Wobec coraz bardziej niepokojącego braku wieści na temat kolejnego fragmentu Sweep of the Blade, kontynuujemy przekład siódmego rozdziału WUB. Jednocześnie zaznaczamy, że bynajmniej nie deprecjonujemy perypetii Scarlett i Marokka, a jedynie wyrażamy tęsknotę za nowym urywkiem prozy Ilony Andrews. Ba, mamy wręcz nadzieję, że powstały spontanicznie #TeamMarrok będzie się prężnie rozwijał i seria A Kinda Fairytale zyskiwać będzie nowych fanów.
A teraz wracamy już do biblioteki i zapraszamy na konfrontację z Dowerem....
A teraz wracamy już do biblioteki i zapraszamy na konfrontację z Dowerem....
Marrok przesunął się nieznacznie, osłaniając swoim ciałem Letty. -Po raz pierwszy w bibliotece, co Dow? Nigdy nie miałem cię za zapalonego czytelnika.
To nie całkiem była prawda. Dower nie był idiotą, co tylko czyniło go bardziej niebezpiecznym. Facet miał gęste, czarne włosy, poniżej których tkwiła para niespokojnych, niebieskich niczym dwa kawałki lodu oczu, które zdaniem Marroka dostrzegały zbyt dużo. W swojej ludzkiej postaci był równie wielki jak Marrok. W przeciwieństwie do swojego oponenta trzymał się z innymi członkami zespołu zarówno na boisku, jak i poza nim. Zazwyczaj podróżował w silnej grupie. Marrok nie wyczuł nikogo innego, ale był pewien, że reszta watahy nie może być daleko.
Dow przesadnie pociągnął nosem. -Kuuurwa, Marrok. Widzę, że osaczyłeś tu niezłą zdobycz. Posłał Scarlett znaczący uśmieszek. -Podejrzewałem słodziutka, że jest coś z tobą nie tak, ale teraz mogę to wreszcie wyczuć. Co Dobra dziewczyna, taka jak ty, robi w takim miejscu?
-Nie jestem Dobra - Letty z miejsca zaprotestowała. -Dlaczego każdy powtarza, że…
Marrok przerwał jej. Wilki potrafiły wyczuć prawdę, nawet jeżeli ona sama nie zdawała sobie z tego sprawy. -Dobrzy nie mają pojęcia, kim ona jest - wbił spojrzenie w Dowera. -Oni wszyscy mało co kumają, więc nie dziwi, że od czasu do czasu mylą się im nawet właśni pobratymcy.
-A czy mają może pojęcie, co ona planuje? -zaśmiał się Dower. -Bo doszły mnie pewne słuchy o ucieczce -podniósł znacząco jedną z brwi. -Nie sądziłem, że ktoś Dobry mógłby ukartować coś takiego, ale hipokryzja tych Dobrych dupków nigdy nie przestaje mnie zadziwiać.
-Nie jestem Dobra - powtórzyła dobitnie. -I nie planujemy żadnej ucieczki - kontynuowała coraz wyższym głosem. -To niedorzeczne. Całkowicie źle zinterpretowałeś naszą rozmowę.
Dower prychnął. -Taaa, jestem pewien, że znalazłaś się tu jedynie w celach czysto edukacyjnych - dłonią wskazał na zawilgoconą bibliotekę. -I to na dodatek jeszcze z Marrokiem.
-Właśnie że tak! -rumieńce wypłynęły jej na twarz. -Oczywiście! Jasne! Znaleźliśmy się tu, by uprawiać seks. -Kłamanie nie przychodziło Scarlett z łatwością, ale Marrok dał jej dodatkowe punkty za entuzjazm. Rozpromieniła się, zaskoczona tym, jak szybko udało się jej znaleźć wymówkę. - Tak. O to właśnie nam chodziło. To jest miejsce naszych tajemnych schadzek.
Kto teraz mówił „schadzka”? Ta dziewczyna naprawdę była urocza.
Dower obrzucił Marroka sceptycznym spojrzeniem. -Oczekujesz, że uwierzę, że jesteś tu tylko po to, by ta brzydka, fałszywa siostra przyrodnia zrobiła ci laskę?
-Ona nie jest brzydka - zaskakująco łagodnie sprostował Marrok.
-Nie jestem fałszywa! - równo z nim zaprotestowała Scarlett.
-Cóż, bez względu na to kim jest, wiem, że planuje ucieczkę. I jeżeli zamierza zabrać ze sobą ciebie, ja też się dołączam -stwierdził Dower. -Przez te pieprzone mistrzostwa skazano mnie na dożywocie. -Nawet jak na wilkbolowe standardy finał rozgrywek popularnie nazywany „mistrzowską masakrą”, okazał się wyjątkowo krwawy. -Nie mam nic do stracenia. Tak więc albo dopuszczacie mnie do swojego planu, albo opowiem o wszystkim doktor White ze szczególnym uwzględnieniem roli twojej małej „schadzki” -zadrwił, wpatrując się w Marroka. -I tak przy okazji, dla twojej informacji -uważam dotykanie kogokolwiek z nich za odrażające.
-Och, daj spokój -Marrok odchylił się nieco do tyłu, kładąc dłoń na oparciu krzesła wykorzystywanego uprzednio przez Scarlett i uśmiechnął się porozumiewawczo do Dowera. -Nigdy nie chciałeś się zabawić z jakąś Dobrą, tak dla czystej rozrywki?
-Nie! Nie jestem jakimś pierdolonym zboczeńcem - z pasją zadeklarował Dower i to mimo tego, że ława przysięgłych miała na ten temat całkiem odmienne zdanie. -Wystarczająco złe jest już to, że płacą trenerowi za to, byśmy musieli je dotykać, ale robienie tego z własnej woli jest po prostu porąbane.
-Gówno prawda. Wszyscy mamy swoje fantazje. Poza tym seks z tymi Dobrymi paniczykami jest pewnie równie fascynujący jak obserwowanie wzrostu tapioki. Założę się, że wszyscy ci rycerze w lśniących zbrojach pieprzą swoje dziewczyny bez ściągania metalowych portek.
![]() |
źródło:pixabay.com |
Zirytowana Scarlett puknęła go w ramię.
Dower nie mógłby być bardziej zaangażowany w tę filozoficzną dysputę. -Widzisz, są oni i jesteśmy my -wykonał charakterystyczny gest, ilustrujący to stwierdzenie. -Dobrzy i Źli nie powinni się ze sobą zadawać -spojrzał na Letty. -Bez względu na to ile Dobrych lasek powinno być porządnie zerżniętych.
Popatrzyła na niego ze złością. -Ty na pewno nie będziesz należał do tych szczęśliwców.
Marrok wzruszył ramionami. -Nie tyle „zadaję się” z Letty, ile biorę ją od tyłu opartą o stół, podczas gdy ona błaga mnie o kolejnego klapsa.
Na widok tego jak Scarlett literalnie opada szczęka, Marrok prawie się uśmiechnął. Jeżeli zamierzała używać gorącego romansu jako alibi, będzie musiała popracować nad wyglądaniem na mniej zszokowaną przy dodawaniu pewnych pikantnych szczegółów. W sumie ten pomysł ze stołem był czystą improwizacją, ale kiedy się tak teraz nad tym zastanawiał, z minuty na minutę wydawał mu się coraz bardziej intrygujący.
Wyglądało na to, że taka wizja trafiła też do Dowera. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po ciele Letty, jakby wizualizował sobie opowieść Marroka i dochodził do wniosku, że nie było w tym nic „odrażającego”.
-Nie krytykuj, dopóki nie spróbujesz, Dow - Marrok rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie, jakby sugerował, że ktoś jeszcze mógłby skorzystać z bujnych kształtów Letty. Po prawdzie Marrok prędzej by go zabił, ale Dower o tym nie wiedział. -Wiesz, że Dobrzy uwielbiają grać Złych.
Purytańska niezłomność Dowera jakby nagle osłabła, a on sam nie był już tak oburzony na myśl o fraternizowaniu się z Dobrymi poza godzinami pracy. Szczególnie gdy rysowała się szansa, żeby sobie ulżyć i odbyć „schadzkę” tu i teraz. Jego oczy mimowolnie powędrowały do wspomnianego przez Marroka stołu.
…Na co ten tylko czekał.
Dłoń Marroka zacisnęła się na oparciu krzesła, podczas gdy ciało było już w ruchu. W mgnieniu oka mebel znalazł się w powietrzu i z trzaskiem rozbił się na głowie Dowera. Solidne drewniane nogi połamały się w zetknięciu z czaszką, ale efekt był zadowalający. Nieprzytomny Dower zwalił się bezwładnie na podłogę. Przez moment Marrok dostrzegł wściekły wyraz twarzy przeciwnika i tak dla czystej pewności jeszcze dwukrotnie przywalił siedziskiem w leżące ciało.
Mam wątpliwości, co do tego, czy dwukrotna poprawka taboretem, w rzeczywistości była przeprowadzona, dla czystej pewności. W moim odczuciu, był to raczej wyraz czystej, sadystycznej przyjemności. Ale Marrock jest tak obłędnie uroczy, w swojej zaborczości wobec Scarlett, że nie pozostaje mi nic innego, jak nadal dopingować przekład WUB.
OdpowiedzUsuń#teamMarrock #4ever
essss - czy w WUB-ie ostanły się jeszcze jakieś krzesła? Czy może Wtorkowa Grupa Terapeutyczna je wszystkie wykorzystała? A może jest to nowy rodzaj terapii: 'ktoś ci przeszkadza? - wyraź to krzesłem'?
OdpowiedzUsuńA ja z innej strony - wrzucicie to na chomika ? tak ściśnięte od 1 do tłumaczonego teraz rozdziału ?
OdpowiedzUsuńDzisiaj utworzyliśmy na gryzoniu folder z tym nieoficjalnym tłumaczeniem i sukcesywnie postaramy się tam wrzucać kolejne rozdziały. Hasłem dostępu jest imię pewnego Wielkiego Złego Wilka....;-)
Usuń