Przed nami początek rozdziału trzeciego WUB pełnego wilczych sercowych dylematów, rozważań na temat prawdziwej miłości i przygotowań do ataku na biuro ochrony. Życzymy dobrej zabawy przy tym fragmencie, a wszystkim czekającym na ciąg dalszy SotB również cierpliwości, bowiem w najlepszym wypadku będziemy mieć dla Was coś dopiero w sobotę.
A wcześniej... ale może o tym kiedy indziej...;-)
Pozdrawiamy!
A wcześniej... ale może o tym kiedy indziej...;-)
Pozdrawiamy!
Rozdział 3
Wszyscy obawiają się Dużego Złego Wilka. I mają ku temu dobre powody.
Z zapisków psychiatrycznych dr Ramony Fae
Dlaczego los miałby podarować mu najlepszą Dobrą dziewczynę w całych Czterech Królestwach jako jego Prawdziwą Miłość?
To nie miało najmniejszego sensu.
Kiedy myślał, że Scarlett była zła, Marrok był zdezorientowany tym, jak …czysta mu się wydawała, ale przynajmniej mógł się pocieszać świadomością, że prawdopodobnie tylko udawała swoją naiwność. Teraz, kiedy wiedział, że jest Dobra, czuł się, jakby miał w rękach kryształową pajęczynę i próbował jej nie rozbić. To byłoby całkiem zabawne, gdyby nie było tak cholernie frustrujące.
Letty wierzyła, że Źli też mogą żyć długo i szczęśliwie. Co na miłość boską miał począć z kimś takim?
![]() |
| źródło:pixabay.com |
Marrok spojrzał na nią i głęboko westchnął.
Mimo wszystko… wilki zawsze potrafiły wyczuć zapach ich Prawdziwej Miłości, a ta dziewczyna z pewnością była jego. Każdy w Czterech Królestwach rodził się z przeznaczoną mu Prawdziwą Miłością, a większość Złych miała pewnego rodzaju wrodzoną umiejętność wyczuwania, kiedy spotykali swoją drugą połowę. Nikt tak dokładnie nie wiedział, dlaczego, ale Marrok podejrzewał, że był to środek zapobiegawczy, pozwalający uniknąć skrzywdzenia przeznaczonej im Prawdziwej Miłości. Źli nie byli zbyt dobrzy w niezabijaniu ludzi, którzy ich zirytowali, a Prawdziwa Miłość mogła zaiste być cholernie wkurzająca.
Od chwili, kiedy Scarlett pojawiła się na wtorkowej terapii grupowej, Marrok wiedział, kim ona była i poważnie wkurwiało go, że jest przez nią tak ostentacyjnie odrzucany, że obserwowała go z taką rezerwą, ignorowała go i udawała, że nie dostrzega łączącej ich więzi.
Tyle, że ona nie udawała.
Ta kobieta nie była w stanie go rozpoznać, ponieważ do szpiku kości była Dobra. Dobrzy nie potrafili wyczuwać nic wykraczającego poza ich poczucie własnej moralnej wyższości. To był fakt biologiczny. Dodatkowo jego nieznośna mała Prawdziwa Miłość była podwójnie ślepa, bo nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że jest Dobra… Oczywiście nie wiedziała również, jak to jest być Złą.
Nikt nie przygotował jej odpowiednio do życia w żadnej z tych społeczności.
Jacy cholerni idioci wychowywali tę dziewczynę, że nie zauważyli, iż nie jest ani niegodziwa, brzydka czy też Zła? Że pozwolili wrzucić ją do więzienia z mężczyznami, takimi jak on? Poważnie, co do kurwy nędzy miał zrobić z kobietą, taką jak ona?
A sprawy mogły się jeszcze pogorszyć, skoro nie była już odurzona lekami. Teraz inne wilki mogły wyczuć jej Dobro, a ten rodzaj ludzi nie cieszył się wielką popularnością w WUB. Zagadką było, dlaczego do tej pory nie została jeszcze pożarta?
Jeżeli Marrok miał utrzymać ją przy życiu, ten głupi plan ucieczki naprawdę był ich jedyną opcją. A wbrew swojemu rozsądkowi był zdeterminowany, by za wszelką cenę utrzymać ją przy życiu. Wystarczająco wiele spierdolił już w swoim życiu. Nie zamierzał pozwolić, by i to dopisał do listy porażek.
Trevelyan zarykiwałby się ze śmiechu, gdyby to widział.
Marrok zacisnął szczęki. Musiał wydostać stąd Letty, bez względu na wszystko. Dobry czy Zły, masz tylko jedną Prawdziwą Miłość, więc ta czerwonowłosa zadra w tyłku była dla niego nadzwyczaj istotna. Jasne, że zawsze sobie wyobrażał, iż jego Prawdziwa Miłość będzie jakąś rozkosznie złą wilczycą, która śmieje się w głos łamiąc serca i urywając kończyny, ale ta Mała Miss Ratuję-Świat, też się nadawała.
Przynajmniej ładnie pachniała.
-To nigdy się nie uda -wyszeptała Scarlett. -Powinniśmy opracować jakiś inny plan - nachyliła się ku niemu, by wyjrzeć za róg korytarza. Biuro ochrony znajdowało się zaledwie trzy metry dalej, ale było zamknięte od środka, a kamera monitoringu nagrywała wszystkich, zbliżających się do drzwi.
Skoro była zbyt rozkojarzona, by zauważyć, że prawie go dotykała, Marrok skorzystał z okazji i napawał się zapachem jej włosów. Mocny jabłkowy aromat przeniknął go aż po pachwiny.
-Oczywiście, że się uda -wymamrotał. -Jestem magistrem z przestępczości. Moje plany zawsze działają.
-Poważnie? To dlaczego siedzisz teraz w więzieniu?
Wbrew samemu sobie, wargi Marroka drgnęły na dźwięk jej kąśliwego tonu. Przynajmniej się do niego odzywała. -Moja zła siostra przyrodnia wystawiła mnie. Przysięgam.
Scarlett posłała mu mordercze spojrzenie. Dobra czy nie, dziewczyna miała uroczą skłonność do bycia wredną. -Po prostu pamiętaj, kto dowodzi tą ucieczką, w porządku? Zgodziłam się na tę część planu ze sporymi zastrzeżeniami.
-Uh-huh -niewiele brakowało, a sens wypowiadanych przez nią słów dotarłby do niego, ale jej poruszające się usta zbytnio go rozpraszały.
Fantazje seksualne Marroka stawały się ostatnio nad wyraz plastyczne i w jednej z najlepszych z nich jej usta odgrywały pierwszoplanową rolę. Dziewczyna prawdopodobnie nie miała pojęcia, co robić w sypialni -co napawało go pewnym smutkiem, bowiem wilczyca z jego marzeń zawsze była nadzwyczaj wygimnastykowana- ale jego ciało niezbyt teraz dbało o brak doświadczenia Scarlett. On po prostu jej pragnął. Wszystkie jego instynkty mówiły mu, że nie ma na co czekać, szczególnie po tak nienaturalnie długim okresie oczekiwania.
Jakiż inny wilk dałby radę spędzić sześć tygodni zamknięty w ograniczonej przestrzeni ze swoją Prawdziwą Miłością bez choćby przelotnego jej dotknięcia? Zasłużył na cholerny medal za swoją powściągliwość. Nie żeby była mu za to wdzięczna. Boże, nawet gdyby się starał, nie znalazłby trudniejszej dziewczyny.
-Czy ty mnie słuchasz? - dopytywała się.
-Nie.
Nie próbowała ukrywać irytacji. -Powiedziałam, że to ja dowodzę. Po prostu rób to, co ci powiem, ok?
-To się zaczyna robić obiecująco perwersyjne. Czy mam cię nazywać Dominą?
Scarlett wskazała w kierunku biura ochrony. -Po prostu zajmij się tym. I pamiętaj, żeby nie zamordować nikogo.
-Tego nie mogę obiecać -musnął jej skroń pocałunkiem i uśmiechnął się szeroko, gdy się wzdrygnęła. Chwilę później przypomniała sobie, że go nienawidzi i odepchnęła go. -Zostań tutaj, tak żebym miał cię cały czas na oku. Zrozumiałaś?
Zamrugała zmieszana, wciąż nic nie rozumiejąc.

Dziękuję ślicznie!
OdpowiedzUsuń