Zapraszamy wszystkich, a już szczególnie #teamMarrok ;-) na kontynuację WUB. Do Królewny Śnieżki i Dużego Złego Wilka dołączy lada moment ktoś jeszcze. A co z tego wyniknie? O tym przekonacie się już za kilka akapitów.
Pozdrawiamy!
Pozdrawiamy!
Scarlett była ostatnią osobą w Czterech Królestwach, którą można było zaliczyć do złych i diabelsko przebiegłych. Teraz, kiedy Marrok w pełni dostrzegał prawdę, zaskakiwało go z jaką łatwością wszyscy opisywali ją jako niegodziwą, brzydką i Złą, nie dostrzegając, że tak naprawdę była piękną idealistką, irytująco prawą. Nawet jak na Dobrych było to kurewskie zaślepienie.
I nie było takiej opcji, żeby ukradła ten pantofelek. To znacznie przekraczało jej zdolności do popełniania przestępczych czynów. Oczywiście Letty była całkiem łebska i nieźle kombinowała, ale kradzież z włamaniem do pałacu…? Łatwiej przychodziło mu wyobrażenie jej sobie na czele strajku na rzecz wyrównania szans Dobrych i Złych, niż jako niewidzialnej ninja zakradającej się do zamku i rozwalającej sejf.
Coś się tutaj mocno nie zgadzało.
Drzwi do gabinetu doktor White otworzyły się gwałtownie i do środka wpadła Ramona. Marrokowi zajęło pół sekundy uświadomienie sobie, że to nie Esmeralda zasiada za sterami ciała, wyglądającego jak ich terapeutka.
To była Scarlett.
Rozpoznałby ten ostry jabłkowy zapach wszędzie.
Brwi Marroka powędrowały w górę, podczas gdy jego umysł gorączkowo zastanawiał się, jak udała im się ta sztuka. Niczym w jakiejś wyjątkowo groteskowej grze w trzy karty, zakładał, że obecnie Esmeralda wygląda jak Scarlett, a prawdziwa Ramona nadal siedzi w lochu w kamuflażu Esmeraldy. Letty nie potrafiła czarować i na jej kostce nie było żadnego inhibitora magii, który uniemożliwiałby wiedźmie rzucenie na nią uroku. Ale pytaniem pozostawało, po cholerę się w to bawiły?
Albo raczej, po co to było Scarlett? Nie miał najmniejszych wątpliwości, że wśród członków ich grupy wsparcia tylko jego Prawdziwa Miłość miała wystarczający tupet i odwagę, by na coś takiego się zdecydować. Czyżby obawiała się, że zamierza zdradzić ich plan ucieczki? Jeżeli tak, to po cholerę się tu ładowała, zamiast wykorzystać przebranie i zwiewać? O co jej chodziło?
-Doktor White. Cześć. -Scarlett/Ramona przygładziła zagięcia na jej laboratoryjnym fartuchu. -Właśnie. Eeeee… Wszystko w porządku? - z trudnością dobrnęła do krzesła obok Marroka i padła na nie, jakby długość nóg Ramony sprawiała jej sporą trudność w utrzymywaniu równowagi. Wróżka przewyższała Scarlett o ponad dwadzieścia centymetrów i jego Prawdziwa Miłość w nowym ciele musiała się czuć wyjątkowo niekomfortowo.
Marrok zdał sobie sprawę, że uśmiecha się. -Zrobiłaś coś ze swoimi włosami, Ramona? Wyglądasz dzisiaj jakoś tak …inaczej.
Scarlett zignorowała go. -W jakie kłopoty tym razem się wplątał? -zwróciła się do doktor White, skupiając na sobie jej uwagę. -Wiem, że jest kompletnym i skończonym dupkiem, ale… sądzę, że zasługuje na jeszcze jedną szansę.
Ochhh… Była tutaj, żeby go chronić.
Wbrew sobie Marrok poczuł jak serce mu rośnie. Próba pomocy komuś takiemu jak on była wyjątkową głupotą, ale jednocześnie była to najmilsza rzecz, jaką ktokolwiek, kiedykolwiek dla niego zrobił. Najwyraźniej nadzwyczaj serio podchodziła do tej deklaracji w stylu „Jeden za wszystkich… itd.” To było ….urocze. Nawet w tym śmiesznym przebraniu Ramony, był w stanie wyobrazić sobie z sześćset różnych sposobów, na jakie chciałby podziękować jej ciału.
Scarlett ponownie poprawiła fartuch i kontynuowała swoją przemowę. -Wrzucenie Marroka do lochu na tym etapie terapii zaprzepaści całą ciężką pracę, jaką włożyłam w uczynienie go mniej nieznośnym.
-Och, nie mam nic przeciwko kontynuowaniu tej ciężkiej pracy z panią doktor. W sumie nie mogę się doczekać, aż się razem spocimy z wysiłku -zapewnił ją Marrok.
Wbiła w niego twarde spojrzenie, ale oczom Ramony brakowało tej potrafiącej wypalić dziurę w czaszce czystości krystalicznie niebieskich tęczówek Scarlett. Choć samo nabijanie się z jej kamuflażu mogło dostarczyć mu sporo radości, złapał się na tym, że i tak wolałby spoglądać teraz na swoją Prawdziwą Miłość w jej oryginalnej postaci. Brakowało mu tej cherubinkowej rudej spoglądającej na niego nomen omen wilkiem. A poza tym do wizualizowania sobie powolnego jej rozbierania ciało Letty nadawało się znacznie lepiej.
-Nie przejmuj się, Ramona - zimno poradziła dr White. -Pan Wilk nie napytał sobie biedy. Namawiałam go do współpracy przy odzyskaniu tego cholernego szklanego pantofelka.
Marrok zauważył, że Letty zesztywniała.
Posłał jej leniwy uśmiech. -Taaa… Wygląda na to, że Scarlett coś przed nami ukrywała. Masz może jakiś pomysł, gdzie mogła schować but Cindy?
Szare oczy Ramony zalśniły, rozszerzyły się nieznacznie i dało się w nich dostrzec odrobinę lęku. -Nie! Nie, nie mam najmniejszego pojęcia, gdzie Scarlett wsadziła ten pantofelek. W sumie to wcale nie jestem przekonana, że w ogóle go ma.
-Ależ oczywiście, że go ma. Pytaniem pozostaje jedynie, jak skłonimy ją do mówienia -doktor White zabębniła paznokciami o blat biurka. Każdy z nich był pomalowany na srebrno, tak że lśniły niczym małe lustra. Marrok mógł wręcz dostrzec w nich swoje odbicie, zniekształcone jak w salonie luster. Boże, to było dosyć przerażające.
-Mogę skłonić Scarlett do wyjawienia mi, gdzie jest ten but -powiedział to z odpowiednią dozą arogancji, tak by naprawdę ją wkurzyć.
Jej strach przeobraził się z miejsca w irytację. -Nie wydaje mi się.
-Och, daj spokój -przewrócił oczami. -Sama widziałaś, jak wodzi za mną wzrokiem pełnym pożądania. To będzie łatwizna.
-Nic takiego nie zauważyłam!
-Pan Wilk jest znany ze swojego podejścia do kobiet -wtrąciła się dr White z kliniczną wręcz obojętnością. -I właśnie dlatego się spotkaliśmy. Zamierza użyć swoich legendarnych umiejętności w służbie Dobrych. Najprzystojniejszy mężczyzna w Czterech Królestwach z pewnością może się pieprzyć na komendę. W tym akurat wilki są dobre.
Marrok spojrzał na nią wzrokiem bez wyrazu.

Uwielbiam tą książkę! Rozwala mnie ten dowcip! :D
OdpowiedzUsuńMam już swoją teorię spiskową, dlaczego wszyscy uważają Rudą za Złą ale najbardziej nie mogę się doczekać, aż Marrok skopie Śnieżce zadek...i jej lusterka przy okazji też..... :P
Dzięki za świetne tłumaczenie- czysta radość!
pozdrawiam
Tanta