Przed nami koniec rozdziału czwartego WUB. Na scenę wkracza pewien obuwniczy rekwizyt, a Marrok coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że instynkt go nie myli i naprawdę znalazł swoją PM...
Zapraszamy do lektury i życzymy wszystkim udanego weekendu!
Zapraszamy do lektury i życzymy wszystkim udanego weekendu!
Napotkał jej wzrok. -Miałaś rację. Nigdy nie chciałem brać udziału w tej durnej grze. Wielu z nas nie chce. Ale wilki są do tego zmuszane. Jak dla mnie tam na zewnątrz jest gorzej, niż tutaj. Bez względu na to, gdzie się udam, czuję się jak w klatce. W tych murach przynajmniej nie jestem tak często atakowany czy obłapiany.
-Mimo wszystko powinieneś się tu czuć bezpieczny. A zamiast tego doktor White używa swojej pozycji, by cię wykorzystać. Nie powinno do tego dochodzić, Marrok.
-Nigdy nie dotknąłem tej kobiety - było dla niego istotne, by o tym wiedziała. -I nie zamierzam spać z Królewną Śnieżką, bez względu na to, ile razy zaoferuje mi lepszą celę albo skrócenie wyroku, czy…
-Oczywiście, że nie będziesz z nią spał! -Letty przerwała mu, jakby nie podlegało to jakiejkolwiek dyskusji.
Nawet Marrok zastanawiał się czasami, dlaczego tak się opiera doktor White. Wyszedłby stąd znacznie wcześniej, gdyby tylko był bardziej uległy. Robił już znacznie gorsze rzeczy, ale w tym wypadku nawet nie rozważał poddania się. A Scarlett najwyraźniej nigdy nie wątpiła w to, że byłby w stanie dokonać jakiegoś moralnie dwuznacznego wyboru.
Nie był pewien, co powinien o tym myśleć.
-Przykro mi - kontynuowała Scarlett. -Nie zdawałam sobie sprawy, jak musi ci być ciężko. Nie dziwi mnie teraz, że chcesz uciec ze szpitala i od Wilkbolu.
Nie chciał, żeby Letty zdawała sobie z tego sprawę. Dla kogoś równie niewinnego zrozumienie, co znaczy być tak popapranym, nie mogło być łatwe. -Nigdy nie rozważałem ucieczki, dopóki cię nie spotkałem -stwierdził uczciwie.
Może potrzeba było kogoś Dobrego, by wykazać się takim optymizmem. By wierzyć, że można się stąd wydostać i sprawić, że sprawy przybiorą lepszy obrót. Źli przywykli do przegrywania. Po prostu siedzieli za kratami i godzili się na to. Z WUB nikt nie uciekał, bo nikt z osadzonych nie wierzył, że można w ten sposób odzyskać wolność. Z tego też powodu zatrudniony tu personel był tak zadufany i arogancki.
Poza Trevelyanem nikomu nie udało się uciec. A nawet smok był przekonany, że przy tej próbie zostanie zabity. Tyle że zupełnie go to nie obchodziło. Travelyan osiągnął taki stan, że raczej wolał zginąć, niż dalej tu siedzieć. Nic dziwnego, że był zszokowany, kiedy faktycznie udało mu się przebić poza mury więzienia. Jego podejście diametralne różniło się od bezgranicznej wiary przejawianej przez Letty.
-Cóż, jak by nie było, teraz zamierzamy się stąd wydostać, nie? -Scarlett nachyliła się ku niemu i delikatnie chwyciła jego dłoń. Całkiem prawdopodobnie po raz pierwszy w całym swoim życiu został dotknięty przez kogoś, kto się naprawdę o niego troszczył. -To nie twoja wina -rzekła ze szczerego serca. -Nie martw się. Zadbam o to, by nic ci się już nie stało.
Nikt, nigdy nie powiedział mu czegoś takiego.
Marrok zacisnął palce wokół jej dłoni, niepewny jak zareagować. To co właśnie usłyszał, było absurdalne. To był dokładnie ten rodzaj bzdur, które normalnie wykpiłby natychmiast, ale teraz poczuł się wzruszony jej słowami. Od pierwszego ich spotkania był dla niej wyjątkowym dupkiem. Był też dwa razy od niej większy i tysiąc razy bardziej bezwzględny, ale to ona obiecywała, że się nim zajmie. I naprawdę miała taki zamiar.
Jezu słodki, ta dziewczyna była Dobra.
Spojrzał w jej oczy o niewłaściwym teraz kolorze i zobaczył nieskalane wnętrze swojej lekkomyślnie wielkodusznej Prawdziwej Miłości I …uwierzył jej.
Uwierzył w każdą szaloną opowieść, którą dzieliła się z nimi podczas terapii. Uwierzył w jej niedorzeczne zarzuty pod adresem Kopciuszka, która ukradła jej księcia. Uwierzył, że to ta bosonoga suka była w rzeczywistości brzydką siostrą przyrodnią. Uwierzył, że Letty została wrobiona.
-Ten szklany pantofelek nie należy do Kopciuszka, prawda? -zapytał cicho.
Marrok uwierzył jej. Wierzył jej teraz we wszystkim.
…Tyle że zupełnie go to nie obchodziło.
Marrok czekał zbyt długo na odnalezienie Scarlett, by pozwolić sobie teraz na jej utratę. Może niedokładnie tak wyobrażał sobie swoją Prawdziwą Miłość, ale w tej dziewczynie było coś, co go niezmiernie pociągało. Jakaś kombinacja delikatności i tyrani.
I co ważniejsze była gotowa, by go pocieszać, mimo że nic jej to nie dawało. Nigdy nie sądził, że jego Prawdziwa Miłość okaże się aż tak miła. W sumie nigdy wcześniej nie lubił takich miłych dziewczyn, ale teraz bardzo mu się to podobało. Każdy egoistyczny, wynikający z czysto kryminalnych pobudek czy też napędzany biologią instynkt nakazywał mu zrobić wszystko, co tylko będzie konieczne, byle tylko zatrzymać przy sobie Scarlett.
A dla gościa, który był Złym i odsiadywał wyrok na oddziale czubków, „cokolwiek będzie konieczne” obejmowało całkiem szeroką gamę działań.
-Czy ten but dowiedzie, że Kopciuszek nie jest prawdziwą księżniczką? -dociekał. -Dlatego tak jej na nim zależy? Żeby zniszczyć dowód?
Książę z bajki chciał poślubić po prostu stopę. Przynajmniej tak to widział Marrok.
Jakaś wróżka chrzestna dała mu szklany pantofelek tuż przed tym pechowym balem kostiumowym kilka miesięcy temu i powiedziała mu, że będzie pasował tylko i wyłącznie na prawowitą księżniczkę. Jeżeli Kopciuszkowi w jakiś sposób udało się oszukać tego głąba, a but w rzeczywistości wcale na nią nie pasował, ujawnienie tego faktu sprawi, że wyleci z zamku na zbity pysk.
-Ten pantofelek wysadzi Kopciuszka z książęcych komnat momentalnie -potwierdziła Scarlett z wyraźną satysfakcją w głosie. -Nie pasuje na nią i mogę tego dowieść. Kiedy tylko książę przekona się, że jest oszustką, wszystko będzie skończone dla tej pokręconej nimfomanki.
-Czy ona naprawdę pieprzy się z tymi myszami?
-To są szczury i tak, robi to. O tym też opowiem księciu.
-I myślisz, że uwierzy ci?
-Tak - w jej tonie pobrzmiewało absolutne przekonanie. -Książę z bajki znajduje się pod wpływem jakiegoś zaklęcia, ale wiem, że uda mi się do niego dotrzeć. Wychowywaliśmy się razem. Dru i ja nigdy byśmy się tu nie znalazły, gdyby to od niego zależało.
Niestety Marrok wierzył też w to. Dlaczegóż książę blondasek miałby nie chcieć Letty? Szczególnie jeżeli łączyła ich jakaś wspólna przeszłość. Co oznaczało, że Prawdziwa Miłość Marroka była przeznaczona Księciu z bajki.
Kurwa.
Marrok i Kopciuszek w zasadzie znajdowali się po jednej stronie. Ten but nie powinien nigdy wyjść na światło dzienne. Będzie musiał go znaleźć i upewnić się, że Scarlett nigdy nie pokaże go księciu. W innym wypadku jedynym sposobem, by znaleźć się blisko Letty, będzie gonienie za tą śmieszną karocą w kształcie dyni.
-Dlatego musimy stąd uciec - Scarlett kontynuowała niezrażona. -Kiedy tylko odzyskam szklany pantofelek, wszystko znów będzie takie, jakie być powinno.
Marrok uśmiechnął się i podziękował Bogu za bycie do głębi Złym. -Och, na pewno będzie. Zadbam o to, żeby wszystko było tak jak należy. Bez względu na to, ile mnie to będzie kosztować.

dzięki
OdpowiedzUsuńDzisiaj w pracy cały dzień miałam w głowie "Scarlet mało mam" grupy Lemon :D dziekuję za tłumaczenie i proszę o więcej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
OdpowiedzUsuńOkej, tak naprawdę nie wierzyłam, że trafię nawet z jedną hipotezą, a tu okazało się, że wstrzeliłam się z dwoma...
OdpowiedzUsuńJakie to niezwykłe, że jedna, niestandardowa opowieść może wyzwolić w człowieku, taki ukryty potencjał wróżbiarski... ;P
Tak czy owak, jeśli Letty oleje Marrocka, to znaczy, że jest jeszcze głupsza niż Książe z Bajki. A o to, wszakże, jej nie podejrzewam.
Wobec powyższego - Marrock do boju i nie spieprz tego!
(Oczywiście, że spieprzy... Jak można myśleć, że Letty nie zauważy jego sabotażu? Ale jak rozegra to wystraczająco dobrze, to może nawet mu wybaczy).
No i Letty - miej cierpliwość do tego barana! Zakochani mężczyźni potrafią robić zupełnie dzikie rzeczy. A co dopiero wilkołaki :D
Niezmiennie dziękuję za tłumaczenie tej cudownej historii!