Późno już, więc nie przedłużamy, nie opóźniamy, nie szukamy wymówek, lecz od razu zapraszamy Was do lektury kolejnego fragmentu WUB.
Pozdrawiamy i postaramy się jutro wyrobić nieco wcześniej.
Pozdrawiamy i postaramy się jutro wyrobić nieco wcześniej.
-Właśnie - odchrząknęła. -Bez względu na wszystko, musimy uciec dzisiaj po zapadnięciu zmroku. Wszyscy się na to piszą?
-Ale jak? -zapytała Esmeralda. -Będziemy przecież zamknięci w naszych pokojach.
-Szkoda, że nie ma tu z nami Księcia z bajki -rozmarzyła się Dru. -On by nas stąd wyciągnął. Jest bardzo mądry, Letty.
-Książę znajduje się pod wpływem zaklęcia - wyjaśniła jej Scarlett. -Ale wiem, że robi, co tylko w jego mocy.
Marrok posłał jej ponure spojrzenie. -Taaa, jak na razie nie zajmował się niczym innym, jak tylko ratowaniem cię.
-On jest zaklęty - powtórzyła z naciskiem. -Tak jak ten inny gość, w którym zakochała się syrena i zrezygnowała dla niego z własnego głosu, a ta jak-jej-tam próbowała zająć jej miejsce, hipnotyzując księcia.
-Jezu słodki, naprawdę uwierzyłaś w te brednie?
-Chodzi o to, że Książę z bajki próbuje - Scarlett nie miała co do tego wątpliwości. Nie miała jednak też czasu, by czekać, aż mu się uda. -Nawet kiedy nie był zaklęty, było mu ciężko poradzić sobie z biurokracją panującą w Westlandii.
-Dlatego też wygnałem ze swojego królestwa wszystkich biurokratów, prawników, polityków i gwiazdy sportu -wtrącił się Avenant. -Im wszystkim zależało tylko na pozbawieniu mnie władzy -zawiesił wzrok na Marroku. -Szczególnie gwiazdom sportu.
-No to plan utrzymania się przy władzy powiódł ci się, że mucha nie siada - wycedził przez zęby Marrok. -Jak tam się sprawy mają widziane z wysokości twojego tronu? Ale chwila, może lepiej zapytać się o to nowego władcy Northlandii?
-Tylko się pospiesz z tym pytaniem, bo ten uzurpator już długo nie będzie zasiadał na moim tronie.
Scarlett ignorowała tę słowną potyczkę. -Liczy się to, że Książę z bajki jest po naszej stronie i pracuje nad uwolnieniem nas.
-Pewnie. Dniami i nocami - Marrok skierował ostrze swojego sarkazmu na nią. -Zapewne dlatego też przy okazji zajmuje się organizacją ślubu z twoją śmiertelną przeciwniczką. Jak sądzę, to wszystko jest częścią jakiegoś genialnego planu.
-On nie chce poślubić Kopciuszka - Scarlett zaczynała się irytować. -On został przez nią opętany! Będzie zachwycony, kiedy pojawimy się, by go uratować. Uwierz mi.
-Ależ ja ci wierzę -zapewnił ją Marrok. -Co nie zmienia faktu, że mówimy nadal o nieprzeciętnym dupku.
-Wcale taki nie jest! Książę z bajki jest szlachetnym mężczyzną.
Dru przytaknęła. -A do tego przystojnym, prawda Letty?
-Oczywiście - chociaż ciężko było określać jakiegokolwiek innego mężczyznę mianem przystojnego, kiedy patrzyło się na Marroka. Wilk po prostu był poza konkurencją. W porównaniu z tym skurczybykiem, wpatrującym się w nią teraz intensywnie, książę był takim porządnym, pilnym, dobrze ułożonym chłopcem i kojarzył się miło, niczym wanilia.
Skąd brały się jej takie myśli?
Scarlett raz jeszcze odchrząknęła i skierowała spojrzenie na Esmeraldę. -Tak jak mówiłam, możemy użyć kluczy Ramony, żeby się stąd wydostać. W nocy otworzę wasze cele i wszyscy ruszymy dalej.
-I niby mamy uwierzyć, że faktycznie przyjdziesz i nas uwolnisz? - zadrwił Avenant.
Marrok spojrzał na niego. -Wszyscy jesteśmy o tym przekonani -powiedział dobitnie. -Ty i ja dla odmiany zostawilibyśmy każdego, żeby tu dalej gnił, ale ona taka nie jest.
-Nie jestem Dobra - zaoponowała Scarlett.
Avenant obrzucił ją sceptycznym spojrzeniem, po czym odwrócił się do Marroka. -Nawet jeżeli uwierzę, że jest jednym z nich i zaakceptuję możliwość, że przyjdzie po nas w nocy, to co dalej? Jak się wydostaniemy na wolność?
Scarlett nie miała pojęcia.
Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś mocno niekonkretnego i uspokajającego, kiedy zauważyła, że zbliża się do nich jedna z pielęgniarek, opiekujących się pracownią plastyczną.
-Wszystko w porządku, doktor Ramona? -zapytała potężnie zbudowana elfka o imieniu Harriet, nie wykazując przy tym nadmiernego zainteresowania odpowiedzią. Wyglądała na równie znudzoną i pozbawioną złudzeń, co reszta personelu. Zatrudnieni w WUB stawiali się codziennie do pracy w miejscu, gdzie ludzie byli zsyłani po to, by zostać zapomnianymi i zniknąć na zawsze. Nie dziwiło, że większość pracowników nie epatowała radością i optymizmem.
Scarlett próbowała sprawiać wrażenie opanowanej profesjonalistki. Uśmiechnęła się do kobiety. -Tak, dziękuję. Nawiązuję bliższą znajomość z moją ulubioną grupą terapeutyczną.
Rumpeltstiltskin osunął się nieco na krześle, starając się zniknąć z oczu pielęgniarki.
Harriet wzruszyła ramionami, jakby nie widziała najmniejszego sensu w zadawaniu się z jakimkolwiek osadzonym. A potem jej spojrzenie zatrzymało się na Marroku. Wyprostowała się nieco. -Jeżeli nie chcesz tracić czasu z tymi czubkami, Wilku, mogę znaleźć ci coś bardziej interesującego do roboty w tym pokoiku na zapleczu.
Oczy Scarlett zwęziły się. -Jest mu dobrze tu, gdzie jest- warknęła.
Jezu, czy wszyscy tutaj składali temu gościowi takie propozycje? Zepsucie panujące w WUB-ie przyprawiało ją o mdłości. Zatrudnieni tu powinni pomagać w rehabilitacji Marroka, a zamiast tego używali swoich stanowisk do wykorzystywania go. Każdego dnia swojego uwięzienia Scarlett czuła irytację na sam jego widok, ale teraz zaczynała dostrzegać wilka w zupełnie nowym świetle. Jego niesamowita aparycja sprawiała, że stawał się w tym miejscu ofiarą.
I nawet kiedy wydostanie się stąd, nie będzie wolny. Nie, jeżeli wróci do swojego starego życia i do gry w Wilkbol dla Eastlandii. Wilki były niewolnikami tego systemu, a już w szczególności te osobniki, które przynosiły swoim zespołom duże dochody.
Dlaczego nie było żadnego miejsca, w którym mógłby osiąść i czuć się bezpiecznie?
Marrok wpatrywał się w Scarlett, nie zaszczycając Harriet nawet przelotnym spojrzeniem. -Jest mi tu dobrze - potwierdził.
Pielęgniarce nie spodobała się taka reakcja. Zacisnęła usta. -Baw się dobrze. -Zauważyła na wpół zjedzony naszyjnik Benji’ego i skrzywiła się groźnie. -Czy musimy przerabiać to każdego dnia? Przestań żreć materiały rzemieślnicze, grubasie!
Benji przełknął żuty właśnie kawałek nitki. -Przepraszam -wyszeptał.
Na twarzy Harriet pojawiło się zdegustowanie. -Jeżeli złapię cię raz jeszcze, następne zajęcia plastyczne spędzisz w bibliotece -rzuciła i pomaszerowała do kolejnego stołu, by przerwać sprzeczkę na temat tego, co wygląda lepiej: penne czy garganelli.
Marrok zacisnął szczęki.
Benji wpatrywał się w blat stołu bliski płaczu.
-Cóż, przynajmniej ją moglibyśmy zabić, nie? - Avenant rozejrzał się po grupie z nowym entuzjazmem. -Pamiętacie tego tchórza, okradającego bogatych i rozdającego łupy biednym? Tego, którego wszyscy tak wychwalali za złodziejstwo? No więc, pozbycie się tej kobiety byłoby czymś podobnym. Na pierwszy rzut oka wygląda to na przestępstwo, ale chodzi o większe dobro. To kwestia wyboru moralnego - kiwał z zapałem głową, zgadzając się z własną argumentacją. -Zagłosujemy?
-Jestem za - mruknęła Esmeralda. -Nie cierpię tej pieprzonej suki - wyciągnęła rękę i poklepała Benji’ego po jego futrzastym ramieniu.
Rumpeltstiltskin wyprostował się na swoim krześle i wpatrzył się w trzymaną w dłoniach szpulkę włóczki. -Gdybym wrócił do domu, mógłbym przemienić to w złoto i zrobić z tego prawdziwą biżuterię - rzucił z głupia frant.
Scarlett nie słuchała ich. Jej umysł zajęty był analizą nowego pomysłu. Cały WUB został zaprojektowany tak, by być niczym więcej jak nędzną dziurą, ale biblioteka była zdecydowanie najgorszym miejscem w całych podziemiach. To było wilgotne, ponure, pokryte pleśnią, rzadko używane pomieszczenie pełne starych czasopism i „naukowych” traktatów, udowadniających, dlaczego Źli byli z natury gorsi. Każda książka w tym miejscu była manifestem nienawiści i dominacji Dobrych.
Nikt nie chodził do biblioteki. Przekroczenie jej progu zawsze wiązało się z karą. Przypomniała sobie, że jej pozbawione krat okna wychodziły na zachodnią część kompleksu. Dalej za brudnymi szybami rozciągało się Jezioro Zapomnienia , a po jego drugiej stronie Zaczarowany Las.
…nieskończony, przerażający labirynt drzew, w którym każdy mógł się ukryć.
Letty zmarszczyła czoło głęboko zastanawiając się nad dostępnymi opcjami. Wydostanie się z budynku szpitala przez okna biblioteki było możliwe. A stamtąd mogli dostać się do jeziora… ale woda w nim była zatruta. Jeżeli choćby jedna kropla dotknęła skóry, oznaczało to permanentną amnezję. Kończyło się to siedzeniem na brzegu i bezwolnym czekaniem na nadejście straży bez jakiejkolwiek świadomości wydarzeń z całego swojego dotychczasowego życia.
![]() |
| źródło:pixabay.com |
Jezioro Zapomnienia spełniało swoją rolę lepiej niż jakikolwiek mur, otaczając całkowicie jedną stronę WUB. Kilkaset akrów ciemnej wody, specjalnie zaklętej, by trzymać wszystkich Złych w placówce.
Ale z drugiej strony jeszcze żaden Zły nie był nigdy tak zmotywowany jak Scarlett, by się stąd wyrwać. Gdyby tylko udało się jej pokonać jezioro i dostać się do lasu, nawet latające małpy nie odnalazłyby jej tam.
-Benji? -spojrzała na niego i uśmiechnęła się. -Jako ogr mostowy, założę się, że wiesz sporo o łodziach…

Komentarze
Prześlij komentarz