro tylko ona była uznawana za jedynego przedstawiciela Dobrych, jej zeznanie było wszystkim, co będzie miało znaczenie dla doktor White.
Marrok wpatrywał się w Scarlett. -To interesujące pytanie -prychnął. -Jak jej się to udało, co?
-Nie wiem -jej niebieskie oczy zalśniły morderczo. -Sądzę, że obręcz po prostu pękła.
-Wiedźma jest przebiegłym i znakomitym przeciwnikiem - poparła ją Esmeralda/Ramona. -Kto wie, jaki genialny plan opracowała. Wszyscy byliśmy zbyt olśnieni jej sprawnością. Na marginesie dodam jedynie, że przechytrzyła mnie w każdym calu.
-Dobrze, możemy to sobie później sprawdzić na wideo -zapewnił ją jeden ze strażników.
-Wideo? -większość z obecnych odezwała się unisono głosem, w którym rysowało się jawne przerażenie.
Benji skulił się na swoim krześle. -Uh-oh.
Drusilla zmarszczyła się. -Letty może powinniśmy …
-Wszystko będzie dobrze, Dru -Scarlett przerwała jej z rozpaczliwym entuzjazmem. -Prawda, doktor Ramona? Obecność kamery to wspaniała nowina, nieprawdaż?
-Tak -Esmeralda/Ramona szybko omiatała wzrokiem sufit, aż jej oczy trafiły na niewielki obiektyw monitoringu. -Jasne …świetna - przełknęła ciężko. -Tak, nagranie wszystko wyjaśni. Eeee… a kiedy będziecie je przeglądać?
-Jak tylko uporamy się z wrzuceniem wiedźmy do lochu - starszy krasnolud zamknął swój notatnik z autorytatywnym trzaśnięciem. -Wtedy zostanie ściągnięte na główny komputer i będziemy mogli obejrzeć je klatka po klatce w biurze. I przekonamy się, czy ktokolwiek z tej bandy próbował pomóc jej w realizacji tego głupiego planu.
Marrok ponownie podniósł brwi na Scarlett. -To był całkiem głupi plan, nie?
Komentarze
Prześlij komentarz